//2//
Yuri'ego obudził znienawidzony dźwięk budzika. Zirytowany przetarł oczy i wyciszył jazgotające dzieło szatana nieprzytomny. Powoli dochodził do siebie siadając na twardawej, fiołkowej kanapie, przypominając sobie, gdzie i w jakim celu się znajduje.
-Cholera- mruknął, rozglądając się po pokoju zaspanymi oczami.- mimo że mam wolne to ten chłystek znowu budzi mnie o godzinie, kiedy Słońce nawet nie zdąrzyło zmrużyć oka- z frustracją podgarnął włosy i zmierzył wzrokiem pomieszczenie. - ciekawe, gdzie on znowu polazł- bruknął pod nosem, lecz za chwilę do jego uszu dotarł podobny, tyle, że bardziej denerwujący odgłos od trzasku budzika.
-Jak to zabronił?!- wrzeszczał. - ten wieprz nie będzie się babrał w naszych relacjach, od tego ma swoje bagno!
-Yurio!- odpowiedział ostro niższy głos.
-Nie nazywaj mnie tak!-skrzeczący odgłos zabrzmiał okrutnie głośno nawet w pokoju Yuri'ego.
-Obudzisz go...
-Zamilcz!- wykrzyczał i nie odzywał się przez dłuższą chwilę.- nie pokazuj mi się na oczy, kundlu- oznajmił z chrypką i łyżwiarz usłyszał trzask zamykających się drzwi.
-...Szlag by go... - wolne kroki było słychać wyraźnie. Zbliżały się nieznacznie, raz na jakiś czas głośniejsze.
Po upływie jakiegoś czasu Yuri kątem oka dostrzegł postać opierającą się o framugę.
-Nie śpisz?-spytała czule. - pewnie ten kot z wścieklizną cię obudził, nie?
-Nie... Nie spałem już wcześniej- podniósł wzrok i wystawił ręce do zjawy.
-Ojeeej, komuś się zatęskniło-ta się tylko zaśmiała i wzięła go w swoje ciepłe objęcia.- i przytyło...
-Victor...
-... Jeszcze chwila, a nie będę w stanie cię udźwignąć, wiesz? Chyba trzeba będzie zrobić ci fitness raz jeszcze...
-Victor!
-Dobra, dobra, już... ciii...- pocałował go lekko w czoło na co ten wyrwał się z jego ramion.
-C-co?! - pisnął upadałąc na podłogę.- c-co ty...
-Wiedziałem, że tak zareagujesz- Victor skrzyżował ręce z grymasem.- do łazienki i to migiem!
Yuri spojrzał na niego z potępieniem i wytarł oślinione czoło rękawem koszuli. Usiadł po turecku i zadarł nos w jego stronę.
-Nie chcę.
-A to siedź- mruknął trener i sięgnął po telefon.
-Tfu- młodszy wstał i pośpiesznie udał się w kierunku łazienki.
,,Wiedziałem" pomyślał Victor, wodząc wzrokiem za całkiem zgrabną i niezbyt wysoką posturą.
Opadł bezwładnie na kanapę i podparł się łokciem o oparcie. Słyszał zaczynającą lecieć wodę stopniowo zapełniającą wannę. Spojrzał za okno; widok budzącego się miasta zawsze go uspokajał. Tak po prostu. Przypominał mu się dom, w którym mieszkał w Rosji. Uśmiechnął się pod nosem, jednak jego spokój nie trwał długo, gdyż niedługą chwilę po tym do jego uszu dotarły wulgaryzmy dochodzące z łazienki.
-Co się znów stało?- krzyknął.
Cisza.
-Żyjesz?
-T-Tak!-odparł głos nerwowo.
Victor westchnął ciężko. Wziął telefon do ręki i siedział tak bezczynnie dobre kilka minut.
Za chwilę usłyszał uchylające się drzwi łazienki, a następnie schludnie ubraną postać. Usiadła obok niego i bez słowa wtuliła się w jego ramię.
-Słucham- trener gładził jego włosy z cierpliwością.
-Chciałeś iść na zakupy, prawda?-powiedział Yuri nieśmiało.
W oczach Victora przez chwilę można było dostrzec iskierki.
-Pójdziemy?!
-Skoro prosisz...
-Dziękuję!
Przez dobrą chwilę trwali w uścisku, niezdolni do puszczenia się nawzajem choć na kilka chwil.
///Hejciuuuś tym, którzy wytrwali do końca! <3 Przepraszam, że musieliście tyle czekać... Niosę do was zapytanie. Chcielibyście, abym od czasu do czasu wrzucała rozdział pisany z perspektywy Victora, Yuriego, a moze nawet i Yurio? Skupiałabym się przede wszystkim na jego uczuciach, ale decyzja juz należy do Was.
~Emi-chan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro