31
- Opłacało ci się przychodzić na ostatnie dziesięć minut lekcji? - zapytała Lily Mata, który przed chwilą usiadł w ławce za nami.
Dobiegła właśnie końca lekcja geografii, która była ostatnią godziną naszych zajęć tego dnia.
- Trener mnie zatrzymał po czym odprowadził pod same drzwi żebym nie zwiał przed dzwonkiem.
- Trener pilnuje swoich pupilków - zażartował Ryan.
- Spadaj.
- Zamknijcie się. Jeszcze nas usadzi po lekcjach - upomniała ich Rita.
Nauczyciel geografii był uczulony na gadulstwo. Kilka razy zdarzało się, że kazał zostawać po lekcjach i pomagać przy sprzątaniu jego sali.
Chłopcy zamilkł chwilę przed badawczym spojrzeniem profesora, który spojrzał w naszą stronę. Wróciliśmy do notowania, które po kilku minutach przerwał dzwonek. Zerwaliśmy się z miejsc i spakowaliśmy swoje rzeczy. Poszłam z dziewczynami do szafek zabrać bluzę i odłożyć niepotrzebne książki.
- Clary jedziesz z nami autobusem?
- Mam swój prywatny transport.
- Masz na myśli to ciacho, które robi za twojego prywatnego taksówkarza?
- Ten prywatny taksówkarz to Calvin. Znamy się z poprzedniej szkoły.
- I on przyjeżdża na drugi koniec miasta tylko po to żeby cię odebrać?
- No tak.
- Gdzieś ty go znalazła? Nie ma jakiś kolegów?
Zaśmiałam się na pytania Rity zatrzaskując szafkę. Zgarnęłyśmy chłopaków i wyszliśmy na parking.
- To ja lecę. Do jutra.
Pożegnałam się zauważając Calvina. Ruszyłam w jego stronę. Jak zwykle wyszedł z samochodu i otworzył drzwi od strony pasażera opierając się o maskę obok nich.
- Mamy dzisiaj jakieś szczególne plany? - zapytałam.
- Twoja kolej na wymyślenie czegoś.
Zamknął drzwi i przeszedł na drugą stronę samochodu żeby usiąść za kierownicą.
- Skoczymy do centrum? - Miałam nadzieję, że się zgodzi.
- Masz na myśli zakupu?
- Tak. Potrzebuje sukienkę.
- Po co?
- Bo nie mam żadnej, w której mogłabym się pokazać publicznie.
- Co to za okazja?
- Tak po prostu. Mam trochę kasy, więc pomyślałam, że mogę sobie coś kupić.
- No dobra.
...
Pojechaliśmy do centrum handlowego zgodnie z moim życzeniem. Przeszliśmy po kilku sklepach, w których nie znalazłam nic sensownego. Dopiero w piątym sklepie zgarnęłam pięć sukienek do przymierzalni.
- Mogę wiedzieć dlaczego kupujesz sukienkę jak na bal? - Zapytał Calvin stojąc po drugiej stronie firanki.
- Wybieram się na jeden.
- Z tego co wiem tylko trzecie klasy mają teraz bale.
- Zgadza się.
- Więc czemu ty szukasz sukienki? Czekaj. Ktoś cię zaprosił?
- Tak jakby.
- Kto?
- A co to za różnica.
- Znam go?
- Tak.
- Chyba nie idziesz z Willem?
Nie odpowiedziałam. Cisza wyjaśniła wszystko.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
- Wypadło mi z głowy. Myślałam, że to mało ważne.
- Żartujesz sobie? Wiesz przecież, że go nie lubię.
- I dlatego ci nie powiedziałam. Nie chciałam żebyś się wściekał.
- Przecież ja jestem spokojny. Normalnie oaza spokoju.
Odsunęłam zasłonę i zrobiłam krok do przodu.
- Nie masz prawa być na mnie zły - oznajmiłam, ale zamiast z serią oskarżeń spotkałam się z wbitym we mnie wzrokiem Calvina.
- No co? - Odwróciłam się do lustra. Miałam na sobie dopasowaną, długą, bordową sukienkę dobrze podkreślającą moje kształty. Ramiączka opadły luźno na ramionach a dekolt miał lekkie wcięcie. Niby nic wielkiego, ale efekt był zaskakujący.
- Podoba ci się? - zapytałam.
- Co? - Dopiero po chwili wrócił na ziemię.
- Podobam ci się w tej sukience?
- Wyglądasz pięknie. - Uśmiechnęłam się. - Znaczy wiesz... jest spoko. Lepiej nie będzie.
Przewróciłam oczami i wróciłam do przebieralni.
Kolejne sukienki były równie piękne, ale jednak ta pierwsza skradła moje serce. Wyszłam ze sklepu z moją nową kreacją i uśmiechem na twarzy, który nie udzielał się Calvinowi.
- Co ci jest?
- Dlaczego nie wzięłaś ze sobą Willa?
- Pomyślałam, że będzie lepiej jak zobaczy mnie dopiero na balu. Może go zaskoczę.
- Z pewnością.
...
Zanim wróciliśmy do domu wstąpiliśmy jeszcze na pizze. Oboje byliśmy okropnie głodni, więc pomysł wydawał się idealny. Zanim dostaliśmy zamówienie minęło trochę czasu, więc ostatecznie razu po zjedzeniu posiłku Calvin odwiózł mnie do domu żebym mogła przygotować się na jutrzejsze zajęcia.
- A ten co tutaj robi? - Spojrzałam za wzrokiem chłopaka na wejście do mojego domu. Przed drzwiami na schodach siedział Will.
- Nie wiem. Nie mówił, że przyjdzie.
Calvin mruknął coś w odpowiedzi.
- Chcesz wejść? - zaproponowałam.
- Nie. Zostawię was samych.
- Jak chcesz.
Wysiadłam z pojazdu i pomachała brunetowi. Ciekawa co jest przyczyną obecności Willa ruszyłam do drzwi.
- Hej Will.
- Cześć Clary. Wybacz, że tak bez zapowiedzi.
- Nie szkodzi. Długo czekasz?
- Jakieś trzydzieści minut. Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.
Wyciągnęłam telefon z torby żeby to sprawdzić.
- Miałam wyciszony. Chcesz wejść?
- Skoro w końcu doczekałem twojego powrotu to pewnie.
Chłopak poszedł do mojego pokoju, a ja zabrałam z kuchni sok i dwie szklanki.
- Więc co cię do mnie sprowadza?
- Pomyślałem, że może będziesz chciała spędzić trochę czasu ze mną. W zasadzie nadal za dobrze się nie znamy, a w końcu idziemy razem na bal.
- Racja. Nie było jakoś nigdy okazji normalnie pogadać. No to co chciałbyś o mnie wiedzieć? - Usiadłam obok niego na łóżku.
- Spotykasz się z Calvinem?
- Nie. To mój przyjaciel. Dlaczego pytasz akurat o to?
- Bo nie mam w zwyczaju interesować się zajętymi dziewczynami. Nie chcę wtrącać się komuś w związek.
- Co mam przez to rozumieć? - Ta sytuacja zaczynała zmierzać w niezrozumiałą dla mnie stronę.
- Podobasz mi się Clary. Nie chce iść z tobą na bal jako przyjaciółką.
- Chyba nie wiem co powiedzieć.
- Więc nic nie mów - odpowiedział i złapał dłonią mój policzek po czym mnie pocałował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro