Cztery
Szofer zawiózł nas do restauracji za miastem. Gdy wysiadłam natychmiast udałam się do łazienki przymierzyć tą śliczną sukienkę.
Książę Alexander wybrał stolik na tarasie. Reszta miejsc była pusta. Chłopak odsunął dla mnie krzesło, a gdy usiadłam, zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Powiedz mi coś o sobie - powiedział po chwili.
- To zależy, co chcesz wiedzieć, Książę.
- A... - Pogroził mi palcem. - Mieliśmy umowę.
- Eh... To jest trudne.
Kelner podał nam menu. Zaczęłam wpatrywać się w nazwy dań, które zupełnie nic mi nie mówiły.
- Wybrałaś już?
- Eee... Nie bardzo wiem, co wybrać. Może ty coś mi wybierzesz?
- Jak chcesz. - Zaśmiał się, zawołał kelnera i podał nazwę potrawy.
- Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji - powiedziałam chwytając kieliszek napełniony czerwonym winem.
- Zobaczymy - powiedział unosząc kieliszek do ust. - A teraz wróćmy do poprzedniego tematu. Chciałbym czegoś się o tobie dowiedzieć.
- Ja o tobie też, Książę. - Dopiero, gdy zobaczyłam jego minę uświadomiłam sobie, że znów złamałam obietnicę. - Znaczy... Alexandrze.
- Pytanie za pytanie?
- Dobrze. Ty zacznij.
- Mówiłaś, że chcesz wyjechać. - Kiwnęłam głową. - Masz jakieś konkretne miejsce?
- Mówiłam ci, że przestałam marzyć. Dlatego też nie myślałam o konkretnym miejscu.
- Kłamiesz.
- Dlaczego tak uważasz?
- Widzę to w twoich oczach.
- Ehhh... No dobrze. Kocham morze, ale oddałabym wszystko za więcej śniegu zimą. Właśnie w takim miejscu chciałabym mieszkać.
- Naprawdę? Myślałem, że już wszyscy chcą uciec od zimy. Jesteś pierwszą osobą, która tęskni za śniegiem.
Zaśmiałam się nieśmiało.
- Moja kolej. Tobie udało się wyjechać, a jednak wróciłeś. Nie myślałeś, żeby jednak zostać?
- Nie miałem wyjścia. Zakończyłem studia. Rodzice czekali, kiedy nadejdzie ten moment i wrócę do domu. Mam przecież przejąć tron. Niestety nie mam rodzeństwa, żebym mógł zrzucić tytuł na kogoś innego. Mimo to chciałem wrócić. I nie żałuję tej decyzji. Gdybym nie wrócił, nie poznałbym ciebie.
Kelner przyniósł nasze zamówienie. Spojrzałam na talerz i aż się uśmiechnęłam. Polędwiczki z kurczaka w białym sosie ostatnio widywałam jedynie w mojej wyobraźni.
- Po twojej minie wnioskuję, że dobrze wybrałem.
Uśmiechnęłam się, pokiwałam głową.
- Dałeś radę.
Alexander przez dłuższy moment przyglądał się jak jadłam. Miałam nadzieję, że nie będzie się śmiał z mojego zachowania. On jednak uśmiechnął się, gdy na niego spojrzałam, wziął łyk wina i zabrał się za swoją porcję. Nie wiem, co wybrał, ale mój nos krzyczał, że to również musi być smaczne.
Kelner zabrał puste talerze, a gdy przyniół deser - lody o smaku tiramisu, białej czekolady i karmelu z owocami i bitą śmietaną, w końcu się odezwałam.
- Znasz mnie lepiej niż mogłabym sądzić. Skąd tyle o mnie wiesz?
- Rozumiem, że deser również trafiony?
- Oczywiście. To moje ulubione smaki lodów. Mogłabym pomyśleć, że mnie śledziłeś.
- Dlaczego ,,mogłabyś"?
- Bo to niemożliwe - powiedziałam wkładając łyżeczkę z lodami do ust.
- Możliwe, moja droga. Oczywiście, że możliwe - zaśmiał się.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytałam po chwili.
- Pamiętam - odpowiedział, choć tego nie oczekiwałam.
- Zapytałam cię wtedy jakie jest twoje największe marzenie. Nie odpowiedziałeś mi.
- To jest twoje kolejne pytanie? O moje marzenie?
- Tak.
- Jak byłem mały chciałem być zwykłym obywatelem, jak ty. Teraz czasem też o tym marzę, ale tak najbardziej, to chciałbym być po prostu szczęśliwy.
- A nie jesteś?
- W tej chwili? Jestem. - Mrugnął do mnie, na co się speszyłam.
- Nie. Przez te wszystkie lata nie byłeś szczęśliwy? Skoro to twoje marzenie...
- Byłem. Jestem. Chcę, żeby to się nie zmieniło. A ty? Jesteś szczęśliwa?
- Teraz, czy ogólnie?
- I jedno, i drugie. - Uśmiechnął się szeroko.
- Czy teraz jestem szczęśliwa... - udawałam, że się zastanawiam. - No nie wiem.
- Bardzo śmieszne.
Uśmiechnęłam się po raz kolejny tego pięknego dnia.
- Szczęśliwa byłam przed ostatnią wojną. Wtedy jeszcze chodziłam do szkoły i czułam, że rodzice mnie kochają. Może nie miałam wielu przyjaciół, ale nie było źle. Teraz... - westchnęłam. - To jest jedna z niewielu chwil, gdy na prawdę mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwa.
- Cieszę się, że mogę ci dać choć takie chwile szczęścia - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Czułam w jego spojrzeniu coś wyjątkowego. Jeszcze nikt nie patrzył na mnie w taki sposób, jak robił to Książę Alexander.
- Dziękuję - to jedyne, co potrafiłam wykrztusić.
Gdy zjedliśmy deser zdałam sobie sprawę, że to koniec mojego szczęścia na dziś. Pora wracać do prawdziwego życia.
Alexander zapłacił za nasz obiad.
- Oddam ci - powiedziałam.
- Nawet nie żartuj. Nie chcę o tym słyszeć. Szofer już na nas czeka - powiedział zerkając na telefon. Wstał i podszedł do mnie, odsunął krzesło i razem wyszliśmy z restauracji.
- Sukienka... Nie mogę wrócić w niej do domu.
- Zaczekam.
Wróciłam do naszego stolika, gdzie zostawiłam torbę z moimi ubraniami, po czym weszłam do łazienki i niechętnie przebrałam się. Właśnie bajka się skończyła. Miałam tylko nadzieję, że Książę rzeczywiście będzie się ze mną widywał co tydzień, abym mogła znów czuć się jak w bajce.
- Gotowa? - zapytał, gdy wróciłam. A ja westchnęłam i lekko kiwnęłam głową. Tak naprawdę nie byłam ani gotowa, a już tym bardziej chętna do powrotu, ale nie mam innego wyjścia.
- Będziesz w niedzielę o czternastej? Rodzice uparli się, że przyjedzie do nas ich znajoma z córką. Chciałabym, żebyś nam coś zagrała, zaśpiewała...
- Bardzo chętnie, Książę.
- Mieliśmy umowę...
- Nasze spotkanie już się zakończyło, Panie. Pora wrócić do rzeczywistości, w której to ty jesteś Księciem, a ja jestem podwładną.
- Zaczynam coraz mniej lubić tą rzeczywistość.
- Nie masz wyjścia, Książę. Nie zmienisz tego kim jesteś, Panie, ani tego, kim ja jestem.
- Jeszcze o tym porozmawiamy - uśmiechnął się.
Gdy szofer się zatrzymał otworzyłam drzwi.
- Dziękuję Książę. Za wszystko.
Wysiadłam i jeszcze przez chwilę patrzyłam, jak odjeżdża do swojego poukładanego życia. Tego, w którym nie ma miejsca dla mnie.
Wróciłam do domu.
- Gdzie ty byłaś? - Gdy tylko zamknęłam drzwi usłyszałam niezadowolony głos matki.
- W parku.
- Nie kłam! Wiem, że cię tam nie było. Dlatego pytam po raz ostatni. Gdzie byłaś?!
- Dlaczego cię to interesuje, mamo?
Starałam się być spokojna.
- Potrzebowałam pieniędzy, ale jak widzę, ty dzisiaj zrobiłaś sobie dzień wolny! - Chciałam iść do siebie, ale zatrzymała mnie. - Jeszcze nie skońcyłam. Skąd masz tą czerwoną sukienkę?! - O... Nie!
- Dostałam.
- Ukradłaś?!
- Nie. Dostałam.
- Od kogo?
- Nie ważne. Jak ją znalazłaś?
- Myślisz, że nie wiem o twojej skrytce pod łóżkiem?!
- To mój pokój.
- Nie. Byłby twój, gdybyś dokładała się do rachunków.
- Przecież się dokładam!
- Myślisz, że tyle wystarczy, aby wynająć pokój? Odpowiem ci. Nie! Ale sprzedałam twoją suknię za całkiem niezłą sumkę. Niech to będzie twoja zapłata za dzisiejszy dzień. Ale nie życzę sobie, aby się to kiedykolwiek powtórzyło. Jasne?!
- Jasne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro