17
Kolejnego dnia po porannej rutynie i zmianie opatrunku na nosie przygotowałam kanapki, które miałam w planie zjeść na lunch i po spakowaniu plecaka ruszyłam do szkoły.
Droga umilana przez muzykę w słuchawkach minęłam mi szybko. Przekroczyłam próg budynku gotowa na kolejny, miałam nadzieję, lepszy dzień.
Zostawiłam w szafce niepotrzebne na tą chwilę podręczniki. Wszystko było w porządku dopóki nie odwróciłam się zauważając Calvina, a dokładniej jego i jakąś brunetkę, z którą się przytulał. Uśmiech jaki temu towarzyszył niedawno był kierowany do mnie. Nie powiedziałabym, że to mnie zabolało, ale zrobiło mi się przykro.
- Co ci się stało?! - podskoczyłam przerażona. Emma stała przede mną i oglądała moją twarz.
- Drzwi mnie uderzyły.
- Coś ty im zrobiła, że tak cię potraktowały?
- Chciałam je otworzyć.
- Oj biedna.
Poszłyśmy w stronę schodów po drodze mijają nową koleżankę Calvina.
- Znasz ją? - zapytałam.
- To Susan Parker. Trzecioklasistka, główna cheerleaderka. Dlaczego pytasz?
- A tak...
- Chcesz dzisiaj gdzieś wyjść?
- To znaczy? Masz coś konkretnego na myśli?
- Jest spora impreza w centrum. Ma przyjechać znany DJ.
- Skąd weźmiemy wejściówki?
- Jack wszystko załatwi.
- W zasadzie... Zgoda.
- Mama podrzuci mnie do ciebie, a potem pojedziemy taksówką.
- Okej.
- Dobra spadam na chemie, bo zaraz zadzwoni. Do potem.
...
- Zaraz zwrócę całe śniadanie - oznajmiłam.
Od dziesięciu minut mam przed sobą obściskującą się parę. Ja rozumiem wiele, ale żeby tak na stołówce?
- Nie patrz na nich - poradziła Emma.
- Co mi to da jak jej chichot słychać aż tutaj.
- Dziewczyno. Codziennie na tej stołówce siedzi kilka par, które się pożerają, a tobie przeszkadza ta jedna, dlaczego?
- Bo są centralnie przede mną.
- Zła odpowiedź.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Dobrze wiesz.
- Zmieniasz się w psychologa?
- Próbuje dać ci do zrozumienia, że mimo wszystko ty się nim przejmujesz.
- Nie prawda!
- Okazał się skończonym dupkiem! On się nie zmieni. To była jakaś głupia gra, w którą cię wciągnął.
- Przecież mi nie chodzi o niego.
- A o co?
- A nie ważne. Idę na lekcje.
Wyszłam z jadalni siadając pod salą od matematyki. Nie wiem co Emma próbowała mi wmówić. Mam w nosie zachowanie tego buraka. Dosyć przez niego problemów. Podaje się za twardziela i króla szkoły, a nie potrafi zakończyć głupiej znajomości. Na szczęście po tym roku on i jego koledzy znikną z mojego życia.
...
Około dwudziestej pierwszej Emma zapukała do moich drzwi. Dokończyłam prostowanie włosów po czym zamówiłyśmy taksówkę. Obie miałyśmy na sobie czarne sukienki przed kolano i szpilki.
Chwilę przed dwudziestą drugą byłyśmy na miejscu. Przed klubem był spory tłum. Kolejka ciągnęła się w najlepsze. Stałyśmy na dworze pół godziny zanim wpuszczono nas do środka, w którym był już spory tłum imprezowiczów. Przeszłyśmy bokiem do szatni, z której ruszyłyśmy na poszukiwanie wolnego stolika. Na końcu sali znalazłyśmy malutki stolik oświetlany przez jedną lampkę. Zajęłyśmy miejsce i rozejrzałyśmy się żeby znaleźć bar. Emma postanowiła, że pójdzie coś zamówić, więc zostałam na chwilę sama. Przyjrzałam się tańczącym, osobą przy innych stolikach i kręcącym się bez celu. Rozpoznałam kilka osób z naszej szkoły. W większości byli to trzecioklasiści, jednak zdarzały się wyjątki.
Miejsce to było jednym lepszych lokali w mieście. Tylko tutaj zapraszano gwiazdy, które mogły dać swój koncert przez co trudno było zdobyć wejściówki, które rozchodziły się jak świeże bułeczki. Właściciel tego miejsca jest jednym z bardziej wpływowych ludzi w okolicy. Chociaż każdy wie, że na boku kręci jakieś mroczne interesy nikt nie wchodzi mu w drogę. Znaczy nie żebym sama to wszystko wiedziała. Emma opowiedziała mi w skrócie całą historię.
- Jestem. - Emma postawiła na stoliku dwie butelki.
- Tłoczno co?
- Żebyś wiedziała. Gdyby nie jakiś miły barman dalej sterczałabym w kolejce.
- A gdzie Jack?
- Nie mógł przyjść. Dzisiaj bawimy się same.
Pogrążyłyśmy się w rozmowie wypijając cały przeniesiony alkohol. Żeby nie marnować więcej czasu poszłyśmy na parkiet. Gwiazda wieczoru miała pojawić się za pół godziny. Bawiłyśmy się razem obserwowane przez facetów, którzy co jakiś czas prosili nas do tańca. Spragniona poszłam do baru po zwykły sok. Na moje nieszczęście cały bar był otoczony ludźmi. Przez drobną budowę miałam problem żeby się przebić.
- Może ci pomóc? - Usłyszałam głos za sobą.
- Nie trzeba - odpowiedziałam nie odwracając się.
- Barman! Dziewczyna tutaj czeka od dwudziestu minut.
Mężczyzna za barem machnął ręką informując, że za chwilę podejdzie.
- Dzięki.
- Nie ma za co Clary.
Chwila. Skąd on zna moje imię? Odwróciłam się w końcu zauważając roześmianą twarz Willa.
- To ty. Mogłeś od razu powiedzieć.
- Myślałem, że mnie poznasz.
- Co tutaj robisz?
- Jak to co? Największa impreza, a mnie miałoby na niej nie być? Nie ma takiej opcji.
- Co dla was? - Naszą rozmowę przerwał barman.
- Poproszę sok pomarańczowy - powiedziałam.
- I dwa piwa do tego - dodał chłopak
Czekaliśmy chwilę na nasze zamówienie, za które zapłacił Will wpychając się przede mnie.
- Sam tutaj jesteś?
- Nie. Przyszedłem z grupą kumpli, ale gdzieś ich zgubiłem.
- Ja jestem z Emmą.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj spotkać, ale jestem pozytywnie zaskoczony.
- Jak chcesz możesz usiąść z nami.
Dotarliśmy do stolika, przy którym była już Emma. Rozmawialiśmy chwilę w trójkę, gdy ucichła muzyka i zapowiedziano występ wieczoru. Will poprowadził nas w lepsze miejsce, z którego miałyśmy mieć możliwość coś zobaczyć. Na sali zrobiło się dwa razy głośniej niż chwilę wcześniej. Wszyscy zaczęli skakać i piszczeć, a gdy zaczęła lecieć muzyka zabawa rozkręciła się na dobre. Will został z nami i wspólnie przez dwie godziny tańczyliśmy na parkiecie. Przy okazji wypiłam jeszcze jedno piwo, przez które musiałam iść do toalety. Przeszłam bokami mijając tańczących i dotarłam do celu. W środku nie było bałaganu jak to zazwyczaj bywa w klubach za co byłam ogromnie wdzięczna. Załatwiłam swoje potrzeby i podeszłam do umywalki. Gdy byłam w trakcie suszenia rąk do środka ktoś wszedł. Spojrzałam na chłopaka, który ledwo trzymał się na nogach.
- To jest damska. Następne drzwi - poinformowałam.
Posłusznie wyszedł przepraszając za pomyłkę. Rozbawiona wróciłam do znajomych. Postanowiliśmy podarować już sobie taniec. Przy okazji powrotu do stolika natknęliśmy się na kolegów Willa. Dołączyliśmy do nich i resztę wieczoru spędziliśmy w ich towarzystwie. Koło czwartej zamówiliśmy taksówkę i wykończone wróciłyśmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro