Dusza artysty
Sztukę zmiękcza do rangi wypocin
by się przystosować do środowiska
Chleb dla mózgu buduje ze stosu trocin,
z plastycznej formy życie wyciska
Nikt jednak oka podnieść nie raczy
Za cichy by wielkim, za młody by sławnym
Glisd amatorstwa nie odrobaczy
Hołd spływa z kielicha, przelany insektom dawnym
Gdy zima chóru dłoni nadchodzi
Na bycie niewiernym dla dotyku,
ten jeden oczami nad mrowiem wodzi,
ściska miejsce w tłocznym prawdziwym grafiku
Cieszy się kiedy woda się leje,
jednak cisza kąpiących się zatyka kurki
Nikt się nie dowie co w środku się dzieje,
o tęczowym cieku płynącym z cienkiej rurki
Coś mu nie pasuje, inni nie widzą,
kiedy do rzeki kapią kamienie,
kiedy własne ręce sobie z niego szydzą,
gdy własny umysł to czarnej tęczy więzienie
Za kilkat dekad otworzy kaplicę
pełną ciepłego kleru dzieł własnych
Na razie przeciska się przez ciasną ulicę
by dojść do ołtarzy, tak odległych jak jasnych
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro