Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Yakitori


Cóż, przynajmniej się rozumieli i wspierali, mieli siebie nawzajem. Zjedli razem śniadanie, w miarę się ogarnęli, porozmawiali, głównie o ich obecnej sytuacji, o planach, i o tym, co się niespodziewanie stało. I... cóż, jak zawsze odwlekali moment rozstania się, żeby jak najdłużej spędzać razem czas. W końcu jednak musieli się pożegnać. Oczywiście zrobili to, jak to oni, bardzo wylewnie i emocjonalnie.

Dabi długo nie chciał puścić Hawksa, kiedy się żegnali, całowali i tulili, aż w końcu Keigo musiał zagrozić mu, że jeśli Toya go nie puści, to wbije mu swoje pióro w oko... Dabi, co prawda ze śmiechem, ale w końcu puścił swojego kochanka. Hawks poprawił nieco swoje ubrania, potem spojrzał jeszcze do lustra, poprawił swoje włosy i ogólny wygląd, po czym wrócił do Dabiego. Złożył na jego ustach długi, namiętny, ale ostatni pocałunek. Po takim właśnie pożegnaniu, Keigo wyszedł, a Toya został w wynajętym mieszkaniu.

Nie było to nic szczególnego, po prostu obaj, korzystając ze swoich znajomości, wynajęli na fałszywe dane małe mieszkanko, właściwie kawalerkę z łazienką, gdzieś na skraju miasta, w mniej zamożnych, znanych dzielnicy, z nie najlepszą renomą. Tutaj przynajmniej mogli się potajemnie spotykać i ukrywać to przed całym światem... I tak też robili, kiedy się poznawali, i zapragnęli czegoś więcej. To mieszkanie było miejscem, gdzie praktycznie narodził się ich związek, ich miłość... Chociaż może zaczęło się to trochę wcześniej, ale z pewnością to mieszkanie było świadkiem ich rodzącego się uczucia. Ale jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, to już nie pobyliby tutaj długo...Po wyjściu Hawksa, Dabi jeszcze przez jakiś czas siedział na łóżku, na którym spędzili razem ostatnich kilka minut przed wyjściem bohatera. Odczekał trochę, po czym w końcu wstał i zaczął sprzątać po ich śniadaniu, żeby się czymś zająć. Zgodnie z tym, co wstępnie ustalili, dziś Hawks miał pozałatwiać trochę ich sprawy, a on miał poczekać w ich mieszkaniu na wyniki tych wszystkich działań, żeby nie sprawiać w tym czasie problemów. Zaczął więc sprzątać po śniadaniu, żeby się czymś zająć, a potem postanowił po prostu posprzątać mniej więcej całe ich mieszkanie.

~*~

Po wyjściu z mieszkania Keigo naciągnął mocno na siebie kaptur swojej bluzy i maseczkę, poza tym miał też spore okulary przeciwsłoneczne. Swoje piórka chwilowo schował w torbie przewieszonej przez ramię. Odszedł jakiś kawałek, schował się w jakimś małym zaułku, upewnił się, że nikt go nie obserwuje, i tam "przemienił się". Zdjął swoje workowate ubrania, w których wyszedł dla niepoznaki jak zawsze z ich mieszkanka, po czym zaczął się przebierać w swój strój bohaterski, "wyjął" też wszystkie swoje pióra i podoczepiał je sobie do pleców, odzyskując swoje skrzydła. W ten sposób ze zwykłego "szaraka", jakiego udawał, znów stał się bohaterem numer dwa, gotowym di pracy i służby. Wzbił się w powietrze i zatrzepotał skrzydłami, poleciał prosto do swojej agencji bohaterskiej.

~*~

Hawks w miarę szybko dotarł do swojej agencji, i jak zawsze na czas, jako pierwszy. Zalogował się do systemu, tak żeby wszyscy wiedzieli w razie czego, że już jest, po czym poszedł do swojego gabinetu. Jak szalony zajął się pracą z dokumentami, wszelką papierkową robotą, bo chciał jak najwięcej mieć za sobą. Liczył na to, że uda mu się wszystko skończyć przed pojawieniem się jego asystentów i pracą w terenie. Niestety, nie zdążył się wyrobić ze wszystkim, ale przynajmniej ze zdecydowaną większością.

Wkrótce więc udał się na patrole ze swoimi asystentami. Z całego serca błagał przy tym wszystkich bogów, żeby nic się nie działo, a przynajmniej nic szczególnie niebezpiecznego i angażującego. Wyglądało na to, że przez większość jego dnia pracy jego modlitwy zostały wysłuchane, i nic szczególnego się nie działo... Jednak mądre powiedzenie, nie chwal dnia przed zachodem słońca, nie wzięło się znikąd. Praktycznie pod koniec jego dnia pracy, kiedy miał się już zwijać, miał miejsce naprawdę paskudny wypadek samochodowy, istny karambol. Na szczęście Hawks w miarę szybko zauważył całe zajście i udało mu się uratować większość ludzi... Podobnie jak w jego dzieciństwie, z tą różnicą, że tym razem nie udało mu się uratować wszystkich, jedna osoba zginęła.

Z związku z tym wszystkie działania trwały trochę dłużej, musiał pomóc poszkodowanym, i zeszło na to sporo czasu. W końcu jednak wszystko dało się ogarnąć. Oczywiście smutne było to, ze jedna osoba zginęła, ale w pracy bohatera trzeba było niejako pogodzić się z tym, że nie zawsze uda się wszystkich uratować...

Oczywiście dobry bohater starał się za wszelką cenę i do końca, angażował całego siebie, ale po prostu czasami nie wychodziło, i trzeba było pogodzić się z tym, to było częścią tego zawodu. Tak więc po ogarnięciu wszystkiego, Keigo jak najszybciej wrócił z powrotem do swojej agencji. Wiedział, że już goni go czas, więc wziął po prostu całą papierologię, którą musiał się jeszcze dziś zająć, poza tym dokumenty odnośnie jego i Dabiego, które wcześniej razem z Toyą przygotowali, i po prostu skończył swoją zmianę, wyleciał jakby się paliło. Zwykle przesiadywał w pracy całe dnie, od rana do nocy, albo od nocy do rana, całe noce, bo był bardzo zaangażowany w swoją pracę, cały się jej oddawał, no i nie miał też szczególnie dużo innych zajęć... Wolał pożytkować swój czas w pracy.

Jednak odkąd dostał nowe zadanie, szpiegowanie Ligi, poznał Dabiego i zaczął swój związek z nim, cóż, trochę się to zmieniło. Rzadziej pracował, a jeśli już, to w bardziej nieregularnych godzinach, i w sumie jego współpracownicy już do tego przywykli... Wiedzieli, że Hawks, jako bohater wcześniej numer 3, a teraz numer 2, miał wiele szczególnych zadań i różnie to bywało. W końcu więc zabrał wszystko, czego potrzebował, wylogował się z systemu i dosłownie wyleciał na skrzydłach wiatru, spiesząc się i modląc, żeby zdążył ogarnąć wszystko to, co miał zrobić.

~*~

Dabi musiał jakoś zająć sobie większość dnia przed powrotem Hawksa, tak więc skupił się na sprzątaniu. Przynajmniej dopóki nie wylał sobie przypadkiem odrobiny dość mocnego środka czyszczącego do toalet na swoje blizny... Myślał, że wyjdzie z siebie tam, czuł się, jakby kwas dosłownie przeżerał mu się przez skórę. Na szczęście szybko znalazł apteczkę, przemył dłoń pod zimną wodą i ogarnął wszystko w miarę, a potem postanowił wrócić do sprzątania, ale bardziej przy tym uważając. Jednak nie mieszkali w tej kawalerce na co dzień, i raczej dbali w miarę o porządek, więc nie było tutaj za dużo do sprzątania...

W końcu Dabi wszystko ogarnął, a Hawksa dalej nie było... Westchnął ciężko, opadł na łóżko, i zaczął się zastanawiać, co jeszcze mógłby zrobić... W tej kawalerce nie było za dużo możliwości... W końcu zdecydował się przejrzeć lodówkę. Przed, w trakcie i po spędzaniu razem tutaj czasu, na różne sposoby, Hawks i Dabi musieli też coś jeść... Jedli razem, i dlatego pilnowali, żeby w miarę w lodówce i szafkach znajdowało się jakieś jedzenie, kupowali coś co kilka dni, czasami zamrażali... Dabi zrobił szybki przegląd, ale nic go szczególnie nie zainteresowało...

W końcu Toya poddał się i wpadł na zupełnie inny pomysł! Uznał, że ma jeszcze sporo czasu, więc może go wykorzystać. Co prawda ustalili z Hawksem, że Keigo dziś postara się załatwić ich sprawę, a Dabi będzie siedział w domu, ale przecież mógł się na krótką chwilę wymknąć, jeszcze kiedy Hawksa nie było, prawda? Postanowił ubrać się szczelnie od stóp do głów, tak, żeby nie zostać rozpoznanym, i pójść zamówić dla nich coś do jedzenia w jakiejś knajpce, żeby właśnie mieli co zjeść i żeby Keigo się ucieszył, kiedy wróci. No bo poza Dabim, Keigo kochał na drugim miejscu jedną, konkretną rzecz - jedzenie, szczególnie yakitori i kurczaka.

~*~

Na szczęście Dabi miał doświadczenie w załatwianiu pewnych spraw i ukrywaniu się przy tym. Tak więc poszedł nie niepokojony do knajpki, i zamówił dla Keigo podwójną porcję yakitori, dla siebie z kolei makaron z wołowiną, i po deserze dla nich obojga, i sajgonki, bo sam Dabi ogromnie je lubił. Zapłacił pieniędzmi od Keigo, bo ten wciskał mu je często, kiedy tylko się spotykali, bo Hawks nie chciał, żeby teraz jeszcze Dabi płacił za cokolwiek pieniędzmi pozyskanymi nielegalnie. No i Toya po prostu dla świętego spokoju się na to zgodził i miał teraz mnóstwo pieniędzy na wszystko od Keigo. Trochę jakby Hawks był jego "sponsorem". Zresztą, dlatego właśnie Dabi wzbraniał się długo przed używaniem pieniędzy od Keigo, nie chciał być jak jego utrzymanek, ale ostatecznie dla spokoju się jednak zgodził. Opłacił więc całe zamówienie i bez problemu wrócił do mieszkania, chociaż niełatwo było mu się zabrać z tyloma rzeczami. Ostatecznie jednak udało mu się, i nikt go do samego końca nie rozpoznał. W mieszkaniu czekał już tylko na powrót Keigo, nie wychodząc więcej.

~*~

Dabi wiedział, o której mniej więcej miał wrócić Keigo. Zawsze to wiedział, chociaż często zdarzało się, że przez coś musiał zostawać dłużej, coś zmienić, przełożyć... Życie z bohaterem nie było łatwe, a Dabi, jako dziecko jednego bohatera, tym bardziej to wiedział. Niestety...

Ale Dabi śledził w razie czego informacje prasowe i nie było żadnych doniesień o wielkiej walce Hawksa z jakimś silnym złoczyńcą, więc Toya był dobrej myśli, że Keigo wróci o czasie. O odpowiedniej porze Dabi zaczął więc podgrzewać jedzenie dla nich, i akurat kiedy skończył z yakitori, usłyszał, jak ktoś wchodzi. Od razu poszedł przywitać się z Hawksem.

- Cześć skarbie! - zawołał z uśmiechem. Zaraz też rzucił się na swojego ukochanego i mocno go objął, i pocałował go na przywitanie. Hawks oczywiście nie pozostał dłużny, zaraz zarzucił Toyi ręce na ramiona i odwzajemnił pocałunek.

- No cześć, mój tościku! - odparł ze śmiechem Keigo. Po pocałunku, na ten tekst, Dabi spiorunował go wzrokiem, na co Hawks tylko bardziej się zaśmiał. A w międzyczasie jeszcze przeszli do kuchni.

- No co? W końcu jesteś moim tościkiem! - zawołał ze śmiechem Keigo, idąc za nim do pokoju. Dabi westchnął i przewrócił oczami, ale nic na to już nie powiedział, nie miał już jednak tak zdenerwowanej miny. Nie potrafił się długo gniewać czy fochać na Hawksa. W kuchni zaś Dabi wskazał mu czekające na Keigo yakitori.

- Mam dla ciebie coś dobrego - powiedziałem z uśmiechem. Hawks wbił wzrok w talerz yakitori.

- Co? Yakitori? - spytał. Zmarszczył lekko brwi, po czym spojrzał z powrotem na Dabiego.

- Zrobiłeś je sam? - dopytał. Na to Dabi prychnął, rozbawiony.

- Co? Nie! Przecież wiesz, że ja się na tym totalnie nie znam, umiem jedynie zrobić kanapki, może jajecznicę, i makaron ugotować, bo tym się głównie żywiłem przez te wszystkie lata - stwierdził Dabi, trochę rozbawiony.

- Więc skąd... - zaczął Hawks, ale zaraz to do niego dotarło. Westchnął smutno, po czym spojrzał z wyrzutem na Toyę.

- Wyszedłeś z mieszkania, prawda? - powiedział, oskarżycielskim tonem. Dabi wzruszył ramionami.

- Ale nie cieszysz się? Ogarnąłem nam dobre żarełko! - zawołał radośnie Toya. Hawks jeszcze raz ciężko westchnął, dając w ten sposób wyraz swojego cierpienia.

- Mogli cię nakryć! Ktoś mógł cię zobaczyć, donieść o tym! A lepiej nie komplikować tego wszystkiego, dopóki nie dostaniesz ułaskawienia! - zawołał Hawks.

- No ale nikt mnie nie złapał...Wyluzuj, mam w tym wprawę. Nie dam się tak łatwo zgarnąć! - powiedziałem z uśmiechem Dabi. Hawks po raz trzeci westchnął. Ale ostatecznie pomyślał chwilę, po czym poddał się.

- Dobrze już, dobrze... Ale wiesz, tysiąc razy może ci się udać uniknąć zwrócenia uwagi i rozpoznania, a za tysiąc pierwszym wpadniesz. Po prostu nie ryzykuj, dopóki nie dostaniemy tej decyzji, dobrze? - powiedział z powagą Hawks.

Dabi przewrócił oczami.

- Dobrze już, dobrze... A teraz jedz i ciesz się dobrym jedzonkiem, a nie tylko narzekasz! - zawołał w odpowiedzi Toya, na co Keigo jedynie przewrócił oczami.

Ostatecznie już "nie narzekał", tylko zaczął się faktycznie razem z Dabim zajadać yakitori. W ten sposób mogli razem, zwyczajnie, ale zarazem i tak bardzo przyjemnie, spędzić czas. Hawks po dniu pełnym skądinąd bardzo stresującej pracy, nie marzył o niczym innym, jak tylko o wspólnym, miłym wieczorze z ukochanym. Tak więc zjedli razem kolację, po czym wzięli jeszcze razem prysznic. Woda nie była tutaj najcieplejsza, nie mogli niestety pozwolić sobie na lepsze warunki, dopóki musieli się ukrywać. Jednak i tak prysznic był dla nich obojga bardzo przyjemny. Tym bardziej, że Dabi, znając upodobanie Keigo do ciepełka, podniósł swoją temperaturę ciała nieco i praktycznie to on nagrzewał im wodę... Potem położyli się razem do łóżka. Chociaż pod prysznicem była zimna woda, łóżko było niewygodne, i w ogóle całe mieszkanie pozbawione było wygód, jakimi Keigo mógł się cieszyć w swoim własnym mieszkaniu, to i tak kochał to miejsce i uważał za swój prawdziwy, kochany dom... A to dlatego, że dom jest przecież wszędzie tam, gdzie jest miłość, a on tutaj mógł praktycznie do woli cieszyć się obecnością swojego ukochanego. Wkrótce też obaj usnęli, zadowoleni, w swoich ramionach, obejmując się i tuląc do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro