Dziesiąty
-Dlaczego mnie tutaj zabrałeś, Harry?
- Nie wiem, bo chciałem. Sam tutaj często przychodzę, pomyśleć i zastanowić się nad życiem. Nigdy nikt tutaj nie był, ale od kiedy postanowiłaś przyjąć moją propozycję poczułem, że chciałbym żebyś tutaj przyszła, żebyś to zobaczyła.
Odwróciłam twarz w kierunku Harrego, na jego twarzy malował się niepewny uśmiech, miła odmiana po jego w pełni pewnym siebie wyrazie twarzy. Nie wiedział jak zareaguję - widziałąm to poprzez lekką obawę kiełkującą w jego oczach, całkiem niepotrzebnie. Zrobiłąm krok w jego stronę i tak poporstu owinęłam swoje ręcę wokół jego tali chowając głowę i jego klatce. Jego koszulka tłumiła moje słowa.
- Dziękuję Ci, naprawdę cieszę się, że mnie tutaj zabrałeś.
- Nie ma za co, okruszku.
Jego ramiona owinęły się wokół mnie i wtulił moje ciało jeszcze bardziej w jego tors. Czułam jego zapach - pomieszanie lekkim męskich perfum oraz wiśnowi płyn do kąpieli. Pachniał cudownie, od dziś to mój ulubiony zapach.
- Może usiądziemy?
- Pewnie, tylko zejdźmy trochę niżej, widok będzie ładniejszy.
Złapałam Harrego za rękę i razem zeszliśmy kawałeczek niżej. Usiadł na trawie, a ja między jego nogami byłam oparta o jego tors.
- Dlaczego przychodzisz tutaj mysleć?
- Przypomina mi to miejsce w Holmes Chapel jest tam pięknie, czasem lubię wyjechać z Londynu i odpocząć tam, naładować baterię, spotkac się z mamą i siostrą, czasem takie życie jak nasze męczy.
- Zdecydowanie wiem o czym mówisz. Czasem sama nie wiem dlaczego wciąż to robię, a potem przychodzi koejny wieczór i impreza i już nie myślę o tym, robię to spotntanicznie, tak sama z siebie.
- A Ty? Dlaczego tak naprawdę to robisz?
- Nie wiem, Harry. Myślę, że potrzebuję oderwać się od rzeczywistości, chcę poczuć się wolna, nie potrzebuje związku, bo nikt nie jest w stanie dac mi tego, czego chcę. Przy tępie mojego życia naprawdę ciężko znaleźć kogoś kto będzie w stanie wytrzymać takie poświęcenie.
- Jeśli się kogoś kocha, to poświęcenia wcale sie są trudne.
- Nie wiem Harry, nie wiem.
Westchnęłam i oparłam głowę o jego klatkę piersiową patrząc na piękny krajobrac rozciągający się przed nami. Otulał mnie wietrzyk i zapach czereśni, było mi cieplo i wygodnie w jego ramionach, może to dziwne ale zaczęło kiełkować we mnie coś o co sama siebie nigdy nie podejrzewałam, wtedy jeszcze nie wiedziałam co to takiego, nie zwracałam na to uwagi. Przegadaliśmy jeszcze kilka godzin, tak mi się wydaje. Zaczęło się ściemiać powoli, więc zaproponowałam żebyśmy pojechali do mnie na kolację.
Gdy tylko wsiadłam do samochodu z Harrym, atmosfera zaczęła się robić gęsta, próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale zakładam że między naszymi ciałami dało się zauważyć wyładowania elektryczne. Powietrze nabrało dziwnego, aromatu porządania i te przeciągłe spjrzenia tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że ta kolacja będzie podawana ze śniadaniem. Samochód zatrzymał się pod moim domem, otwierając drzwi czułam za sobą obecność zielonookiego. Wchodząc do domu rzuciłam torebkę w kąt i zostałam przyciśnięta do najblizszej ściany. Wargi chłopaka jeździły po mojej szyi oraz obojczychach. Zasysał i podgryzał skórę na moim dekoldzie rozpalając we mnie iskry, pozbyłam się bluzki, chwilę po Harrym. Przenieśliśmy się na kanapę, loczek zajął się moją szyją, robiąc na niej malinkę, a ja byłam całkowicie zafascynowała chłopakiem leżącym na mnie, nagle cały świat przestał istnieć. Jedyne co czułam to rozkosz rozchodzącą się w moim ciele, obezwładniające porządanie i kojący zapach czereśni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro