Dwudziesty drugi
Tego dnia miałam wolne, siedziałam sobie na kanapie i oglądałam jakiś program muzyczny w telewizji. Nie miałam dziś ochoty na nic, w zasadzie od dawna nie miałam na nic ochoty, myślę że to wina tego że wciąż moje myśli i uczucia są niepoukładane. Zgaduje, że zamęczy mnie to w najbliższym czasie ale chcę teraz dać sobie spokój z tym całym bałaganem. Zresetować myśli i po prostu jeden dziś spędzić sama ze sobą, bez wspomnień, bez myśli, bez cholernego Harrego w moim ciele. Moją stanowczą postawę mógł zmienić tylko gość, który właśnie dobijał się do drzwi mego domu.
- No już przecież idę - mruknęłam pod nosem całkiem zła że ktoś postanowił przerwać mi poważne zmienianie mojej postawy.
Wyklęłam gościa wszystkimi możliwymi słowami jakie przyszły mi do głowy, odliczyłam od dziesięciu w dół i przybrałam uśmiech na twarz.
- Dzień dobry!
- Cześć, Dars.
Dars? O nie, o cholera co teraz, co zrobić?! Ta, Harry stał przed moim domem z małym, żółtym tulipanem. Jasna cholera! Wpuścić go czy wykląć i zamknąć drzwi przed nosem. Jestem gotowa na spotknie z nim twarzą w twarz?! A niech to jasny grom strzeli!
- Wejdź.
Podreptałam na kanapę w salonie, pozwalając Harremu zająć się chwilę sam sobą, a ja miałam dosłownie 10 sekund na pozbieranie mysli i w ekspresowym tempie podjęcie decyzji o moim stanowisku. No cholernym dyplomatą to ja nigdy nie byłam.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać, jak się pewnie juz domyśliłaś. Nie byłem pewien czy wpuścisz mnie do domu i pozwolisz wytłumaczyć, cieszę się że jednak jestem tutaj.
-Wiesz, że to nic nie znaczy? Jestem to winna sobie, nie masz powodu żeby snuć radosne myśli.
- Zgaduję, że właśnie tak jest. Jestem jednak na tyle samolubny żeby przyjąć to z otwartymi ramionami i uśmiechem.
- Harry. Do rzeczy.
- A tak, przepraszam. No więc na początek z Aną to wszystko było pomyłką, nieporozumieniem. Wróciła, a mnie odbiło i nie potrafiłem oderwać sie od tego. Wiem, że zrobiłem najgorszą rzecz jaką można zrobić, przepraszam. Ja.. Ja naprawdę zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mi wybaczyć, ale uważam znajomość z nią za pomyłkę. Nie wiem czy mi wierzysz, ale kocham Cię jak cholerny idiota i nic nie jest w stanie tego zmienić, nawet Ty. Możesz nie chcieć mnie znać, albo odtrącać w nieskończoność, ale wiem że to co czuję teraz jest prawdziwe. Zdaje sobie sprawę że jestem dupkiem ale jeżeli ktoś mógłby sprawić, że chcę sie zmienić to tylko Ty. Potrafię to zrobić, tak myślę, ale tylko wtedy, kiedy Ty będziesz przy mnie. Inaczej to nie ma sensu.
- To nie chodzi o wybaczenie, Harry. Bo mogę Ci wybaczyć, naprawdę potrafię to zrobić chociażby przez wzgląd na to co do Ciebie czuję, ale to nie znaczy że potrafię Ci zaufać bo tak nie jest.
- Więc pozwól mi zasłużyć na Twoje zaufanie.
- To nie jest łatwe, Harry.
- Proszę, chcę się Tobą opiekować, być powodem Twojego uśmiechu, przyspieszonego bicia serca, chcę czuć Cię obok siebie, widzieć jako ostatnią osobę przez zaśnięciem i pierwszą po obudzeniu. Chcę móc śmiać się z Twoich rumieńców, poplątanych włosów, zmarszczonego noska, potknięć o własne nogi. Chcę być z Tobą o każdej porze dnia i nocy, widzieć Cię rozweseloną, albo smutną kiedy oglądalibyśmy jakiś film a Ty byłabyś w moich ramionach przytulając się i próbując zdobyć trochę ciepła. Chcę być Twoim pocieszeniem, obrońcą, chce być dla Ciebie wszystkim. Proszę, pozwól mi być tym - kogo potrzebujesz.
Teraz z moich oczu ciekły już nieprzerwanie łzy. Łzy strachu, wzruszenia, bezradności, szczęścia i miłości. Można płakać z miłości? Można. Kiedy kocha się tak mocno, że aż boli. Kiedy to uczucie pali i orzeźwia. Sprawia że chce Ci się żyć i zabija w jednej minucie. Tak bardzo go kocham, ale czy jestem w stanie poświęcić swoje uczucia po raz kolejny? A z drugiej strony czy potrafię żyć bez niego? Potrafię być tak bezduszna dla samej siebie żeby pozbawić się tego co w moim życiu najlepsze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro