Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzisiaj

Nie jestem ze stali, lecz poddaję się stale,
żyję bez morału, by podnieść swe morale
Zmiany obalę psychicznym taranem,
świadomość swą uśpię z powrotem nad ranem

Boimy się duchów, bo zioną nam wiekiem,
myślimy duchem, by stać się człowiekiem
Płyniemy podziemnym ciekiem, jak stwory
Szczury: wśród światła wracają do nory

Wiek nieparzysty, jak ludzie w nim zebrani,
Pomysł swój czysty, nie chcą parą karani
odparować dla innych, więc inną techniką;
postanowią się schować za elektroniką

Jak muchy zamknięci w pajęczej sieci,
zabawniejsi niż w życiu, tarantuli dzieci
Świat pełen brudu, a czysty, gdzie nikt chce być kimś,
kim się mu mówi, że może
Drzeworyt nam ryją w mózgowej korze

Ktoś chce być nikim, a nikt chce być ktosiem
Stulatek chce żyć, a umrzeć ten z upadłym osiem
na liczniku, bo na chodniku
ludzi pełno, a ludzkość w zaniku...

Łudzi się ktoś, że znajdzie tam kogo,
kto nie musi tam być, w marazmie, tak błogo
marząc, kiedy padnie po pracy na łóżko,
chowając głowę pod życia grobem-poduszką

Bo przystanek nie przystoi, gdy nie jesteś w ruchu,
bo brak ci słuchu, kiedy uszy w puchu
Dlatego pracujesz, by legnąć wśród piór,
by pióropuszem obronił cię anielski chór

Chcę się ożenić z metaforą,
tak jak my wszyscy: chorą
lecz małżeństwa jednej płci są nielegalne w tym kraju,
więc myślą, że gdy tworzę, jestem na smutnym haju
Lecz może ja zorzę otworzę
tutaj, czy na niebie,
dla siebie, czy dla ludzi
w moim wieku, w naszym Wieku
Więc pomóż, człowieku, pomóż nam, Boże.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro