19
Drugiego dnia śniadanie zjedliśmy punkt ósma. Od dziewiątej mieliśmy wyznaczone obowiązki, więc po posiłku poszłam na chwilę się położyć. Dziewczyny z głośnym hukiem wpadły do pokoju oznajmiając, że już pora zbiórki. Zeszłyśmy na hol, gdzie czekała już reszta grupy.
- Chłopcy, wy dzisiaj malujecie zniszczoną salę, a później dołączycie do dziewczyn, które zajmą się ogródkiem. Starsze dzieci po porannych zajęciach przyjdą wam pomóc. - Pani wyjrzała za rozpiski. - Na co czekacie? Do pracy.
Rozeszliśmy się posłusznie do wyznaczonych miejsc. Ogródek nie wyglądał źle, ale potrzebował odnowy. Podzieliłyśmy się zadaniami i działając w dwuosobowych zespołach zabrałyśmy do pracy.
Razem z Maddy odpowiadałyśmy za posadzenie nowych kwiatów i podlanie ich. Zabrałyśmy łopatki, wykopałyśmy kilka dołków po czym przeszłyśmy do sadzenie kolorowych kwiatów. Mimo pracy, którą musiałyśmy wykonać bawiłyśmy się świetnie. Po dwóch godzinach trawa była skoszona, kwiaty posadzone, a drzewka przystrzyżone.
- Już skończyłyście?
Odwróciłyśmy się do chłopaków.
- Musimy jeszcze podlać kwiaty.
- Kate poszła napełnić konewkę - dodałam.
- Już jestem. - Zza budynku wyszła dziewczyna.
- Pomogę ci. - Mark ruszył w jej stronę.
Pod nadzorem blondynki chłopak podlał roślinki.
- Nie została nam jeszcze puszka farby? - Wszyscy spojrzeli na Calvina.
- No była jeszcze puszka brązowej - odpowiedział Eric.
- Może pomalujemy ten płot? - Każdy spojrzał w jego stronę. Faktycznie przydałoby mu się odnowienie.
- To ja pójdę z tobą po farbę i pędzle. - Mark z Calvina zniknęli wracając po pięciu minutach.
- Malować może tylko pięć osób. - Wskazali na pędzle.
- Możemy się zmieniać - zaproponowała Maddy.
- Dobra.
Po piętnastu minutach zmieniłam zmęczoną Kate, która oparła się po drugiej stronie płotu.
- Odsuń się, bo cię opryskam - uprzedziłam.
- Najwyżej.
Wróciłam do swojego zajęcia starając się nie ubrudzić białej bluzki dziewczyny. Niestety moje starania poszły na marne, bo zbyt duża ilość farby odprysnęła lądując na jej ubraniu.
- Ups. Wybacz. - Spojrzałam na przyglądając się bluzce dziewczynie. - Ale nie powiesz, że nie ostrzegałam.
- Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz. - Zaczęłyśmy się śmiać. - Następnym razem owinę się folią.
...
Zmęczeni poszliśmy zgłosić, że skończyliśmy nasze zajęcia. Nauczyciele kazali nam iść się odświeżyć i zejść na obiad.
Po szybkim prysznicu zeszłam na dół. Na dworze biegały dzieciaki, więc postanowiłam do nich wyjść. Były szczęśliwe i głośno krzyczał. Dopiero po chwili zauważyłam, że są z nim Calvin i Leon. Chłopacy uczyli ich futbolu, ale w łagodnej wersji. Dzieci biegały od jednej strony boiska do drugiej goniąc bruneta, który robił skuteczne uniki. Zabawnie się na to patrzyło. Ostatecznie Leon zabrał jednego chłopca na ręce umożliwiając mu sięgnięcie piłki.
- Poskaczesz z nami? - Odwróciłam się do grupy pięciu dziewczynek, które skakały na skakance.
- Jasne.
Dołączyłam do zabawy, z którą ostatni raz miałam do czynienia dziesięć lat temu. Katherine i Sam cały czas opowiadały mi jakieś historie, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
- Mogę dołączyć? - zapytał Calvin.
- Jesteś za duży - odpowiedziała mu Lara. - Jeszcze zrobisz dziurę w chodniku.
Na jej uwagę wybuchnęłam śmiechem.
- Przecież ja nie jestem gruby - oburzył się. - To są same mięśnie.
Dziewczynki zbyły jego tłumaczenie i wróciły do zabawy.
- Na dziesięciolatki to nie działa - wtrąciłam.
- Dzieci obiad już jest!
Nasza dyskusję przerwała jedna z opiekunek. Nie czekając na dalsze mądrości Calvina poszłam razem z Larą i pozostałymi do jadalni.
...
Po obiedzie chłopacy poszli wnosić meble do wymalowanej sali, a my przeszłyśmy do sali gier.
- Co powiecie na mały meczyk? - zaproponowała Matilda.
Spojrzałam na piłkarzyki stojące w kącie pomieszczenie.
- Jak dla mnie spoko - przyznała Kate.
- Popieram.
- To ja też.
Razem z Maddy grałyśmy przeciwko Kate i Matildzie. Zdałam sobie sprawę, że wcześniej nie grałam w to zbyt dużo razy.
- Przygotujcie chusteczki, bo zaraz poniesiecie porażkę - uprzedziła Kate.
- Nie byłabym tego taka pewna - odpowiedziała Maddy.
Zaczęło się zaciekłe starcie. Stosowałam się do wskazówek mojej współzawodniczki, dzięki którym zaczęłyśmy wygrywać. Szło nam całkiem nieźle.
- Ała! - wszystkie spojrzałyśmy na Maddy.
- Co się stało?
- Złamałam paznokieć - powiedziała przyglądając się swojej dłoni.
- Wojna niesie za sobą straty - oznajmiła Matilda z udawaną powagą na co Kate prychnęła śmiechem.
- To kto w końcu wygrał? - zapytałam.
- No jasne, że my - stwierdziła Kate.
- Co? Nie. My wygrałyśmy - Matilda zaczęła sprzeczać się z blondynką.
- Nie wiem jak ty, ale ja się ulatniam - wyszeptała Maddy.
Przytaknęłam jej głowa i po cichu wyszłyśmy z sali.
- A wy dokąd? - uslyszałyśmy za sobą dziewczyny.
Ruszyłyśmy do przodu biegiem śmiejąc się w najlepsze. Zatrzymaliśmy się w ostatniej chwili o mało nie wpadając na Dicka i Petera, którzy nieśli jakąś szafkę.
- Diabeł was goni? - zapytali.
- Raczej diablice.
- Zamiast biegać możecie iść do sali i pomóc chłopakom.
Nie mając lepszego zajęcia skierowałyśmy się do pomieszczenia, w którym trwało składanie szafek. Usiadłyśmy na parapecie i przyglądałyśmy się ich pracy czekając aż znajdzie się dla nas jakieś zajęcie.
- Dlaczego kładziesz tą szafkę tam? - zapytała Maddie Erica.
- A dlaczego nie?
- Lepiej wyglądałaby w tamtym miejscu. - Wskazała.
- Ma rację - przyznałam.
- Dobra. - Chłopak przestawił posłusznie mebel.
- Od razu lepiej - podsumowałyśmy.
- A ten stolik postacie w tamtym kącie - poinstruowałam Calvina, który chciał postawić go w bezsensowny miejscu.
Chłopacy bez komentarzy poustawiali meble we wskazanych przez nas miejscach. Musieli jednak poprzestawiać wcześniej ustawione przez siebie szafki.
- Ten obrazek trochę wyżej - powiedziałam do Marka, który przywieszał obrazki w ramkach, które wykonały dzieci.
- Miałyście im pomóc, a nie utrudniać - w drzwiach pojawił się Peter.
- To ty jest tutaj przysłałeś?
- Nie miały żadnego zajęcia, więc...
- Proszę. - Mark podał mu wiertarkę i obrazek. - Teraz ty wieszaj to według ich instrukcji.
Chłopak nie rozumiejąc o co chodzi zabrał się do pracy.
- Tak jest okej? - zapytał przykładając do ściany obrazek.
- Trochę niżej.
- I bardziej w prawo.
- Tak?
- Nie. Jeszcze w prawo.
- O tak! Jest okej - wykrzyknęłyśmy.
- Dużo zostało tych obrazków?
- Trzy - odpowiedziałam mu.
...
O osiemnastej wszyscy zeszliśmy na kolację. Posiłek składa się ze szwedzkiego stołu, na którym mogliśmy znaleźć pełno przysmaków. Zjadłam dwie kanapki tak samo jak pozostałe dziewczyny po czym wróciłyśmy do siebie.
- Nicole mówiła, że możemy wpaść do ich pokoju. Jakiś babski wieczór czy coś.
- Mogę zabrać tablet. Obejrzymy jakiś film - zaproponowała Kate.
- Trzeba najpierw się ogarnąć po całym dniu.
- Zajmuje łazienkę pierwsza! - wykrzyknęła Matilda.
- Ją idę druga - oznajmiłam.
- Trzecia.
- Dobra to ja pójdę ostatnia - powiedziała Maddie.
W uzgodnione kolejności szykowałyśmy się do wyjścia. Weszłam do łazienki, gdy tylko Matilda ją zwolniła i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w czarne leginsy i czarny t-shirt po czym wyszłam. Dziewczyny były w trakcie jakiejś dyskusji, a ja korzystając z chwili położyłam się na łóżku zamykając oczy.
- Clary idziemy już.
Musiałam przysnąć. Byłam jednak na tyle zmęczona, że nie miałam ochoty wstawać.
- Dołączę do was później - powiedziałam.
...
Ze snu wyrwał mnie huk. Zerwałam się z łóżka do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy i rozejrzałam uważnie po pokoju.
Była już głęboką noc co oznaczało, że zasnęłam na dobre. Dziewczyn nadal nie było, czyli zasiedziały się w pokoju obok, do którego nie dotarłam. W pomieszczeniu wszystko było w porządku poza ogromnym cieniem przy drzwiach. Sięgnęłam po telefon, który był jedyną rzeczą jaką miałam pod ręka.
- Ktoś tutaj jest?
Nie dostałam odpowiedzi, ale postać zrobiła kilka kroków do przodu wpadając na jedno z łóżek i głośno klnąc.
- Calvin? - Uruchomiłam w telefonie lampkę, którą oświetliłam pomieszczenie. - Co ty tutaj robisz?
- Myślałem, że śpisz.
- Widocznie myślenie ci nie wychodzi.
Wyszłam z łóżka znajdując się przez to metr przed nim.
- Jak zwykle zabawna.
- To nie zmienia faktu, że wtargnąłeś do mojego pokoju o... Która jest właściwie godzina?
- Coś po drugiej.
- Spadaj stąd.
- Mam wrażenie, że masz do mnie jakiś problem.
- Jaki spostrzegawczy.
- Jednak myślę, że mogę go rozwiązać.
- Tak? Niby w jaki sposób?
W ułamku sekundy pokonał dzieląca nas odległość. Złapał moją twarz w dłonie pochylając się żeby palącym wzrokiem przeskanował każdy jej kawałek. Stałam jak wmurowana wpatrując się w jego oczy i czekając na kolejny ruch. Dopiero po chwili zorientowałam się, że w dłoni trzyma małą tubkę pasty.
- Pasta? Bawisz się w zieloną noc? Takie rzeczy były modne w podstawówce.
- Masz rację.
- Twój plan nie wypalił. Możesz już sobie iść. Chyba, że nadal chcesz mnie tym wysmarować.
- Mam o wiele lepszy pomysł.
Zmrużyłam niepewnie oczy. Nagły ruch chłopaka spowodował, że cofnęłam się kilka kroków do tyłu wpadając na parapet, jednak nie powstrzymało go to przed pocałowaniem mnie. Wpił się w moje usta jakby robił to któryś raz. Resztki świadomości kazały mi go odepchnąć, więc położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Co na to twoja dziewczyna?
- Nie mam dziewczyny?
- A Suzzan?
- To nie ta, której szukam.
Zawinęłam ręce na jego szyi oddając pocałunek. Dłonie bruneta zjechały na moje pośladki po chwili posądzając mnie na parapet przez co zrównał się z nim wzrostem. Całowaliśmy się zachłannie, czułam się jakby w moim organizmie krążył alkohol, który pchnął mnie do tej sytuacji, ale przecież nic nie piłam. Byłam zbyt zajęta ustami Calvina żeby zorientować się, że jego ręce powędrowały pod moją bluzkę. Dopiero, gdy znalazły się przy zapięciu od górnej części bielizny pospiesznie zainterweniowałam każąc mu przestać przez zaciśnięcie swoich dłoni na jego przedramieniu. Chłopak posłusznie zabrał ręce opierając je na parapecie. Ustami zjechał na moją szyję robiąc na niej kilka malinek, które zapewne później będę miała problem zakryć. Gdy skończył swoje zajęcie podnosi głowę spoglądając mi w oczy.
- Powinienem już iść - szepnął.
- Powinieneś - przyznałam chociaz w tym momencie wcale tego nie chciałam.
Przygryzł płatek mojego ucha po czym ostatni raz krótko mnie pocałował i ruszył do drzwi.
- Dobranoc Clary. - W jego głosie było słychać wyraźne zadowolenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro