Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

*kilka dni później*

- Nigdzie go nie ma - powiedziałam przeglądając plecak z dwudziesty raz.

- Może zostawiłaś w szafce? - zasugerowała Emma.

- Pójdę sprawdzić.

Skierowałam się do wspomnianego miejsca i przeczesałam całą szafkę w poszukiwaniu telefonu.

- Hej dziewczyny.

- Hej - odpowiedziałam nie odwracając się.

- A jej co? - zapytał Calvin Emmę.

- Zgubiła telefon.

- Sprawdzałaś plecak?

- Tak i nie ma go tam, z resztą tutaj też. - Zrezygnowana odsunęłam się od szafki.

- Może to lepiej? Nie będziesz dostawać już żadnych wiadomości, a numer wyrobisz sobie nowy.

- Ty w każdej sytuacji widzisz jakiś pozytyw - skomentowała moja przyjaciółka.

- Życie jest zbyt krótkie na zmartwienia.

- Szkoda, że ja nie mam takiego nastawienia - westchnęłam.

- Nie martw się skarbie. - Calvin podszedł do mnie i pocałował w czoło. - Może dzisiejsza impreza poprawi ci humor.

- Jaka impreza?

- Po meczu jest impreza dla całej drużyny.

- A ja pójdę tam jako kto?

- Moja dziewczyna - powiedział jakby to było oczywiste.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się żeby zamknąć szafkę, gdy zadzwonił dzwonek.

- To ja spadam. Do potem. - Emma wmieszała się w tłum i zniknęła.

- Ty nie idziesz? - zapytałam chłopaka.

- Odprowadzę cię. - Zabrał moją torbę z ziemi i czekał aż się ruszę. W końcu oderwałam plecy od szafki i ruszyłam do klasy.

Właściwie od akcji z plakatami, które mnie ośmieszały nie chciał zostawić mnie samej. Pilnował czy nie jestem bliska załamania i urozmaicał moje popołudnia swoją obecnością. Zbliżyliśmy się przez te kilka dni i wróciliśmy do relacji sprzed wypadku, a może nawet trochę ją rozwinęliśmy.

- Okej. Mam tutaj. - Wskazałam drzwi sali biologicznej.

- Pewnie chcesz odzyskać plecak zanim tam wejdziesz? - Zaczął nim machać, jednak gdy próbowałam go dosięgnąć odsuwał się.

- Będę miała spóźnienie przez ciebie.

- Trudno. - Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.

- Teraz dawaj plecak i spadaj na lekcje.

- Przekonująca jesteś. - Oddał mi moją własność i odszedł.

...

Wróciłam do domu chwilę po piętnastej. Zważywszy, że mecz zaczynał się o osiemnastej od razu zabrałam się za lekcje, których miałam dość sporo. Po kilkunastu minutach głowienia się nad książkami zeszłam do kuchni przygotować sobie jakiś drobny posiłek. Ugotowałam makaron, do którego przyrządziłam najprostszy sos z paczki. Po posiłku zerknęłam na zegarek w kuchni. Miałam jeszcze sporo czasu, więc usiadłam na moment przed telewizorem i zabrałam się za oglądanie jakiegoś serialu. Gdy tylko na ekranie pojawiły się napisy końcowe zgasiłam ekran i wróciłam do swojego pokoju. Musiałam przygotować sobie jakieś rzeczy, które będą wygodne na mecz, ale odpowiednie później na imprezę. Wyjęłam z szafy białe dżinsy w komplecie z krótszym topem w kwiatowy wzór. Postanowiłam wziąć jeszcze szybki prysznic żeby się odświeżyć. Z łazienki wyszłam już w pełnym wydaniu. Ubrana, w lekkim makijażu i rozczesanych włosach. Było już dwadzieścia po siedemnastej, więc niedługo powinien pojawić się Calvin. W sumie ostatnio zmienił się w moją prywatną taksówkę co było mi na rękę. Miałam dodatkowych kilka minut na sen przed szkołą, które w innym wypadku musiałabym poświęcić na dojście do szkoły.

Na dworze rozległ się dźwięk klaksonu, więc zeszłam na dół gdzie założyłam buty.

- Gotowy skopać tyłki przeciwnikom? - zapytałam podczas zapinania pasów.

- Jeszcze kilka dni temu uważałaś, że to oni skopią nasze tyłki.

- Nadal tak uważam, ale chciałam dodać ci motywacji.

- Zła kobieta z ciebie - skomentował. - Emma też będzie wcześniej?

- Przyjedzie razem z Jack'em.

- Trzymaj się ich.

- Przecież nic mi nie będzie.

- Wolę wiedzieć, że ktoś ma cię na oku.

- Dobrze tatusiu.

- Jestem za młody na ojcostwo.

- Więc przestań mnie traktować jak córkę, a zacznij jak dziewczynę.

- Moją dziewczynę? - Spojrzałam na niego.

- Bez przesady.

- Przez twoje niezdecydowanie co do uczuć jakim mnie darzysz utknę w friendzonie na zawsze.

- Cierpliwość jest kluczem do szczęścia.

Wjechaliśmy w końcu na parking, gdzie czekała już Emma ze swoim chłopakiem.

- Bądź grzeczna - uprzedził Calvin.

- Zawsze jestem. - Zatrzymałam się przed nim. - Pokaż im dlaczego to ty jesteś tutaj kapitanem. Powodzenia.

Pomachała mu i pobiegłam do przyjaciółki.

- Idziemy już zająć miejsca?

- Tak.

Przeszliśmy kawałek za szkołę żeby dostać się na boisko. Nie było na razie zbyt wielu kibiców, więc zajęliśmy najlepsze miejsca. Pogrążyłam się w rozmowie z Emmą przez co nie zauważyłam tempa w jakim trybuny się zapełniły. Powoli zbliżała się osiemnasta, a na boisko wyszły obie drużyny. Chwilę zajęła im rozgrzewka, po której przyszła pora na mowę trenera. Punkt osiemnasta rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz. Nadal nie orientowałam się w zasadach gry, jednak bez problemu wiedziałam kiedy nasi zdobywali kolejne punkty.

...

Rozbrzmiał ostatni gwizdek, a większość trybun wydała okrzyk radości. Nasza drużyna odniosła zwycięstwo, o którym przesądziły ostatnie punkty zdobyte przez kapitana. Na boisku również panowała radosna atmosfera. Po kilku minutach gracze zeszli do szatni, a kibice zaczęli rozchodzić się do domu. Razem z przyjaciółką i jej chłopakiem poszliśmy na parking, gdzie miałam czekać na Calvina. Trochę czasu minęło zanim pierwsi członkowie zespołu zaczęli opuszczać budynek szkoły. Nadal komentowaliśmy miniony mecz przez co nie zauważyłam obecności bruneta dopóki nie złapał mnie w tali i obrócił dookoła osi.

- Gratulacje stary! Niezły mecz. - Przybyli z Jack'iem piątkę.

- Pokazaliście kto tutaj rządzi - skomentowała Emma.

- Dzięki - odpowiedział jej Calvin przytulając się do moich pleców. - Będziemy już jechać? - zapytał na co kiwnęłam potwierdzająco głową.

- Widzimy się w szkole. - Emma pomachała mi na pożegnanie i razem z chłopakiem poszła do swojego samochodu.

Zaparkowaliśmy się do pojazdu Calvina. Przez drogę rozmawialiśmy o wygranej drużyny. Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Przed klubem stało już pełno samochodów, które w większości należały do elity szkoły.

- Nie denerwuj się.

- Nie denerwuje się - stwierdziłam.

- Będzie fajnie, tylko nie zgiń mi nigdzie w tłumie.

Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do wejścia. Przekraczając próg klubu uderzył we mnie odór alkoholu oraz głośna muzyka. Ludzie na wejściu rozmawiali przy papierosie, natomiast ci w środku bawili się w najlepsze. Poszliśmy do zarezerwowanej przez drużynę strefy, gdzie siedzieli już gracze i kilka dziewczyn.

- No i jest nasz kapitan!

Chłopacy zaczęli coś wykrzykiwać i robić nam miejsce. Usiedliśmy na środku, a ja wręcz czułam na sobie spojrzenia innych.

- Chcesz coś do picia? - zapytał Calvin podając mi kartę z drinkami.

- Zwykły sok wystarczy.

- Dobra. Pójdę z chłopakami do baru.

Kiwnęłam głową żeby nie krzyczeć już w tej muzyce.

- Hej Clary. Elison jestem. - Rudowłosa podała mi rękę.

- Miło mi.

- Idziesz ze mną na parkiet?

- Wiesz...

- Nie daj się prosić - namawiała.

- No dobrze.

Poszłam za nią znaleźć jakieś miejsce na parkiecie. Początkowo było odrobinę sztywno, ale po kilku minutach obie się rozkręciłyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać kołysząc się w rytm muzyki. Dołączyły do nas później inne dziewczyny, a niedaleko nas tańczyło kilku chłopaków z drużyny, którzy później podeszli do nas. Zabawa była niezła, ale pięć piosenek później poszliśmy odpocząć. Calvin rozmawiał z dwoma kolegami. W tym wypadku przydała się moja drobna postać, która umożliwiła Mi dotarcie na moje miejsce. Usiadłam obok chłopaka i sięgnęłam po sok. Rozmawialiśmy trochę przy stoliku po czym znowu wróciliśmy na parkiet. Tym razem Calvin poszedł z nami.

- Dobrze się bawisz? - zapytał.

- Tak! - odkrzyknęłam. - A ty?

- Biorąc pod uwagę, że jesteś tu ze mną, jak najbardziej.

Bawiliśmy się w najlepsze następne dwie godziny. Mimo wygodnych butów ból nóg zaczął mi doskwierać, więc poszłam usiąść i wypić resztę drugiej już szklanki napoju. Postanowiłam odwiedzić jeszcze toaletę zanim wrócę na parkiet. Potrzebowałam chwilę przerw, No zaczęło widywać mi w głowie. Przebiłam się przez tańczący tłum i weszłam do damskiej łazienki, w której o dziwo panowały pustki. Chwilę za mną do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze o czym poinformowały mnie skrzypiące drzwi.

- Długo kazałaś na siebie czekać. - Zdezorientowana odwróciłam się do najwyraźniej mojego rozmówcy.

- Proszę?

- Clary tak?

- Tak - potwierdziłam niepewnie próbując sobie przypomnieć skąd mogę znać mężczyznę przede mną.

- Umówiliśmy się na dzisiaj.

- Chyba mnie pan z kimś pomylił.

- Twój strój i wygląd się zgadza.

- Nie rozumiem.

- Pisałaś ze mną i umówiłaś się na wieczór. - Zrobił krok w moją stronę. - Miałem poczekać aż wejdziesz do łazienki żeby dołączyć.

Gapiłam się na niego jak wariata. Że niby ja z nim pisałam? Umówiłam się z nim? Niby po co?

- Doszło do jakiegoś nieporozumienia - oznajmiłam chwytając się umywalki przez nagły zawrót głowy.

- Przecież widziałem twój profil i zdjęcia w internecie. Chętnie zobaczę cię bez ubrań nie tylko na zdjęciu.

Zaczęło się robić niebezpiecznie. Domyślałam się, że chodzi mu o strony, z których plakaty były porozwieszane ostatnio po całej szkole. Do tego najwidoczniej ktoś kto był za to odpowiedzialny zabrał mój telefon żeby z niego pisać z jakimiś ludźmi.

- To jest nieporozumienie. Ktoś ukradł mi dzisiaj telefon, a ten profil nie został założony przeze mnie.

- Nieładnie tak okłamywać innych. Rozmyśliłaś się i teraz kłamiesz żeby mnie spławić. Zapłacę ci dwa razy więcej.

Chciałam zaprotestować, ale nagle cały świat zawirował mi przed oczami przez co zachwiałam się na nogach i poleciałam do przodu prosto w jego ramiona.

- Mogłaś od razu powiedzieć, że chodzi o kasę - stwierdził.

Nie mogłam wydusić z siebie sensownego zdania ani odepchnąć natrętna. Czułam się jak po sporej ilości alkoholu, którego dzisiaj nie piłam. Obraz był coraz bardziej zamazany, a ja czułam tylko wstrętne łapska krążące po moim ciele. Kolejne sceny migały przed moimi oczami jak w filmie. Zamknął nas w kabinie, zaczął się do mnie dobierać, ktoś dobijał się do drzwi, jakaś dziewczyna krzyczała moje imię, jakiś chłopak wpadł do środka i wyrwał zamek otwierając drzwi kabiny, a ja bezwładnie zsunęłam się po ścianie.

- Clary. - Głos, który wymawiał moje imię był znajomy, jednak nie mogłam utrzymać powiek, które stawały się coraz cięższe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro