Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieznany numer

Obracam w dłoniach telefon, od czasu do czasu stukając jednym z jego kantów o blat biurka, przy którym siedzę, wpatrując się w widok za oknem, a raczej w fasadę kamienicy naprzeciwko. Przed chwilą skończyłam rozmawiać z Maksem. Wrócił już ze szkolenia weekendowego. Ma zamiar przyjechać do mnie do Krakowa w czwartek, ale tylko na jeden dzień, bo w piątek umówił się z kumplami ze studiów. Jadą w góry, pościągać się na kładach i spędzić męski weekend z dala od cywilizacji.

Czy powinnam czuć się zazdrosna i zawiedziona, że nie chce tego czasu spędzić ze mną? Pewnie każda normalna dziewczyna by się czuła, ale nie ja. Jestem szczęśliwa, że tylko przez jeden dzień będę musiała udawać, że nie wydarzyło się w moim życiu nic dziwnego. Że nie spotkałam się z innym mężczyzną i nie spędziłam z nim całego wieczoru oraz nocy. Nie będę musiała udawać zbyt długo, że wszystko jest po staremu.

Bo tak nie jest.

Wszystko się totalnie popieprzyło.

Wczoraj obudziłam się późnym popołudniem, choć wcale nie czułam się wyspana. Wbrew temu na co liczyłam, nie przyśnił mi się Dan. Ani południowa Francja, ani błękit nieba. Zupełnie nic. Pustka. Ciemna otchłań. Wstałam więc jeszcze bardziej przytłoczona niż była, kiedy zasypiałam. Powlekłam się do kuchni sprawdzić, czy są jakieś resztki jedzenia.

Lodówka świeciła jeszcze większą pustką niż moje sny. Udało mi się zrobić kanapkę z żółtym serem i ostatnim na świecie ogórkiem kiszonym oraz zaparzyłam sobie herbatę malinową, licząc na to, że może mi pomoże, gdyby jednak się okazało, że odmroziłam sobie wczoraj tyłek, siedząc na huśtawce z Danem.

Czy on był w ogóle prawdziwy? Bo jeżeli nie, to może się okazać, że jeśli dostanę zapalenia pęcherza, to będzie to zupełnie bezsensowne poświęcenie.

Jeszcze nie zaczęłam porządnie rzuć pierwszego kęsa, do kuchni wparowała Ruda, jak zwykle pełna energii, w przeciwieństwie do mnie. Wykorzystała jeszcze gorącą wodę w czajniku i zalała nią kawę rozpuszczalną w swojej ulubionej filiżance.

– I jak tam? Przemyślałaś moje słowa? – zagadnęła.

– Nie miałam sił o niczym myśleć, zasnęłam – wytłumaczyłam z pełną buzią.

Ruda przysiadła na stołku obok.

– Sorry, Elka – powiedziała przyciszonym głosem.

– Za co?

– Za to, że tak wypaliłam o tej narzeczone.

– Głupia – fuknęłam. – Nie masz za co przepraszać. To Dan powinien przeprosić, okłamał mnie...

– Raczej nie powiedział całej prawdy.

– Na jedno wychodzi. – Oburzyłam się, choć czy byłam od niego lepsza. Jak nazwać fakt, że ukrywałam przed Maksem spotkanie z Danem?

Rozmowa z Rudą uświadomiła mi, że Dan tu był. Wcale nie był halucynacją, wybrykiem mojej chorej wyobraźni.

Po zjedzeniu lichej kanapki, wróciłam do swojego pokoju z kubkiem świeżej i gorącej herbaty, a następnie zabrałam się za naukę. Wprawdzie do sesji jest jeszcze daleko, ale w nadchodzącym tygodniu czekały mnie dwie trudne kartkówki przed zajęciami laboratoryjnymi. Tak naprawdę nauka wcale mi nie szła. Liczyłam na to, że pozwoli mi oderwać się od moich myśli krążących wokół Dana i naszych pocałunków. Niestety, wcale tak nie było. Do tego czas się dłużył, a ja rozmyślałam o tym, co akurat robił Dan. Czy przygotowywał się do koncertu w Pradze? Czy myślał o mnie? I czy może przyśniłam się mu?

Czas jakoś wreszcie zleciał. W międzyczasie zamówiłyśmy sobie pizzę, więc głód przestał mi dokuczać. Siedziałam jeszcze nad książkami, a jedynym źródłem światła w pokoju byłam lampka na biurku, gdy koło dwudziestej pierwszej do mojego pokoju wparowała niczym burza Ruda ze swoim telefonem.

– Widziałaś to?

– Co? – Zaskoczona uniosłam głowę znad książki. Właściwie sama nie wiedziałam, o czym czytałam.

– Jak to co? No, life na stronie Hell Hunters!

– Nie – powiedziałam, przeciągając celowo to słowo. – A ty śledzisz ich strony?

– No, tak normalnie nie, ale po ostatnich wydarzeniach myślałam, że ty też siedzisz z nosem w kompie.

Ruda złapała mnie za dłoń i pociągnęła na kanapę, zmuszając, żebym usiadła obok niej. Następnie uniosła swój telefon tak, żebyśmy obie dobrze widziały ekran i włączyła jakiś filmik.

– Emitowali to dosłownie przed chwilą, myślałam, że siedzisz i oglądasz.

Od razu poznałam, że filmik był nagrany podczas koncertu zespołu Dana. Scena oświetlona reflektorami, pełna sprzętu nagłaśniającego, a pośrodku tego wszystkiego on z mikrofonem w ręce, uśmiechający się do tłumów na widowni. Kiedy ucichły oklaski i pokrzykiwania, Dan przyłożył mikrofon do ust i spokojnym głosem oznajmił:

– Mam dla was niespodziankę. Zagramy teraz utwór, który stworzyliśmy niedawno i jeszcze nie mieliśmy okazji go zaprezentować. To pierwszy raz, a wy jako pierwsi macie okazję go usłyszeć. – Jego wypowiedź przerywały co chwilę okrzyki widowni. – Piosenkę tę dedykuję pewnej niezwykłej dziewczynie.

– To o tobie! – zaczęła piszczeć Ruda, poklepując mnie jednocześnie po kolanie i podskakując na kanapie.

– Skąd wiesz? – Przewróciłam oczami. – Może o jego narzeczonej.

– Dziewczynie ze snu – dodał Dan, nie patrząc w kamerę, ale jestem pewna, że to była typowa dla niego gra aktorska.

– Mówiłam, że o tobie – szepnęła jeszcze Ruda, podczas gdy ja utkwiłam wzrok w ekranie jej komórki.

Dan podszedł do stojaka i umocował w nim mikrofon. Chłopaki z zespołu zaczęli wolno grać, a po chwili Dan do nich dołączył ze swoim niskim, dźwięcznym głosem. Śpiewał z zamkniętymi oczami, ale jego twarz idealnie oddawała emocje zawarte w piosence. Już teraz nie pamiętam dokładnie słów, nawet nie potrafiłam się na nich skupić, ale jedno jest pewne, to była piosenka o miłości. Od razu przypomniała mi się nasza rozmowa w McDonald 's, gdy wytknęłam mu, że mają mało piosenek o miłości, a Dan stwierdził, że to się może zmienić...

Poczułam, jak łza spływa mi po policzku. Szybko ją przetarłam dłonią, a Ruda bez słowa objęła mnie ramieniem.

Pod koniec piosenki, Dan spojrzał w obiektyw kamery, miałam wrażenie, że patrzy prosto na mnie.

Po tym, co mi pokazała Ruda, nie mogłam zasnąć, jednak ani razu nie wróciłam do tego nagrania. Analizowałam w głowie wszystko, to co się wydarzyło do tej pory oraz rozpatrywałam wszelkie możliwe scenariusze, jak wyjść z tej sytuacji. I nie doszłam do niczego. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się po prostu o wszystkim zapomnieć i żyć, jak do tej pory. Przecież to między mną, a Danem nie mogło się udać.

Tej nocy również nie nawiedziły mnie żadne sny, ani miłe, ani te złe.

Ciekawe czy Dan myśli o mnie. Teraz, w tej chwili. Nawet nie wiem, gdzie teraz ma grać koncert, ale wyobrażam sobie, że właśnie przystaje przy oknie jakiegoś hotelowego pokoju. Zapatruje się w widok za nim i zastanawia się, co ja właśnie robię. Chciałabym móc poczuć tę kosmiczną więź między nami, taką jaką czułam za każdym razem po przebudzeniu się po jednym z tych dziwnych snów, kiedy nie byłam pewna, co jest snem, a co jawą. Mam wrażenie, że na moment powietrze wokół mnie gęstnieje. Odczuwam dziwny niepokój w dole brzucha.

I dokładnie w tym momencie dzwoni mój telefon. Ten dźwięk sprawia, że aż podskakuję na krzesełku i upuszczam komórkę na blat biurka. Na wyświetlaczu pojawia się nieznajomy numer, do tego podejrzanie długi. Przesuwam ikonkę z czerwoną słuchawką, odrzucając tym samym połączenie. Pewnie znów reklama, albo naciągacze, albo automatyczna wiadomość zapraszająca mnie na spotkanie, na którym można dostać za darmo odkurzacz, pod warunkiem, że kupi się robota kuchennego za pięć tysięcy.

Telefon znów dzwoni, więc ponownie odrzucam połączenie.

No bez jaj, przecież jest niedziela. Czy oni nigdy nie mają wolnego?

Tym razem przychodzi SMS. Otwieram go, marszcząc przy tym brwi.

Co jest, do cholery?

SMS jest bardzo krótki, a do tego po angielsku: „Pick it up, it's me, Dan".

Gdy telefon dzwoni po raz kolejny, ręce trzęsą się mi ze zdenerwowania. Przez chwilę patrzę w jego wyświetlacz niczym zaklęta.

Wreszcie przesuwam zieloną ikonkę słuchawki. Czuję, jak zasycha mi w gardle. Głosem równie drżącym, co moje dłonie mówię:

– Tak? – Po czym orientuję się, że wypadałoby przejść na angielski, więc szybko dodaję: – Hallo?

– Już myślałem, że nie odbierzesz. – Głos Dana przez słuchawkę wydaje się jeszcze niższy i ma w sobie taką ciemną nutę. Rozpływam się pod wpływem tego dźwięku.

Zamykam oczy i widzę jego uśmiechniętą twarz, z przylepionymi do niej mokrymi włosami, na tle błękitnego nieba.

– Jesteś tam?

Orientuję się, że zbyt długo nie odpowiadałam.

– Hm. Znaczy się tak – mówię wolno. – Skąd masz ten numer.

Dan wzdycha do słuchawki.

– Myślałem, że bardziej ucieszysz się, że dzwonię.

– Dan?

– No dobra, przyłapałaś mnie. Spisałem z twojego telefonu jeszcze w McDonald 's, gdy wyszłaś do toalety. Twój telefon został na stoliku. Byłem zdziwiony, że nie masz żadnej blokady. – Następuje chwila ciszy, po czym Dan dodaje: – Przepraszam. Chciałem mieć do ciebie jakikolwiek kontakt. Betty? Powiedz coś. Jesteś na mnie o to zła?

– Ja... – Mam totalną pustkę w głowie, która sprawia, że mam trudności ze skleceniem zdań po angielsku. – Nie. Nie jestem zła. Nie o to – dodaję nieco ciszej.

Wiem, że powinnam się cieszyć, że zadzwonił. Ta świadomość, że mu zależy jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Zamiast radości, czuję, że jestem zupełnie rozbita, a po głowie kołacze mi tylko jedna myśl:

– Twoja narzeczona nie ma nic przeciwko temu, że dzwonisz do innej dziewczyny? – rzucam w słuchawkę i od razu gryzę się w język. Czy aby na pewno chciałam to powiedzieć na głos?

Tym razem to Dan milczy dłuższa chwilę. Słychać jedynie jakieś trzaskanie szkłem, jakby nalewał sobie coś do picia.

– Bettty, to nie tak.

To nie tak? Czy on mnie ma za kretynkę? Nienawidzę tego hasła, bardzo źle mi się kojarzy. Pada w każdym filmie i w każdej książce, gdy kobieta przyłapuje swojego ukochanego na zdradzie. Tylko, że tym razem to nie ja jestem tą zdradzoną. Łzy same cisną mi się do oczu. Jestem beznadziejna.

– Betty, gdybym wiedział, że jesteś prawdziwa... Już dawno bym z nią zerwał. Nie mogę przestać myśleć o naszym spotkaniu, o tobie. Od tego czasu nie śniłaś mi się, chciałbym móc cię zobaczyć.

– Nie. – Ucinam krótko i trochę idiotycznie. – To się i tak nie uda. Ja mam Maksa, ty narzeczoną. I niech tak lepiej zostanie. Ja chociaż byłam z tobą szczera. Nie dzwoń więcej.

Rozłączam się.

Patrzę tępo w telefon, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam, ani że to powiedziałam.

Szybko wyłączam komórkę zupełnie i odkładam ją na bok, zanim zadzwoni jeszcze raz, a ja odbiorę. Cała roztrzęsiona,kładę się na kanapie. Moje ciało jest chyba z waty. Przytulam się do puchatej poduszki, zaczynam płakać. Chciałabym poczuć zapach Dana. Jeszcze wczoraj moje włosy pachniały nim po wspólnie spędzonej nocy. Co ja mówię, w całym pokoju nim pachniało. Teraz już ten zapach wywietrzał.

***

'Cause if we're gonna separate our lives 

Do you think that we'll be fine? 

And if we're going to separate our worlds 

I don't think I will survive 

I can't erase, I can't escape 

'Cause baby we don't work no more 

And I don't wanna hurt no more

Media: Bad Wolves - "Better Off This Way" 


Znów zaczynam smęcić i przynudzać, wybaczcie - to przez zimę ;) 

Czy będzie lepiej, nie wiem, ale obiecuję niebawem trochę akcji. 

A potem... potem zobaczymy ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro