Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Harmonia

Lemon zajęła razem z Sunny miejsce w dużej tłocznej stołówce bazy. Wciąż towarzyszyło jej widmo zeszłonocnego koszmaru, a także uczucie, że ktoś ją obserwuje. Czuła się bardzo dziwnie będąc w otoczeniu tylu Niegodnych, jak to Luksry nazywali stworzenia zbuntowane. Pegazica nieswojo rozglądała się po obcych pyskach. Miała wrażenie, że na jej skrzydła ktoś wrzucił ogromny ciężar, który czuła w sercu. Mimo wcześniejszych wybuchów emocji spowodowanych odnalezieniem Sunny Zap, Lemon nie potrafiła w tej chwili odezwać się swobodnie. W końcu jak mogła zmienić się jej dawna przyjaciółka? A co najważniejsze, czy mimo nostalgii nadal nią była?
Wszystko to naraz ją przygniotło i z hukiem odłożyła tacę ze śniadaniem. Położyła uszy po sobie i skuliła się widząc, że hałas sprawił, że kilka kucyków na nią dziwnie spojrzało. Wlepiła spojrzenie w posiłek. Jedzenie wyglądało jak jedzenie, nic nadzwyczajnego, jednak po zapachu Lemon już wiedziała, że pierwszy raz o tylu lat zje coś co faktycznie nadaje się do strawienia.
    Przycisnęła podniszczone skrzydła do boków i usilnie próbowała się uśmiechnął, jednak zamiast tego, wyszedł jej dziwny grymas.

- Więc...to jest wasza baza. - czując niezręczne napięcie zaraz po tym jednym zdaniu miała ochotę palnąć się kopytem w głowę. - Znaczy, oczywiście, że to wasza baza! W końcu spędziłam tu całą noc, siedzę tu teraz i... ehh wybacz Sunny. To po prostu jest dla mnie...ehh...

Zwiesiła głowę mając uczucie jakby ktoś wyrwał ją z jakiejś innej księgi. Podniosła lekko wzrok na pegazicę siedzącą naprzeciw. Ku zaskoczeniu Lemon była całkiem zrelaksowana i nawet się uśmiechała.

- Nie przejmuj się. Wiem przez co przeszłaś. Byłaś na górze dłużej niż ktokolwiek z nas tutaj bez świadomości o naszej misji. Wiem, że to dla ciebie szok. Dla mnie też był - Sunny cofnęła uszy jakby coś sobie przypominając.- Przyzwyczaisz się! Pamiętaj, że chcemy pomagać takim jak ty. Jesteś teraz jedną z nas.

Serdeczny uśmiech uspokoił trochę cytrynową klacz. Podniosła głowę bardziej spokojna i rozglądnęła się wokół.

- Mam nadzieję, że będzie jak mówisz. Jest tu tyle kucy...mam wrażenie, że wiele z nich już widziałam ale teraz wyglądają...obco. Skąd się tutaj wzięli?

Sunny pokiwała głową i ugryzła kawałek swojej kanapki z marchewką. Gdy żuła, podążyła za wzrokiem Lemon po twarzach swoich kamratów.

- Każdy jeden pyszczek tutaj opowiada inną historię. Niektórzy przybyli tu zaledwie kilka księżycy temu. Wiele z nich zostało nieodwracalnie zmienionych przez wszechobecne zło. A niektórzy... - przez moment jakby załamał jej się głos. - odeszli na zawsze. Pamiętasz Falcon Speed? Chcieliśmy ją uratować z zasadzki. Straciła tam skrzydła. Nie udało nam się jej odratować.

Pomimo twardej postawy i surowego wyrazu twarzy, Lemon dostrzegła, że Sunny mocno to przeżywa. Falcon Speed pamiętała sprzed tego wszystkiego. Czasami trzymała się z nimi, ale potem słuch o niej zaginął. Lemon tak dawno nie słyszała ani o swojej rodzinie, ani pozostałych przyjaciołach. Sky Wishes, Blue Arrow, Tattoheart. Nie miała pojęcia co się z nimi dzieje, ani czy nie podzielili losu Falcon Speed.

- Nie musisz opowiadać jeśli nie chcesz. Wiem jakie to ciężkie. Może i wyglądam jakbym była wyprana ze wszystkiego, poszarzała sierść, zniszczone skrzydła, wyblakłe oczy, zatarty znaczek...ale jeszcze pamiętam co to emocje. I dlatego nie musisz się czuć w obowiązku aby mi to wszystko opowiadać - z całych sił chciała żeby jej oczy błysnęły współczuciem i zrozumieniem.

Sunny westchnęła i wyprostowała się. Wyglądała jakby nad czymś myślała, a jej spięta grzywa wydawała się zwijać.

- Dziękuję Lemon. Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało. Podczas każdej mojej misji ani razu nie byłam w Ponyville. Nie chciałam dowiedzieć się tam o czymś równie okropnym co przeżyła Falcon Speed. Ale teraz tu jesteś! I chcę ci wszystko opowiedzieć. Od początku do samego końca - pegazica westchnęła jeszcze raz i rozprostowała skrzydła. - Zaraz po tym jak On najechał Equestrię ze swoją ogromną armią Luxrów, Sintów i innych mrocznych stworzeń z najgłębszych zakamarków złych krain, a księżniczka Celestia i księżniczka Luna musiały uciekać żeby spoza Equestrii zbierać siły na wojnę, pamiętasz pewnie, że wszyscy w Ponyville liczyliśmy na pomoc księżniczki Twilight Sparkle. Ona, Applejack, Fluttershy, Rainbow Dash, Rarity i Pinkie Pie jako elementy harmonii chciały nas obronić i go pokonać, tak jak zrobiły to z Królem Sombrą czy Tirekiem. Ale to już wiesz. Pomagałam w tym czasie na farmie Sweet Apple. Miałam również pomóc przygotować obronę Ponyville, ale wszyscy byli pewni, że elementy harmonii wystarczą. I to był błąd... wybacz mi, to też przecież już wiesz. Wracając, gdy zbierałam zapasy na oblężenie, którego się spodziewaliśmy razem z ziemskimi kucykami, pegazy i jednorożce tworzyły bariery. Czyli byłaś jednym z nich, prawda? Wtedy ostatni raz cię widziałam... - Sunny Zap zamyśliła się na chwilę i mimo panującego w stołówce gwaru kontynuowała. - Uderzyli na nas z niespotykaną dotąd siłą. Magiczną i fizyczną. Nikt nie spodziewał się, że będą w stanie zabijać, a jednak to robili. Mrok jaki ich opanowuje neutralizuje wszelką dobrą magię. W tym magię elementów harmonii. Pewnie pamiętasz doskonale, że Twilight i jej przyjaciółki zostały wręcz przez nich zmiażdżone. Podobno księżniczka nie chciała nas zostawiać, ale przyjaciele nie zostawili jej żadnego wyboru i uciekła do świata...em..."ludzi"? Chyba tak ich nazywała. Połączenie z nim zostało zerwane w jakiś sposób. Jedyne co wiem od Kapitan Fluttershy to to, że zaopiekowała się nią tam niejaka Sunset Shimmer. Ponyville zostało pokonane w mniej niż jeden dzień. Luxry przybyły z jakimiś dziwnymi maszynami, coś jakby wozami...nie wiem dotąd co to jest. Wybuchł chaos, nie wiedziałam co się dzieje, próbowałam znaleźć ciebie, Applejack, KOGOKOLWIEK! - Sunny w uniesieniu rozłożyła skrzydła jeszcze bardziej a w jej oczach Lemon dostrzegła panikę. - Wybacz...chyba dalej się z tego nie otrząsnęłam. Koniec końców złapali mnie razem z innymi. Nie widzieliśmy dokąd jedziemy, ale trwało to kilka dni. Kilka naprawdę długich, głodujących i okrutnych dni. Gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że to koniec. Nie było ratunku. Magia jednorożców została jakby zablokowana, całkowicie zniknęła! Nie potrafiłam sobie wybaczyć tego, że nie walczyłam dłużej. Ale teraz wiem, że nawet jeśli dałabym rady to nic by to nie pomogło. Najwyżej mogłabym tam zginąć - z zadumą ugryzła kolejny kęs.- Nie wiem ile dokładnie jechaliśmy tym czymś, może nawet tygodnie. Nawet nie wiem jak nie umarliśmy tak z głodu. Wiem tylko, że zatrzymaliśmy się raz. Jedne raz. Wzięli jakąś jednorożkę, chyba to była Spring Letter. Gdy wywlekli ją na wymarłą trawę, coś ją ugryzło. Nie jestem pewna co to było. Ale widziałam jej cierpienie. Wiła się z bólu. Krzyczała żeby ją zabić. Nagle z jej rogu wystrzeliła granatowa wiązka, kolor jej magicznej aury. Gdy to z niej wyleciało, jej oczy zrobiły się czarne, jej sierść pociemniała, grzywa też. Z jej rogu zaczęła sączyć się mroczna moc czarna jak smoła. Już nie krzyczała. Teraz była pod ich kontrolą...

- Sunny zawiesiła głos i spuściła głowę próbując ukryć emocje. Otarła ukradkiem łzę i wypuściła powietrze. Znów popatrzyła na Lemon poważnym, opanowanym spojrzeniem. - Byliśmy przerażeni. Spring Letter zaczęła odchodzić, a oni jej nie gonili. Jednak co najważniejsze jej wychodząca z rogu magię dostrzegł Night Slash. To on uformował pierwsze prowizoryczne oddziały Drzewa Harmonii. Nie mam pojęcia jak to zrobili...wszystko wydaje się takie zatarte, ale pokonali Luxry i uwolnili nas. Oprócz Spring Letter. Nie wiemy dokąd się udała, ale wiemy, że nie była pierwsza. Kiedy Night Slash nas uwolnił, zaprowadził nas w bezpieczne miejsce w Lesie Everfree. Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale z jakiegoś powodu Luxry tam nawet nie weszły. Ponyville było przegrane. To wiesz. Na miejscu w lesie, okazało się, że jest tam nas więcej. Wszystkie elementy oprócz księżniczki Twilight również tam były. Starlight Glimmer, Lyra Heartstrings, Bon Bon, Sky Wishes...ach! Ty nie wiesz! Sky Wishes również tu jest! Ocalała. Zaprowadzę cię później do niej. Ucieszy się jak cię zobaczy! Ale wracając, na miejscu byli nawet Wonderbolts, którzy pomagali zbierać ocalałych. Wyruszyliśmy jak najdalej od miasteczka. Została tylko Applejack razem z rodziną. Nie chcieli opuścić swojej farmy i chcieli dzięki swojej pozycji tam, pomagać nam na odległość. To niedorzeczne, ale to tak jakby przewidziałam nasz system komunikacji, a nawet nie byliśmy żadnym ruchem oporu jeszcze. Potem w pewnym sensie ja, Spitfire i Night Slash objęliśmy wspólne przywódctwo nad grupą. Fluttershy dołączyła do nas potem. Nie spodziewałabyś się, prawda? Byliśmy wyczerpani wędrówką, ale gdy doszliśmy do polany, na której tu wylądowałaś, jednorożce jakimś sposobem odzyskały panowanie nad swoją magią. Pola blokujące Luxrów nie miały najwyraźniej wtedy tak dużego zabiegu jak teraz. To była nasza szansa, którą wykorzystaliśmy. Starlight Glimmer i Sky Wishes...nie pamiętam co zrobiły, wybacz. Ale w pewnym momencie znalazły zejście tutaj. Myślę, że to mógł być pradawny pałac. Dlatego jest tu tak...królewsko i przestronnie. Robiliśmy to instynktownie, ale podzieliliśmy się na grupy, zajęliśmy tym miejscem i teraz jak widzisz wygląda tak jak wygląda - w głosie Sunny można było wyczuć dumę.- Rainbow Dash, Night Slash, ja i inne pegazy szukaliśmy jakiegokolwiek kontaktu z pozostałymi częściami Equestrii. W końcu zaczęły spływać do nas szyfry o ruchu oporu, to było niesamowite, że Equestria wciąż walczyła! Rarity i kilku innych postanowiło pomóc w Canterlocie, pegazy takie jak Rainbow Dash zaczęły robić za posłańców. Zaczęła się współpraca na odległość, różne misje. Byliśmy coraz bardziej zorganizowani. Staraliśmy się również ratować innych. Za każdym razem miałam nadzieję, że znajdę cię w jakimś ich wozie. Ale tak nie było... Następnie jakoś tak wyszło, że Spitfire, Fluttershy i Night Slash zostali prawdziwymi przywódcami. Starlight, jednorożce, a czasem i ja ściśle z nimi współpracowaliśmy. Nie ukrywam, że dość mocno zaprzyjaźniłam się z Night Slashem. Pewnie dlatego, gdy go nie ma to ja zajmuję jego miejsce - oczy Sunny błysnęły. - Niestety potem padło Kryształowe Imperium. Ono trzymało się najdłużej. Nikt nie wie co się tam teraz dzieje. Tak oto powstało Drzewo Harmonii. To cała moja historia. A...twoja? Jak przeżyłaś?

Lemon siedziała w osłupieniu po zakończeniu monologu Sunny Zap. Była w szoku przeżyć przyjaciółki. Miała wrażenie, że jej własne przeżycia to nic w porównaniu z historią pegazicy. Ona się po prostu poddała, podczas, gdy Sunny walczyła. Uwierzyła w to, że nie żyje, a Sunny dalej jej szukała. Straciła całą nadzieję, a ona wciąż się jej trzymała. Lemon poczuła pustkę. Czuła, że zmarnowała prawie dziesięć lat na usługiwaniu Luxrom nawet jeśli została przez nie zniszczona.

- Tyle przeżyłaś...wciąż walczysz...a ja? Moja historia? Po tym jak Ponyville padło powiedzieli nam, ocalałym z masakry, że zabili każdego kto uciekł. Odebrali nam wszystko, wyprali z każdego radosnego wspomnienia. Wymieszali nas z kucykami z innych miast tylko po to żebyśmy się razem nie zjednoczyli. Ci którzy zostali, czyli na przykład ja, przegrali walkę o swoją wolność i godność. Ja poddałam się Sunny...poddałam się... - Poczuła pod powiekami gorzkie łzy.

Sunny szybko wstała i podeszła do niej. W geście wsparcia położyła jej skrzydło na grzbiecie. Uśmiechnęła się do niej i usiadła.

- Nie mieliście innego wyboru. To nie wasza wina. Nikt nie miał z nimi szans, nawet księżniczki. Najważniejsze, że teraz tutaj jesteś i teraz możesz zawalczyć o wolność każdego stworzenia. Także o swoją!

Lemon otarła łzy i spojrzała na przyjaciółkę. Widziała w nich prawdziwe wsparcie i szczerość.

- Dzięki Sunny...nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam! - podniosła się i uściskała ją. - Masz rację. Najważniejsze to walczyć teraz. Chodźmy teraz do Sky Wishes. Nie widziałam jej tyle lat!

Cytrynowa klacz odwróciła się w stronę wyjścia i chcąc ruszyć uderzyła o coś. Upadła chwiejnie na lśniącą podłogę i masując sobie bolące czoło spojrzała w górę. Zobaczyła zaskoczonego i zakłopotanego bladobłękitnego pegaza, który nachylił się i podał jej kopyto.

- Wszystko w porządku? Wybacz, nie widziałem, że idziesz. - pomógł jej wstać i zmierzył badawczo wzrokiem. - Ty jesteś tą nową, tak? Widzę, że Sunny zaczęła cię wprowadzać. Jestem Soarin, dawny członek Wonderboltsów.

Oh...um...to ja przepraszam. Powinnam się najpierw rozejrzeć. Miło mi cię poznać. Mam na imię Lemon Juice. - nie wiedząc co robić, pegazica podała mu kopyto na powitanie, jednak zaraz je cofnęła i położyła uszy w zakłopotaniu. - To...może my już pójdziemy.

Kiwnęła szybko głową do Sunny i ruszyła prawie biegiem w kierunku wyjścia. Sunny uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do zbitego z tropu ogiera.

- Nie zna tu nikogo, przyzwyczai się. Wpadnij kiedyś do nas, co? - rzuciła mu na odchodnym i popędziła za przyjaciółką.

Lemon stała na korytarzu z cofniętymi uszami patrząc się w podłogę. Gdy usłyszała odgłosy kopyt Sunny od razu podniosła głowę.

- Sunny! Wybacz mi, po prostu się zestresowałam i...i...kto to był?

Sunny spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- Nie słyszałaś? Powiedział, że ma na imię Soarin. Jest dawnym członkiem Wonderboltsów. Całkiem dobry z niego żołnierz. - uśmiechnęła się do niej. - Chcesz iść do Sky?

Lemon postarała się wyprostować i nie okazywać zmieszania wpadką.

- Jasne. Chodźmy już.

-Tylko ostrzegam cię, że lubi jak mówi się do niej Harmonia. Sama się przekonasz! - Sunny zrównała się z nią i poprowadziła wzdłuż jasnego wysokiego korytarza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro