Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czternaście

- Ubieraj się i za pięć minut widzę cię na dole - krzyczała zdenerwowana królowa. Kiedy wyszła, szybko się podniosłam i zaczęłam ubierać.
- O Boże... - mamrotałam. Oparłam się o kanapę i zaczęłam głęboko oddychać. - Wiedziałam... To nie powinno się wydarzyć... - Zaczęłam płakać. Alex podszedł do mnie i chwycił za ramiona. Spojrzał prosto w oczy.
- Żałujesz?
- Nie - odpowiedziałam pewnie. Za bardzo się w nim zakochałam, żebym mogła żałować tego, co wydarzyło się wczorajszej nocy.
- To dobrze, bo ja też nie - powiedział, po czym pocałował mnie krótko. - Obiecuję, że jakoś to załatwię.
Po tych słowach wyszedł, a ja dokończyłam ubieranie. Chwilę później do pokoju wszedł Jack.
- Królowa kazała mi cię zabrać - powiedział chłopak.
- Gdzie?
Nie odpowiedział, ale poszłam za nim.
- Przy wyjściu czeka strażnik. Za kilka dni odbędzie się twoja rozprawa.
Westchnęłam.
- Co mi grozi?
- Królowa jest wściekła. Podejrzewam, że wchodzi w grę wygnanie, dożywocie lub... - Zawahał się.
- Lub?
- Egzekucja.
Gwałtownie się zatrzymałam.
- Żartujesz?
- Niestety. Złamałaś wiele podstawowych praw. I to nie jeden raz. Do tego spędziłaś noc z następcą tronu. Nie licz na niższą karę.
W jego głosie nie było słychać pogardy, co mnie zdziwiło, ale współczucie.
- Uważasz, że to mi się należy, prawda? - zapytałam z ciekawości.
- Uważam, że jeśli się szczerze kochacie, to nawet król nie powinien stawać wam na drodze. Ale to tylko moje zdanie.
- A ty? Jesteś zakochany? - wypaliłam.
- Byłem.
- Co się stało?
Westchnął.
- Jej rodzice.
Postanowiłam nie drążyć już tego tematu, szczególnie, że znaleźliśmy się przy drzwiach.
- Powodzenia - szepnął Jack i zostawił mnie ze strażnikiem, który skuł moje ręce kajdankami.
- Idziemy - warknął mężczyzna i zaprowadził mnie do samochodu.
I tak znów znalazłam się w ciasnej i ciemnej celi. Tym razem sama.
Cały dzień zastanawiałam się nad tym, co mnie czeka. Nikt nie chciał nic powiedzieć.
Myślałam, czy i tym razem Alex wyciągnie mnie z kłopotów. Jednak tamten wybryk to była błahostka. Tym razem złamałam więcej praw: nie wróciłam do domu na noc dwukrotnie, bez zezwolenia króla i nadzoru byłam w pałacu - co wykazał monitoring zamontowany w całym pałacu. Ale pewnie uszłoby mi to płazem, gdyby nie wydarzenia ostatniej nocy. Dla mnie tak wyjątkowe, dla króla i królowej - niekoniecznie. Prostytucja w naszym kraju była zakazana, więc, jak podejrzewam, zamierzali mnie tak właśnie potraktować.
Cały dzień spędziłam o chlebie i wodzie, rozmyślając co mnie czeka.
Kolejnego dnia zjawił się Jack.
- Mam dla ciebie list. Czytaj - powiedział podając mi kopertę.
Gabi,
Przepraszam, że przeze mnie zostałaś wtrącona do więzienia. I to po raz drugi. Nic nie wyrazi tego, jak fatalnie się z tym czuję.
Wiem, że jeszcze przed koronacją zostaniesz osądzona. Wciąż rozmawiam z rodzicami, aby cię ułaskawili, ale jeszcze nic nie wskórałem. Obiecuję, że się nie poddam.
A.
Przeczytałam list kilka razy. Wiedziałam, że nawet Alex nie jest w stanie mnie teraz uratować. Sukcesem będzie, jeśli zostanę wygnana. Choć, czy to byłoby dla mnie dobre? Czy moje serce jest w stanie to wytrzymać?
Tak minął kolejny dzień.
Z samego rana strażnik zabrał mnie na przesłuchanie.
- Znów się spotykamy. - To był ten sam mężczyzna, który przesłuchiwał mnie ostatnio. - Tym razem nie ujdzie ci to na sucho. Nawet sam książę Alexander cię nie uratuje.
Westchnęłam i spojrzałam na swoje buty.
- Ile razy spotkałaś się z księciem w jego sypialni? - zapytał.
- Kilka.
- A dokładnie?
- Nie wiem.
Zaśmiał się złowieszczo.
- Zatem nie było to pierwsze spotkanie? - zapytał.
- Właśnie to powiedziałam.
- Każdy wieczór spędzaliście tak samo?
- To chyba nie pana sprawa - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Wybacz. Dostałem wyraźne wytyczne od króla odnośnie pytań, które mam tobie zadać. Radziłbym więc na nie odpowiedzieć. - Przez chwilę patrzył na mnie tak, że czułam jakby znał moje największe sekrety. - Wróćmy więc do pytania.
- Każdego wieczora rozmawialiśmy.
- Ale nie ostatniego.
- Nie - westchnęłam. - Do czego mają zaprowadzić te pytania? - zapytałam zirytowana.
- Cóż... Królowa oskarżyła cię o prostytucję. To dość poważne zarzuty.
- Nadal nie rozumiem.
- Musimy ustalić, czy popełniłaś przestępstwo.
- Jasne... - westchnęłam. Wszyscy już mnie skazali. Taka była prawda.
- Tym akcentem zakończymy na dziś.
Wyszedł, a strażnik zaprowadził mnie do celi.
Resztę dnia spędziłam z moimi myślami, które krążyły wokół Alexandra.
Kolejny poranek rozpoczął się podobnie.
- Kiedy poznałaś księcia?
- W parku po jego powrocie - odpowiedziałam oschle.
- Od tamtego czasu spotykaliście się w jego sypialni?
- Nie. Na początku widywaliśmy się tylko w parku i na przyjęciach organizowanych przez królową.
- Królowa wspominała o tym. Zajmowałaś się oprawą muzyczną?
- Tak.
- Zatem, kiedy po raz pierwszy byłaś w sypialni księcia?
Zaczęłam się zastanawiać, choć nie miałam zamiaru odpowiedzieć na to pytanie. To zbyt prywatna informacja, żebym mogła się nią podzielić z byle kim. Nawet jeśli tego właśnie oczekiwał król.
Pierwszy raz w pałacu znalazłam się po tym, jak Alex mnie wystawił. A właściwie to kilka dni później, gdy zobaczyłam ich w parku. To spotkanie było dla mnie czymś wyjątkowym, szczególnie po kilku poprzednich dniach, kiedy czułam się fatalnie.
- Doczekam się odpowiedzi?
- Nie.
- Nie?
- Nie - odpowiedziałam pewnie.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Król żąda, abyś odpowiedziała na wszystkie pytania.
Zadał jeszcze kilka pytań, ale na żadne nie odpowiedziałam. Gdy mężczyzna był już mocno zirytowany do sali wszedł strażnik, który odprowadził mnie do celi.
Następny tydzień spędziłam w ciasnym pomieszczeniu. Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż więźniowie musieli pracować. Widać królowa miała inny plan co do mnie.
***
- Gabi? - odwróciłam się w kierunku drzwi. Zobaczyłam Jacka. - Przyniosłem list.
Gabrielle,
ostatnie dni spędziłem rozmawiając z rodzicami. Jednak oni nie chcą tak łatwo ustąpić.
Za tydzień odbędzie się moja koronacja i, jeśli do tego czasu nie zmienią zdania, wtedy ja wkroczę do akcji. Jako król będę mógł zadecydować o twoim losie i zostaniesz ułaskawiona.
Jeśli jest coś, czego potrzebujesz, Jack ci to da.
Żałuję, że sam nie mogę cię odwiedzić.
A.
- Jest coś, czego potrzebujesz? - zapytał chłopak.
- Nie. W tym momencie nie. Dziękuję.
Chłopak skinął głową i wyszedł.
Nie wiedziałam, czy cieszyć się, że Alex zostanie królem. Chłopak nieraz mówił, że nie bardzo tego chce. Jednak, jako młody Jones, jego los był zapisany od dnia jego urodzin.
Sześć dni później, czyli dokładnie dzień przez koronacją, dostałam kolejny list.
Gabi,
rodzice wybrali już dla ciebie karę. Nie wiem, czy już ktoś ci to przekazał, ale skazali cię na wygnanie.
Próbowałem z nimi rozmawiać, ale nie chcieli mnie słuchać.
Jutro odbędzie się koronacja. Jednak mój ojciec rozkazał, aby wyrok został wykonany jeszcze przed uroczystością.
Obiecuję, że cię znajdę. Choćbym miał przeszukać każdy zakątek świata.
Przepraszam, że nie mogę być teraz z tobą.
Do zobaczenia.
A.
- Jack. Jest coś, co chciałabym dostać.
- Słucham.
- Dwie kartki papieru, dwie koperty i długopis. Potrzebuję tego jeszcze dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro