Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

//4//

-Złaź!- zarządał ostro koci chłopiec, odpychając Yuuriego, który dzięki zwinności Otabka wylądował na jego kolanach.- nogi nie wytrzymają ciężaru!

-Przymknąłbyś się-sprawca zamieszania zanurzył czubek nosa w menu kawiarenki.- aż mi się literki od tego pisku zlewają.

Jurij zepchnął zdezorientowanego wciąż chłopaka ze swoich kolan i wyrwał Otabkowi kartę, marszcząc brwi.

-Herbata, herbata, herbata- podrapał się po skroni.- duży wybór...- rzekł ironicznie i przejechał palcem po kolorowym napisie "dla dzieci".

-Jesteśmy w Anglii, pawianie...-ziewnął Otabek.

-JAK ŻEŚ MNIE NAZWAŁ?!

Yuuri odetchnął ciężko i oparł brodę na ramieniu Victora.

-A ty co bierzesz?- spytał cicho.

-Chyba przystanę na tej herbacie...- trener
stuknął dwa razy palcem w napis "zielona herbata".

Yuuri poczuł ciężar na swoim ciele i spojrzał na kolana; leżał na nich Jurij, ziewając.

-Spaaaać... -zamruczał i zmrużył lekko oczy.

-Trzeba bylo spać w nocy, a nie żerować w chorych gifach!- kopnął go Otabek pod stołem.

-Pozwalasz sobie!- blondyn poderwał się i mu oddał. -ja przynajmniej gify, a nie to co ty!

-Uspokoicie się? - Victor podniósł ton, spoglądając na nich z wyrzutem.

Jurij ściągnął kaptur, wystawiając do niego język.

-To ja może pójdę zamówić... -Yuuri, wiedząc, że on jedyny może to zrobić, aby uniknąć przykrych konwencji, podniósł się i obdarzył Yurio znaczącym wzrokiem.

-Ooo, świńskie dupsko się nie zmieści? - chłopak wstał, robiąc mu miejsce, by mógł przejść.- wiesz, co chcę- kiedy łyżwiarz przechodził obok niego, klepnął go mocno po plecach.

-T-tak... -jęknął Yuuri i ruszył w stronę kasy.

-Albo nie, pójdę z tobą, bo się zgubisz znając ciebie -pobiegł za nim.

Otabek westchnął ciężko i spojrzał na Victora.

-Jak dzieci, nie?
-Mało powiedziane...- mężczyzna podparł głowę na łokciu.
-Ciekawe, kiedy zmądrzeją...
-O ile kiedykolwiek- ziewnął znudzony i skierował wzrok na kolejkę przed ladą.-jak oni się nie pozabijają...

-A daj spokój- motocyklista machnął lekceważąco ręką i sprawdził godzinę w telefonie.- Jurij mówił, że mieliście jakąś spinę rano...

-Ha?- Victor zmrużył oczy, starając sobie przypomnieć.- ano, obudził tym też Yuuriego... Zresztą... Mówił, że nie przyjechał tu, aby się bawić... -spojrzał na mężczyznę pytającym wzrokiem.

-Cóż...

-Łap, kundlu!- blondyn rzucił w Victora herbatnikiem (na szczęście w opakowaniu).

-Yurio... -Yuuri postawił przed mężczyzną kolorową filiżankę.- nie wolno tak...

-Wolno to ty wjeżdżasz!

Victor zakrztusił się ciasteczkiem.

-No dzięki- pociągnął nosem i zgrabnie wcisnął się między stół a sofę, powoli na niej siadając.

-Ale na twoje trzeba czekać- kot usiadł tuż obok świni i uśmiechnął się do swojej porcji pierożków.- panie emosie- pomachał widelcem do siedzącego na przeciwko niego niedźwiedzia.

-Jakby to była nowość...-mężczyzna oparł brodę na rękach. - nie przemokliście przez te śnieżki? Niezłą wojnę mieliście- jego wzrok wędrował od Yurio do Yuuriego, na co ten pierwszy przystawił nos do ramienia drugiego i je obwąchał.

-C-co ty robisz?- Yuuri spłoszył się i wtulił w trenera.

-Sprawdzam twoja świeżość- wyprostował się.- pachniesz gorzej, niż twoje łóżko...

-Skąd ty wiesz jak pachnie moje łóżko?!

-Bo je wąchałem?

-No comment- odezwał się Victor.

Otabek spójrzał wyczekująco i radośnie na zbliżającą się kelnerkę.

-Herbatka z cytryną i sernik?- młoda, jasnowłosa dziewczyna usmiechęła się serdecznie do ich gromadki.

-T-tak...- wybełkotał wpatrujący się w nią Otabek, kiedy blondynka nachyliła się, by postawić tacę na stoliczku.

Jurij fuknął na kobietę i wpakował do ust dwa pokaźnych rozmiarów pierogi, a Japończyk zanurkował w swojej szarlotce.

-Przepraszam, że musiał pan czekać... -rzekła kelnerka, wciąż się uśmiechając.

-Nic się nie stało- zauważywszy zachowanie Yurio, od razu wziął łyka herbaty.

***
Pod wieczór Yuuri wraz z Victorem już sami spędzali czas. Starszy zabrał łyżwiarza na długi spacer, który ciągnął się od samego zachodu Słońca.

-Victor...- szepnął przemarznięty chłopak.- z-zimno...

Trener utulił go serdecznie i złapał dłoń.
-Dobrze, zanim to zrobimy to...

-Haaaa! Mam was!- Jurij wyskoczył zza krzaków i wylądował na plecach Yuuriego.

Victor spuścił głowę na dół i mruknął coś cicho, do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro