2
Marian otworzyła oczy. Siedziała na szorstkiej, nieprzyjemnej powierzchni. Bolała ją głowa, wszystko wokół wirowało. Świat był rozmazany, a dźwięki dochodziły jak przez mgłę. Zamknęła oczy.
*****************************
Kiedy je otworzyła otoczenie zmieniło się. Siedziała teraz na bujnej, zielonej trawie. Dookoła latało mnóstwo owadów, a ptactwo zachwycało swym śpiewem. Przed nią rozciągał się sad, przez którego środek biegł niewielki kanał z czystą wodą, ogrodzony murem, a równoległe szły dwie marmurowe ścieżki. Dziewczyna wstała i ruszyła w stronę sadu. Promienie słońca przyjemnie ogrzewało jej plecy, a trawa pod jej stopami była ciepła. Nagle straciła przytomność.
******************************
Ocknęła się.
Leżała na żwirze. Wokół panował zgiełk. Poderwała się gwałtownie, kiedy tuż koło niej, w ziemię wbiła się włócznia. Rozejrzała się. Była na środku wielkiego pola bitwy. Dookoła rozniósł się ogłuszający ryk. Mary zemdlała.
****************************
Obudziła się, w znanym już sobie sadzie. Wstała i ruszyła w stronę marmurowej ścieżki. Spojrzała na swoje odbicie w tafli wody i oniemiała. Jej twarz wyglądała czysto i zdrowo. Sińce pod oczami zniknęły, a po spękanych ustach nie było śladu. Blond włosy były rozpuszczone i lekko pofalowane, za wyjątkiem grzywki, która była podzielona na pół i spięta z tyłu w warkocz. Jej szyje zdobił złoty łańcuszek, a na nadgarstku lśniła niewielka bransoletka z niebieskobiałymi klejnotami. Podeszła bliżej i spojrzała na swój ubiór. Odziana była w białą, delikatną suknie. Stopy miała bose. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła, znów była na polu bitwy. Rozejrzała się dokoła. Niecałe 3 metry od niej stał wielki minotaur, z toporem w ręku. Potwór ruszył w jej kierunku i zamachnął się. W tym samym czasie pierś bestii przeszyło ciemnoniebieskie, poszarpane na brzegach, ostrze. Minotaur padł martwy, a za nim stał wysoki młodzieniec. Miał burzę poczochranych, czarnych włosów. Jego oczy były w kolorze klingi, którą zabił potwora. Odziany był w niepełną zbroję, odsłaniającą muskularny tors. Gdzieś w oddali rozległo się wołanie. Chłopak odwrócił się i pobiegł w stronę jego źródła. Mary z zaskoczeniem odkryła, że jej twarz jest brudna, włosy poczochrane, a oczy podkrążone. Zamiast pięknej, białej sukni, miała na sobie poszarpaną tunikę i nagolenniki. Nagle świat wokół zawirował.
***************************
Znów była w sadzie. Wstała i ruszyła przed siebie. Nagle zza fontanny na końcu kanału wybiegł śnieżno-biały koń. Mary widziała już wiele siwych koni, ale żadnen z nich nie był chociaż w połowie tak czysty. Wyglądało jakby jego sierść świeciła się własnym blaskiem.
Jego oczy były bardzo jasno niebieskie, a kiedy dziewczyna spojrzaładokładnie, dostrzegła w nich mądrość. Niewątpliwie był to koń niezwykły. Nagle Mary usłyszała w swojej podświadomości głos. Był głęboki i śpiewny.
-pomóż mi - prosił - przyjdź do mnie.
Nagle ptaki zaczęły ją wołać i prosić o powrót
***
Marian otworzyła oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro