~14~
Jeszcze zanim to przeczytacie, wiedzcie, że mimo, że trochę trudno w to uwierzyć ta historia naprawdę się wydarzyła. Dzisiaj nawet spotkałam tą koleżankę, o której będziecie czytać, i wspominałyśmy tą sytuację😂
*****************
Ja: *gra sobie na koncercie takiej powiedzmy-że-szkoły-muzycznej*
Pani: A teraz skrzypaczki zostają na scenie, a Mariolka i Zuzanka zagrają nam „Walczyk"!
Widownia: *wymuszone oklaski*
Mariolka&Zuzanka: *grają owego walczyka*
Palce: Nudzimy się!
Mózg: Ile jeszczeeee?!
Wena: A może odprawimy dzikie dansy?
Ja: *szepcze do koleżanki obok* Nudno tu. Może odprawimy dzikie dansy?
Koleżanka: Czemu nie.
Ja&Koleżanka: *zaczynają się bujać i lekko machać rękoma (lekko, bo wciąż trzymają skrzypce)*
Widownia: *patrzy na nas znudzona walczykiem Mariolki i Zuzanki*
Walczyk: *kończy się*
Pani: A teraz posłuchamy soundtracku z filmu „Titanic" w wykonaniu Eweliny, Agnieszki, Patryka, Marka i Borysa.
Soundtrack: *zaczyna się*
Widownia: *słucha*
Widownia: *mimo dobrego wykonania utworu, zmęczenie, które powstało podczas słuchania „Walczyka" daje się we znaki*
Uszy: Ale ładnie grają.
Oczy: Powinny polecieć łzy?
Serce: Tja, ślicznie, pięknie, ale... ILE MAMY TU TAK STAĆ I ROBIĆ ZA OZDOBĘ???
Wena: Może dzikie dansy?
Ja: Dzikie dansy?
Koleżanka: Ale to trochę taki marsz pogrzebowy.
Ja: Dzikie dansy do marszu pogrzebowego?
Koleżanka: Czemu nie.
Ja&Koleżanka: *odprawiają dzikie dansy do marszu pogrzebowego*
Wszyscy, którzy to czytają: *pamiętają, że my wciąż stoimy na scenie*
Soundtrack: *trwa*
Pani: *próbuje zachować pokerface*
Ewelina&Agnieszka&Patryk&ktotamtojeszczegra: *grają, starając się nie wybuchnąć śmiechem*
Widownia: *gapi się w niedowierzaniu*
Koncert: *kończy się*
Wyobraźnia: No to pokazaliśmy jacy jesteśmy NIESAMOWICI.
****************
Powtarzam: tak było. Serio.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro