Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Na świecie dzieję się wiele tragedii. Wiele tragedii dzieję się też na naszych oczach. Ludzie katują się wzajemnie, a my odwracamy wzrok. Chciałabym, żeby tylko mnie dotyczyły małe przepychanki. Ja to zniosę. Zniosłam już przecież tak dużo. Ale nie wiem, nie wiem czy inni dadzą radę to znieść. Chciałabym cały ból świata przenieść tylko na siebie, żeby odbieranie wolności dotyczyło tylko mnie. Niestety.

Dużo czytam. Naprawdę dużo. Literaturę różnoraką, piękną jak i teksty naukowe. Dzięki temu znam na przykład główne założenia różnych ideologii. To jest ciekawe i to cholernie. Ale jedna myśl przykuła moją uwagę: „Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka". Cała ta doktryna ma wady... Oczywiście, że ma! Jak wszystko. Ale sama myśl pod tytułem odpowiadam za siebie, ale myślę o innych, żeby w byciu sobą nie ranić innych, jest mądra. Bo w samym założeniu nie chodzi o to, że ktoś jest wolny kosztem pomniejszenia wolności drugiego człowieka. Jestem wolny, tak samo jak reszta, więc moja wolność nie może nikomu wadzić, czyli nie mogę okraść sklepu, nie mogę zrobić tego tłumacząc się wolnością, bo wtedy odbieram ją komuś innemu.

Wolność to ciężki temat. Jeden z najcięższych, bo z tego wywodzą się inne zagadnienia. Ale lubię ciężkie tematy. Może dlatego, że sama jestem jednym z nich? Gdy rozstrzygam sprawę najpierw patrzę na swój punkt widzenia, osoby z boku, później patrzę od strony moralnej, często religijnej, ale później wczuwam się w sytuację, jako osoba w centrum wydarzeń. Co by było w momencie, gdy wiedziałabym, że moje dziecko jest ciężko uszkodzone, że jego szanse na przeżycie jest znikome lub jest po prostu chore. Urodziłabym je? Możliwe, może ten jeden raz chciałabym być cichą bohaterką i dać temu szansę. Być dla kogoś wszystkim, podporą, opiekunką, nauczycielką. Bo na tym polegałaby moja wolność. Sama bym zdecydowała, czy jestem gotowa znieść ból mojego dziecka, czy byłabym w stanie zapewnić mu odpowiednie warunki, czy mam na to pieniądze? Bo wizyty u specjalistów są cholernie kosztowne, zwłaszcza patrząc na to, że musiałabym wyjechać za granicę. Nigdy nie byłam za granicą, czy tam jest drogo?

Jeśli bym urodziła, jeśli bym zapewniła dobre warunki, byłabym cichą, swoją bohaterką, bo spełniłabym swój obowiązek jako matki. Ale jeśli bym tego nie zrobiła, jeśli bym nie mogła zorganizować mu dobrego życia, to byłabym katem. Byłabym katem dla własnego dziecka, bo zmusiłabym go do cierpienia nie mając szansy mu pomóc.

To byłaby moja odpowiedzialność. Urodzę, dam podporę, urodzę i będę katem własnego dziecka dając mu umrzeć w cierpieniu, czy... Czy zabiję go, gdy jeszcze nie czuje, nie myśli, nie wie.

Ja miałam być dzieckiem chorym. Udało się, wszystko jest ze mną w porządku. Mama odetchnęła z ulgą. Ale to był jej wybór. Wiedziała na co się pisze. Była na to gotowa, bo wtedy jeszcze miała uporządkowane życie. Lecz po latach widzę, że gdybym jednak była niepełnosprawna, to nie byłoby dobrze. Matka byłaby mym katem. Bo jak by ogarnęła mnie, nie umiejąc zrobić porządku z sobą? Dreszcze przechodzą na samą myśl. Przechodzą, gdy pomyślę, że niektóre rodziny od początku wyglądają tak jak moja i gorzej, i zmuszone są tam żyć dzieci nie rozumiejące świata. Bo ja znam krzyk. Znam odgłos upadającego szkła, ale ja potrafiłam sobie poradzić z tym dźwiękiem, dla nich ten hałas, to jak milion szpilek wbijające się w uszy.

Dobrze czasem uprzytomnić sobie, że inni mają gorzej.

„Czy w alternatywnej rzeczywistości oni są szczęśliwi?"

*****************

Siedziałam przed laptopem pisząc kolejne wypracowanie. Jednak nie mogłam się skupić na temacie, gdyż co chwilę zerkałam w stronę telefonu sprawdzając, czy nie przyszło mi żadne powiadomienie. Denerwowałam się. Nawet do końca nie wiedziałam czym. Może tym, że od dawna z nikim nie rozmawiałam. A tym bardziej przez telefon. Rozmowy telefoniczne na ogół przyprawiają mnie o dyskomfort. Zwłaszcza te w domu. Lubię rozmawiać jedynie wtedy, gdy jestem sama. A w tej chwili właśnie tak jest. Byłam sama, więc dlaczego tak bardzo boję się usłyszeć jego głos?

A co jeśli stwierdzi, że jestem tylko głupim dzieciakiem, gdy nie wydam mu się zbytnio interesująca, zbytnio szalona, gdy nie spodoba mu się moje poczucie humoru? Co gdy już nigdy więcej się ze mną nie skontaktuje? Wtedy wszystko wróci do normy. Do samotności.

Gdy mała lampka w rogu telefonu zaświeciła podskoczyłam przestraszona. Po dwóch głębokich oddechach, drżącymi rękami chwyciłam komórkę.

Nadzieja: Co porabiasz złotko? Mogę zadzwonić?

Ja: Piszę rozprawkę, ale na spokojnie możesz dzwonić, termin mam dopiero na piątek.

Po pomieszczeniu rozbrzmiała dobrze mi znana muzyczka ściągnięta za pomocą darmowej aplikacji. Piosenka miała beznadziejną jakość i mimo, że raniła moje uszy, lubiłam ją, ponieważ puszczała ją zawsze mama, gdy byłyśmy same...

Z ręką na sercu odebrałam telefon i usłyszałam najpiękniejsze „hej" w całym moim życiu.

„Jak go znalazłeś, Panie?"

*****************

Rozpoczęte wypracowanie leżało na biurku wśród rozrzuconych książek, gdy ja leżałam rozwalona na łóżku z uśmiechem na buzi. Mówił dużo. Naprawdę dużo. Zawsze myślałam, że mężczyźni są bardziej skryci, że mówią mniej. Także myślałam po wiadomościach z nim, że to zamknięty chłopak z nosem w książce, skoro w naszych wiadomościach wypowiadał się tak mądrze na tyle tematów, a jak się okazuje to całkiem rozrywkowy facet, który jak się okazało gra w koszykówkę. Dałam się zwieść stereotypowi. Tak ciężko czasem się uwolnić od tych przestarzałych myśli. Choć nie chcesz myśleć w ten sposób, nie chcesz kogoś pochopnie oceniać, to i tak to robisz. Dopowiadasz obcej osobie historię, tworzysz jej osobowość na postawie wyglądu, paru zachowań. A czasem przy tym potrafimy być tak strasznie okrutni. Na przykład widzimy otyłą osobę, nie zastanawiamy się nad tym, czy może nie jest na coś chora, czy może genetycznie jest ''większa'' i ma słabszy metabolizm, w głowie mamy jedno ''I po co tyle żarła? Było trzeba tyle wpieprzać? Pewnie chipsy je na śniadanie". A on lub ona uśmiechają się smutno, czasem sami się z siebie zaśmieją, a potem pogrążają w kompleksy, wpadają w zaburzenia odżywiania, bo ludzie, bo ludzie byli dla nich okrutni. O albo dziewczyna robi karierę w show biznesie i zamiast pogratulować jej sukcesu, docenić to, że dostała 5 minut i je wykorzystuje maksymalnie, to my jedyne co umiemy wykrzesać, to ''Osiągnęła to przez łóżko! Praca? Jaka praca? Prace to na budowie masz, a nie tam. Gwiazdeczka. Za kogo się ona uważa?''. A chłopak, który lubi czytać książki, lubi też romanse, a nie tylko szybką akcję, a my, choć często lubimy to samo, obrzucamy go wyzwiskami ''Pedał! Pizda! Takiego to nawet wojsko nie naprawi". Czasem sama łapię się na tym, że szukam swoich wad w innych. Czasem sama odczuwam zazdrość, gdy widzę sukces i szczęście innych. Czasem także patrzę z podziwem na tych, którzy nie boją się pokazać siebie. Może... Może inni także dostrzegają we mnie coś czego brak im, dlatego to wszystko się dzieję? Nie. To nie możliwe, bo w jednym mają rację... Jestem brzydkim kaczątkiem.

Ale mój nowy znajomy zdecydowanie nim nie jest, bo po tym jak i co do mnie mówi, wyobrażam go sobie jako atrakcyjnego i uroczego chłopaka, którego uśmiech rozświetla dzień, a w oczach można utonąć.

Tylko co wtedy jeśli rzeczywiście utonę i nikt nie rzuci mi koła ratunkowego?

************************

- Niestety męski, wewnętrzny instynkt drapieżcy nakazuje mi zachować szczyptę tajemniczości, tak żebyś się nakręciła, bo wtedy się denerwujesz, a ja to uwielbiam.

- Jesteś okropny! Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? I hej, nie lubię się denerwować, więc nie karz mi tego robić!

Nie spotkałam jeszcze osoby, która rzucałaby takimi prymitywnymi tekstami i byłaby w tym tak urocza, że zamiast się irytować mam ochotę ułożyć usta w najszerszy uśmiech. Nasza rozmowa przebiegała całkowicie inaczej, niż myślałam. Nie było ciszy. Nie było półsłówek. Nie było niezręczności. Dawno nie czułam się tak swobodnie.

- Nie mogę Ci powiedzieć wszystkiego na raz, bo nie będę miał pretekstu, by zadzwonić do Ciebie raz jeszcze!

- Zadzwonisz jeszcze? Obiecujesz?

- Przysięgam mała – Miałam ochotę skakać pod sam sufit, ale pozory trzeba trzymać i kiedy już miałam mu odpyskować głupim tekstem, adekwatnym do mojego młodego wieku, w tle usłyszałam wrzaski. Usłyszałam kłótnie.

A ja dobrze pamiętałam krzyk. Tak bardzo głośny, ale o wiele głośniejsza i szydercza była od niego cisza. Bardziej niepokojąca. Albo te przyciszone głosy. Głośne i szybkie kroki. Trzaskanie drzwiami, a nawet zwykłe je zamykanie. To wszystko było dla mnie koszmarem. Koszmarem, który się nie kończy. Może byłam przewrażliwiona? Może reagowałam za mocno? Może te sytuacje nie zasługiwały nawet na choć jedną łzę. W końcu i tak zapanowała wieczna cisza, przerywana pociągnięciami nosa. Ale w wspomnieniach... W wspomnieniach to wszystko znowu było realne. Tak bardzo prawdziwe.

- Halo skarbie? Wszystko ok?

- Tak, tak. Muszę kończyć. Cześć.

„Czy możesz podarować mi dar zapomnienia?"


***********************************************************************************

Witam wszystkich w ten słoneczny listopadowy dzień!

Dużo ostatnio się dzieje, prawda? Ostatnie sytuacje w kraju mocno mnie napędziły do pisania, choć długo wahałam się, czy to jest odpowiednie, ale ta książka ma taka być. Ma być nie odpowiednia, ma poruszać różne tematy, także te w których na dobrą stronę autor powinien być bezstronny. Ja tak nie umiem, więc pozwolicie,  że wykorzystam ten kawałek kartki na to. Bo to wszystko co na razie opublikowałam, to delikatne wprowadzenie.

A co do samego rozdziału, jest hmm nie pełny (?), ale ta historia tego potrzebuje, bo taka krótka treść, krótka rozmowa daje mi później fajne pole do popisu. Co do samej rozmowy, to możecie mi wierzyć lub nie, ale dwie pierwsze wypowiedzi to kopiuj wklej mojej rozmowy, gdy byłam w wieku bohaterki. Trochę wstyd, ale z drugiej miłe wspomnienia i cieszę się, że w taki sposób mogę dać coś z siebie do historii.

W następnym rozdziale lecimy powoli z akcją.

Do napisania!

Buziaki, Aleksa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro