Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

BAKUGO

Siedziałem przywiązany do krzesła. Nie do końca wiedziałem co tu robię, w końcu pamiętałem tylko jak latałem po lesie i szukałem jebanych idiotów. Gdzie oni poleźli?! ... dobra kurwa tak w skrócie... łaziłem po lesie szukałem Kirishimy i Deku i nagle coś uderzyło mnie w głowę. Westchnąłem cicho. Nagle usłyszałem kroki miałem zasłonięte oczy i związane ręce i nogi. Nie mogłem się ruszyć.

-co tu się wykurwia?! -krzyknąłem głośno, po czym usłyszałem jak ktoś chodzi w koło mnie ciągnąc za sobą coś metalowego. Cicho się śmiał. Podszedł do mnie, był za moimi plecami-kim jesteś?! Gdzie ja jestem ?! Gdzie do chuja Kirishima?! I ten dekiel?!-chciałem się wyrwać jednak byłem za dobrze zawiązany. Poczułem jak dotyka moich ramion, wyczułem, że miał na sobie rękawiczki

-cześć ~-polizał moje prawe ucho -czy mogę cię zjeść ~-zaśmiał się do lewego całując je. Po chwili znów zaczął chodzić w kółko śmiejąc się. Przewijał kartki w jakimś zeszycie? Książce ? -to miłe, że się tak o mnie martwisz kacchan~

-d..deku?-popatrzyłem w tamtą stronę, mimo, że miałem opaskę na oczach

-opowiedzieć ci bajkę kacchan? nie jest skończona ale ...zakończenie jej może zależeć od ciebie-rzucił metalowy pręt na podłogę i zdjął mi opaskę

-piwnica...-zmarszczyłem brwi rozglądając się 

-tak tak~ kacchan to tu opowiem ci bajkę ~-kucnął przy mnie kładąc głowę na moje kolana -słuchaj dobrze, bo zakończenie zależy od ciebie-zaśmiał się powtarzając

-bajkę.. jaką kurwa bajkę?

-zacznijmy od pierwszego rozdziału~ Uraraka Ochako Ofiara nr.1. Zakochana w Bakugo Katsuki-nie realna miłość. Rodzaj śmierci: zatruta herbata-przeczytał na głos z uśmiechem po chwili czytał dalej.

''Wracaliśmy ze szkoły razem do domu po tym, jak kacchan poszedł do swojego. Szliśmy tą samą drogą co zawsze.

-może przyjdziesz na herbatę?-uśmiechnąłem się do dziewczyny-tak w ramach przeprosin za to...że zepsułem ci wyznanie miłości przez to, że go zdenerwowałem-mruknąłem cicho- wczoraj upiekłem ciasto...z przepisu mamy-skręciliśmy w lewo na skrzyżowaniu.

-bardzo chętnie deku-kun- odwzajemniła uśmiech-....ciasto twojej mamy było zawsze pyszne-poszliśmy w stronę mojego domu-szkoda, że...

-uważaj!-krzyknąłem szybko odciągając ją na bok. Tym samym ratując przed spotkaniem z rowerzystą.

-bardzo...dziękuje

-nie ma za co-uśmiechnąłem się-może pójdziemy dłuższą drogą omijając dom kacchana ....nie za dobrze się pożegnaliśmy.

-jasne -przytuliła mnie i cofnęliśmy się by pójść prosto.  Po chwili byliśmy przed moim domem w którym mieszkałem sam odkąd moja mama zmarła.

-zapraszam do środka- otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka -idź do salonu ja zaparzę herbaty. Wykonała moje polecenie a ja poszedłem spokojnie do kuchni gdzie włączyłem czajnik z wodą. Już po chwili, gdy czajnik wydał odpowiedni dźwięk. Wyciągnąłem małe pudełeczko z szafki, które niekoniecznie było herbatą.

-rumiankową, jeśli można- mruknęła siedząc do mnie tyłem na kanapie.

-żaden problem uraraka-san...-włożyłem odpowiednią herbatę do kubków, a do jednego dorzuciłem całą zawartość z pojemniczka -słodzić?-uśmiechnąłem się do niej idąc z parującymi napojami.

-nie-pokręciła głową biorąc ode mnie kubek

-ten jest twój-uśmiechnąłem się szybko podając jej odpowiedni- ja słodziłem.

-dziękuje- usiadłem się obok niej. Napiłem się wywaru tak samo, jak ona-mm...jakaś inna niż zwykle-mruknęła- zmieniłeś herbatę?

-można tak powiedzieć-zaśmiałem się odkładając swój kubek na stolik- może przyniosę ciasta?

-nie mogę się doczekać aż...-wstałem z kanapy i stanąłem za nią. Odchrząknęła głośniej- spróbuje jego..-złapała się za gardło i znów się napiła-...mogę..wody..?-złapała większy oddech-..chyba...coś mi z..zaszkodziło..-zaczęła kaszleć, a kubek wypadł jej z ręki, spadł na podłogę-i-izu...-popatrzyła na mnie biorąc głębokie wdechy wstała z kanapy próbując złapać trochę tlenu, ale było tylko gorzej. Popatrzyła nam mnie szukając pomocy jednak tylko się do niej uśmiechnąłem.

-miłość do kacchana ci zaszkodziła-zaśmiałem się patrząc jak ona po chwili pada na dywan obok rozlanej herbaty-żegnaj uraraka-san~"

Zaśmiał się głośno bardzo głośno-a taka była z niej dobra przyjaciółka.

-co ty..pierdolisz deklu... Zabiłeś ją!?-odszedł ode mnie. Otworzył jedne z drzwi, które znajdowały się w tej piwnicy. W środku była szafka z półkami na niej różne rzeczy na przykład skrzynka z narzędziami, różne pudełka czy na podłodze-...to..jest..

-Uraraka-san~-zaśmiał się wyciągając z worka ciało dziewczyny. O obrzydliwym zapachu nie będę wspominać...pogłaskał ją po policzku-prawda, że była ładna...jest teraz jeszcze piękniejsza...taka zimna...taka martwa-zaśmiał się chwile tak na nią popatrzył, po czym znowu schował ciało-może dokończę bajkę cio kacchan~? Iida Tenya Ofiara nr.2. Zakochany w Uraraka Ochako -wkłada nos tam, gdzie nie powinien. Rodzaj śmierci: upadek z dużej wysokości

"-iidaa! już jestem-uśmiechnąłem się patrząc na niego-przepraszam, że musiałeś czekać autobus mi uciekł-podszedłem do niego, a wiatr rozwiał moje włosy. Staliśmy na dachu naszej szkoły. To tu chciał się spotkać chłopak. To było ulubione miejsce spotkań Uraraki. Było widać stąd prawie całe miasto.

-....dlaczego to zrobiłeś?-nie patrzył na mnie tylko na zachód słońca.

-o czym ty mówisz...co ja zrobiłem?-zmarszczyłem brwi.

-nie zorientowałeś się czemu cię tu zaprosiłem?

-...chcesz mi powiedzieć, że wiesz gdzie jest Uraraka..prawda?

-ale ty wiesz gdzie ona...-odwrócił się do mnie i popatrzył mi w oczy- to ty ją porwałeś! Gdzie ona jest przyznaj się...a-zaśmiałem się patrząc mu w oczy.

-a co? Chcesz do niej? Bardzo?-zbliżyłem się do niego. Niemiał gdzie uciec był przy krawędzi.

-deku...

-lubiłem cię..naprawdę cię lubię, ale...musimy się pożegnać-stanąłem przed nim

-o czym ty mówisz...nie zbliżaj się.

-o tym, że włożyłeś nos tam, gdzie nie trzeba-prychnąłem i popchnąłem go. Stanąłem na krawędzi i popatrzyłem jak on z prędkością spada i rozpluskuje się na chodniku przed szkołą. Zaśmiałem się głośniej i zeszedłem na du. Kucnąłem przy nim- no i na co ci to było? hm-zabrałem jego rozbite okulary-dobranoc Iida-kun"

Wszedł do tego pokoju i wyciągnął jego okulary ubrał je na nos i się zaśmiał. Zaczął robić podobne gesty jak kiedyś Iida

-...szkoda, że nie było co z niego zbierać...

-j-jesteś chory wręcz pojebany!! powinieneś się leczyć!

-...ej kacchan to jest niemiłe...zrobiło mi się przykro...dlaczego tak mówisz?-odłożył okulary na miejsce marszcząc brwi-Tsuyu Asui Ofiara nr.3. Zakochana w brak -pocałowała Kacchana Rodzaj śmierci: upadek ze schodów -nieudane, wypadek samochodowy- nieudane ,Śmierć w szpitalu

''Gdy Tsuyu i kacchan poszli do osobnych łazienek ja też wstałem

-pójdę się czegoś napić-mruknąłem z uśmiechem patrząc na wszystkich

-przecież są tu soki-shoto pokazał mi w koncie napoje i kubeczki

-chce wody -pogłaskałem go po policzku i poszedłem w stronę, którą pokazała mi Momo. Nalałem szklankę i poszedłem na górę gdzie wylałem całą zawartość na schody i przed. Szybko zszedłem na du i stanąłem w dobrej odległości. Lubiłem na to patrzeć. Wyszła już prawie spadła, gdyby nie kacchan.... musiałem...zareagować...

Pierwsza próba nieudana

****

Ubrałem ciemną bluzę, która zakrywała moje zielone loki, miałem na sobie czarne dresy, jak i inne niż czerwone buty. Wolałem by nikt nie raczej nie rozpoznał wiedziałem, że tam będą jechać specjalnie z imprezy wyszedłem wcześniej. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem do miejsca. Gdy zobaczyłem, że odpowiedni samochód już jest blisko wyszedłem na ulicę szedłem wolno trzymając ręce w kieszeni. Nie bałem się o siebie wiedziałem, że kierowca zrobi wszystko by we mnie nie wjechać... uśmiechałem się zadowolony, gdy tak się stało. Wjechali w drzewo, a później w nich inny samochód. Uciekłem i schowałem się patrząc czy zginęła na miejscu?
Przyjechała karetka, jak i policja. Zobaczyłem całą zakrwawioną dziewczynę, którą zabierali do szpitala

-szybko szybko jest w okropnym stanie!
Próba druga nie powiodła się, ale to jeszcze nie koniec...dołączysz do mojej kolekcji''

-niestety...wtedy nie udało mi się jej zabić-mrukną smutno.

-ale pomógł ci przy tym twój zasrany Todoroki!? Obaj jesteście posrani! Wypuść mnie!!

-mój?...-zaśmiał się po czym wyciągnął kolejny worek. Większy niż poprzedni - ale kacchan nie skończyłem bajki~-otworzył go i zobaczyłem dwu kolorowe włosy

-...z...zabiłeś własnego chłopaka!?-warknąłem szarpiąc się.

-nie szarp się, bo ręce se pokaleczysz-uśmiechną się do mnie i pogłaskał shoto po jego włosach-są takie mięciutkie~-zaśmiał się-chciałem z tobą stracić dziewictwo kacchan, ale jakoś tak wyszło-przejechał ręką po jego klatce-a wiesz, że jego dwu kolorowe włosy nie są tylko na głowie? W sumie to było ciekawe-zaśmiał się

-...jesteś obrzydliwy...-warknąłem

-..ale o czym ty myślisz kacchan? Ja mówię o jego brodzie-zaśmiał się całując go w brodę-jakby się nie golił miałby dwu kolorową brodę-schował go znów patrząc na zeszyt- a teraz Todoroki Shoto Ofiara nr.4. Zakochany w Midoriya Izuku- próba zastąpienia kacchana. Rodzaj śmierci: uduszenie podczas orgazmu

''Próbowałem za pierwszym razem. Jeździłem palcami po jego mięśniach szedłem w górę na ramiona z ramion miałem przejść na szyję, by się na niej mocno zacisnąć i zakończyć to jednak przerwało mi pukanie....kacchan kacchan...wszystko drugi raz zepsułeś. Po chwilowej przerwie poszliśmy do mojego pokoju. Podnosiłem się i opadałem na nim dosyć szybko. Nie odbyło się bez naszych Jęków czy sapnięć

-mid..izuku-popatrzył mi w oczy kładąc ręce na moich biodrach-kocham cię-uśmiechnął się lekko masując je kciukiem. Po chwili doszedł, a dalej podskakiwałem. Popatrzyłem mu w oczy, ręce jechały do góry po piersi chłopaka. On sam lekko ruszał biodrami w górę. Zacząłem masować jego ramiona i zniżając się musnąłem jego usta

-kocham tylko kacchana-poptrzyłem na niego-nigdy nie będziesz już próbował mi go zastąpić-złapałem jego ręce z powrotem się na niego nabijając

-..co?..- patrzył nie dowierzając w to co mówiłem

-to ja ich wszystkich zabiłem -zaśmiałem się cicho-i zaraz do nich dołączysz-złapałem mocno za jego szyję. Starał się wyrwać, lecz trzymałem go mocno nogami. Próbował krzyczeć jednak zaciskając ręce coraz bardziej i mocniej całowałem go. Starał się ciągle bez silnie wyrwać-to koniec shoto-zabrałem dłonie od niego dopiero wtedy kiedy przestał się już ruszać. Przymknąłem mu oczy przeczesując mu włosy -masz piękny kolor włosów~

***
Myłem się pod prysznicem zimną wodą, w której się myłem. Woda spływała po moim ciele i spłukiwała pianę no i farbe. Wyszedłem z kabiny i popatrzyłem w lustro.

-jednak tylko shoto dobrze wyglądał w tym kolorze-zrobiłem krzywą minkę i wysuszyłem włosy. Ubrałem jego bluze którą zostawił w salonie i wyszedłem z domu. Droga do szpitala nie zajęła długo już po chwili w nim byłem. Na korytarzu na recepcji było dużo ludzi, jak i kamer. Twarzy, nie pokazywałem miałem maseczkę, a z bluzy kaptura wystawały jedynie lekko moje pomalowane i wyprostowane włosy

-cześć tsuyu~-zaśmiałem się-przyszedłem powiedzieć ci dobranoc-chwile trwało pociągnięcie za ftyczke zanim maszyna zapiszczała wyłączyłem ją i tak szybko, jak przyszedłem to wróciłem do domu -już jestem~ -popatrzyłem w lustro-muszę zmienić te włosy przed jutrem''

-....ty...

-gdybyś wtedy nie przyszedł miałbym dziewictwo dla ciebie!

-...on naprawdę..cię kochał...

-a ja kocham cię kacchan!..kocham ciebie-zaśmiał się łapiąc mnie za policzki i pocałował -kacchan teraz może...jeszcze nie możemy jeszcze nie skończyłem bajki~-odsunął się- Denki Kaminari Ofiara nr.5. Zakochany w brak-shipowanie kiribaku. Rodzaj śmierci: uderzenie w kamień

''-oooo jest most! Dobrze poszliśmy!-zaśmiał się głośno podbiegając do mostu-todoroki! todoroki!-krzyczał nawołując dawno zmarłego chłopaka-ciekawe gdzie poszli oni...-mrukną idąc w stronę mostu.

-pomyliłem się obie drogi tu prowadzą jednak tamta którą poszli jest dłuższa-mruknąłem wyciągając mały nożyk.

-Todoroki!!-krzyknął znowu-czyli będą mogli wytłumaczyć swoje pieprzenie się w krzakach długą drogą-zaśmiał się.

-przestań o tym mówić...-warknąłem cicho.

-ale nie poradzę, że oni tak do siebie pasują! Byłem raz przy tym, jak się całowali! Boże kacchan prawie mnie wtedy udupił, gdy zrobiłem im zdjęcie. Nawet nie wiem czemu chcą się tak ukrywać rozumiem geje i tak dalej, ale ty i Todoroki się nie ukrywaliście więc...tak w sumie to, czemu go nie wołasz-zerknął na mnie stojąc już na moście.

-bo wiem, że już nas nie usłyszy.

-co masz na myśli...-zmarszczył brwi

-ale ty go będziesz mógł pozdrowić-zaśmiałem się, a po chwili rościłem liny, które podtrzymywały cały most- jakie chcesz kwiatki na grobie?- zapytałem, a on krzykną wpadają do wody.

-co ty odpierdalasz !?-wrzasnął trzymają się za głowę-....to..to ty ich wszystkich zabiłeś?...dlaczego!?-wskoczyłem do wody łapiąc go za włosy zwróciłem jego twarz ku mnie.

-bo...kacchan jest tylko i wyłącznie mój-zaśmiałem się

-zostaw mnie!-chciał się wyrwać -gdzie Todoroki!?

-...w mojej piwnicy-szepnąłem mu do ucha -i ty tam możesz dołączyć!!-wrzasnąłem ściskają rekę na jego włosach po chwil z całej siły kilka razy uderzając jego głową o kamień w strumyku rzuciłem go na ziemię, gdy tylko przestał się ruszać.-ej kaminari....to tak nie ładnie nie odpowiadać... jakie ty chcesz wreszcie kwiatki?

****

-...kami..nar...bro...dlaczego...cholera...-warkną pod nosem, a łzy kapały po jego policzkach zacząłem grzebać coś w plecaku

-kirishima...-podszedłem do niego oczywiście był do mnie tyłem-niedługo dołączysz do niego i reszty-przyłożyłem mu nasączoną chusteczkę do ust i nosa. Wyrywał się próbował krzyczeć-nie martw się jeszcze nie umrzesz~ dla ciebie mam inne atrakcje''

-...eiji...gdzie Kirishima!!? Ty jebany psychopato jeśli coś mu wykurwiu zrobiłeś zajebie cię! Obiecuje ci to! Ja pierdole! mój eiji...!

-...t-twój?...nadal jest twój!?-popatrzył na mnie zamykając drzwi od pokoju i zamykając zeszyt-to ja jestem twój nie on! To mnie kochaj! Kochaj! słyszysz!? Czego nie mam co on! On? To coś!-otworzył drugie drzwi

///

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro