Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Dotarłam do szkoły minutę przed dzwonkiem. Jak na złość zapomniałam zeszytu z wypracowaniem, po który musiałam się wrócić będąc już w połowie drogi. Do tego zaczynałam dzisiaj lekcje od geografii, a profesor Carter nie tolerował spóźnialstwa.

Hol opustoszał, gdy rozbrzmiał dźwięk informujący o rozpoczęciu zajęć. Musiałam tylko skręcić w następny korytarz by trafić do odpowiedniej sali. W ostatniej chwili zatrzymałam się powstrzymując zderzenie z kimś kto nagle wyszedł zza zakrętu.

- Oszalałaś!? - Chłopak odskoczył w tył wpadając na kogoś za nim.

- Spieszę się. Przepraszam.

- Clary?

Dopiero teraz podniosłam wzrok. Przede mną stał Leon, a obok niego David.

- Nasza niezdarna Clary. Gdzie ci tak spieszno? - zapytał pierwszy.

- Na lekcje. To, że wy nie przychodzicie do szkoły w celu zdobycie wiedzy nie znaczy, że inni tego nie robią.

Chciałam ich wyminąć, ale skutecznie blokowali mi przejście. Bawili się tak za mną przez dobre dwie minuty aż na szkolnych korytarzach zapanował zupełny spokój.

- Posuńcie się! - wrzasnęłam w końcu.

- No dobra. - Podnieśli ręce w obronnym geście i zeszli mi z drogi. - Miłej lekcji! - krzyknęli jeszcze, gdy otwierałam już drzwi klasy.

Wzięłam kilka głębszych wdechów gotowa na dyskusję z nauczycielem.

Gdy tylko weszłam do środka spojrzenie wszystkich spoczęły na mojej osobie. Speszona spuściłam wzrok odwracając się w stronę pana Cartera.

- Raczyłaś pojawić się na moich zajęciach?

- Przepraszam, ale...

- Nie.

- Ale...

- Nie. Nie ma ale. Spóźniłaś się. Za karę zostaniesz po lekcjach.

Mam zostać w kozie? Takie coś jeszcze funkcjonuje?

- Proszę pana...

- Zaraz wymyślę kolejna karę za dyskutowanie ze mną.

Skutecznie mnie uciszył. Nie powiedziałam już nic więcej tylko poszłam do swojej ławki.

...

Zgodnie z wyznaczoną karą zaraz po lekcjach pojawiłam się w wyznaczonej sali. Miałam to szczęście, że były tutaj jeszcze jakieś dwie osoby. Oczywiście żeby umilić nam czas profesor przyniósł ze sobą ćwiczenia. Poprawka, całą masę ćwiczeń, a sam zabrał się za poprawianie tony kartkówek i sprawdzianów.

Na przerwie rozmawiałam z Emmą, która powiedziała, że pan Carter to jedyny nauczyciel stosującym kozę. Nadal miałam wątpliwości czy to zgodne ze statutem szkoły, ale wolałam nie ryzykować kolejnej przegranej dyskusji.

Od piętnastu minut przenoszę wzrok z zegarka na kartkę z ćwiczeniami. Victor, który tak jak ja i Johnny, utknął tutaj, dawno zrezygnował z jakiejkolwiek pracy. Położył się na ławce, gdzie najprawdopodobniej zasnął. Johnny głowił się nad zadaniami, jednak sfrustrowany ostatecznie złamał ołówek i poszedł w ślady Victora. Zostałam sama niezdolna do zaśnięciem na szkolnej ławce. Minuty dłużyły się niemiłosiernie. Kiedy miałam zamiar wstać po kolejną kartkę z ćwiczeniami do klasy weszła sekretarka. Przekazała coś na ucho nauczycielowi, którego twarz momentalnie spoważniała i wyszli razem z sali. Chłopacy podnieśli się zainteresowani nagłym wydarzeniem. Nie rozumiejąc sytuacji siedziałam na swoim miejscu czekając na powrót pana Cartera. Gdy po pięciu minutach wszedł ponownie do klasy oznajmił, że ma coś ważnego do załatwienia, a my jesteśmy wolni. Victor i Johnny od razu wybiegli z klasy, ja natomiast odłożyłam na biurko kartkę po czym poganiana przez nauczyciela wyszłam z sali.

- Ile można na ciebie czekać?

Spojrzałam na Calvina, który siedział na ławce zaraz obok drzwi.

- Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?

- Mam swoje źródła.

- Miałeś zamiar czekać na mnie tą godzinę? - Ruszyłam za brunetem, który zmierzał do wyjścia.

- Bez przesady. Żeby tego uniknąć załatwiłem ci przepustkę.

- To znaczy?

Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co chodzi, jednak zauważając chytry uśmieszek na twarzy chłopaka domyśliłam się, że ma coś wspólnego z nagłym wyjściem nauczyciela.

- Co zrobiłeś? - zapytałam oskarżycielskim tonem.

- Przestawiałem rower Cartera.

Emma wspominała, że ten człowiek poza dziwnymi zasadami uwielbia swój rower.

- To kradzież - stwierdziłam.

- Wcale nie. Znajdzie go z drugiej strony szkoły.

- Skąd wiedziałeś, że ktoś zauważy jego brak w porę?

- Sekretarka ma romans z Carterem. Zawsze jak kończy zmianę idzie na parking, gdzie ma samochód. Niedaleko jest stojak na rowery, więc widząc, że nie ma tam pojazdu naszego profesorka zareagowała. Zna jego plan, a on sam mówi jej jak musi zostać dłużej w szkole, dlatego dobrze wiedziała, że nie pojechał jeszcze do domu.

- Przecież ktoś mógł cię zobaczyć.

- Spokojnie. Tym razem wszystko się udało.

- Tym razem?

- Już raz próbowaliśmy tego numeru z chłopakami na innym nauczycielu tyle, że kamery nas nagrały. Chcieli wzywać policję, ale postanowili dać nam szansę. To było jakoś na początku pierwszej klasy.

- Masz więcej takich przygód na swoim koncie?

- Całą masę - odpowiedział jakby było się czym chwalić.

Podał mi kask, gdy znaleźliśmy się przy jego motorze.

- Nie mogłeś przyjechać autem?

- Wtedy nie wtuliłabyś się we mnie z własnej woli.

...

Tworzenie naszej znajomości zaczęliśmy od wypadu do kawiarenki. Standardowa rozmowa w otoczeniu innych ludzi. Zajęliśmy miejsce przy oknie w rogu sali. Kelner podał nam menu po czym zostawił nas samych.

- To na co masz ochotę? - zapytałam.

- Na słodką brunetkę.

Wywróciłam oczami żałując, że nie sprecyzowałem swojego pytania.

- W karcie raczej nie mają takiej oferty - rzuciłam.

- Więc ty mi coś wybierz.

Kelner podszedł do nas widząc odłożone menu. Zamówiłam dwa desery lodowe i podziękowałam mężczyźnie.

- Jak często tutaj przesiadujesz? - zapytałam.

- Jestem tutaj pierwszy raz - przyznał.

- Myślałam, że zabierzesz mnie w sprawdzone miejsce.

- Nie spędzam czasu w kawiarniach. Jeśli chcesz mogę zabrać cię do sprawdzonego klubu nocnego.

- Nie jesteśmy na tym etapie znajomości żebym szlajała się z tobą po imprezach.

- Czyli wszystko przed nami - stwierdził.

- Opowiesz coś więcej o swoich wybrykach? - poprosiłam.

- W pierwszej klasie z Leonem, Charliem, Davidem i Simonem zakleiliśmy wszystkie zamki gumami do żucia. Widzieliśmy coś takiego w necie i stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. Ostatecznie za karę musieliśmy je czyścić. Za to pod koniec drugiej klasy w formie buntu za zrobienie nam zastępstwa na ostatniej godzinie zamiast puszczenia do domu zabarykadowaliśmy drzwi ławkami. Przysłali do nas wtedy jakiegoś praktykanta, który nie umiał sobie z nami poradzić. Co tam jeszcze było... Raz zebraliśmy z klas wszystkie kredy. Zapasy z sekretariatu też wynieśliśmy, gdy tylko sekretarka poszła zrobić sobie kawę. Później za niedopilnowanie musiała iść do sklepu po nowe opakowania. Udało nam się też uszkodzić dwie jedyne drukarki w szkole. Nauczyciele nie mogli drukować sprawdzianów i w większości przypadków je przenosili. Ta szkoła zapamięta nas na długo - stwierdził z uśmiechem. - Z policją miałem do czynienia tylko po imprezach. Rodzice odbierali mnie z komisariatu dwa razy, bo zgarnęli mnie nietrzeźwego. Częściej musieli odwiedzać gabinet dyrektora.

W międzyczasie jego długiej opowieści podano nam nasze zamówienie. Delektowałam się lodami, gdy opowieść Calvina dobiegła końca.

- W liceum stałeś się niezłym rozrabiaką. A jaki byłeś wcześniej?

- Normalny - rzucił obojętnie. - Może ty opowiesz coś o sobie? Na pewno całe życie nie byłaś aniołem.

- Zdziwiłbyś się. Nie mam tak bujnej kartoteki jak ty.

- Rozumiem, że to nie ten etap znajomości, na którym będziesz mi się zwierzać? - zapytał.

- Dokładnie.

...

- Ja już nie mogę. Nie zjem ani łyżeczki więcej - stwierdziłam odsuwając swój deser.

- Sama taki zamówiłaś.

- Nie sądziłam, że będzie taki duży.

- Chyba żartujesz. Została jedna gałka lodów i kilka kawałków owoców - powiedział zaglądając do pucharka.

- Skoro jesteś taki mądry to sam to zjedz.

- Zjemy razem.

Nabrał na łyżeczkę trochę lodów i kawałek truskawki. Popatrzył na mnie następnie robiąc z tego samolocie.

- Leci samolocik! Otwórz buzie - polecił.

- Mówiłam, że nie chce.

- No weź. Za mamusię - zachęcał.

Zrezygnowana zjadłam podstawioną przez niego porcję.

- Za tatusia. - nie zaprotestowałam i tym razem. - Za babcie.

- To już przesada - powiedziałam.

- Dobra. Zjem sam żeby się nie zmarnowało. - mówił jakby był zmuszony, ale deser zniknął w sekundę. - To co teraz robimy?

- Wracamy - oznajmiłam.

- Co tak szybko?

- Jutro mam sprawdzian z biologii. Muszę się uczyć. Poza tym co za dużo to niezdrowo.

Posłusznie odwiózł mnie do domu nie wymyślając po drodze nagłej potrzeby wstąpienia w jakieś miejsce. Uważałam, że dobrze robię dając mu drugą szansę. Na razie wszystko układało się dobrze, ale jak długo to potrwa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro