Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

W drzwiach stanęła wysoka, pomarańczowa pegazica z grzywą uniesioną do góry. Przychodziła tu zawsze o tej samej porze, czyli o drugiej po południu. Była zgrzana, co oznaczało, że właśnie skończyła trening. Dziarskim krokiem podeszła do barku. Usiadła na krześle najbliżej kasy, gdzie jak zwykle czekała na nią szklanka orzeźwiającej lemoniady. Upiła spory łyk i westchnęła z uwielbieniem.

-Nie mam pojęcia jak to robisz Lemon ale twoja lemoniada jest lepsza od świeżego soku z jabłek! Chociaż Applejack robi najlepszy cydr twoje napoje mają w sobie jakby magię!-powiedziała

Zza kasy wychyliła się cytrynowa klacz. Także była pegazem. Popatrzyła się na przyjaciółkę swoimi zielonymi oczami i uśmiechnęła się. Cieszyła się, że Sunny lubi jej lemoniadę. Przy jej porcji szczególnie się starała. Była w końcu jej najlepszą przyjaciółką.

-Jestem przeszczęśliwa, że tak mówisz ale robienie soków a robienie cydru to przecież dwie różne rzeczy. Inaczej się je robi. Może i mam talent do robienia lemoniady i podobnych rzeczy. Jednak nie zapominaj, że rodzina Apple specjalizuje się w jabłkach po które codziennie są kolejki.

-To prawda. Applejack robi pyszny cydr ale ty za to przyrządzasz świetne napoje!-odpowiedziała i wypiła jakby na potwierdzenie swoich słów kolejny duży łyk.

Lemon Juice spojrzała kątem oka na swój znaczek. Była nim szklanka lemoniady ze słomką i ozdobną cząstką cytryny. Była z niego bardzo dumna. W Ponyville często było gorąco, więc miała tłumy klientów i mnóstwo zamówień na lemoniadę. Jednak nie przez przypadek Sunny Zap i Lemon spotykały się w kawiarni o drugiej. Cytrynowa klacz miała zawsze o tej porze godzinne okienko, które przeznaczała na rozmowy z przyjaciółką. Zawsze gdzieś wychodziły i robiły coś ciekawego. Każdy kucyk w Ponyville znał ten zwyczaj. Nawet sama księżniczka Twilight nie przychodziła wtedy do kawiarni. Nie bez powodu została w końcu księżniczką przyjaźni. Sunny miała w prawdzie treningi rezerwy Wonderboltsów ale nie wiadomo jakim cudem zawsze miała czas, aby przyjść. Mimo zmęczenia i czujnego oka Spitfire nie zaniedbywała tej tradycji. Znały się od źrebięcia. Ich przyjaźń była mocna i było to widać.

-Niech ci będzie. Sprzątnę tylko tamten stolik i możemy iść. Pościgamy się? Moje skrzydła potrzebują więcej ruchu. -podeszła do dwuosobowego stolika i sprawnym ruchem zebrała szklanki skrzydłem i wytarła powierzchnię ściereczką.

-Mówiłam ci, że jesteś świetnym lotnikiem ale ty wiecznie myślisz, że latasz jak wyskubany z piór feniks! Mniejsza z tym. Znam świetną polankę niedaleko domu Tatooheart. Właśnie, a propos! Wiesz, że wyprowadza się do Canterlot? Marzą jej się wyższe sfery ale jej pies nie przyjmuje tego do wiadomości i jest pod opieką Fluttershy! Niebywałe nie?

-Napawdę? Przynajmniej nie będzie nas męczyła swoimi maseczkami.-zaśmiała się LJ.

Tatooheart była ich dobrą koleżanką. Jednak strasznie męczącą. Zawsze chciała żeby przychodziły przetestować jakieś kremy, maseczki i inne tego typu rzeczy. Nieco niższa od nich z wystylizowaną fioletową grzywą, przewyższała je namolstwem.

-Chodź Lemon! Ścigamy się! -krzyknęła Sunny i rozłożyła skrzydła.

Lemon poszła w jej ślady. Pochyliły się nisko i jak na komendę wystartowały. Ścigały się z zawrotną prędkością. To był jeden z najszczęśliwszych dni. No właśnie: był. To wszystko działo się zaledwie 8 lat temu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro