Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Punkt szósta trzydzieści zadzwonił mój budzik. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną rutynę po czym wróciłam do pokoju. Założyłam czarne rurki do kompletu z szarym topem i białymi adidasami. Zeszłam do kuchni zjeść płatki. Po śniadaniu wróciłam do pokoju po plecak i wyszłam z domu kierując się na przystanek autobusowy. Szkoła znajdowała się na drugim końcu miasta, a dojazd tam trwał dwadzieścia minut.

Od kiedy jestem w nowej szkole czuję się zupełnie inna. Mam więcej optymizmu w sobie i chęć do zawierania nowych znajomości. Moja klasa to istny skarb. Nigdy nie sądziłam, że poznam tak zakręconych, a zarazem niesamowitych ludzi. W końcu nie idę do szkoły ze strachem przed kolejnymi żartami ze strony rówieśników.

Zaczynałam lekcje historią w sali 312. Maty, Ryan, Lily i Rita czekali już pod klasą. Przywitałam się z każdym, gdy rozległ się dzwonek. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym była już nauczycielka i zajęliśmy swoje miejsca.

...

Tego dnia kończyłam lekcją wychowania fizycznego. Wyszłam z szatni sama, ponieważ dziewczyny pobiegły już na autobus. Zostawiłam w szafce worek ze strojem i zabrałam kurtkę. Szczęśliwa, że przede mną jedno z niewielu wolnych popołudni od nauki ruszyłam do wyjścia ze szkoły.

- Siemka Clary. - Odwróciłam się do Willa.

- Hejka.

- Skończyłaś lekcje?

- Tak. Właśnie idę na autobus.

- Mogę cię odwieźć.

- Serio? Nie chcę robić ci problemu.

- Coś ty. Chętnie cię podrzucę.

Chłopak położył swoją rękę na moich ramionach i poprowadził nas na parking.


*Pov: Calvin*

Gdy tylko dowiedziałem się, że odwołano nam ostatnią lekcje spakowałam swoje rzeczy i poszedłem do samochodu. Rzuciłem telefon na siedzenie pasażera przez przypadek włączając wyświetlacz, na którym było zdjęcie moje i Clary. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał trzynastą. Dziewczyna powinna kończyć zajęcia za godzinę, więc postanowiłem ją odebrać, oszczędzając przy tym jeżdżenia autobusem. Włączyłem radio i opuściłem szkolny parking.

...

Wyszedłem z samochodu żeby nie przegapić wychodzącej z budynku szkoły Clary. Oparłem się o maskę przyglądając się wchodzącym dziewczynom. Po dobrych pięciu minutach moją uwagę przykuła uśmiechnięta twarz mojej przyjaciółki. Jej widok spowodował, że sam mimowolnie się uśmiechnąłem, jednak mina mi zrzedła, gdy zauważyłem Willa otaczającego ją ramieniem. Poczułem, że zaciskam pięści. Ten facet od dawna mnie wkurza, ale teraz to już przegiął. Niech trzyma się z daleka od mojej Clary. Wyszedłem im naprzeciw, gdyby zbyt zajęci swoją rozmową mnie nie zauważyli.

- Calvin?! Co ty tutaj robisz? - zapytała zaskoczona dziewczyna.

- Skończyłem wcześniej i pomyślałem, że gdzieś wyskoczymy.

- Właśnie miała wracać z Willem.

- No trudno. Odwiozę cię innym razem - wtrącił jej kolega.

- Widzimy się w szkole. - Pomachała mu, gdy odchodził.

- Czy on nigdy nie odstępuje cię na krok?

- Przecież rzadko się widujemy. Mamy lekcje w różnych częściach szkoły.

- A ja odnoszę wrażenie jakby wiecznie był gdzieś obok.

- Chyba mylisz go ze sobą. - Wyminęła mnie i podeszła do mojego samochodu. - To dokąd chciałeś jechać?

- Jump Arena coś ci mówi?

- Jasne, że tak! Od dawna chciałam tam jechać.

Po kilku minutach pozytywny humor dziewczyny udzielił się i mi. Puściłem w zapomnienie postać Willa skupiając się na towarzyszącej mi ślicznotce.


*Pov: Calry*

Zatrzymaliśmy się pod moim domem chwilę po dziewiętnastej. Po godzinie na trampolinach postanowiliśmy pójść jeszcze coś zjeść przez co minęło nam całe popołudnie. Calvin odprowadził mnie pod drzwi domu mając na twarzy nieodgadniony dla mnie wyraz, który towarzyszył mu już od jakiegoś czasu.

- Wejdziesz? - zapytałam.

- Nie. Robi się późno.

- Wszystko gra? Mam wrażenie jakby coś cię męczyło.

- Wszystko jest okej.

- No dobra, ale pamiętaj, że jak coś zawsze możesz ze mną porozmawiać. - Odwróciłam się do drzwi, ale zatrzymał mnie jego głos.

- Właściwie. Chciałem ci coś powiedzieć. Od jakiegoś czasu staram się zebrać na odwagę.

- Wow. Co takiego sprawiło, że zniknęła twoja pewność siebie?

- Bo ja chciałem powiedzieć, że... - Wziął głęboki wdech. - Clary ko... - Uciął.

- Co ko?

- Koncert. - Rzucił po chwili. - Chciałem zabrać cię na koncert.

- I to cię tak męczyło? Jesteś niemożliwy. - Zaśmiałam się. - Chętnie pójdę z tobą na koncert.

- Super. Wiesz późno jest. Będę lecieć. Do zobaczenia.

- Pa Calvin - odpowiedziałam i weszłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro