Druga połówka jabłka
Droga powrotna do mieszkania wydaje się nie mieć końca. Jedyne o czym marzę, to rzucić się na swoje łóżko i zapaść w błogi sen.
Czy przyśni mi się Dan?
Czuję się, jakby ktoś moje serce rozdarł na pół. Nie rozbił na tryliony kawałków, czy spalił na popiół, tylko właśnie przepołowił. Jakbym żyła w dwóch równoległych wszechświatach. Wszystko było do ogarnięcia, dopóki to był tylko sen, ale Dan istnieje naprawdę. ON ISTNIEJE. Jest tam. Jest i najprawdopodobniej czuje to samo co ja. Śniłam się mu. Po jego zachowaniu wiem, że nie jestem mu obojętna.
Chciał, żebym z nim pojechała. To niedorzeczne. Nigdy bym nie zrobiła czegoś tak szalonego... Czy na pewno?
Przez jeden krótki ułamek sekundy byłam gotowa się zgodzić. Spakować kilka rzeczy, zostawić wszystko za sobą, żeby tylko być z nim.
Ale to nie byłam bym ja, tylko ta dziewczyna ze snu.
Przed wejściem do mieszkania biorę jeszcze głęboki wdech. I co ja teraz powiem Rudej?
Dokładnie tak, jak przewidziałam, moja współlokatorka czeka już na mnie w progu mieszkania, przebierając nogami, ubrana w swoją flanelową piżamę. Ledwie zamykają się za nami drzwi wejściowe, ona łapie mnie pod ramię i prowadzi do kuchni.
– Ruda, proszę – jęczę. – Spałam dziś tylko dwie godziny. Jestem nieprzytomna i naprawdę nie mam nastroju na rozmowy. Daj mi się zdrzemnąć, potem ci wszystko opowiem...
– Nie ma mowy! Nic z tego. Nie możesz iść spać dopóki mi nie powiesz skąd znasz Daniela Colda, do cholery! – Ruda zmusza mnie, żebym usiadła przy malutkim stoliku w naszej niewielkiej kuchni, a przede mną stawia kubek z kawą z mlekiem. Po jej kolorze domyślam się, że musi być mocna. Sama przysiada na taborecie obok, ze swoją ulubioną, nieco wyszczerbioną filiżanką. – Jeszcze wczoraj twierdziłaś, że nie znasz Hell Hunters, a potem rozmawiasz z ich wokalistą, przepadasz z nim na cały wieczór, on ląduje w naszym mieszkaniu, spędzacie ze sobą noc, a nawet się całujecie! – mówi z prędkością karabinu maszynowego.
Spoglądam na nią zaskoczona i zastygam w bezruchu z kubkiem tuż przy ustach.
– No co się tak dziwisz? Widziałam przez okno jak się całowaliście przy autokarze!
Odkładam kubek. Czuję, jak pod powiekami, które już i tak wystarczająco mnie szczypią po nieprzespanej nocy, zbierają się łzy. Zakrywam twarz dłońmi i zaczynam szlochać. Daję upust temu uciskowi w piersi, który towarzyszył mi od chwili, gdy w nocy rozmawiałam z Danem. Już wtedy miałam to poczucie straty. Jakby odebrano mi coś, co nawet nigdy tak naprawdę nie było moje.
– Elka, no co ty. – Słyszę wystraszony głos przyjaciółki. – Przepraszam nie chciałam... nie wiedziałam...
Kręcę głową. Wycieram policzki rękawami bluzy.
– Ja po prostu nie wiem, co mam ci powiedzieć... Jak wyznam ci prawdę, to i tak nie uwierzysz.
– Ela, przestań, możesz mi powiedzieć. Uwierzę nawet jak powiesz, że porwali cię kosmici i podmienili. Chyba już mnie nic nie zmieni niż to, że znasz kogoś taką sławę. Tylko nie płacz. – Głaszcze mnie po ramieniu.
Uśmiecham się mimowolnie, ale wiem, że dostrzega w moich oczach smutek, żal i ten pieprzony ból spowodowanych rozdartym sercem. Opowiadam jej jednak o wszystkim, licząc na to, że nie uzna mnie za wariatkę i nie wezwie pogotowia, żeby mnie zawieźli do szpitala psychiatrycznego.
A może właśnie tam powinnam się znajdować?
A może już dawno zamknięto mnie w białym pokoju bez okien i klamek, a to wszystko tylko mi się śni?
Ruda z każdym moim słowem robi coraz większe oczy i szerzej otwiera usta.
– To co? Już dzwonisz do wariatkowa, czy sama mam się tam zgłosić? – pytam, gdy już kończę opowiadać całą historię. Pominęłam oczywiście niepotrzebne szczegóły ze snów. Pewnie rzeczy powinny zostać tylko między mną i Danem.
– To wszystko, co mówisz jest niesamowite – szepcze Ruda. – Gdybym nie widziała Dana na własne oczy, to bym pewnie nie uwierzyła... ale cholera, widziałam go. Mam jego autograf...
Ruda zamyśla się na chwilę, a ja czuję, że powieki ciążą mi coraz mocniej, a piasek pod nimi staje się nie do zniesienia.
– Czyli jeszcze raz: przez ten cały czas śnił ci się wokalista Hell Hunters, którego wcześniej nigdy nie widziałaś na oczy lub o tym nie wiedziałaś?
Przytakuję.
– I – kontynuuje – ty też mu się śniłaś? W tym śnie byliście w sobie zakochani. I jakimś cholernym cudem, teraz się spotkaliście w realu...
Znów przytakuję.
– I ty mu pozwoliłaś tak po prostu odjechać!? – wykrzykuje, gwałtownie unosząc przy tym ręce. Zaczyna machać w stronę okna nad zlewozmywakiem. – To był Daniel Cold. Chłopak z twoich snów. Być może twoja wielka miłość niczym z bajki o kopciuszku! A ty mu pozwoliłaś odjechać! – powtarza.
– Ciii, nie krzycz tak – rugam ją. Czuję się, jakbym miała kaca giganta. – A co niby miałam zrobić?
– Jak to co? Zatrzymać go, pojechać razem z nim, nie wiem, cokolwiek...
– Przestań – nakazuję. – Obie wiemy, że to totalny absurd. Dan proponował mi nawet, żebym z nim pojechała, ale przecież nie mogę z nim tak po prostu wyjechać, rodzina, studia, Maks...
– A tam dupa zbita.
– Maks jest moim narzeczonym – bronię się, na co Ruda się krzywi.
– Proszę cię. Wprawdzie nic do niego nie mam, ale nie powiedziałabym, że jakoś tam specjalnie do siebie pasujecie.
– Słucham? – Robię wielkie oczy.
Przyjaciółka z rezygnacją opuszcza głowę, chowa ją między ramionami, wzdycha ciężko. Czekam w napięciu, co jeszcze mądrego ma mi do powiedzenia, walcząc jednocześnie z sennością, bo nawet mocna kawa mi nie pomaga.
– Elka, dziewczyno – odzywa się wreszcie po tej chwili napięcia, spoglądając znów na mnie – ja rozumiem, że znacie się od dawna z Maksem, że się zaręczyliście i robiliście już plany na wspólną przyszłość. Tylko zastanów się, czy na pewno będziesz szczęśliwa z nim? Kto powiedział, że Maks musi być tym jedynym?
– Maks to dobry chłopak, kocham go i...
– Okej – unosi dłoń, żeby przerwać moją wypowiedź. – Kochasz, bo jest tym jednym jedynym, czy kochasz go bo był najlepszą opcją, albo być może jedyną, jak do tej pory? Zastanów się. – Ruda zrywa się ze stołka i zaczyna przechadzać po kuchni, co jest nie lada wyzwaniem, bo wystarczą dwa kroki w jedną stronę, dwa kroki w drugą. – Na świecie jest prawie osiem miliardów ludzi, jakim trzeba być ignorantem sądząc, że osoba, która jest tobie pisana będzie akurat chodzić z tobą do szkoły, do jednej klasy, ba jakie jest prawdopodobieństwo, że będzie mieszkać w tym samym mieści, czy nawet w tym samym kraju? Nigdy nie wierzyłam w żadne bratnie dusze, ani drugie połówki jabłka. Jestem realistką, takie rzeczy nie istnieją. To my decydujemy w kim się zakochamy. Jasne każdy ma swoje upodobania, co do wyglądu oraz cech charakteru, których szukamy w drugiej osobie. I wybieramy spośród poznanych osób tę, która jest najbardziej zbliżona do ideału. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej. – Zatrzymuje się na chwilę i mi przygląda. – Nie wierzyłam w to aż do tej chwili. – Przysiada znów na taborecie obok mnie. – Ela, nie wiem, co zadziałało w waszym przypadku, Bóg, przeznaczenie, jakaś inna siła kosmiczna, ale do cholery, mieszkacie na dwóch końcach świata, przyśniliście się sobie, a potem się spotkaliście, to musi coś znaczyć.
– Dan też tak twierdzi – szepczę, spuszczając wzrok i wbijając go w swoje dłonie.
– To bardzo mądry facet, już go lubię – mówi Ruda z rozbawieniem.
Przypominam sobie, jak Dan mówił, że jeszcze nie jest za późno, nie mamy dzieci, rodziny, że jeszcze jest czas, żeby zmienić zdanie, podjąć inną decyzję. Tylko jakim cudem miałoby nam się udać? Pochodzimy z tak różnych światów.
Czuję, że już zupełnie opadam z sił. Ruda chyba też to zauważa, bo mówi cicho:
– Idź się połóż, bo wyglądasz fatalnie. Zastanów się nad tym, co ci powiedziałam. Kurczę, nie możesz tak po prostu tego zostawić. Każda z nas marzy o takiej przygodzie, o takim uczuciu. Musisz jakoś się z nim skontaktować. Nie wybaczę ci, jeśli nie spróbujesz.
Uśmiecham się słabo i wstaję od stołu. Już ma wyjść z kuchni, gdy słyszę jeszcze za swoimi plecami.
– Ciekawe, co na to wszystko jego narzeczona. Ale będzie skandal, jak z nią zerwie.
Odwracam się gwałtownie.
– Narzeczona? Jaka narzeczona? O czym ty mówisz?
– Nie powiedział ci? – Ruda robi wielkie oczy i blednie w sekundzie. – O, kurwa. Cholera, a może już nie są parą, może nie jestem na bieżąco... Jestem pewna...
Przerywam Rudej unosząc dłoń. Nie mam już na to siły. Udaję się do swojego pokoju. Ostatkiem sił rozkładam kanapę, ściągam spodnie oraz bluzę. W samych majtkach i koszulce na ramiączkach, wsuwam się pod kołdrę. Za oknem już świta.
Sięgam jeszcze po telefon, w Google wpisuję: Daniel Cold, narzeczona. Od razu wyskakuje mi dziesiątki zdjęć. Na jednym z nich, roześmiany Dan obejmuje za szyję wysoką brunetkę. Wyglądają, jakby byli razem na jakimś przyjęciu i zupełnie nie byli świadomi, że ktoś im właśnie robił zdjęcie. Kobieta wygląda, jak chodzący ideał, jakby stworzył ją sam Pan Bóg. Lśniące włosy, duże, błyszczące oczy i idealnie równe, białe zęby. Piękna sylwetka oraz doskonałe rysy twarzy. Razem z Danem pasują do siebie idealne...
Tak... Na pewno to właśnie ja jestem mu przeznaczona...
Zamykam oczy. Czuję, jak zapadam się w coraz większą otchłań. Totalną pustkę.
***
'Cause if we're gonna separate our lives
Do you think that we'll be fine?
And if we're going to separate our worlds
I don't think I will survive
Media: Bad Wolves - Better Off This Way
Hej kochani! Dawno mnie tu nie było... Niestety, ale muszę obecnie poświęcić nieco więcej czasu "Drako" i to na nim skupiam całą uwagę, ale nie, nie zapomniałam o Danie i Eli, a ten rozdział był dla mnie szczególnie ważny. Jestem ciekawa, co o nim sądzicie i czy oni mają szansę na bycie razem?
Pozdrawiam Was gorąco! Bądźcie zdrowi!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro