Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Odprowadzałem, swojego brata po szkole tak jak mu obiecałem. Max był szczęśliwy tym, że to ja mu pokazywałem szkołę dla mnie to było mi wszystko obojętnie. 

- Pokażesz mi te swoje miejsce? - Spytał nagle Max. Właśnie zapomniałem o tym, że mu też to obiecałem.. Po cholerę ja mu o tym powiedziałem? 

- A no tak...

- Więc gdzie to jest? 

- Chodź za mną. - Powiedziałem i poszedłem w stronę mojego miejsca, gdzie często w nim przybywałem by móc, choć na chwilę o wszystkim zapominać. Szedłem a za mną posłusznie szedł Max. Zachowuje się jak posłuszny pies. 

- Czemu wychodzimy na dwór? 

- Zobaczysz-Odarłem i zatrzymałem się przy swojej ławce. 

Ławka ta była zawsze opuszczona. Lubiłem tutaj siedzieć. Było cicho i spokojnie, bo nikt tu zbytnio nie przychodził. Może nikt tu nie przychodził, bo ławka była popsuta. Była brudna i połamana, ale dało rade na niej siedzieć. Inni nie przychodzili tutaj z mojego powodu. Nie lubili mnie uważali mnie za szkolnego dziwoląga. Zawsze byłem odtrącany od innych i często wyzywany jako „aspołeczne dziwadło". 

Mówili tak na mnie, ponieważ w szkole panowała kiedyś taka plotka, że jest chory psychicznie. Śmieszne co nie? Nie stety tak już bywa. 

Przyzwyczaiłem się już do tego, że większość ludzi jest bezduszna. Oczywiście nie mówię o wszystkich, bo na przykład pani Diana nauczycielka biologii jest bardzo miłą nauczycielom i wcale tak nie mówię, bo jestem kujonem, tylko naprawdę jest miła. 

- To jest to miejsce? 

- Tak 

- Spodziewałem się czegoś innego-Powiedział a ja się zaśmiałem. 

- To, czego się spodziewałeś? 

- Że to miejsce będzie tajemnicze i super. - Powiedział. Miałem mu coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek na lekcje. 

- Chodźmy na lekcję. 

***

Miałem teraz matematykę a Max miał teraz gdzie indziej lekcję. 

Strasznie się nudziłem na lekcji matematyki. Temat, który robiliśmy już umiem. Usłyszałem śmiechy dziewczyn z tyłu. 

- Nie ja tego nie rzucę jeszcze się poskarży i będę miała problemy. 

- To jest taka pizda, że nawet nie pójdzie się naskarżyć-Powiedziała śmiejąc się, a potem rzuciła kartkę na moją ławkę. 

Mogłem się tego spodziewać, że to dla mnie. 

- To dla ciebie dziwadło - Powieidzła wybuchając śmiechem. 

- Betty a ciebie co tak śmieszny? - Spytała nauczycielka. 

- Ja i Luis sobie żartujemy to dlatego się zaśmiełam. Co nie Luis? - Zwróciła się w moją stronę Betty. 

- T-Tak proszę pani my tylko żartowaliśmy-Powiedziałem patrząc w dół. Nie lubię kłamać dla nauczyciela, ale nie chcę mieć więcej problemów... 

- To jest lekcja, a nie kabaret. Proszę się zająć lekcjami, a nie głupotami no, chyba że chcecie pisać kartkówkę. - Powieidzła zła. 

- Pszepraszam-Powiedziałem. Pani westchnęła i wróciła do tłumaczenia zadań. 

- Widzisz mówiłam, że to cipa, która wszystkiego się boi. - Zignorowałem jej słowa a kartkę, którą mi dała pogniotłem i wyrzuciłem do kosza. Nawet nie chciałem patrzeć co jest na tej karetce. Bo jak wiadomo jest to coś obraźliwego. 

***

Koniec tej cholernej lekcji. Dziś mam wszystko dość. Wrócę do domu i po leże się spać. 

Zobaczyłem grupkę chłopów śmiejących się razem z moim bratem. Chociaż ten miał dobry dzień... 

Zobaczyłem jak jeden z chłopów obejmuje go ramieniem. Nie wiem czemu kurwa, ale poczułem dużą  złość do tego chłopka. Miałem ochotę zrobić mu krzywdę. Tylko ja mogę go dotykać. Czekaj co? Chodzi mi tylko o to, że... 

Ach nie wiem co się ze mną dzieje. 

Nie mogłem dłużej na to patrzeć więc  uciekłem ze szkoły. I tak nikt nie zauważy, że mnie nie ma, bo kto by się mną interesował. Jestem nienormalny że z takiego powodu uciekam. 






Jestem z siebie dumna, że dziś mi się chciało to napisać. 😂😂😂
Coś myślę, że chrzaniłam ten rozdział, ale co tam.


































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro