Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

- To jakieś nieporozumienie - stwierdziłam.

- Dowody są jednoznaczne. Zabieramy całą piątkę na komisariat.

- Jak to? - Oburzyli się dawni koledzy Calvina.

- Przecież to nie my nasłaliśmy na nią tego faceta. - Bronił się Simon.

- Wiedzieliście o istnieniu stron, na których były zdjęcia waszej koleżanki. Do tego rozwiesiliście wydruki z nich po całej szkole. Musimy to wyjaśnić.

- Nie ominą was też konsekwencje w szkole. Na pewno będziecie mieć obniżone zachowanie, a co do pozostałych porozmawiamy później - oznajmił dyrektor.

- To jakieś nieporozumienie. Calvin nie miał z tym nic wspólnego! - Zrobiłam krok do przodu żeby zabrać głos.

- Zbadamy sprawę i nowe dowody. Wtedy będziemy mogli podjąć jakąś decyzje.

- To wasza wina! - Ruszyłam w stronę czwórki chłopaków, ale na drodze stanął mi Calvin.

- Clary uspokój się. Wszystko się wyjaśni.

- Nie widzisz co oni próbują zrobić? Chcą cię pogrążyć. Przecież dyrektor wyrzuci cię ze szkoły.

- Będzie dobrze. - Przytulił mnie.

- Co jeśli nie udowodnią im winy, a ty poniesiesz wszystkie konsekwencje?

- Tak się nie stanie.

- Musimy już iść. Zaraz podjedzie drugi radiowóz. - Policja odciągnął ode mnie chłopaka i wyprowadził na zewnątrz całą piątkę.

- Jesteś pewna, że Calvin nie miał z tym nic wspólnego? - zapytał dyrektor, który został w gabinecie razem ze mną.

- Tak.

...

Zaraz po lekcjach poprosiłam Emmę żeby podwiozła mnie na komisariat. Całe szczęście nie miała żadnych planów i zaraz po lekcjach pojechałyśmy dowiedzieć się co z Calvinem. Droga trwała trzydzieści minut. Jak tylko samochód zatrzymał się na parking wybiegłam z samochodu. Na recepcji siedział straży mężczyzna pogrążony w papierach.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry - odpowiedział.

- Chcemy się dowiedzieć co z Calvinem Waylandem. - Mężczyzna podniósł wzrok znad papierów i spojrzał na nas.

- Jesteście kimś z rodziny?

- Jasne! - powiedziała zbyt głośno Emma. - To jego siostra. - Wskazała na mnie.

- Czyli chcesz wiedzieć co z twoim bratem?

- Tak. Przywieziono go tutaj i do tej pory nie mam żadnych wieści.

- Poczekajcie chwilę. - Wykonał telefon wymieniając kilka słów, po których zwrócił się do nas. - Usiądźcie i poczekajcie chwilę.

Zgodnie z poleceniem usiadłyśmy na krzesłach i czekałyśmy. Po kilku minutach przyszedł po nas młody policjant i kazał iść za sobą. Nie myślałam, że kłamstwo przyjdzie mi tak łatwo. Dotarłyśmy na kolejny korytarz, gdzie znowu kazano nam usiąść i poczekać. Chwilę później jedne z drzwi się otworzyły, a na zewnątrz wyszedł Calvin. Pobiegłam do niego i przytuliłam.

- Twoja siostra chciała... - Policjant uciął w pół słowa zauważając moją postać. Był to ten sam mężczyzna, który rozmawiał z nami w gabinecie dyrektora.

Odsunęłam się od chłopaka i lekko spuściłam głowę.

- Ty raczej nie jesteś jego siostrą - stwierdził.

- No nie, ale...

- To ja. - Emma stanęła obok mnie i pomachała ręką chcą zwrócić na siebie uwagę.

- Harison zabierz go. - Wydał polecenie młodemu policjantówi, który zabrał Calvina.

- Czemu go nie wypuścicie?

- Do wyjaśnia sprawy zostanie zatrzymany jako główny podejrzany.

- Przecież on jest niewinny.

- Dowody jak na razie są przeciwko niemu.

- Ten telefon o niczym nie świadczy. Każdy mógł go podrzucić - stwierdziłam.

- Nie każdy, jednak zna kod do szafki podejrzanego.

- A co z resztą?

- David, Leon, Simon i Charlie zostali wypuszczeni. Odpowiedzą jednak za swoje postępowanie.

- A skąd mieli te plakaty? Skąd wiedzieli o stronach?

- Trafili na nie przypadkiem.

- I pan w to wierzy?

- Nie liczy się w co wierzę, ale na co wskazują dowody.

- Przeszkujacie ich komputery. Na pewno coś znajdziecie.

- Wiemy co mamy robić - zapewnił. - W najbliższym czasie zostaniesz wezwana na ponowne przesłuchanie Clary. Muszę już iść. - Skinął głową i odszedł.

- My też już wracajmy. Nic tutaj nie zdziałamy - powiedziała Emma i poprowadziła mnie do wyjścia.

Wsiadłyśmy ponownie do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Wiedziałam, że to sprawka chłopaków, ale nie miałam pojęcia jak to udowodnić. Przecież rozwiązanie nie spadnie mi samo z nieba.

...

Spędziłam całe popołudnie na myśleniu o tym jak udowodnić niewinność Calvina. Najlepiej jakby winni sami się przyznali tylko jak ich do tego zmusić? Potrzebowałam sprytnego planu i pomocy. Przejrzałam listę kontaktów w telefonie. Mogłam liczyć na jeszcze jedna osobę, przynajmniej miałam taką nadzieję. Wybrałam numer do Willa, który odebrał po drugim sygnale.

- Hej Will.

- Clary? Dawno się nie słyszeliśmy. Co tam u ciebie?

- W zasadzie nie najlepiej. Chciałam cię prosić o pomoc, o ile to nie kołopot.

- Mów co się dzieje.

- Możemy się spotkać? Wtedy wszystko ci opowiem.

- Jasne. Kiedy i gdzie?

- Masz wolny dzisiejszy wieczór?

- Tak.

- Podeślę ci mój adres.

Wysłałam chłopakowi ulice, na której mieszkam i numer domu. Napisał, że już wsiada do auta i niedługo będzie, więc zaczęłam się zastanawiać jak mu to wszystko powiedzieć. Nie miałam ochoty chwalić się całą historią, ale czy będę miała wybór?

Zanim Will zapukał do moich drzwi minęło trochę czasu. Zaprosiłam go do środka i przygotowałam napoje, które zaniosłam na górę,gdzie czekał chłopak.

- Dzięki, że przyjechałeś.

- Nie ma problemu, ale dalej nie rozumiem co się dzieje.

- Calvina zatrzymała policja, bo znaleźli dowody, które wskazują na jego winę, ale ja wiem, że to sprawka Leona, Davida, Charliego i Simona. Oni też mają zrzuty, ale w mniej poważnej sprawie.

- No dobra, ale co takiego miał zrobić Calvin, że go zamknięto?

- Jakiś czas temu w szkole pojawiły się plakaty, które były wydrukowane ze stron z dwuznacznymi ofertami. Były na nich moje przerobione zdjęcia. Jakiś czas później zginął mi telefon. Jak się okazało ktoś go zabrał żeby w nim imieniu umówić mnie z jakimś facetem. Byliśmy tego samego dnia na imprezie po meczu, na której ktoś dodał mi czegoś do picia, a jak poszłam do łazienki to ten facet na mnie napadł. Później policja znalazła mój telefon w szafce Calvina i jest przez to głównym podejrzanym. Chłopacy przyznali się do rozwieszenia plakatów, ale uważają, że z resztą nie mają nic wspólnego.

- Chcesz mu pomóc mimo tego co ci zrobił?

- Ale to nie jest sprawka Calvina.

- Chodzi mi o to co było wcześniej. Nie lubiliście się zbytnio na początku.

- Wiem, ale on się zmienił.

- Jak chcesz mu pomóc?

- Dlatego zadzwoniłam do ciebie. Nie mam możliwości żeby pogadać z chłopakami i czegoś się dowiedzieć. Może ty mógłbyś spróbować? To był mój jedyny pomysł.

- Zobaczę co da się zrobić.

- Dzięki.

- A jak ty się trzymasz?

- Jest dobrze. Nie chce tylko żeby Calvin odpowiadał za coś czego nie zrobił.

- Jeżeli jest niewinny na pewno się z tego wywinie.


*następnego dnia*

Pov: William

Spędziłem u Clary sporo czasu wczoraj wieczorem. Długo rozmawialiśmy na różne tematy. Obiecałem, że jak najszybciej postaram się czegoś dowiedzieć, a dzisiejszy piątkowy wieczór jest do tego idealny. Z tego co słyszałem czwórka, z którą muszę pogadać spędza często ten czas w jednym z pobliskich klubów.

Koło dwudziestej drugiej wyszedłem z domu i pojechałem w odpowiednie miejsce. Na zewnątrz był spory tłum, więc chwilę zajęło mi dostanie się do środka. Niełatwo było znaleźć kogoś wśród tylu osób do tego przy kiepskim oświetleniu. Zrezygnowany usiadłem przy barze i zamówiłem cole.

- Cztery piwa. - Spojrzałem na chłopaka obok mnie, który właśnie rozmawiał z barmanem. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to jeden z poszukiwanej przeze mnie czwórki.

Jak tylko dostał swoje zamówienie zabrał się z powrotem do miejsca, z którego przyszedł. Obserwowałem go aż dotarł do jednej z kanap na końcu sali. Zaczynałem czuć się jak detektyw, ale nie było tutaj miejsca na zabawę. Miałem misję.

Chwyciłem swój napój i ruszyłem przedzierając się przez tłum. Chwilę później byłem na miejscu. Siedzieli w czterech przy piwie. Widać było, że są zajęci rozmową.

- Siema chłopaki. - Podszedłem bliżej przykuwają ich uwagę.

- Znamy się?

- Jestem waszym wiernym fanem. Przychodzę na każdy mecz. - Może i lepiej, że nie kojarzyli mnie z żadnych imprez.

- Aa.

- Mogę się dosiąść? - zapytałem zajmując już miejsce.

- Jasne - odpowiedzieli niezbyt zadowoleni.

- Jak tam treningi?

- Całkiem nieźle.

- Widziałem wasz ostatni mecz. Wygraliście w ostatnich minutach dzięki waszemu kapitanowi.

- Taaa.

- Słyszałem, że go przymknięto.

- Skąd niby o tym wiesz?

- Moja kuzynka uczy się u was. Opowiadała mi o tej całej akcji. Podobno ta cała Clary chce zrzucić wszystko na was.

- Ciekawe skąd twoja kuzynka o tym wie. Ta cała Clary nie ma koleżanek, którym mogłaby się zwierzać - powiedział David.

- Ona posłuchała jej rozmowę.

- W takim razie niech lepiej twoja kuzynka nie wtyka nosa w nieswoje sprawy. Chyba, że chce mieć kłopoty.

- Jasne, jasne. No a mieliście z tym coś wspólnego?

- Lepiej jak już pójdziesz - upomniał mnie Charlie.

- Tylko pytam. Tak z ciekawości.

- Twoja ciekawość zaraz skończy z podbity okiem. Spadaj.

- Zachowujesz się jakbyś miał coś na sumieniu - stwierdziłem patrząc na Davida.

- Zaraz będę miał ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro