Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

Najprzyjemniejsza muzyka dla moich uszu. W całym budynku szkoły rozbrzmiał dzwonek, kończący moje dzisiejsze zajęcia. Wpakowałam zeszyt i piórnik do torebki po czym z Lilly skierowałyśmy się na parking, gdzie czekał już Will. Pożegnałam się z koleżanką i podeszłam do chłopaka.

- Hej. - Uśmiechnął się na mój widok.

- Hej. - Pocałowałam go w policzek.

Zanim zdążył zacząć jakiś temat odezwał się jego telefon.

- Chłopaki chcą ze mną pogadać. Trzymaj kluczyki, a ja zaraz wracam.

Po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Otworzyłam pojazd, w którym zajęłam miejsce pasażera. Po pięciu minutach bezsensownego siedzenia wyjęłam z kieszeni telefon, który oczywiście musiałam upuścić. Odłożyłam torebkę na miejsce kierowcy i zajrzałam pod siedzenie za zgubą.

- Mam cię. - Sięgnęłam po urządzenie.

W oczy, jednak rzuciły mi się błyszczący przedmiot, który leżał koło mojego buta. Musiała wcześniej go nie zauważyć. Podniosłam z podłogi jak się okazało kolczyk. Z pewnością damski kolczyk. Poczułam uścisk w żołądku. Nie chciałam wyolbrzymiać sytuacji, ale to kolejny działający na niekorzyść Willa przypadek.

Podskoczyłam w miejscu przestraszona dźwiękiem otwierających się drzwi.

- Już jestem.

Zabrałam torebkę żeby Will mógł usiąść.

- Jak ci minął dzień? - zapytał odpalając silnik.

- W porządku. - Aż do teraz pomyślałam.

- To jak? Jedziemy coś zjeść czy zamawiamy pizze do mnie?

- W zasadzie... Chciałabym wrócić do domu - oznajmiłam.

- Jak? Przecież się umawialiśmy.

- Tak, ale coś mi wypadło.

- Co takiego?

- Nie będę się przed tobą tłumaczyć. Po prostu nie mogę.

- Coś się stało? - zapytał.

- Ty mi powiedz - stwierdziłam.

- To znaczy?

- Mam dość tych wszystkich przypadków, które ostatnio wiecznie się dzieją.

- Nie rozumiem.

- Co to jest? - zapytałam pokazując znaleziony przedmiot.

- Kolczyk? - bardziej zapytał niż stwierdził.

- Tyle to sama widzę. Do kogo należy?

- A skąd mam wiedzieć?

- Był w twoim samochodzie.

- Co? Niby skąd miałbym mieć w aucie damski kolczyk?

- Tego chciałabym się dowiedzieć.

- Ja ci w tym nie pomogę. Nie mam pojęcia co on tutaj robi.

- Jak zawsze. Zawieź mnie do domu.

- Chyba nie obrazisz się przez jakiś durny kolczyk?

- Tu nie chodzi o kolczyk! Najpierw jakaś dziewczyna, wiadomości, a teraz to. Mam serdecznie dosyć.

- Ktoś robi sobie żarty.

- Pewnie. Cały świat uwziął się na biednego Willa.

Resztę drogi siedzieliśmy w milczeniu. Samochód zatrzymał się na podjeździe przed moim domem.

- Zadzwoń jak będziesz chciała pogadać - oznajmił.

Wyszłam z pojazdu i skierowałam się prosto do pokoju. Byłam zła. Wręcz wściekła. To Wszystko przestawało mieć jakikolwiek sens.

...

Długo nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zabrałam się za lekcje, trochę posprzątałam w pokoju ostatecznie lądując na kanapie z pilotem w ręku. Byłam w trakcie oglądania wiadomości, gdy zadzwonił dzwonek. Nie spodziewałam się nikogo zważywszy, że zbliżała się dwudziesta. Powoli podeszła. Do drzwi i lekko je uchyliłam. Po drugiej stronie progu stał uśmiechnięty Calvin.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.

- Ciebie też miło widzieć.

Przepchnął się obok mnie i wszedł do środka zajmując miejsce na jednym z foteli w salonie.

- Co tam słychać? - zapytał.

- Nic wartego uwagi.

- Uuu ktoś ma zły humor.

- Przyszedłeś mnie dobić?

- Skąd. Gdybym wiedział, że jest tak źle kupiłbym czekoladę. A co tak w ogóle się stało?

- Nic takiego.

- Na pewno?

- Tak.

- Wiesz. Jak coś zawsze możesz ze mną pogadać.

- Wiem.

- Więc jak? Okres ci się spóźnia? - spojrzałam na jego głupkowaty wyraz twarzy. - A może masz kłopoty w raju?

- To drugie, ale nie chcę o tym gadać.

- Jestem facetem. Kto inny pozwoli ci nas zrozumieć jak nie ja?

Niechętnie streściłam mu ostatnie wydarzenia. Może Calvin będzie w stanie mi to jakoś wyjaśnić.

- Nawet nie wiesz jak mi przykro - stwierdził. - Musisz trochę wyluzować. Co powiesz na imprezę?

- Liczyłam na jakąś radę.

- Co mam ci powiedzieć? Facet ewidentnie cię zdradza, ale ty i tak będziesz to tłumaczyć inaczej. Pójdziemy do klubu, wyluzujesz się.

- Masz rację. Potrzebuje się odstresować.

Przeszłam do pokoju, gdzie przebrałam się w bardziej odpowiedzi rzeczy, nałożyłam makijaż i poprawiłam fryzurę. Postanowiłam postawić mimo wszystko na wygodę, dlatego ubrałam czarne rurki z wysokim stanem i krótszy t-shirt.

- Dłużej się nie dało - skomentował brunet, gdy tylko zeszłam na dół.

- To ty chciałeś mnie wyciągnąć na imprezę. Teraz cierp.

...

Impreza odbywała się w centrum. Jeden z najlepszych klubów, jak się okazało prowadzony przez kuzyna Calvina, wypełniony był pragnącymi zabawy nastolatkami. Dawno nie uczestniczyłam w żadnej zabawie, jednak mimo to wszystko przebywali jak zwykle. Kilka drinków na rozluźnienie, szczere rozmowy, taniec i pełno otaczających nas ludzi.

Calvin kolejny raz wyciągnął mnie na parkiet przyciągając moją klatkę piersiową do swojego torsu i prowadząc nas w rytm muzyki. Mimo takiej bliskości nie czułam się wcale niekomfortowo. Nie wiem od kiedy przestała przeszkadzać mi jego obecność w moim życiu. Tak się takim nieodłącznym elementem.

- Zbliża się trzecia. Będziemy się zbierać - oznajmił.

Posłusznie zabrałam swoją torebkę i kurtkę ze stolika, przy którym siedzieliśmy. Chłopak nie pił żeby oszczędzić nam wracania taksówką, więc prostu z klubu poszliśmy do jego samochodu. W czasie drugi musiałam przysnąć, bo gdy otworzyłam oczy chłopak stał w otwartych drzwiach od strony pasażera potrząsając moje ramię. Przetarłam oczy i z małą pomocą ruszyłam do drzwi wejściowych.

- Dziękuję, że namówiłaś mnie na to wyjście.

- Zawsze do usług.

Chłopak pochylił się w moją stronę. Przez moment miała wrażenie, że zawiesił wzrok na moich ustach rozważając opcje pocałunku.

- Dobranoc - powiedział całując mnie w czoło i odszedł.

- Dobranoc - odpowiedziałam, ale raczej nie był w stanie tego usłyszeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro