27
Umówiłam się z Willem na dwunastą. Miał przyjść do mnie i opowiedzieć czego dowiedział się poprzedniego wieczoru.
Z braku innego zajęcia zabrałam się za porządki w pokoju. Odkurzyłam, pościerałam kurze i zrobiłam porządki w szafie. Gdy pokój już błyszczał w domu rozbrzmiał dzwonek.
- Hej Clary.
- Wejdź. - Wpuściłam go do środka.
Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie chłopak usiadł na łóżku.
- I jak? - zapytałam.
- Niczego się nie dowiedziałem.
- Zupełnie nic?
- Nie spodobało im się, że w ogóle zacząłem temat Calvina, a potem było tylko gorzej.
- To znaczy? - W tym momencie zdjął okulary przeciwsłoneczne, które miał założone od początku.
- O rany! Kto ci to zrobił? - Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam sinego oka.
- David się wkurzył, bo byłem zbyt ciekawski. Chyba źle to rozegrałem.
- To moja wina. Nie powinnam w ogóle do ciebie dzwonić i prosić o pomoc.
- Ej spokojnie. Przecież nie wiedziałaś, że to się tak skończy. Ja z resztą też.
- Co mam teraz zrobić? Nie mam już pomysłu jak udowodnić, że to ich sprawka.
- Wiesz coś o nowych ustaleniach policji?
- Dzisiaj o piętnastej mam być ponownie przesłuchiwana.
- Mogę pojechać z tobą jeśli chcesz.
- Nie chcę sprawiać ci już więcej kłopotów.
- To żaden kłopot. Pojedziemy, ty powiesz im wszystko co wiesz, przy okazji dowiesz się co z Calvinem, a potem ustalimy co dalej.
- No dobrze. Może przyniosę ci jakieś zimne okłady na tą opuchliznę?
- Byłyby miło.
...
Przed piętnastą byliśmy na miejscu. Siedzieliśmy na niewygodnych krzesłach obok recepcji i czekaliśmy aż ktoś po mnie przyjdzie.
- Clarissa Walker? - Wstałam. - Zapraszam za mną.
Poszłam za mężczyzną, który zaprowadził mnie do małego pokoiku. Zostawił mnie samą na kilka minut, po których w pomieszczeniu pojawił się policjant ze szkoły.
- Jestem Danny Fox. Zadam ci kilka pytań, po których możesz wrócić do domu. Może zacznijmy od tego kiedy dokładnie zorientowałaś się, że twój telefon zniknął?
- Jakoś po czwartej lekcji.
- Kto miał do niego dostęp?
- Właściwie każdy. Telefon noszę w kieszeni albo w torbie. Nietrudno jest go stamtąd zabrać.
- Jak Calvin zareagował na wiadomość, że telefon zniknął, bo powiedziałaś mu o tym prawda?
- Tak. Stwierdził, że to może nawet dobrze.
- Zachowywał się ostatnio podejrzanie?
- Nie. Wspierał mnie po sytuacji z plakatami i pomagał.
- Kto inny mógł mieć z tym coś wspólnego?
- Przecież mówiłam, że to sprawka Charliego, Simona, Davida i Leona. Może nie wszystkich, ale z pewnością to ktoś z nich.
- Przejrzeliśmy ich komputery i telefony tak samo jak Calvina. Nigdzie jednak nic nie znaleźliśmy. Na twoim telefonie natomiast są tylko i wyłącznie odciski Calvina.
- Musieli go wyczyścić przed podrzuceniem.
- Wierz mi Clary. Chciałbym wam pomóc, ale jedyna poszlaka wskazuje na Calvina. Pozostali przyznali się do rozwieszenia plakatów, jednak utrzymują wersję, że jeden z nich przez przypadek na nie trafił i postanowili zrobić z tego żart.
- A mężczyzna, który na mnie napadł?
- Pisał tylko smsy. Myślał, że z tobą.
- Co jest potrzebne żebyście wypuścili Calvina?
- Dowody, które go uniewinnią.
- Mogę go zobaczyć?
- Nie. Przykro mi, ale takie są przepisy. To będzie na tyle. Możesz już iść.
- Do widzenia - pożegnałam się i opuściłam pomieszczenie.
Wróciłam do Willa, który czekał przy recepcji.
- I jak?
- Za dużo mu nie pomogłam. Już nie wiem co możemy zrobić.
- Odwiozę cię.
Wróciliśmy do mojego domu. Przygotowałam nam coś do picia i usiadłam obok chłopaka na kanapie.
- Dziękuję, że mi pomagasz. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, na których mogłabym liczyć - przyznałam.
Will uśmiechnął się na moje słowa. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałam aby otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo, a już z pewnością żadnej obcej dziewczyny.
- Hej - powiedziała. - Jestem Bella.
- Hej.
- Możemy porozmawiać?
- Dobrze. Wejdź.
Usiadła na fotelu w salonie wcześniej witają się z Willem. Nie znałam jej, ale byłam ciekawa o co chodzi.
- Jestem dziewczyną Charliego. - Zaczęła. - Słyszałam o tym co ostatnio się wydarzyło i chyba mogę wam pomóc.
- Nie rozumiem.
- Charlie myśli, że może mnie olewać dla swoich kolegów, a ja będę to spokojnie znosić. Ledwo wyciągnęłam od niego, dlaczego przesłuchiwała go policja. Później musiałam popytać innych znajomych i dowiedziałam się o całej sytuacji. Nie wiem czy postępuje słusznie donoszą na własnego chłopaka... Wiem, że ma drugi komputer, który zawsze chowa. Wiedzą o nim tylko jego koledzy myślę, że tam możecie coś znaleźć.
- Musimy się do niego dostać - stwierdził Will.
- Ale jak? - zapytałam.
- Tak się składa, że zabrałam go ze sobą.
Bella wyciągnęła z torebki niewielki laptop i położyła na stole.
- Chyba powinniśmy jechać z nim na policję. Jeszcze powiedzą, że to my coś zrobiliśmy żeby uniewinniono Calvina.
- Masz rację.
- Dobra. Zbierajcie się dziewczyny. Jeszcze dzisiaj wyciągniemy Calvina z paki.
...
Wróciliśmy na komisariat. Mężczyzna w recepcji był zdziwiony naszą obecnością, ale poprosił jakiegoś funkcjonariusza żeby zaprowadził nas do pana Foxa. Czekaliśmy chyba z dwadzieścia minut zanim nas przyjął.
- Co wy tutaj robicie?
- Mamy dowody na niewinność Calvina.
- Szybko je znaleźliście, ale zobaczmy co macie.
Weszliśmy do pomieszczenia. Bella opowiedziała wszystko policjantowi, który zabrał laptop do analizy. Wrócił po pół godzinie i oświadczył, że mamy mocne dowody. Były tam przerobione zdjęcia i strony, na których je umieścili. Istniała nawet szansa, że Calvin wyjdzie jeszcze dzisiaj.
- Clary możemy wracać? - zapytał Will. - Siedzimy tutaj od godziny.
- Powiedzieli, że go wypuszczą. Chcę zaczekać, ale ty możesz już wracać.
- Mówiłem, że cię tutaj nie zostawię.
- Mam już powoli dość. Te krzesła są niewygodne.
Oboje odwróciliśmy się w stronę dźwięku otwieranych drzwi.
- Od początku mówiłem, że jestem niewinny. - Usłyszałam znajomy, zirytowany głos.
Wstałam zauważając postać Calvina, który po chwili spojrzał na mnie. W kilku krokach znalazł się przede mną i mocno przytulił.
- W końcu cię wypuścili. - Ucieszyłam się.
- Słyszałem, że to twoja zasługa.
- Nie tylko - odpowiedziałam szczęśliwa i odsunęłam się od chłopaka. - Will mi pomagał. - Wskazałam wymienioną osobę.
- W sumie za dużo nie pomogłem. - Podrapał się po głowie. - Twoją wolność zawdzięczamy Belli i uparciu Clary.
- Oj weź. Pomogłeś mi i jeszcze przez to oberwałeś.
- Może opowiecie wszystko, ale jak będziemy już w domu. Mam dosyć komisariatu - stwierdził Calvin.
- Przyjechaliśmy samochodem Willa. Stoi na parkingu - powiedziałam i wskazałam drzwi.
Will ruszył do wyjścia, a ja zaraz za nim. Calvin dołączył do mnie łapiąc mnie za rękę i prowadząc do samochodu.
...
Pojechaliśmy do Calvina, który chciał wziąć prysznic i zjeść coś dobrego. Zaprosił nas do środka chociaż nie widziałam większego entuzjazmu, gdy pozwolił wejść Willowi. Usiedliśmy w kuchni i czekaliśmy aż wróci.
- Dobra. Jestem. No to co działo się jak mnie nie było?
Streściliśmy mu wszystkie wydarzenia z ostatnich dni. On za to opowiedział jak wyglądał pobyt w areszcie.
- Muszę już spadać. Odwieźć cię Clary? - zapytał Will.
- Nie. Ja jeszcze zostanę.
- To do zobaczenia.
Will wyszedł zostawiając nas samych.
- Nie wiedziałem, że utrzymujesz z nim kontakt.
- Nie miałam pomysłu kto inny mógłby mi pomóc.
Brunet podszedł do mnie i otoczył rękami moje biodra. Musiałam podnieść głowę żeby móc patrzeć na jego twarz.
- Cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło - stwierdził.
- Ja też. Teraz już nikt nie będzie zatruwał nam życia.
- Wszystko wróci do normy i będzie jak przedtem, gdy się dogadywaliśmy, a może i nawet lepiej.
- Nie do końca.
- Co masz na myśli?
- Podjęłam decyzje, że zmieniam szkołę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro