Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

*tydzień później*

Wrócił pan i władca szkoły. We własnej osobie! Calvin Wayland przemierzający szkolny korytarz powrócił!

Taki nastrój udzielił się dużej części uczniów, szczególnie dziewczynom. Oczywiście poza tymi, których Piątka, będąca już w pełnym składzie, nie dawała żyć. Sama byłam jedną z tych osób. Obserwując Calvina zmierzającego do swojej szafki zastanawiałam się co oni mu wmówili i dlaczego w to wszystko uwierzył. Charlie, David, Leon i Simon skutecznie uniemożliwiali nam jakikolwiek kontakt. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy to jakiś czar, który pryśnie jak ze sobą porozmawiamy.

Zrezygnowana ruszyłam w kierunku sali, ale pędzący prosto na mnie chłopak popchnął mnie na bok robiąc sobie miejsce i nie zwracając uwagi na porozrzucane zeszyty, które jeszcze chwilę temu miałam w rękach pobiegł dalej. Podwójnie zła zabrałam się za zbieranie porozrzucanych przedmiotów. Zrobiłam to w miarę szybko i zwinnie, jednak nie mogłam znaleźć zeszytu od matematyki. Podniosłam się i rozejrzałam po okolicy zauważając moją zgubę kilka metrów dalej, przygniecioną przez nogę mojego dawnego kolegi. Podeszłam do szafki Calvina obserwowana przez niego i sporą część uczniów.

- To ty. - Spojrzałam na niego obojętnie.

- Brawo Kolumbie. To ja. Oddasz mi zeszyt?

- Jesteś strasznie nie miła - stwierdził.

- Uczę się tego specjalnie dla ciebie.

- Mam czuć się wyjątkowy?

- Bez przesady. - odpowiedziałam.

Schylił się i podniósł moją własność.

- Co będę miał z tego, że ci to oddam?

- Wszystkie zęby na swoim miejscu.

- Do tego agresywna.

- Zapisz to sobie, bo jeszcze zapomnisz. Chyba często ci się to zdarza.

Na korytarzu rozbrzmiał dzwonek.

- Muszę iść - oznajmił.

- A mój zeszyt?! - krzyknęłam za nim.

- A no tak. - Przyjrzał mu się i wrzucił do pobliskiego kosza.

...

Wkurzona usiadłam obok Emmy na jadalni.

- A tobie co? - zapytała.

- On udaje, że mnie nie zna.

- Kto?

- Calvin. Nie miał odwagi zakończyć nawet naszej znajomości. Zachował się jak tchórz.

- Może to coś innego?

- Co niby? Stracił pamięć? Przecież pamięta wszystko i wszystkich poza mną. Jedyne wyjaśnienie to wymazanie wspomnień związanych ze mną, ale nie żyjemy w filmie. Takiego czegoś nie ma.

- Masz rację. To jest podejrzane.

- Do tego znowu zachowuje się jak skończy cham.

- Co masz zamiar z tym zrobić?

- Nic. Nie będę zawracać sobie nim głowy. Skoro tak się zachował to proszę bardzo. Bez niego też będę szczęśliwa.

Siedziałyśmy chwilę w cichy jedząc sałatkę, która była jedną z nielicznych dobrych rzeczy na stołówce.

- Dobra muszę iść. Mam teraz wychowanie fizyczne - powiedziałam.

- Powodzenia.

- Przyda się. Dzisiaj jest dzień w którym ćwiczymy z klasą Calvina.

Poszłam odłożyć tackę z resztą nie zjedzonego posiłku i skierowałam się do szatni. Nie było jeszcze wszystkich dziewczyn, więc na spokojnie się przebrałam i czekałam na rozpoczęcie zajęć.

- Panienki zapraszam na salę. - W drzwiach stanął nauczyciel.

Wszystkie posłusznie wyszłyśmy z szatni. Lekcja zaczęła się od dziesięciominutowej rozgrzewki, po której wybrałyśmy grę w kosza.

- Clary idź po piłkę.

Wykonałam polecenia nauczyciela zmierzając do kantorka z wszelkimi sprzętami sportowymi. Chwyciłam klamkę w momencie, gdy ktoś po drugiej stronie z impetem otworzył drzwi. Poczułam ogromny ból łapiąc się za krwawiący nos.

- Rany! Przepraszam! Ja nie wiedziałam! - Jakaś dziewczyna z trzeciej klasy wydzierała się pogarszając sytuację.

W jednej chwili obok nas pojawił się wuefista i cały tłum gapiów.

- Co się stało? - zapytał.

- Bo ja wychodziłam, ale nie wiedziałam, że ona tam jest i że coś może się stać... - moja sprawczyni zaczęła tłumaczyć, płacząc się w słowach.

- David! Co tak stoisz? Zaprowadź Clary do higienistki.

Nie ma innych chętnych?

Chłopak był zdziwiony, ale nie zlekceważył polecenia trenera. Prowadził mnie powoli i bez słowa korytarzami szkoły.

- No teraz to będziesz wyglądać. - W końcu się odezwał.

- Jak ci się nie podoba to nie patrz.

- Trudno będzie nie zauważyć twój zmiażdżony nos brzydulo.

- Jak mnie nazwałeś?

- Brzydula.

- Chyba naoglądałeś się za dużo "Trzy metry nad niebem".

- Ona miała ładniejszy nos.

- Czyli oglądałeś. - Zaśmiałam się.

- To tutaj. Dalej poradzisz sobie sama.

Weszłam do gabinetu wcześniej pukają. W środku zastałam kobietę około trzydziestki z miłym wyrazem twarzy.

- Dziecko! Co ci się stało?

- Bliskie spotkanie z drzwiami.

- Więcej nie mów.

Zajęła się mną oczyszczające zakrwawiony nos, smarując go maścią i zakładając na niego opatrunek. Na szczęście nie został złamany, ale opuchlizna ma się trochę trzymać. Przesiedziałam u niej całą lekcje rozmawiając na różne tematy i biorąc środek przeciwbólowy. Gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę wróciłam do szatni przebrać się w swoje rzeczy. Do końca zajęć została mi jedna lekcja, więc postanowiłam zostać w szkole.

Po krótkiej rozmowie z nauczycielem wuefu i zapewnieniu, że wszystko jest dobrze poszłam do szafki schować strój.

- Kogo my tu mamy. Naszą brzydule! - odezwał się Charlie.

Odwróciłam się do piątki idiotów za mną. David głupio się szczerzył co znaczyło, że to on poinformował kolegów o wymyślonym przez niego przezwisku.

- Dajcie mi spokój.

- No nie obrażaj się nasza brzydulo.

- Kretyni - szepnęłam.

- Co mówiłaś?

- Że się śpieszę, więc z łaski swojej przesuńcie się.

- Złość piękności szkodzi - skomentował Leon.

- Tobie na szczęście nic się nie stanie. Jesteś wystarczająco brzydka.

Trzasnęłam wkurzona szafką i poszłam pod salę poczekać na rozpoczęcie się zajęć.

...

Wróciłam do siebie w obojętnym nastroju. Nos bolał niemiłosiernie, a w domu nie było żadnych tabletek. Musiałam jeszcze w tym śmiesznym opatrunku iść do apteki, gdzie przy okazji kupiłam więcej plastrów.

Nie marzyłam o niczym innym jak powrót do mojego cieplutkiego łóżka. Wykończona po kolejnej dawce leków przeciwbólowych położyłam się spać. Mimo wszystko sen nie chciał przyjść, a ja poświęciłam ten czas na rozmyślania.

Jedno było pewne. Stary Calvin wrócił i tym razem nie widziałam żadnej szansy na jakąkolwiek znajomość. Mimo tego jak mnie potraktował postanowiłam przyjąć wcześniejszą taktykę. Ignorowanie go i jego kolegów. Nie pozwolę żeby myślał, że rusza mnie jego chamskie postępowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro