Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Próżnia

Miesiąc później...

Na drzewach jest coraz mniej liści, a te które opadły, teraz z cichym szelestem usychają na zimnej trawie i betonie. Zupełnie jak ja w środku. Jestem jak te zeschnięte liście. Wystarczy mocniej ścisnąć i rozsypię się w proch.

Nigdy nie sądziłam, że można tak bardzo tęsknić. Oczywiście zdarzało mi się tęsknić za rodzicami, siostrami, rodzinnym miastem, za Maksem... Jednak ta tęsknota jest zupełnie inna. Ona zżera moje wnętrzności, wypala mnie od środka, powoduje, że usycham. A do tego tęsknię za czymś co nigdy nie było moje, co nigdy nie istniało. Za kimś kogo przecież nawet nie znam.

Minął już miesiąc, a Dan się nie odezwał. Nie przyjechał i, co najgorsze, już więcej się mi nie przyśnił.

Jasne, mogłabym wziąć do ręki telefon, wybrać jego numer, odezwać się pierwsza. Co bym poczuła słysząc jego głos? To na pewno nie byłoby to samo niż słuchanie jego piosenek dzień w dzień, na okrągło... Nawet kilka razy próbowałam. Miałam już ten numer przed sobą, na wyświetlaczu telefonu. Wystarczyło nacisnąć zieloną słuchawkę. Za każdym razem powstrzymywało mnie to samo – strach. Paniczny, paraliżujący strach. Nie jestem w stanie do końca sprecyzować, czego się boję. Zmian? Podążania za głosem serca? Porzucenia wszystkiego, co było mi znane do tej pory? Skoku na głęboką wodę?

Momentami jestem zła na siebie. Wściekła, że wtedy nie przyjęłam propozycji Dana, że nie pojechałam z nim w trasę. Miałam rzucić wszystko i dać się ponieść chwili. Im więcej czasu mija tym jest gorzej. Bardziej to analizuję, a jednocześnie wiem, że źle postąpiłam nie jadąc z nim. To miała być moja wielka przygoda. Moje przeznaczenie.

Jestem takim tchórzem.

A potem nachodzą mnie chwile zwątpienia. Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło? Czy Dan był prawdziwy? Może to jednak był jeden wielki sen. Chora wyobraźnia dziewczyny, której marzyło się przeżyć wielki, książkowy romans z gwiazdą rocka.

Jednak numer telefonu zapisany w mojej komórce jest prawdziwy. Podobnie, jak autograf Daniela Colda na płycie Rudej, a także jej ukradkowe spojrzenia pełne pretensji i kąśliwe uwagi, że zaprzepaściłam taką okazję.

O tak, Ruda nie pozwala mi zapomnieć, że moje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.

– Ela! – Z sąsiedniego pomieszczenia dobiega mnie głos współlokatorki. – Ela! Szybko!

W głosie Rudej jest coś takiego, że ciarki przechodzą mi przez plecy, że natychmiast odrywam się od podręczników i zrywam z krzesełka. Może przecięła sobie palce krojąc bułkę i trzeba ją zawieść do szpitala, albo znów płoną lasy gdzieś na świece, giną niewinne zwierzęta i Ruda będzie całą noc rozpaczać nad losem świata.

Znajduję ją w jej pokoju na łóżku z laptopem. Jej twarz jest blada a oczy są wielkie jak spodki. Przywołuje mnie ruchem ręki, wiec przysiadam obok niej i spoglądam w monitor. Na widok nagłówka artykułu, mi również krew odpływa z twarzy oraz wszystkich kończyn.

TRAGICZNY WYPADEK GWIAZDY HEAVY METALU

Trzęsącymi się rękami wyrywam Rudej laptopa i uważnie czytam artykuł, marszcząc przy tym brwi. Literki się mi plączą, więc zajmuje mi to trochę czasu. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Według tego, co piszą, Daniel Cold uległ poważnemu wypadkowi podczas swojego pobytu w południowej Francji, i w stanie ciężkim trafił do szpitala. Twórcy artykułu nie wiedzą, co Cold robił w Europie. Według ich przypuszczeń, ukrywał się przed gniewem byłej narzeczonej.

– Oddychasz? – pyta Ruda, kładąc dłoń na moim ramieniu.

W odpowiedzi jestem w stanie tylko pokręcić głową. Oddaję jej komputer, zrywam się z łóżka i uciekam do siebie. Przez kilka dobrych minut krążę po pokoju, próbują się zebrać w sobie. Wypadek miał miejsce dwa dni temu. Dlaczego nic nie poczułam? Skoro między nami jest jakieś kosmiczne połączenie, to czy nie powinnam poczuć, że coś złego dzieje się z Danem?

Czy jeśli teraz zadzwonię na jego telefon, ktoś go odbierze?

Postanawiam zaryzykować. Muszę się dowiedzieć, jak czuje się Dan. Po prostu muszę, a innego sposobu nie mam.

Wybieram numer Dana. Jeden, sygnał, drugi, piąty. Poczta głosowa.

Cholera.

Jeśli on jest w szpitalu we Francji, a wszyscy jego przyjaciele i rodzina w USA, to kto miałby za niego odebrać ten cholerny telefon?

Próbuję jeszcze raz, ale to bezcelowe, więc odkładam urządzenie na biurku i zaczynam szperać w internecie, szukając jakiś dodatkowych informacji o stanie Colda. Gdy kilka minut później mój telefon zaczyna grać melodyjkę dzwonka i wibrować, aż podskakuję na krzesełku.

Odbieram drżącą dłonią.

– Halo? – mówię niepewnie do mikrofonu.

– Cześć, z tej strony Samuel, menadżer Hell Hunters, – Słyszę w słuchawce obcy głos, który dodaje po chwili: – I przyjaciel Daniela.

– Yhm, cześć, ja... – jąkam się – chciałam się dowiedzieć, jak się czuje Dan. Dowidziałam się, że miał wypadek...

– Jesteś tą dziewczyną z Polski? – dopytuje.

– Tak, tak.

– Aha – rzuca, a ja nie do końca rozumiem, co ma to oznaczać. – Jego stan jest stabilny – rzuca dość oschle.

Serio?

– A możesz powiedzieć coś więcej? Jest w śpiączce, czy ma jakieś poważne uszkodzenia? Można z nim się porozumieć?

– Lekarze jeszcze go badają. Ma jedynie przebłyski świadomości.

Ciężko rozmawia się z Samuelem. Mam wrażenie, że niechętnie udziela mi odpowiedzi. W moim gardle rośnie niewidzialna gula i czuję, że zaraz się rozpłaczę.

– Okej. – Mam ochotę, jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. – Czy mogę za jakiś czas znów zadzwonić? – zagaduję jeszcze. – Dowiedzieć się, jak się czuje.

– Jasne. Zapisz sobie mój numer telefonu, będzie łatwiej.

Samuel dyktuje mi szereg liczb, które szybko notuję na kartce papieru. Następnie rozłącza się, a ja uderzam głową o blat biurka i zaczynam szlochać.

Co za idiotyczna rozmowa. Mam ochotę wrzeszczeć. Dlaczego nie zadałam jeszcze innych pytań. Gdzie leży Dan? Jak doszło do wypadku? Czy wiedzą, czy z tego wyjdzie?

Ruda zagląda do mojego pokoju. Kiedy widzi mój stan, wchodzi do środka i po prostu siedzi ze mną. Czeka aż się uspokoję i wtedy mówię jej, że rozmawiałam z Samuelem i relacjonuję, co się dowiedziałam. Nie ma tego zbyt wiele.

Potem Ruda wraca do swoich zajęć, a ja próbuję zabrać się za naukę, ale niezbyt mi to idzie. I koniec końców zaczynam sprawdzać w necie, w jaki sposób mogłabym się dostać do Nicei – idiotka ze mnie. Wychodzi na to, że najlepszą opcją jest samolot. Tylko, że jeżeli chciałabym zarezerwować lot tak z dnia na dzień, to cena biletu powala mnie z nóg. Albo czas przelotu. A właściwie i to i to.

Przecież nie rzucę wszystkiego i nie wydam mojego miesięcznego wynagrodzenia, żeby podążyć za czymś, co wciąż pozostaje w strefie moich sennych marzeń.

Wyłączam przeglądarkę internetową, a potem zamykam laptopa. Mam dość.

Idę do łazienki, a kiedy z niej wracam, widzę na telefonie nieodebrane połączenie. Połączenie z numeru, który zapisałam jako Samuel.

Wszystkie moje organy wewnętrzne wywijają fikołka.

Czy coś się stało?

Może Dan nie żyje?

Siadam na kanapie i wlepiam się w ekran telefonu, zastanawiając się, czy powinnam oddzwonić. Czy na pewno chcę wiedzieć?

I wtedy telefon znów dzwoni.

Odbieram po chwili wahania.

– Tak?

– Cześć, tu znowu Samuel – mówi przyjaciel Dana, a w jego głosie wyczuwam lekkie zakłopotanie. – Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś tu przyjechać? Do Dana?

Przestaję oddychać. Moje serce przestaje bić. Przez chwilę jestem martwa.

– Nie do końca wiem, co tam się wydarzyło miedzy wami – ciągnie Samuel – ani Dan nie mówił wiele, ale wiem że jesteś dla niego ważna. Wiem, że z twojego powodu zerwał z Hope i w ogóle. W każdym razie, tak sobie myślę, że może, gdybyś tu była, to jemu dobrze by to zrobiło.

– Naprawdę? – pytam słabo.

– Tak. To co ty na to?

– Ale ja, znaczy się – trę palcami czoło – nie wiem. Chyba nie stać mnie na bilet do Nicei. To daleka podróż. Nie wiem, gdzie miałabym się zatrzymać...

– A, oto chodzi. Nie przejmuj się. Załatwię ci bilet, daj mi tylko godzinę. Wylot z Krakowa prawda? – Nawet nie czeka na moją odpowiedź. – Kupię bilet i wyślę na twój adres mailowy, musisz mi podać tylko wszystkie dane. Załatwię też pokój w hotelu, w którym się zatrzymałem. Zostaw to mnie. Nie musisz nic płacić. To jak? Zgadzasz się?

Zawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie, gdy człowiek znajduje się w stanie nieważkości. Teraz już wiem. Mój pokój jest pozbawiony grawitacji. Koś też wyssał z niego cały tlen. Wokół mnie jest próżnia.

Słyszę też czyjś głos. To chyba mój, choć ledwie go rozpoznaję, gdy pada słowo:

– Tak.

***

Media: ASKING ALEXANDRIA - A Prophecy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro