Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kasting

20.12.2017r.

- Jestem twoim przyjacielem! - młody mężczyzna uśmiechnął się czarująco, przeczesując palcami miękkie ciemne włosy, którymi Peter Parker lubił się bawić w dzieciństwie. Jeśli na czyjąś głowę pasowały wianki uplecione z kwiatów z ogródka cioci May to była to właśnie ta głowa.
A jednak tym razem...
- Harry, jesteś moim przyjacielem i właśnie dlatego nie chcę żebyś był moim chłopakiem - westchnął ciężko Peter, siedzący na kanapie w salonie ciotki i coraz bardziej przygnębiony z każdą chwilą.
To był już trzeci kandydat, który absolutnie nie mógł zacząć z nim chodzić. Poprzedni był Jackson, dupek ze szkoły, który go dręczył, a jeszcze wcześniej fotograf-rywal z pracy i jakiś biedny mężczyzna z obsesją na punkcie Spider-Mana, który pomylił domy idąc w odwiedziny do babci czy kogoś.
Cholera.
A przyjęcie u Pana Starka się zbliżało. Wielkimi krokami. Tak wielkimi jakie mógł zrobić Czarna Pantera, wściekły Hulk albo... Albo Falcon, gdy tak podlatywał sobie, lądując co kilkadziesiąt metrów.
Harry wyszedł z ciężkim westchnieniem i do salonu wszedł ktoś jeszcze. Peter spojrzał na pokrytą bliznami twarz faceta mogącego mieć jakieś trzydzieści, może trzydzieści pięć, lat. Uśmiechał się łobuzersko, wyglądając obłędnie w czarnym garniturze. I patrzył na niego dziwnie błyszczącymi oczami.
- Znamy się? - zapytał podejrzliwie.
- Spidey, malutki - odezwał się nieznajomy i wzdłuż kręgosłupa młodego mężczyzny prześlizgnął się dziwnie przyjemny dreszcz.
- Deadpool?
- Czekaj, nie psuj efektu. To kasting, nie?
- N-no tak - potwierdził dziwnie onieśmielony, rumieniąc się. - Co pan może... Zaoferować, panie Wilson?
Mężczyzna wyszczerzył się super szeroko, jeszcze bardziej łobuzersko i jeszcze bardziej nakręcająco. To w ten sposób musiał się uśmiechać pod maską gdy odnajdywał gdzieś Spider-Mana na małej przerwie w obowiązkach i usiłował zagadywać, albo obserwował podczas jedzenia jakiś słodkości.
- Zatem, panie Parker. Jestem zajebiście przystojnym, bogatym facetem, który potrafi się dobrze ubrać, ale niekoniecznie zachowywać w towarzystwie. Kręci mnie twój pajęczy tyłek, a panowie Stark i Rogers znienawidzą bo mnie od razu, ale przynajmniej w przeciwieństwie do pozostałych kandydatów... nie odstrzelą na stałe niczego ważnego.
- Pieprzyć to...
- Słucham?
- Biorę cię, Wade.
- Tak bez doczekania aż zaproszę cię na pierwszą randkę?
- Możesz uznać, że wizyta na przyjęciu charytatywnym pana Starka to będzie nasza pierwsza randka - zaproponował, uśmiechając się nieśmiało.
- Chyba chrzest bojowy - poprawił go Deadpool, dużo bardziej rozbawiony niż zaniepokojony.
- Umiesz tańczyć?
- To akurat tak.
- W takim razie do zobaczenia o siódmej w piątek.
- Przyjadę po ciebie - Wilson cmoknął go grzecznie w policzek, w myśl zasady, że przed pierwszą randką na serio obie strony przynajmniej udają, że są dobrze wychowane, po czym i tak pomacał tyłek Petera. Gdy wychodził był tak radośnie uśmiechnięty, że wyglądał na naćpanego.
Młody Parker, skaczący z radości w dziwnym tańcu zresztą nie lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro