Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

*cztery dni później*

Ostatnie dni spędziłam pogrążając się w nauce. Byłam zła na siebie, że dopuściłam do tej sytuacji na plaży. Swoją drogą zupełnie pogubiłam się w naszej relacji. Pomaga mi z nauką, całuje i broni, ale razem ze swoimi kolegami nie daje żyć w szkole. To jest jakaś gra?

Po trzeciej lekcji, na której była chemia musiałam przeczyścić okulary, które zaparowały przy doświadczeniach. Koleżanka chciała mi pomóc, ale nie zauważyła, że szmatka, którą zabrała była czymś ubrudzona w rezultacie czego widziałam wszystko w czarnych plamach. W szafce na szczęście miałam buteleczkę z płynem do czyszczenia i czystą chusteczkę.

Na korytarzu jak zawsze panował wielki tłok. Ludzie przepychali się nie zwracając uwagi na innych przez co moje okulary, bez których widzę obraz jak przez mgłę, wypadły z moich rąk lądując na podłodze. Jakby tego były mało wylądowały prosto pod nogami Leona.

Medal dla niezdary roku wędruje w moje ręce!

Stałam jak słup. Mogłam szybko je zabrać ryzykując własne życie pod nogami rozpędzonej zgrai licealistów, ale nie byłam tak zdesperowana. Leon, na moje nieszczęście, zorientował się, że coś wpadło mu pod nogi. Spojrzał w dół i rozejrzał się dookoła napotykając moją zszokowaną twarz, która w tamtym momencie przybrała twardy wyraz. Uśmiechnął się zadziornie po czym z premedytacją rozdeptał moje okulary! Szepnął bezgłośne ups i poszedł dalej.

- Dupek - rzuciłam pod nosem.

Miałam teraz niemały problem. Nic nie widziałam! Chyba, że liczyć rozmazane plamy...

- Clary! Był już dzwonek. Chodź na lekcje.

Dziewczyny z klasy złapały moją rękę żeby mnie pośpieszyć i zaczęły ciągnąć w stronę klasy.

...

Trwała lekcja matematyki. Usiadłam nawet w pierwszej ławce, ale zapiski z tablicy tym razem były jeszcze gorszym hieroglifami niż zazwyczaj. Musiałam przeżyć ten dzień i jakoś dostać się do domu, gdzie powinny być jeszcze moje stare okulary.

- Clary. Twoja kolej. - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki. - Rozwiąż kolejne równanie.

- Nie mogę.

- Dlaczego?

- Boo... Nie rozumiem tego? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

- Podejdź do tablicy to ci to wyjaśnię.

- No ale... Mam uczulenie na kredę - rzuciłam szybko.

- Co? - Klasa w tle parsknęła śmiechem.

- Miałam badania i tak wyszło..

- No dobrze. Niech ci będzie, ale chcę zobaczyć twoje wyniki od lekarza.

- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się delikatnie.

Nauczycielka poprosiła kolejnego ucznia, a ja skuliłam się w ławce.

...

Na kolejnej przerwie wpadłam na Emmę, której wszystko opowiedziałam. Pomagała mi przedostać się przez korytarz i trafiać do konkretnych sal. Oczywiście musiałam ją przekonywać, że nie potrzebuje wracać do domu ani odwiedzać gabinetu higienistki. Postanowiłam na ostatnich dwóch lekcjach zajmować miejsca na końcu klasy żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Po skończony zajęciach usiadłam na murku przed budynkiem szkoły. Musiałam poczekać jeszcze godzinę żeby Emma skończyła swoje lekcje i bezpiecznie odstawiła mnie do domu. Jeszcze wpakowałabym się pod jakiś rozpędzony samochód na pasach.

- A ty co tutaj robisz? - Odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.

- Siedzę.

- Tyle to sam widzę. Nie skończyłaś już lekcji?

- Skończyłam.

- No to co tutaj robisz?

- Twój wspaniały kolega rozdeptał dzisiaj z premedytacją moje okulary, bez których kiepsko widzę. Nie pochwalił się?

- Który?

- Leon.

Chwilę milczał, a ja czekałam aż sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju.

- Odwiozę cię.

- Co? Nie. Już wolę spędzić tu resztę życia.

- Nie żartuj.

- A wyglądam jakbym żartowała?

- Pójdziesz dobrowolnie czy mam zabrać cię siłą?

- Jakoś to na mnie nie działa. Te groźby możesz sobie.. - Nie dokończyłam bo jego ręce znalazły się na mojej tali i podniosły mnie do góry przerzucając przez ramię chłopaka. - Co ty robisz!?

- Odwiozę cię do domu.

- To jest porwanie!

- Wiele dziewczyn chciałoby żebym je porwał.

- Nie chcę tego słuchać!

- Dobra. - Nagle poczułam grunt pod nogami.

- Gdzie niby jest samochód? Może nie widzę za dobrze, ale auta tu na pewno nie ma.

- Pojedziemy motocyklem.

- Czym?

- Taka maszyna na dwóch kołach.

- Ha ha ha. Ja na to nie wsiądę.

- Przecież i tak kiepsko widzisz.

Odwróciłam się żeby spiorunować go wzrokiem.

...

- Będziesz zła jak powiem, że musimy wstąpić w jedno miejsce?

- Jasne. Czego innego mogłam się po tobie spodziewać.

- To zajmie tylko chwilę, ale musisz iść ze mną.

Zatrzymaliśmy się... No właśnie gdzie? W każdym bądź razie chłopak wprowadził mnie do jakiegoś budynku.

- Siema wujek.

- Witaj Calvin. Dawno cię nie widziałem. A to kto?

- Clary. - Uśmiechnęłam się nie wiedząc nawet do kogo.

- To mój wuja. Jest okulistą i pomoże ci dobrać soczewki.

- Nie potrzebuje soczewek ani twojej pomocy. Miałeś mnie tylko odwieźć - mówiłam szeptem.

- Rany, ale ty marudna. Chodź.

Złapał mnie za rękę i poprowadził w jakieś miejsce.

...

Po trzydziestu minutach wyszliśmy z gabinetu wujka Calvina. Tym razem wszystko widziałam już wyraźnie.

- Oddam ci pieniądze - zapewniłam.

- Nie musisz. Powiedzmy, że dzisiaj jest dzień dobroci dla niezdarnych.

- Dzięki, ale i tak oddam ci kasę.

- Uznaj, że to Leon odkupił ci zniszczone okulary.

- On by tego nie zrobił, z resztą ty też nie - stwierdziłam. - Jaki masz w tym wszystkim interes?

- Nie mogę być bezinteresowny?

- Ty? Proszę cię.

- Dobra. Liczyłem na miły czas w twoim towarzystwie.

- Mogłeś wymyślić lepszą wymówkę - powiedziałam i założyłam kask, który mi podał.

Nie wiem w co on gra, ale nie ze mną takie numery.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro