Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7. Wieczór kawalerski Nowego i wieczór panieński Zosi.

/Zosia/

Od kąt Gabryś mi się minęło 3 dni. Wszystko związane ze ślubem jest już zrobione. Anna, Martyna, Basia i Lidka pomogły mi w wybieraniu sukni ślubnej. Zastanawia mnie co moje koleżanki jak i Anna, Martyna, Basia i Lidka wymyśliły na mój wieczór panieński. Jednak martwię się tym co chłopaki wymyślili na wieczór kawalerski Gabrysia. Ale dobrze wiedziałam, że mój tata będzie tam. Jeśli chodzi o moją suknie ślubną mój tata ma ją schowaną w domu. Obecnie siedziałem na kolanach Gabrysia w naszym mieszkaniu. Od naszej kłótni zamieszkałam z nim. Termin ślubu mieliśmy za dwa dni. Dziś Gabryś miał wolne byśmy jeszcze omówili sprawy ślubu. Ale kiedy pytałam o podróż poślubną on zmieniał temat.

-Za dwa dni nasz ślub, a potem cały miesiąc twój i mój.- Powiedział Gabryś całując mnie po szyi. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po głowie.

-Tak. Jutro twój kawalerski wieczór, a mój panieński.- Powiedziałam uśmiechnięta.

-Wiem, wiem Zosiu. Tylko żadnych striptizerów.- Zaśmiałam się na wypowiedz narzeczonego.

-Spokojnie kochanie. Nie mam zamiaru patrzeć jak jakiś striptizer tańczy. Jesteś dla mnie najważniejszy.- Powiedziałam wstając. Gabryś też wstał i poszliśmy na spacer. Poszliśmy do miejsca gdzie miało się odbyć nasze wesele. Było tak jak zaplanowaliśmy. Kiedy wracaliśmy poszliśmy do kina, a potem do domu. Następnego dnia zrobiłam śniadanie które zjadłam razem z Gabrielem, a później dałam mu kanapki i sok do pracy. Następnie Gabryś wyszedł, a ja zaczęłam sprzątać dom.

/Gabriel/

Po wejściu do bazy od razu wziąłem strój roboczy i poszedłem do szatni. Po przebraniu wróciłem do głównego pomieszczenia. Byli tam pozostali. Usiadłem na kanapie. Widziałem na twarzy Kuby głupi uśmieszek. Wiedziałem, że zaraz zaczną gadać o moim wieczorze kawalerskim. Wtedy podeszli do mnie Artur i Kędzior.

-Nowak przepraszamy ale nie możemy przyjść na twój kawalerski. No wiesz. Ktoś musi być gotowy na jakieś wezwanie.- Powiedział Artur. Po krótkiej rozmowie z Górą i Kędziorem poszedłem na dwór. Gdzie po chwili było już wezwanie. Po pracy wziąłem swoje rzeczy z szafki, a z niej wypadła kartka z jakimś adresem. Przebrałem się w swoje ubrania i poszedłem pod podany adres. Na moje nieszczęście musiał być ten luksusowy dom Kuby. Już zacząłem się bać. Nie pewnie zapukałem jednak nikt nie odpowiedział. Wszedłem nie pewnie. Wszędzie było ciemno.

-Hallo? Jest tu ktoś?- Spytałem się, a nagle światło się zapaliło.

-No w końcu!- Krzyknął Piotrek. Kiedy z piwnicy wyszedł Adam.

-Już korki naprawione.- Powiedział Adam gdy wszyscy zauważyli mnie.- O przyszedł nasz kawaler.- Dodał Adam gdy wszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie.

-Lepiej mówcie co zrobiliście dla mnie.- Powiedziałem, a Kuba postawił tarcze do której były doczepione balony. Kuba podał mi rzutkę.

-Rzuć rzutką w balon i zobaczymy co ci się trafi.- Powiedział Kuba kiedy wziąłem rzutkę.

-Ok. Ale i tak zaczynam się bać.- Powiedziałem i rzuciłem rzutką w czerwony balon. Gdy balon pękł wypadła z niego jakaś karteczka. Wziąłem ją i rozłożyłem. Zacząłem czytać.- Będziesz miał w przyszłości córeczkę.- To co przeczytałem byłem w szoku. Spojrzałem na Kubę. Zaczęliśmy grać dalej.

/Zosia/

Siedziałam w domu mojego taty. Była ze mną Anna, Karolina, Martyna, Basia i kilkoma koleżankami. Siedziałyśmy na podłodze i grałyśmy w butelkę. Na szczęście piłyśmy tylko szampan dla dzieci. Obecnie ja kręciłam i wypadło na Anne.

-Aniu... Pytanie czy wyzwanie?- Spytałam, a Anna zaczęła myśleć.

-A daj pytaniu Zosiu.- Powiedziała Anna z uśmiechem.

-Czy ty i mój tata zostaniecie kiedyś małżeństwem?- Spytałam się z uśmiechem, a na moje pytanie Ania się zarumieniła.

-Chyba tak. Nie wiem Zosiu.- Powiedziała Ania nadal mając czerwone policzki. Zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. O wszystkim.

-Dobra nie ma chłopaków więc możemy poplotkować.- Powiedziała Martyna śmiejąc się pod nosem.

-Lepiej powspominać zabawne chwile.- Powiedziałam śmiejąc się.

-Ej. Pamiętacie jak Wiktor wrócił z Himalajów?- Spytała się Ania, a ja pokazałam koleżanką zdjęcie taty jak wrócił z Himalajów. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-Albo wtedy jak byłam jeszcze z Marcelem i co weszłaś z moim tatą do domu.- Powiedziałam, a wszystkie znowu się zaśmiałyśmy.

/Gabriel/

Po 2 godzinach różnych gier zaczęliśmy jeść różne smakołyki np. kawałki jabłka oblane czekoladą. Wspominaliśmy stare czasy. Kuba i Adam zaczęli śpiewać ,,Przez twe oczy zielone". Co prawda Kuba trochę wypił.

-Nowy!- Krzyknął podbiegając do mnie Kuba.

-Co?- Spytałem się kiedy Kuba zaczął przytulać się do moich nóg.- Kuba! Ogarnij się!- Krzyknąłem ze śmiechem. Słyszałem jak pozostali się śmieją. Piotrek wszystko nagrywał. Poczułem rękę na ramieniu. To był doktor Banach.

-No Nowy. Już nie musisz mówić do mnie doktorze.- Powiedział mężczyzna, a ja już się wystraszyłem. Chyba on nie chce bym powiedział do niego "tato".

-O nie. Nie ma mowy.- Powiedziałem zdenerwowany.

-Nowy powiedz to. Tylko jeden raz.- Mówił Kuba kiedy zaczął całować moje stopy.

-Dobra!- Krzyknąłem wkurzony. Spojrzałem na doktora Banacha.- Tato.- Powiedziałem i schowałem twarz w dłonie kiedy zaczęli bić brawa. Posiedzieliśmy jeszcze chwili, a potem poszliśmy spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro