Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Srebrnowłosy policjant zaprowadził obydwu mężczyzn na górę budynku, do ofiary. Gdy stanęli u otwartych drzwi do pokoju, Sherlock zatrzymał się na chwilę, mrużąc oczy i obserwując uważnie ciało leżące na środku pomieszczenia. Po dosłownie kilku sekundach zdecydował się poruszyć w głąb. Przykucnął przy ciele, lustrując je z uwagą od góry do dołu.
Dziewczyna, na oko nie więcej niż szesnastoletnia, kończyny miała rozrzucone chaotycznie na wszystkie strony. Leżała w stosunkowo dziwnej pozycji, na lewym boku. Jasne blond włosy miała upięte w wyjątkowo estetyczny kok, opaloną twarz wykrzywioną w przerażeniu, pełne usta poprawione krwistoczerwoną szminką. Jasnoczerwony cień do powiek, rzęsy poprawione tuszem i czarny eyeliner składały się na typowo wieczorowy makijaż. Ofiara ubrana była w czarną, lekko rozkloszowaną sukienkę do połowy uda oraz legginsy tego samego koloru i ciemnoczerwone trampki, które nijak pasowały do reszty stroju. Detektyw zauważył srebrny łańcuszek zawieszony na jej szyi. Złapał za niego i wyciągnął spod sukienki. Jego oczom ukazał się naszyjnik w kształcie pająka o szmaragdowozielonym korpusie i sześciu błękitnych ślepi. Dla pewności rzucił jeszcze okiem na uszy dziewczyny, w których to widniały malutkie, również srebrne, kolczyki w kształcie tygrysów. Przymrużył oczy, sprawiając, że ciemne rzęsy przysłoniły częściowo jego błękitne tęczówki.
Podniósł się znad ciała, nie będąc do końca pewnym, czy zarejestrował wszystko, co było mu potrzebne do rozwikłania sprawy. Zacisnął usta w wąską kreskę i rzucił niepewne spojrzenie Johnowi.
- Twoja kolej – oświadczył, patrząc mu w te piękne oczy. Nie mógł się oprzeć ich głębokiemu spojrzeniu, chociaż doktor prawdopodobnie nie miał o tym najbledszego pojęcia.
- Co mam robić? - zapytał zbity z tropu mężczyzna.
- Obserwuj i wyciągaj wnioski. Po to cię tu zabrałem – oświadczył, unosząc jedną brew do góry, w czymś na kształt dezaprobaty idiotyzmem przyjaciela.
Blondyn westchnął ciężko i uklęknął tuż obok martwej. Najpierw przyjrzał się jej dokładnie, po czym, nie do końca wiedząc, co robić, wziął jej rękę, następnie odkładając ją na miejsce. Pochylił się nad głową dziewczyny, zarejestrował wyraz jej twarzy i szerokość źrenic. Wyczuł niknący już odór żółci.
Mogła zginąć przez uduszenie – przeszło mu przez myśl. - Mogła zakrztusić się własnymi wymiocinami.
Powoli odsunął się od ciała i podniósł z ziemi.
- No i? - spytał wyczekującym tonem Holmes.
- Zakrztusiła się własnymi wymiocinami – zaczął, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, byleby tylko nie patrzeć na tę boską twarz. - Podobnie jak pozostali. Myślisz, że mogła wziąć tę samą truciznę? - zarzucił hipotezą, stając u boku detektywa. Poczuł się nagle cholernie niski, ale nie dawał tego po sobie poznać.- Więc, co masz? - spytał srebrnowłosy inspektor, znikąd pojawiając się w pomieszczeniu. Brunet zaczerpnął powietrza, by następnie zacząć wyrzucać z siebie słowa z prędkością godną nowiutkiego karabinu maszynowego.
- Ofiara do dziewczyna w wieku około szesnastu lat. Uczesana, ubrana, a także umalowana już po śmierci. Na paznokciach jest mnóstwo zdrapanego lakieru, czyli szarpała się, usiłowała walczyć z zabójcą. Po takiej akcji jej fryzura byłaby zniszczona, ubranie pogniecione, a makijaż przynajmniej częściowo rozmyty, nie mówiąc już o szmince. Tymczasem wszystko jest estetycznie poukładane. Biżuteria nie należy do niej. Jest nowa i szczególnie droga, to limitowana edycja inspirowana życiem w dżungli, wypuszczona na rynek w zeszłym tygodniu. Lakier na paznokciach denatki jest tani, więc na takie ozdoby tym bardziej nie byłoby jej stać, a uprzedzając twoje pytanie, nie, nie ma chłopaka. To oznacza, że kolczyki i naszyjnik są wskazówką dla nas, być może czymś w rodzaju podpisu mordercy. Jedyną odstającą częścią stroju są trampki; na ich zmianę zabójcy nie starczyło już czasu, został nakryty, czyli powinniście szukać jeszcze drugiego ciała – po zakończeniu swojej wypowiedzi, Sherlock uśmiechnął się do policjanta jak istny psychopata. Jakby w odpowiedzi na jego słowa, gdzieś z dołu rozległ się krzyk mężczyzny.
- Szefie, mamy drugiego trupa!
~
TŁUKŁAM TEN ROZDZIAŁ TRZY GODZINY OK

A teraz idę pisać następny, tak jak obiecałam... *wzdycha*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro