Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Umówiłam się z Willem na dwunastą. Miał przyjść do mnie i opowiedzieć czego dowiedział się poprzedniego wieczoru.

Z braku innego zajęcia zabrałam się za porządki w pokoju. Odkurzyłam, pościerałam kurze i zrobiłam porządki w szafie. Gdy pokój już błyszczał w domu rozbrzmiał dzwonek.

- Hej Clary.

- Wejdź. - Wpuściłam go do środka.

Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie chłopak usiadł na łóżku.

- I jak? - zapytałam.

- Niczego się nie dowiedziałem.

- Zupełnie nic?

- Nie spodobało im się, że w ogóle zacząłem temat Calvina, a potem było tylko gorzej.

- To znaczy? - W tym momencie zdjął okulary przeciwsłoneczne, które miał założone od początku.

- O rany! Kto ci to zrobił? - Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam sinego oka.

- David się wkurzył, bo byłem zbyt ciekawski. Chyba źle to rozegrałem.

- To moja wina. Nie powinnam w ogóle do ciebie dzwonić i prosić o pomoc.

- Ej spokojnie. Przecież nie wiedziałaś, że to się tak skończy. Ja z resztą też.

- Co mam teraz zrobić? Nie mam już pomysłu jak udowodnić, że to ich sprawka.

- Wiesz coś o nowych ustaleniach policji?

- Dzisiaj o piętnastej mam być ponownie przesłuchiwana.

- Mogę pojechać z tobą jeśli chcesz.

- Nie chcę sprawiać ci już więcej kłopotów.

- To żaden kłopot. Pojedziemy, ty powiesz im wszystko co wiesz, przy okazji dowiesz się co z Calvinem, a potem ustalimy co dalej.

- No dobrze. Może przyniosę ci jakieś zimne okłady na tą opuchliznę?

- Byłyby miło.

...

Przed piętnastą byliśmy na miejscu. Siedzieliśmy na niewygodnych krzesłach obok recepcji i czekaliśmy aż ktoś po mnie przyjdzie.

- Clarissa Walker? - Wstałam. - Zapraszam za mną.

Poszłam za mężczyzną, który zaprowadził mnie do małego pokoiku. Zostawił mnie samą na kilka minut, po których w pomieszczeniu pojawił się policjant ze szkoły.

- Jestem Danny Fox. Zadam ci kilka pytań, po których możesz wrócić do domu. Może zacznijmy od tego kiedy dokładnie zorientowałaś się, że twój telefon zniknął?

- Jakoś po czwartej lekcji.

- Kto miał do niego dostęp?

- Właściwie każdy. Telefon noszę w kieszeni albo w torbie. Nietrudno jest go stamtąd zabrać.

- Jak Calvin zareagował na wiadomość, że telefon zniknął, bo powiedziałaś mu o tym prawda?

- Tak. Stwierdził, że to może nawet dobrze.

- Zachowywał się ostatnio podejrzanie?

- Nie. Wspierał mnie po sytuacji z plakatami i pomagał.

- Kto inny mógł mieć z tym coś wspólnego?

- Przecież mówiłam, że to sprawka Charliego, Simona, Davida i Leona. Może nie wszystkich, ale z pewnością to ktoś z nich.

- Przejrzeliśmy ich komputery i telefony tak samo jak Calvina. Nigdzie jednak nic nie znaleźliśmy. Na twoim telefonie natomiast są tylko i wyłącznie odciski Calvina.

- Musieli go wyczyścić przed podrzuceniem.

- Wierz mi Clary. Chciałbym wam pomóc, ale jedyna poszlaka wskazuje na Calvina. Pozostali przyznali się do rozwieszenia plakatów, jednak utrzymują wersję, że jeden z nich przez przypadek na nie trafił i postanowili zrobić z tego żart.

- A mężczyzna, który na mnie napadł?

- Pisał tylko smsy. Myślał, że z tobą.

- Co jest potrzebne żebyście wypuścili Calvina?

- Dowody, które go uniewinnią.

- Mogę go zobaczyć?

- Nie. Przykro mi, ale takie są przepisy. To będzie na tyle. Możesz już iść.

- Do widzenia - pożegnałam się i opuściłam pomieszczenie.

Wróciłam do Willa, który czekał przy recepcji.

- I jak?

- Za dużo mu nie pomogłam. Już nie wiem co możemy zrobić.

- Odwiozę cię.

Wróciliśmy do mojego domu. Przygotowałam nam coś do picia i usiadłam obok chłopaka na kanapie.

- Dziękuję, że mi pomagasz. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, na których mogłabym liczyć - przyznałam.

Will uśmiechnął się na moje słowa. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałam aby otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo, a już z pewnością żadnej obcej dziewczyny.

- Hej - powiedziała. - Jestem Bella.

- Hej.

- Możemy porozmawiać?

- Dobrze. Wejdź.

Usiadła na fotelu w salonie wcześniej witają się z Willem. Nie znałam jej, ale byłam ciekawa o co chodzi.

- Jestem dziewczyną Charliego. - Zaczęła. - Słyszałam o tym co ostatnio się wydarzyło i chyba mogę wam pomóc.

- Nie rozumiem.

- Charlie myśli, że może mnie olewać dla swoich kolegów, a ja będę to spokojnie znosić. Ledwo wyciągnęłam od niego, dlaczego przesłuchiwała go policja. Później musiałam popytać innych znajomych i dowiedziałam się o całej sytuacji. Nie wiem czy postępuje słusznie donoszą na własnego chłopaka... Wiem, że ma drugi komputer, który zawsze chowa. Wiedzą o nim tylko jego koledzy myślę, że tam możecie coś znaleźć.

- Musimy się do niego dostać - stwierdził Will.

- Ale jak? - zapytałam.

- Tak się składa, że zabrałam go ze sobą.

Bella wyciągnęła z torebki niewielki laptop i położyła na stole.

- Chyba powinniśmy jechać z nim na policję. Jeszcze powiedzą, że to my coś zrobiliśmy żeby uniewinniono Calvina.

- Masz rację.

- Dobra. Zbierajcie się dziewczyny. Jeszcze dzisiaj wyciągniemy Calvina z paki.

...

Wróciliśmy na komisariat. Mężczyzna w recepcji był zdziwiony naszą obecnością, ale poprosił jakiegoś funkcjonariusza żeby zaprowadził nas do pana Foxa. Czekaliśmy chyba z dwadzieścia minut zanim nas przyjął.

- Co wy tutaj robicie?

- Mamy dowody na niewinność Calvina.

- Szybko je znaleźliście, ale zobaczmy co macie.

Weszliśmy do pomieszczenia. Bella opowiedziała wszystko policjantowi, który zabrał laptop do analizy. Wrócił po pół godzinie i oświadczył, że mamy mocne dowody. Były tam przerobione zdjęcia i strony, na których je umieścili. Istniała nawet szansa, że Calvin wyjdzie jeszcze dzisiaj.

- Clary możemy wracać? - zapytał Will. - Siedzimy tutaj od godziny.

- Powiedzieli, że go wypuszczą. Chcę zaczekać, ale ty możesz już wracać.

- Mówiłem, że cię tutaj nie zostawię.

- Mam już powoli dość. Te krzesła są niewygodne.

Oboje odwróciliśmy się w stronę dźwięku otwieranych drzwi.

- Od początku mówiłem, że jestem niewinny. - Usłyszałam znajomy, zirytowany głos.

Wstałam zauważając postać Calvina, który po chwili spojrzał na mnie. W kilku krokach znalazł się przede mną i mocno przytulił.

- W końcu cię wypuścili. - Ucieszyłam się.

- Słyszałem, że to twoja zasługa.

- Nie tylko - odpowiedziałam szczęśliwa i odsunęłam się od chłopaka. - Will mi pomagał. - Wskazałam wymienioną osobę.

- W sumie za dużo nie pomogłem. - Podrapał się po głowie. - Twoją wolność zawdzięczamy Belli i uparciu Clary.

- Oj weź. Pomogłeś mi i jeszcze przez to oberwałeś.

- Może opowiecie wszystko, ale jak będziemy już w domu. Mam dosyć komisariatu - stwierdził Calvin.

- Przyjechaliśmy samochodem Willa. Stoi na parkingu - powiedziałam i wskazałam drzwi.

Will ruszył do wyjścia, a ja zaraz za nim. Calvin dołączył do mnie łapiąc mnie za rękę i prowadząc do samochodu.

...

Pojechaliśmy do Calvina, który chciał wziąć prysznic i zjeść coś dobrego. Zaprosił nas do środka chociaż nie widziałam większego entuzjazmu, gdy pozwolił wejść Willowi. Usiedliśmy w kuchni i czekaliśmy aż wróci.

- Dobra. Jestem. No to co działo się jak mnie nie było?

Streściliśmy mu wszystkie wydarzenia z ostatnich dni. On za to opowiedział jak wyglądał pobyt w areszcie.

- Muszę już spadać. Odwieźć cię Clary? - zapytał Will.

- Nie. Ja jeszcze zostanę.

- To do zobaczenia.

Will wyszedł zostawiając nas samych.

- Nie wiedziałem, że utrzymujesz z nim kontakt.

- Nie miałam pomysłu kto inny mógłby mi pomóc.

Brunet podszedł do mnie i otoczył rękami moje biodra. Musiałam podnieść głowę żeby móc patrzeć na jego twarz.

- Cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło - stwierdził.

- Ja też. Teraz już nikt nie będzie zatruwał nam życia.

- Wszystko wróci do normy i będzie jak przedtem, gdy się dogadywaliśmy, a może i nawet lepiej.

- Nie do końca.

- Co masz na myśli?

- Podjęłam decyzje, że zmieniam szkołę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro