Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV cz.II

Gandalf siedział w ławce obok Emily, razem z Tauriel planowali zniszczyć ślub elfa Legolasa. W końcu gdy on pomoże rudej, to ona pomoże jemu. Czarodziej widział już Jessice, ale po Bilbo nie było ani śladu. Zastanawiał się gdzie podział się hobbit. Do Gandalfa przysiadła się Tauriel, która chowała coś do torby.
-Tauriel, co tam chowasz?-zapytał czarodziej wskazując na jej torbę
-Ah, to tylko słoik z karaluchami. Obrzuce nimi Ann...-zaśmiała się szeptem-A ty co wymyśliłeś?
-Jeżeli Ci się nie uda, podpale Kościół-na te słowa Tauriel zaświeciły się oczy, a jej uśmiech się poszerzył
-Jesteś genialny!-krzyknęła, a goście karcąco na nią spojrzeli. W końcu jest w kościele i powinna się zachowywać. Elfka jednak była szczęśliwa, więc nie zwracała uwagi na ludzi.
-Emm... Tauriel, kim właściwe jest Ann?-zapytał Gandalf, który chciał się w końcu dowiedzieć czegoś o tej tajemniczej dziewicy.
-To taka elfka, ogólnie jest głupia, irytująca i nie wiem co w niej widzi Legolas. Podobno kocha wszystkie zwierzęta i jest tajemnicza. Nie znam jej za bardzo, tylko coś tam się obiło o uszy. Raz ją widziałam-wyznała
-Ale tak osobiście to jej nie znasz?
-I nie chcę poznać, niby w czym jestem gorsza? Też mogę polubić każde zwierzę, w końcu co to za problem?-Gandalf podrapał się po brodzie.
-Mówisz, że lubi każde zwierzę?-ruda pokiwała twierdząco głową-Czyli karaluchy ją nie ruszą.
-Ależ ty naiwny Gandalfie, ja ci mówię, że ona nie lubi każdych zwierząt. Przecież nikt nie lubi karaluchów, a ona tylko się zgrywa-czarodziej przyznał rację elfce. Gdy Gandalf rozejrzał się po kościele dostrzegł na ołtarzu Legolasa, a za nim Bilbo. Czyli, że Bilbo był świadkiem pana młodego. Gdy zaczęła grać melodia ślubna czarodziej ujrzał elfke o brązowych długich włosach i oczach, które raz były zielone, a raz brązowe. "Piękna" pomyślał, gdyby tylko nie był zakochany w Bilbo sam, by się chciał z taką umówić. Elfla miała na sobie czarną suknię, co nieco zdziwiło czarodzieja. W końcu podeszła do jej przyszłego męża, o ile dojdzie do zawarcia ich małżeństwa. Gandalf nie wiedział kiedy Tauriel wypuściła karaluchy. Nawet tego nie widział, więc był bardzo zdziwiony, gdy po pannie młodej zaczęły chodzić owe robaki. Tauriel uśmiechała się pod nosem pewna swego zwycięstwa, a zaproszeni zaczęli panikować.
-O jakie piękne!-zachwyciła się Ann. Tauriel prawie się przewróciła, a Gandalf otwarł szeroko usta ze zdziwienia. To było niespodziewane.
-Twój plan-powiedziała ruda do Gandalfa. Czarodziej niezauważalnie uderzył swoją czarodziejską laską w podłogę i mały drewniany kościółek zaczął się palić. Wszyscy w panice zaczęli uciekać z kościoła, Tauriel ma dworze przybiła piątkę Gandalfowi.
-Legolasie, ja za ciebie jednak nie wyjdę. Ani dziś ani nigdy-odezwała się Ann-Uświadomiłam sobie, że nie mogę się ograniczać. Ja kocham naturę i właśnie w naturę się zagłębie. Jeszcze się spotkamy-powiedziała i oddając pierścionek załamanemu blondynowi odjechała na wilku. Gandalf zadawał sobie pytanie "Skąd ona wytrzasnęła tego wilka". Tauriel była bardzo szczęśliwa, ale to jeszcze nie koniec. W końcu trzeba sprawić, by Bilbo Baggins wreszcie zauważył Gandalfa, a Tauriel nie rzuca słów na wiatr. Już miała nawet pomysł jak może zesfatać ze sobą hobbita i czarodzieja. W końcu dzięki Gandalfowi, jej ukochany jest wolny.

~~~~~

MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ CHOĆ TROCHĘ WAM SPODOBA ;D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro