Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Gdy tylko otworzyłam oczy intensywne białe światło zmusiło mnie do ich ponownego zamknięcia.

- Obudziła się.

Powoli uchyliłam powieki. Przy moim łóżku siedzieli rodzice co było dla mnie zaskoczeniem. - Gdzie jesteśmy?

- W szpitalu. Zaraz przyjdzie lekarza.

Tak jak powiedziała mama chwilę później do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku ubrany w biały fartuch. Osłuchał mnie, zadał kilka pytań i zlecił jakieś badania po czym wyszedł.

- Co się stało? - zapytałam.

- Nic nie pamiętasz?

- Pamiętam, ale są to jakieś urywki.

- Wiesz skarbie my wiemy tyle co powiedziała nam policja.

- Policja?

- W twoim organizmie wykryto substancje, które były odpowiedzialne za utratę przytomności. Ktoś musiał dodać ci coś do napoju - wyjaśnił tata.

- Ale po co? Nic z tego nie rozumiem.

- Dlaczego nie powiedziałaś o plakatach w szkole?

- Ale skąd wy wiecie?

- Twoi znajomi byli przesłuchiwani i powiedzieli wszystko. Mogłaś z nami porozmawiać.

- Nie chciałam was martwić. To nic takiego.

- I zobacz do czego to nic doprowadziło. Leżysz w szpitalu, ktoś podał ci jakieś środki odurzające, a jakiś facet... - tata nie dokończył swojej wypowiedzi uspokojony przez mamę.

- Przepraszam - powiedziałam.

- Nie musisz przepraszać Clary. To nie twoja wina. - Rodzicielka złapała moją dłoń.

Zaczęłam myśleć o wczorajszych wydarzeniach. Bawiłam się świetnie, do czasu...

- Może chcesz porozmawiać z Calvinem? - zapytała w pewnej chwili mama.

- Jest tutaj?

- Śpi w sali obok. Pielęgniarki zlitowały się nad nim i pozwoliły się tam zdrzemnąć. Całą noc i ranek siedział przed salą i czekał aż się obudzisz. Kilka innych osób też było, ale wrócili już do domów.

- Poczekam aż się obudzi - stwierdziłam.

Od dawna nie rozmawiałam z rodzicami. To straszne, że musiało dojść do takiej sytuacji żebyśmy mieli taką możliwość. Pytali o szkołę, ja o ich pracę. Oboje wzięli kilka dni wolnego żeby zostać ze mną.

- Chyba ktoś tu się obudził. - Spojrzałam w stronę drzwi słysząc komentarz mamy. Calvin wyglądał gorzej niż ja. Był zmęczony, zestresowany, ale jak tylko zobaczył, że siedzę na łóżku i go obserwuje dostał nagłego przypływu energii oraz ulgi.

- To my pójdziemy napić się kawy. - Rodzice wyszli.

Chłopak usiadł na krzesełku przy moim łóżku i złapał moją dłoń.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Dobrze. - Uśmiechnęłam się słabo.

- Przepraszam Clary.

- Nie masz za co.

- Ja...

- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Pogadajmy o czymkolwiek, ale nie o wczorajszym dniu. - Wpatrywała się w moje oczy po chwili się uśmiechając.

- Ładna mamy dzisiaj pogodę - stwierdził, a ja cicho się zaśmiałam.


*dwa dni później*

W końcu mogłam wrócić do domu. Po sporej ilości badań i testów doszli do wniosku, że nie mi nie dołożę i nie ma żadnych przeciwwskazań żebym wróciła. Rodzice poinformowali mnie, że niedługo policja będzie chciała ze mną porozmawiać o ostatnich zdarzeniach. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie miałam ochoty o tym myśleć.

Zatrzymaliśmy się przed domem. Z mamą wyszłyśmy z samochodu, żeby tata mógł schować pojazd w garażu. Miałam na sobie zwykłą bluzę i dresowe spodnie, które z kilkoma innymi rzeczami podrzucili mi rodzice. Weszłyśmy z mamą za uliczkę, gdzie od razu zauważyłam Calvina. Siedział na schodkach przed domem z bukietem kwiatów. Uśmiechnęłam się na ten widok. Mama po cichu powiedziała, że zostawi nas samych po czym poszła do domu. Chłopak wstał i podszedł do mnie wręczając mi bukiet.

- Dziękuję - powiedziałam. - Ale czy ty czasem nie powinieneś być w szkole?

- Są rzeczy ważne i ważniejsze. Szkoła zalicza się do tych najmniej ważnych.

- Nie powinieneś olewać nauki.

- Obiecuję, że nadrobię zaległości.

- Dobrze. Skoro już tutaj jesteś może obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.

- Brzmi nieźle, ale przychodzi mi do głowy mnóstwo lepszych sposobów na spędzanie czasu. - Przyciągnął mnie do siebie kładąc ręce na moich biodrach.

- Na przykład?

- Mnóstwo pocałunków.

- A jakie są te inne?

- To zależy wyłącznie od ciebie. - Zaśmiałam się na jego wypowiedź chwilę po tym łącząc nasze usta.


*tydzień później*

W końcu postanowiłam wrócić do szkoły z pełną świadomością, że będę głównym obiektem plotek uczniów. To co się wydarzyło nie było tajemnicą, szczególnie gdy do sprawy wkroczyła policja. Przesłuchiwano mnie kilka razy. Dowiedzieli się też o plakatach rozwieszonych po szkole. Podobno moje zeznania pomogły, jednak dalej nie ustalono kogo to sprawka. Mężczyzna, który napadł na mnie w łazience odpowie za swoje postępowanie. Rodzice cały czas namawiają mnie na wizytę u psychologa, jednak upieram się, że nie jest to potrzebne. Najgorsze jest to, że Calvin popiera ich stanowisko. Nie chce uwierzyć, że daje sobie radę, chociaż mam wrażenie, że to on przeżył to bardziej niż ja, zważywszy, że większości się pamiętam. Obwinia się za niedopilnowanie mnie i jeszcze bardziej stara otoczyć się mnie opieką. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że strasznie dojrzał. Wszystkie wydarzenie, które dotykały mojej osoby wpływały też na niego.

Zatrzymaliśmy się na szkolnym parkingu. Calvin zgasił silnik, a ja dalej siedziałam na swoim miejscu.

- Jak chcesz możemy wrócić - oznajmił.

- Nie. Nie mogę wiecznie się ukrywać. Dam radę.

Wyszłam z samochodu i poczekałam aż chłopak do mnie dołączy. Razem weszliśmy do szkoły. Czułam na sobie spojrzenia ciekawskich uczniów. Jedne pełne współczucia, inne zdziwienia.

- Gdzie masz lekcje? - Zatrzymałam się w miejscu zatrzymując też bruneta, który trzymał mnie za rękę.

- Calvin. Poradzę sobie. Nic mi nie będzie.

- Dobrze wiesz, że nie wybaczyłbym sobie gdyby znowu spotkało cię coś złego. Tym bardziej, że nadal nie zamknięto osoby, która nasłała na ciebie tego faceta.

- Przestań się obwiniać. Nie miałeś wpływu na to co się wydarzyło.

- Mogłem...

- Rozmawialiśmy już o tym. - Stanęłam na palcach żeby dosięgnąć jego policzka i złożyć na nim delikatny pocałunek. - Idę na lekcje. Widzimy się później.

...

Szukam się trochę nieswojo. Nawet nauczyciele patrzyli na mnie z politowaniem. Mijała trzecia lekcja, w czasie której nauczyciel historii głosił jakiś bezsensowny monolog.

- Dyrektor prosi Clarisse. - W pewnym momencie w progu sali stanęła nasza sekretarka. Zgodnie z dalszymi poleceniami spakowałam swoje rzeczy i poszłam za nią do gabinetu dyrektora. Kobieta zapukała do drzwi i Po usłyszeniu proszę wprowadziła mnie do środka.

- Dzień dobry - przywitałam się.

W środku oprócz dyrektora było dwóch policjantów, jednak bardziej zaskakująca była obecność Davida, Leona, Charliego, Simona i Calvina, którzy siedzieli na kanapie za funkcjonariuszami.

- Clary, udało nam się ustalić kto był odpowiedzialny za plakaty porozwieszane po szkole.

Spojrzałam na chłopaków, których podejrzewał już wcześniej Calvin. Dalej nie rozumiałam co on sam tutaj robi.

- David, Leon, Charlie i Simon przyznali się do tego jak to nazwali głupiego żartu. Oczywiście poniosą konsekwencje swojego postępowania.

- Rozumiem, ale co robi tutaj Calvin? - zapytałam. Czwórka kolegów wybuchnęłam lekkim śmiechem.

- Udało nam się również dowiedzieć kto wysyłał wiadomości z twojego telefonu. - Kontynuował dyrektor.

- Zgadnij gdzie go znaleźli - wtrącił Leon.

- Twój telefon znaleźliśmy w rzeczach Calvina - oświadczył jeden z policjantów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro