Rozdział 3
Każdy z nas zna to uczucie, gdy wstaje rano z łóżka, a na zewnątrz ciągle jest ciemno. Ja przeżywałam to co rano, nie ważne czy jest weekend, święta, a może wakacje. Nie potrafię spać, już nie. Zresztą mam bardzo lekki sen, a odgłosy z sypialni ojca są na tyle głośne, żeby nie pozwolić mi w spokoju udać się do krainy Morfeusza, więc jakie było moje zdziwienie, gdy przespałam całą noc, a rano w kuchni nie spotkałam żadnej kochanki. Chodź byłam pewna, że jedną słyszałam. Czyżby tatuś się jej tak szybko pozbył? Szczerze mówiąc już nie obrzydza mnie sam fakt tego robienia, a to, że te dziewczyny są nie wiele starsze ode mnie.
Przeraża mnie to.
Strach, to tak skomplikowane uczucie, towarzyszy nam każdego dnia, w mniejszym lub większym stopniu.
Ja najbardziej na świecie boję się braku kontroli. Nie umiem się rozpędzić na nartach, bo boję się, że stracę kontrolę nad nimi. Nie lubię pracować w grupach, bo wtedy nie mam kontroli nad zadaniem. Boję się pływać statkiem, nie tylko dlatego, że mam chorobę morską, a dlatego, że nie mam nad nim kontroli.
Utrata jakiejkolwiek kontroli tak bardzo mnie przeraża.
,,Kazałeś mi się nie bać, bo jesteś ze mną, ale to silniejsze ode mnie"
Mimo mojej słabości nie boję się szkoły, gdybym nie była taka zniszczona, za pewne bym się z nich wyśmiewała. Tak jak na początku. Jeszcze nie tak dawno temu byłam kimś innym. Fakt, również byłam sama, ale w ten pozytywny sposób, bo z własnego wyboru. A później jakoś tak to wszystko runęło jak domek z kart.
Bo przez jeden niewłaściwy ruch, przez jedną niewłaściwą osobę, moja historia przestała być kolorowa.
Poznałam go w szóstej klasie podstawówki, zalecał się do mojej ówczesnej koleżanki. Zostaliśmy znajomymi. Upierał się, że mnie nie lubi, ale z drugiej strony wiedziałam, że pałał do mnie jakąś specyficzną sympatią. Lubiłam nasze słowne przepychanki, droczenie się, chodź czasem przesadzał. Wtedy ona się z nim kłóciła, bo mimo wszystko ona była mi wierna. To śmieszne, bo wracam do tych sytuacji z uśmiechem, a właśnie przez to, wszystko się zaczęło. Ale było wszystko w porządku, dopóki nie dołączyła się reszta. Bitwa w pojedynkę, nie ma sprawy, ale walka paru na jedną? Byłam przegrana, byłam młodsza, byłam dziewczyną, byłam słaba. Moją słabością był brak kontroli, mogłam nie reagować, uśmiechnąć się i iść dalej, ale nie, ja musiałam pokazać, że nie można mną pomiatać, jeśli się nie odezwałam to przynajmniej musiałam fucka pokazać. Dojrzale, prawda? Gdybym nie była taka uparta byłabym szczęśliwa, bo na paru starszych chłopakach się nie skończyło.
Ale będzie dobrze, prawda? Będzie dobrze, bo oni odeszli.
„Bo będę wolna Boże, prawda?"
Ale to, że odeszli nie zakończyło katorgi. Zrodzili dla siebie następców, zwerbowali moją klasę, zwerbowali pół szkoły, a mi nie został nikt. Czasem chciałabym, aby ktoś mi zadał jedno nieznaczące pytanie ''Czy wszystko u Ciebie w porządku? Dobrze się czujesz? Jesteś szczęśliwa?''. To tak nie wiele, a poczułabym się wtedy dobrze, mogłabym na twarz nałożyć swój najlepszy uśmiech i odpowiedzieć „Teraz już tak, dziękuję, a u Ciebie wszystko dobrze?", a później... Wyobrażam sobie, że później zaczynam rozmawiać z tą osobą o wszystkim i o niczym, mam na twarzy prawdziwy uśmiech, bo osoba przede mną rzuciła sucharem. Pragnę normalnej rozmowy, nie tej o moich ocenach, nie tej gdzie się z kimś kłócę i nie tej, która rozkazuje.
Idąc przez korytarz szkolny zastanawiałam się jakim cudem żaden nauczyciel nie zwrócił uwagi na te wszystkie dyskusje. Dlaczego nikt nie zwrócił mi uwagi, gdy z moich ust wydobywało się soczyste ''kurwa"? Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi im, gdy podkładali mi nogi? Czy to jakaś choroba na którą chorują? Widzą kiedy nie masz na sobie mundurka, gdy masz rozwiązane sznurówki lub krótkie spodenki, ale nie widzą łez, a przecież one też zdobią wygląd. Nie mówię, że wszyscy są źli, że wszyscy mają to gdzieś, bo na pewno nie wszyscy. Znam wiele dobrych historii kiedy pomogli, tylko nigdy nie pomogli oni mi. Naprawdę czasem chciałabym, żeby wzięli mnie na dywanik, chciałabym żeby zwrócili uwagę na moją wybuchowość, tylko po to, abym mogła się obronić i opowiedzieć o całej sytuacji. Ale nie dostałam takiej szansy... W sekretariacie bywam tylko wtedy kiedy oddaje legitymacje do podbicia, a Panią dyrektor widzę w momencie, gdy dzwoni dzwonek na lekcje biologii.
A skoro mowa o tym jakże wspaniałym przedmiocie, to właśnie za minutę się zacznie. Wtedy Pani wejdzie do klasy spóźniona o pięć minut mówiąc ''Dzień dobry Bąbeleczki trąbeleczki, wybaczcie za spóźnienie, ale miałam ważny telefon od gminy, który musiałam odebrać", a my po cichu zachichotamy odpowiadając, że nie ma sprawy, w myślach przewracając oczami na tą samą wymówkę od lat. Ale kto wie, może rzeczywiście co tydzień dostaje takie telefony?
Mogę stwierdzić, że nauczycielka za mną nie przepadała, dostawałam mniej plusów lub nie dostawałam w ogóle, a odzywałam się równie dużo, jak nie więcej od tych, którzy dostawali nom stop. Miałam ochotę czasem wykrzyczeć, że to nie sprawiedliwe, ale zawsze traciłam tą motywację, bo co niby jest tutaj sprawiedliwe?
Całe moje życie w tej szkole, to jak przechadzka po nierównym chodniku.
Później po przerwie, na której zdążyłam spokojnie zjeść śniadanie bez niepotrzebnej uwagi innych, miałam polski. Kocham ten przedmiot, okej? Jestem humanistką w 101%. A nauczycielka jest jak taka kochana ciocia i nie można się nie uśmiechnąć, kiedy ona to robi. W tej klasie jest mi dobrze, chodź bardzo często właśnie tutaj jestem najbardziej prowokowana, tutaj zaczynają się prawdziwe kłótnie i dyskusje, i właśnie tutaj o tym zapominam pisząc kolejnego one shota, gdy Pani tłumaczy gramatykę. Bo hej, nie jestem aż takim nerdem, żeby cały czas uważać. Chodź czy bycie nim, to coś złego? Czy bycie ambitnym jest przestępstwem? Każdy powinien być sobą.
,,Jestem hipokrytką. Jak mogę mówić o byciu sobą narzekając na innych? Jak mogę mówić o byciu sobą, skoro kiedy nikt nie widzi wylewam wódkę. Jak być dobrym, Panie, jak być dobrym? Chodź z drugiej strony, czy to nie jest tak, że Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna drugiego człowieka?"
Następne zajęcia odbywają się w spokoju, słucham rozmów innych o kolejnej aferze, tym razem bez mojego udziału, i ile to nie wypili na weekendzie. To dość przerażające, gdy słyszę, że 15- latek zgonował więcej razy niż nie jeden dorosły. A to z mojej rodziny się śmieją... Robią przecież to samo.
,,Nie chciałeś może, Panie, stworzyć sprawiedliwego świata? O albo jeszcze lepiej, świata bez alkoholu?!"
Może jednak gdy mówimy ''Bądź sobą!" chodzi o ''Bądź najlepszą wersją siebie", ale to takie trudne...
****
Zastanawialiście się, dlaczego zawsze do łazienek chodzi się w grupie? Po to, żeby czuć się bezpiecznie, żeby ktoś pilnował Twoich pleców, czy może po to, by właśnie atakować plecy innych?
Czasem żałuję, że nie mam swojego wsparcia, że nie mam sojusznika. Może wtedy wyjście do toalety podczas przerwy nie byłoby tak ryzykowane. Bo szkoła to prawdziwa dżungla. Przetrwają najsilniejsi, albo Ci co najgłośniej szczekają. A ja jestem jak cziłała, przy komendzie „Daj głos!" wydaje z siebie jedynie cichy pisk.
Teraz opierając się o zimne kafelki mam ochotę rozpłakać się w głos, ale jedyne co robię to chlipię, bo moje wołanie o pomoc również nigdy nie jest głośne. Zresztą kogo miałabym wołać? Resztę pachołków?
Nauczona doświadczeniem w plecaku zawsze noszę parę paczek chusteczek. Chciałabym powiedzieć, że to był pierwszy raz. Chciałabym powiedzieć, że moje mokre włosy i twarz są skutkiem przykrego wypadku. Ale wydaje mi się, że to nie był wypadek. Bo podtapianie nie może być przypadkowe....
Ale ciekawe jest to, że gdyby ktoś mnie taką znalazł, a ja powiedziałabym prawdę i tak uznaliby, że to był wypadek. Przecież ja zawsze histeryzuje. Zawsze.
Schyliłam się, żeby odszukać telefon, który w trakcie szarpaniny musiał mi wypaść. Oby nie wpadł przypadkiem do toalety, przecież wtedy go już nie odratuje. Spojrzałam do środka muszli, pusta, całe szczęście. Ale skoro nie ma go w tej kabinie, to gdzie jest? Jeśli go wzięły, to mogę się już pakować. Jeśli poznają jego treść... Upadnę jeszcze niżej.
Usłyszałam odgłos powiadomienia i przez szparę w ściance zauważyłam światło. Mam Cię! Położyłam się na płytkach, aby wyciągnąć telefon. Chcąc włączyć aparat, by spróbować zmazać tusz z mojej twarzy natknęłam się na wiadomość. Wiadomość po której samoistnie wkradł się mi uśmiech na twarz.
„Panie to Ty? To Ty przez niego przemawiasz? Bo jeśli tak to obiecuję, że wrócę do Ciebie''
Nieznajomy: Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Ja: Mark Twain ;D
Nieznajomy: Zgadłaś kotku :D Jak dzień?
Czy na pewno chcesz zmienić nazwę z Nieznajomy na Nadzieja?
„Jeśli to znak od Ciebie, to mówię mu TAK. Proszę nie zawiedź mnie ponownie."
*****************************
Kochani moi, wreszcie pojawiam się z rozdziałem 3!
Dzisiaj pojawiło się troszkę historii, ale spokojnie, nie zdradziłam Wam od razu wszystkiego. Będzie miało to ciąg dalszy.
Z rozdziału na rozdział jest coraz więcej słów! Dzisiaj było ich o 400 więcej niż ostatnio! Musicie mi wybaczyć, że przy każdej notatce o tym piszę, ale zawsze miałam problem z budowaniem opisu, więc zawsze gdy widzę większą liczbę na ustach pojawia mi się uśmiech.
Jak myślicie, Nasza Nadzieja będzie nadzieją, czy może kolejnym gwoździem? Szczerze powiedziawszy nie mogę się zdecydować, więc Wasze opinie na pewno bardzo by mi pomogły podjąć decyzję. Dlatego dawajcie znać jak Wy to widzicie!
A w następnym rozdziale może pozwolę się rozwinąć tej relacji. Bo ile można smucić? Chodź znając kontent tej książki refleksji też nie zabraknie :D
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro