Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

//2//

Yuri'ego obudził znienawidzony dźwięk budzika. Zirytowany przetarł oczy i wyciszył jazgotające dzieło szatana nieprzytomny. Powoli dochodził do siebie siadając na twardawej, fiołkowej kanapie, przypominając sobie, gdzie i w jakim celu się znajduje.

-Cholera- mruknął, rozglądając się po pokoju zaspanymi oczami.- mimo że mam wolne to ten chłystek znowu budzi mnie o godzinie, kiedy Słońce nawet nie zdąrzyło zmrużyć oka- z frustracją podgarnął włosy i zmierzył wzrokiem pomieszczenie. - ciekawe, gdzie on znowu polazł- bruknął pod nosem, lecz za chwilę do jego uszu dotarł podobny, tyle, że bardziej denerwujący odgłos od trzasku budzika.

-Jak to zabronił?!- wrzeszczał. - ten wieprz nie będzie się babrał w naszych relacjach, od tego ma swoje bagno!

-Yurio!- odpowiedział ostro niższy głos.

-Nie nazywaj mnie tak!-skrzeczący odgłos zabrzmiał okrutnie głośno nawet w pokoju Yuri'ego.

-Obudzisz go...

-Zamilcz!- wykrzyczał i nie odzywał się przez dłuższą chwilę.- nie pokazuj mi się na oczy, kundlu- oznajmił z chrypką i łyżwiarz usłyszał trzask zamykających się drzwi.

-...Szlag by go... - wolne kroki było słychać wyraźnie. Zbliżały się nieznacznie, raz na jakiś czas głośniejsze.

Po upływie jakiegoś czasu Yuri kątem oka dostrzegł postać opierającą się o framugę.

-Nie śpisz?-spytała czule. - pewnie ten kot z wścieklizną cię obudził, nie?

-Nie... Nie spałem już wcześniej- podniósł wzrok i wystawił ręce do zjawy.

-Ojeeej, komuś się zatęskniło-ta się tylko zaśmiała i wzięła go w swoje ciepłe objęcia.- i przytyło...

-Victor...

-... Jeszcze chwila, a nie będę w stanie cię udźwignąć, wiesz? Chyba trzeba będzie zrobić ci fitness raz jeszcze...

-Victor!

-Dobra, dobra, już... ciii...- pocałował go lekko w czoło na co ten wyrwał się z jego ramion.

-C-co?! - pisnął upadałąc na podłogę.- c-co ty...

-Wiedziałem, że tak zareagujesz- Victor skrzyżował ręce z grymasem.- do łazienki i to migiem!

Yuri spojrzał na niego z potępieniem i wytarł oślinione czoło rękawem koszuli. Usiadł po turecku i zadarł nos w jego stronę.

-Nie chcę.

-A to siedź- mruknął trener i sięgnął po telefon.

-Tfu- młodszy wstał i pośpiesznie udał się w kierunku łazienki.

,,Wiedziałem" pomyślał Victor,  wodząc wzrokiem za całkiem zgrabną i niezbyt wysoką posturą.

Opadł bezwładnie na kanapę i podparł się łokciem o oparcie. Słyszał zaczynającą lecieć wodę stopniowo zapełniającą wannę.  Spojrzał za okno; widok budzącego się miasta zawsze go uspokajał.  Tak po prostu. Przypominał mu się dom,  w którym mieszkał w Rosji.  Uśmiechnął się pod nosem, jednak jego spokój nie trwał długo, gdyż niedługą chwilę po tym do  jego uszu dotarły wulgaryzmy dochodzące z łazienki.

-Co się znów stało?- krzyknął.

Cisza.

-Żyjesz?

-T-Tak!-odparł głos nerwowo.

Victor westchnął ciężko. Wziął telefon do ręki i siedział tak bezczynnie dobre kilka minut.

Za chwilę usłyszał uchylające się drzwi łazienki,  a następnie schludnie ubraną postać. Usiadła obok niego i bez słowa wtuliła się w jego ramię.

-Słucham- trener gładził jego włosy z cierpliwością.

-Chciałeś iść na zakupy, prawda?-powiedział Yuri nieśmiało.

W oczach Victora przez chwilę można było dostrzec iskierki.

-Pójdziemy?!

-Skoro prosisz...

-Dziękuję!

Przez dobrą chwilę trwali w uścisku, niezdolni do puszczenia się nawzajem choć na kilka chwil.

///Hejciuuuś tym, którzy wytrwali do końca! <3 Przepraszam, że musieliście tyle czekać... Niosę do was zapytanie. Chcielibyście,  abym od czasu do czasu wrzucała rozdział pisany z perspektywy Victora, Yuriego, a moze nawet i Yurio? Skupiałabym się przede wszystkim na jego uczuciach, ale decyzja juz należy do Was.
~Emi-chan

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro