Miłość zza krat
Witam wszystkich serdecznie kolejnej zabawie pod tytułem storychallenge!
Storychallenge polega na wylosowaniu postaci która ma za zadanie opowiedzieć historie jaka się jej przydarzyła.
W zabawie wzięły udział cudowne osoby z Discorda limonek czyt najlepszych osób jakie mogą być.
Zapraszam również do nich i sami oceńcie kto z nas wykonał najlepszą pracę.
Pieknadamusi
___BlackSky___
Coffeuu
BlackWolfSQ
SziFunia
Natixuss
Ilość słów:2400
Słowa klucz:Amoniak,niezdecydowanie,wskazanie,toroid,pofałdować,woda,most,płomienny, urlopowany, wyłączny
Postać opowiadająca historie Albert Speedo
Pisane:2 dni
Pov Speedo
-Japierdole kurwa jak mnie wszystko napierdala nigdy więcej już ci nie pomogę.-Powiedziałem przykładając sobie zimny okład do wybitego barku.
-Słuchaj sam stwierdziłeś, że idziesz na misję samobójczą proszę mnie teraz nie obwiniać nawet mnie tu nie było.-Odpowiedział na moją zaczepkę Vaski również nie wyglądał zbyt dobrze te kilka tygodni w zamknięciu wyraźnie się na nim odbiły.
-Ciszej ludzie głowa mnie napieprza jeszcze Kylie wyjebała mnie na kanapę zaraz po tym jak mnie pozszywała.-Powiedział prawie szeptem Carbo zajadając płatki z jogurtem.
W sumie można powiedzieć, że prawie cały Zakszot poza Pastorem którego nie było był bliski stracenia głowy.
-SIEMAAAAAAAAAAAA WRÓCIŁEM.
-O Pan urlopowany wrócił-Powiedział David, kładąc sobie ogórki na oczach.
Boże zlituj się i niech Pastor nie drze ryja.
-Matko święta weekend jestem z Heidi na wyjeździe wracam a tu prawie same trupy co wam się stało?-Spytał się Knuckles jednocześnie biorąc MOJE MLEKO z lodówki i zaczął pić je prosto z kartonu.
-Może Albert opowiesz Erwinkowi co się wydarzyło w sobotę i dlaczego mam 15 szwów na pośladku.-Wyjęczał David, robiąc sobie kąpiel stóp, bo odciski po tej akcji miał niesamowite.
-Z chęcią się dowiem a gdzie Labo?
-U Equilibrium, bo Eqi naprawia mu maskę która została zniszczona w sobotę.-Powiedział Carbo jedząc swoją kolację lekko się skrzywiając.
-Ok siadam i czekam na powiedzenie o co tu chodzi o Vaski wróciłeś.-Wykrzyczał nagle zauważając Pana jadę w trasę 600 km i wrócę.
-Ta wróciłem, ale czuje że zostanę za to zamknięty w mieszkaniu i przypięty kajdankami do łóżka.-Powiedział Vaski i skierował na mnie swój wzrok.
-Dobra nie obchodzi mnie jak się ruchacie teraz mówcie co się wydarzyło, kiedy miałem urlop.
-No to słuchaj uważnie, bo drugi raz nie będę opowiadać.
Historia opowiedziana przez Speedo.
Ah sobota rano kto nie lubi tego uczucia, że można poleżeć chwile dłużej w łóżku potem zjeść pożywne śniadanie.
Albert popijał poranną kawę jednocześnie oglądając tt.
Jego przyjemną rutynę przerwało pukanie do drzwi mógł udawać, że go nie ma, ale nie był aż tak aspołeczny.
-No już idę co pali się?
Otworzył drzwi przed którymi stał jego kuzyn o dziwo bez munduru.
-Słucham Panie władzo bez munduru.
-Dzień dobry chciałby Pan porozmawiać o Bogu?-Dante posłał w stronę kuzyna uśmiech po czym wybuchli śmiechem.
-Co jest Kuzynku aresztować mnie przyszedłeś, jeśli tak to poczekaj aż zjem śniadanie na głodnego mnie nie weźmiesz.
-Mogę wejść lepiej by nikt nie słuchał tego, co mam do powiedzenia.
-Zapraszam kawki herbatki mam też wodę i wino.-Zaproponował Speedo, gdy jego kuzyn zasiadł przy stole naprzeciw niego i chwycił za bulkę z makiem.
-O śniadanie się nie je, że wyjadasz moje kółeczka z makiem.
-Po pierwsze to nie kółko tylko toroid po drugie no nie jadłem, bo od razu przyjechałem do ciebie więc doceń.
-Masz moją dozgonną wdzięczność to gadaj czemu zakłócasz mój spokój domowy.
Kontynuował picie swojej kawy a jego kuzyn wyraźnie stracił na pewności siebie.
-Chodzi o Pana Sindacco.
Albert aż zachłysnął się pitą kawą ileż to czasu on nie miał o nim żadnych wieści.
-Wierz mi lub nie ale nie gadałem z nim od blisko miesiąca i nie wiem gdzie podziewa.
Powiedział skupiając swój wzrok na łyżeczkę którą mieszał cukier w kawie.
-Ale ja wiem i wcale nie jest na żadnej trasie 600 km tylko obecnie w areszcie służb federalnych FIB chyba wiesz o czym mówię.
Łyżka wyleciała z rąk Alberta a siłą z jaką ją odrzucił sprawiła ze kubek się przewrócił i teraz dopierz obrus z kawy.
-Czemu mi to mówisz przecież szefem FIB jest Sonny chłop którego traktujesz jak Ojca.
Czy to miało sens by Dante Capela wzorowy policjant wydawał miejsce przestępczy, nawet jeśli chodziło o chłopaka jego kuzyna?
-Mam z Sonnym pewien konflikt i możesz być pewny już nie jest dla mnie ojcem a z resztą chyba nigdy nie traktował mnie jak syna.
Po policzku Capeli spłynęła jedna łza którą mężczyzna wytarł nim Speedo zdążył zareagować.
-Czego oczekujesz za te informacje które właśnie mi podałeś?-Żądał pytanie patrząc mu prosto w oczy atmosfera wyraźnie się ochłodziło a sam Capela przez chwile wyglądał jakby wrócił do najgorszego stanu w swoim życiu.
-Chciałbym pomocy Dii w jednej sprawie wiem że jest w stanie dzięki swoim kontaktom mi coś sprowadzić.
Czego Capela mógł chcieć od takiego Psychopaty jak Dia Garcone Albert obiecał sobie zadać kiedyś to pytanie Dii.
-Myślę że to uczciwa cena jednak muszę to dogadać z ekipą.
-To dogaduj szybko, bo dzisiaj wieczorem a może w nocy zależy jakim system dnia żyjesz koło 1 będę go przewozić na lotnisko.
-W skrócie mam jakieś 14h by zebrać ekipę i go odbić.
-No cos takiego, chyba że szybko teraz zmieniają plany, ale te informacje usłyszałem wczoraj więc powinna być świeża.
-Dziękuje ci Dante naprawdę jestem wdzięczny, bo nie musiałeś mi pomóc.
-Jesteśmy rodziną a jak niedawno odkryłem w ciężkich chwilach na pokrewne DNA można liczyć, chociaż jak ktoś ma zdradzić zdradzi nieważne na powiązania.
-Co konkretnie się stało powiedz mi zaczynam się martwić.
-Rozpocząłem terapie u specjalisty wiesz chce żyć mimo że moim drugim imieniem jest depresja i stany lękowe to muszę umieć się podnieść z łóżka.
-I niech zgadnę ktoś tego nie rozumiał.
-Trafiłeś w punkt pewna osoba nazwała mnie psycholem a wielki Sonny nawet nie zareagował do tego stwierdził, że może osobie zaburzonej należy zabrać prawo do zawodu.
Co za kurwa z Pana Panie Rightwill.
-Wiesz, że to nieprawda to, że chcesz się leczyć to oznaka jak diabelnie silny jesteś i się nigdy nie poddajesz dumny jestem kuzynku.
Kuzyni przytulili się po czym Dante wyszedł z jego mieszkania a Albert zgodnie z obietnicą umówił ich spotkanie.
Potem wysłał do całej ekipy która brzmiała następująco
„Czekam na zakonie pilne zebranie chodzi o jednego z nas więcej informacji na miejscu"
I sam po ubraniu czegoś więcej niż piżama z kotkiem i stare bokserski ruszył w kierunku zakonu gdzie miał miejsce początek zakszotu.
Na zakonie
-Mów co się dzieje Speedo jakaś sytuacja kryzysowa Erwinka nie ma dopiero 10h i już spotkania robisz czyżbyśmy mieli zrobić bunt przeciwko władzy.-Zaproponował David jedząc swoje śniadanie z pudełka.
-Musisz jeść teraz?-Spytał się Labo pijąc shake przez dziurki w swoje masce.
-O przepraszam, że mam rozpisane godziny posiłków i jak pominę to cały plan mi się jebie, a nie po to jestem na redukcji by nie przestrzegać jej zaleceń.
-Dobra to omówimy później wiem gdzie jest Vasquez i liczę, że pomoże mi go wydostać.
-Ale skąd Speedo z trasy 600 km raczej się nie da.-Powiedział Dia jednocześnie ciągle z kimś pisząc ten chłop wiecznie był z kimś na słuchawce.
-Vaski siedzi w areszcie FIBU i dzisiaj mają go gdzieś wywieźć jak dotrą na lotnisko to może wylecieć i do Azji.
-Skąd masz takie informacje i czy są pewne czy jakiś troll ci to napisał?-Spytał się Lucas który chwilowo nie był na wakacjach.
-Zaufana osoba z policji mi zdradziła więc możecie być spokojny to nie bait i zwracam się do was z prośbą pomóżcie mi go odzyskać proszę przyjaciele.
Słodka prośba, ale przecież nikt racjonalnie myślący nie ruszy na misje skazana na porażkę bez sprzętu planu i dobrego wejścia.
-Albert oczywiście że ci pomożemy jesteśmy kurwa rodziną swoich nie zostawiamy.-Odparli wszyscy na zebraniu.
A no tak ci ludzie nie myślą racjonalni to co jeszcze skok ze spadochronem bez spadochronu i odhaczymy wszystkie głupie pomysły.
-Dobra dajcie mi max godzinę i załatwię wam dobry sprzęt tylko potem rok słuchania gderania tatusia i wychwalania każdego tylko nie mnie ah macie u mnie dług.-Przemówił Garcone jednocześnie robiąc smutne oczy, ale ton jego głosu wskazywał raczej na rozbawienie.
-Ile to będzie kosztować?-Spytał się Laborant jednocześnie ścierając resztki napoju z maski.
-O cenie porozmawiamy później, ale spokojnie od przyjaciół dużo nie wezmę a z resztą i tak najprędzej mi cos Erwinek załatwi.
Jego ton przybrał mroczna postać, ale oczy za to stały się pogodne. Niezdecydowanie tego człowieka bywało przerażające, zwłaszcza gdy kogoś torturowałby potem zachwycać się nad puszystym kotkiem.
-Mam u ciebie dług Garcone.-Powiedział białowłosy i przeszli do omawiania planu który wymyślali na bieżąco, ale liczyli ze fortuna będzie po ich stronie.
Czy tak będzie pokaże czas.
Przerwa w opowiadaniu.
-Czy wy kurwa włamaliście się do FIB i jakimś cudem żyjecie-Wykrzyczał Erwin a przyjaciele spojrzeli na siebie z uśmiechem.
-No wiesz ciebie nie ma i nam odwala a teraz nie przerywaj i słuchaj, bo stracę wątek a po opowieści mamy jeszcze kilka informacji dla ciebie.-Powiedziała jedna część shipu blachary i wrócił do opowieści.
Powrót do opowieści.
Droga do siedziby FIB
-Japierdole za ciemno tutaj nic nie widzę muszę okulary założyć.-Powiedział Carbo i zdjął swoja maskę zakładając okulary.
-Chwila moment, od kiedy ty masz problemy ze wzorkiem?-Spytał się Labo lekko zdziwiony tą sytuacją, bo przecież Carbus umiał prowadzić nawet z zamkniętymi oczami.
-Od kiedy przyjebałem głową o kierownice i mam wskazanie lekarskie 2 więc jak przyjdzie inspekcja mam wymówkę że poszedłem do sklepu.
-O 22?
-O kurwa faktycznie niech no tylko rentę a macie przejebane nie po to place te składki wszystkie by teraz mi się dobierali do dupy.
Oj Carbuś spokojnie twoje składki nie pójdą na marne.
-No właśnie nie mogą się dowiedzieć, że wychodzisz z domu więc musimy później uciec tak.-Motywował go David i masował po plecach.
W końcu dojechali pod siedzibę FIBU i teraz przyszła pora na tę bardziej ryzykowna część planu.
Wysiedli z Knight XV uzbrojeni lepiej niż niektórzy wojskowi lub inni agencji służb specjalnych mieli nadzieje, że uda im się wejść bez wszczęcia strzelaniny, ale czy tak się dało.
Przerwa w opowiadaniu.
-Jakim cudem wyszliście z tego budynku skoro Sonny prędzej by was rozstrzelał niż wypuścił.-Przerwał kolejny raz Knuckles jedząc sernik należący do Dii za co dostałby po łbie, gdyby Garcon był na miejscu.
-Japierdole Erwin serio nie przerywaj mi, bo nic się nie dowiesz i zostaw mi kawałek bo potrzebuje cukru.
-Dobra już milknę kontynuuj.
Powrót do opowiadania.
-Dziękuje jeszcze raz chłopaki mam u was ogromny dług.-Powiedział Albert i posłał im uśmiech którego nie mogli zauważyć przez maski, ale wyczuje intencje zawarte w tych słowach.
Byli Zakszotem, chociaż zdarzały się konflikty i kosy w brzuch nie opuściliby swojego brata w potrzebie.
-Zazdroszczę Dii, że ma te rzeczy wyłącznie dla siebie na stale, ale przynajmniej czuje przed nim respekt.-Powiedział Labo jednocześnie sprawdzając liczbę amunicji w kałachu.
-Dobra co by się nie stało kocham was ludzie lecimy.-Krzyknął David i wyruszyli naprzód.
Poza Lucasem który się wyjebał na prostych nogach.
-Japierdole nie dało się bardziej pofałdować tej drogi kto to projektował.-Wykrzyczał, kiedy Michaś podawał mu rękę.
-No to może dzisiaj ostatni raz się zaśmialiśmy dzięki Lucasiu.
-Zaraz dostaniesz wpierdol Maskarzu.
-Dobra próbuj jeszcze jedno na słowo woda macie paść rozumiecie co by się nie działo nie wstajecie, a jeśli już to tylko wtedy kiedy ja macie naśladować moje ruchy zrozumiana.-Powiedział Maskarz a wszyscy spojrzeli na niego niezrozumianym wzorkiem, ale kiwnęli głowami.
Weszli do środka a na recepcji siedział tylko jeden młody mężczyzna który na widok zamaskowanych napastników podniósł ręce i grzecznie zaprowadził ich we wskazane miejsce.
-Nie uważacie że jest za spokojnie jak na siedzibę FIBU nie spotkaliśmy nawet żadnego ochroniarza.-Zauważył Chase z czym niestety każdy inny musiał się zgodzić.
-Może już kurwa obserwują wszystko z kamer i zaraz nam wojsko wjedzie KURWA.-Kopnął w ścianę Nicollo i coraz mocniej dociskał broń do głowy zakładnika.
-Przysięgam nikogo nie wezwałem proszę nie zabijacie mnie nikogo nie wezwałem.-Błagał mężczyzna naprawdę nie chciał umierać, bo jego szefowie zatrzymali jakiegoś bandytę.
-Nikt nie mówi ze wezwałeś zobaczyli na kamerach dobra otwierasz tą cele i znikamy nigdy nas tu nie było.-Wychrypiał Karim chcący jak najszybciej wyjść z tego miejsca.
Podeszli do cel, ale mężczyzna się nie ruszał.
-No kurwa otwieraj to bo zaraz dostaniesz kulkę w ten twój wartościowy łeb.
-Pracuje na recepcji myślicie że mam kody do celi.
Faktycznie o tym nie pomyśleli.
-Dobra to może spróbujemy to wysadzić.
-O witam gości przepraszam że nie zaproponowałem wam kawy czy herbaty, ale nie wiedziałem że jesteście zaproszeni.
Już wiedzieli, że mają przejebane, kiedy za swoimi plecami usłyszeli głos Sonnego Boże miej ich w opiece.
-To tylko chwilowa wizyta po przyjaciela wpadliśmy.-Powiedział Albert i wycelował w twarz człowieka który kiedyś był ojcem dla jego kuzyna.
-O Zakszot w końcu przybył spodziewałem się was dużo wcześniej, ale lepiej późno niż wcale niestety nie mogę wam wydać waszego człowieka.-Sonny zrobił minę jakby naprawdę był w rozpaczy.
-Spokojnie Pan tylko otworzy drzwi my zrobimy resztę.
-Niestety nie mogę tego zrobić szkoda śmierci tego człowieka, ale jest zbyt małowartościowy w przeciwieństwie do waszego człowieka.
Sonny ty kurwo jak możesz.
-Otworzy nam Pan te cele chyba że ma się zrobić niemiło.-Zagroził Labo który miał trochę więcej informacji o tym miejscu i doskonale wiedział jak je wykorzystać.
-Panowie co możecie mi zabronić, ale dobrze na początek negocjacji wam ją specjalnie otworze.
Powiedział i tak zrobił otworzył drzwi celi skąd dobiegło ich obrzydliwe białe jaskrawe światło.
-Wyjdź Sindacco zrób te przyjemność przyjaciołom.
Z celi wyłonił się Vaski, ale widać było że pobyt w tym miejscu nie wpłynął na niego dobrze.
Zmizerniał i wyglądał jakby przez wiele dni nie miał kontaktu ze światłem słonecznym.
Labo wraz ze Carbo wymienili między sobą spojrzenia a maskarz mrugnął 3 razy po czym przekazali sobie jakiś przedmiot którego Albert nie mógł dostrzec co to było.
-Chłopaki wiecie co mam bardzo wysuszone gardło potrzebna mi jest woda.-Powiedział Labo i każdy padł.
Nie wiedzieli co się działo przez te sekundy, ale zaraz potem wybuchł ogień tylko co było tego przyczyną.
-Bierzcie Vakiego i spierdalamy to amoniak za chwile wszyscy się potrujemy spierdalamy póki leża po wybuchu ognia.-Wrzasnął Labo sam ucierpiał przy wybuchu gazu jego masa właściwie cudem utrzymała się na jego twarzy.
Albert wziął chłopaka na ręce i wszyscy wybiegli już po drodze kaszląc i czując drapanie w gardle oczy im łzawiły, ale żyli i to było najważniejsze.
-Japierdole dzięki chłopaki myślałem że już stamtąd nie wyjdę.-Wyszeptał Vasquez.
-Carbo prowadź do Eqi szybko on mi maskę naprawi zaraz przestane oddychać.
-Już jadę spokojnie tylko niech nie będzie żadnej policji błagam.
-Odpalaj ten jebany silnik kurwa makaronie.-Wybuchł Davidek.
-Przestań na mnie krzyczeć, bo zaraz będziesz szedł na piechotę naprawdę.
Japierdole jesteśmy po akcji czy to kłótnia małżeńska.
-Chłopaki szybciej kurwa Amoniak którego się nawdychałem nie pomaga.
-Już Labus zaraz będziemy swoja droga Vaski dobrze cie widzieć.
-Was tez chłopaki matko święta myślałem że mnie tam zajebią nawet nie wiem ile czasu tam siedziałem.
-Za długo stanowczo za długo.-Powiedział Albert i pocałował swojego partnera był za nim tak stęskniony.
-O moje gołąbeczki was romans jest tak płomienny ze Labo nie musiał brać ode mnie tej zapalniczki.-Powiedział Carbo, gdy przejeżdżali przez most prowadzący do tajnej siedziby Equilibrium.
I nim ktoś powie że wszystko było dobrze wjebali się w ścianę co dodało im dużo siniaków blizn i parę rozcięć na ciele.
-Ahh naprawdę pracuje z debilami weźcie ich szykuje sprzęt do ratowania Maskarza.-Powiedział Eqi do swoich ludzi którzy wyjęli poturbowany Zakszot z dodatkami z auta.
A sam Labus został przeniesiony na noszach do osobnego pomieszczenia by przywrócić mu tlen.
Koniec opowieści
-Czekajcie, czyli w skrócie Capela odszedł z policji, Vaski siedział w więzieniu i go odbiliście, Labo prawie umarł i Eqi mu naprawia maskę, przeżyliście wjazd na FIB, ale Carbo wjebał się w ścianę.
-Ta i jeszcze parę innych akcji o których nie musisz wiedzieć więc ci nie opowiem.
-Japierdole co tu się odpierdoliło i gdzie w ogóle jest Dia?
-A u siostry i chyba ogarnia by Vaski mógł wyjechać z kraju, bo jest duże zagrożenie, że jak wyjdzie to już na amen go zamkną.
-Czyli nawet gdy mnie nie ma to Zakszot top 1.
-Sie wie Szefitku to co jak było na urlopie z Heidi?
-A zajebiście byliśmy...
I tak się oto kończy ta opowieść drogie dzieci a moral z niej taki.
Nie dajcie się aresztować FIB, bo będzie pożar i nie wyjeżdżacie, bo waszym przyjaciołom odpierdala.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro