Rozdział 7. Wieczór kawalerski Nowego i wieczór panieński Zosi.
/Zosia/
Od kąt Gabryś mi się minęło 3 dni. Wszystko związane ze ślubem jest już zrobione. Anna, Martyna, Basia i Lidka pomogły mi w wybieraniu sukni ślubnej. Zastanawia mnie co moje koleżanki jak i Anna, Martyna, Basia i Lidka wymyśliły na mój wieczór panieński. Jednak martwię się tym co chłopaki wymyślili na wieczór kawalerski Gabrysia. Ale dobrze wiedziałam, że mój tata będzie tam. Jeśli chodzi o moją suknie ślubną mój tata ma ją schowaną w domu. Obecnie siedziałem na kolanach Gabrysia w naszym mieszkaniu. Od naszej kłótni zamieszkałam z nim. Termin ślubu mieliśmy za dwa dni. Dziś Gabryś miał wolne byśmy jeszcze omówili sprawy ślubu. Ale kiedy pytałam o podróż poślubną on zmieniał temat.
-Za dwa dni nasz ślub, a potem cały miesiąc twój i mój.- Powiedział Gabryś całując mnie po szyi. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po głowie.
-Tak. Jutro twój kawalerski wieczór, a mój panieński.- Powiedziałam uśmiechnięta.
-Wiem, wiem Zosiu. Tylko żadnych striptizerów.- Zaśmiałam się na wypowiedz narzeczonego.
-Spokojnie kochanie. Nie mam zamiaru patrzeć jak jakiś striptizer tańczy. Jesteś dla mnie najważniejszy.- Powiedziałam wstając. Gabryś też wstał i poszliśmy na spacer. Poszliśmy do miejsca gdzie miało się odbyć nasze wesele. Było tak jak zaplanowaliśmy. Kiedy wracaliśmy poszliśmy do kina, a potem do domu. Następnego dnia zrobiłam śniadanie które zjadłam razem z Gabrielem, a później dałam mu kanapki i sok do pracy. Następnie Gabryś wyszedł, a ja zaczęłam sprzątać dom.
/Gabriel/
Po wejściu do bazy od razu wziąłem strój roboczy i poszedłem do szatni. Po przebraniu wróciłem do głównego pomieszczenia. Byli tam pozostali. Usiadłem na kanapie. Widziałem na twarzy Kuby głupi uśmieszek. Wiedziałem, że zaraz zaczną gadać o moim wieczorze kawalerskim. Wtedy podeszli do mnie Artur i Kędzior.
-Nowak przepraszamy ale nie możemy przyjść na twój kawalerski. No wiesz. Ktoś musi być gotowy na jakieś wezwanie.- Powiedział Artur. Po krótkiej rozmowie z Górą i Kędziorem poszedłem na dwór. Gdzie po chwili było już wezwanie. Po pracy wziąłem swoje rzeczy z szafki, a z niej wypadła kartka z jakimś adresem. Przebrałem się w swoje ubrania i poszedłem pod podany adres. Na moje nieszczęście musiał być ten luksusowy dom Kuby. Już zacząłem się bać. Nie pewnie zapukałem jednak nikt nie odpowiedział. Wszedłem nie pewnie. Wszędzie było ciemno.
-Hallo? Jest tu ktoś?- Spytałem się, a nagle światło się zapaliło.
-No w końcu!- Krzyknął Piotrek. Kiedy z piwnicy wyszedł Adam.
-Już korki naprawione.- Powiedział Adam gdy wszyscy zauważyli mnie.- O przyszedł nasz kawaler.- Dodał Adam gdy wszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie.
-Lepiej mówcie co zrobiliście dla mnie.- Powiedziałem, a Kuba postawił tarcze do której były doczepione balony. Kuba podał mi rzutkę.
-Rzuć rzutką w balon i zobaczymy co ci się trafi.- Powiedział Kuba kiedy wziąłem rzutkę.
-Ok. Ale i tak zaczynam się bać.- Powiedziałem i rzuciłem rzutką w czerwony balon. Gdy balon pękł wypadła z niego jakaś karteczka. Wziąłem ją i rozłożyłem. Zacząłem czytać.- Będziesz miał w przyszłości córeczkę.- To co przeczytałem byłem w szoku. Spojrzałem na Kubę. Zaczęliśmy grać dalej.
/Zosia/
Siedziałam w domu mojego taty. Była ze mną Anna, Karolina, Martyna, Basia i kilkoma koleżankami. Siedziałyśmy na podłodze i grałyśmy w butelkę. Na szczęście piłyśmy tylko szampan dla dzieci. Obecnie ja kręciłam i wypadło na Anne.
-Aniu... Pytanie czy wyzwanie?- Spytałam, a Anna zaczęła myśleć.
-A daj pytaniu Zosiu.- Powiedziała Anna z uśmiechem.
-Czy ty i mój tata zostaniecie kiedyś małżeństwem?- Spytałam się z uśmiechem, a na moje pytanie Ania się zarumieniła.
-Chyba tak. Nie wiem Zosiu.- Powiedziała Ania nadal mając czerwone policzki. Zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. O wszystkim.
-Dobra nie ma chłopaków więc możemy poplotkować.- Powiedziała Martyna śmiejąc się pod nosem.
-Lepiej powspominać zabawne chwile.- Powiedziałam śmiejąc się.
-Ej. Pamiętacie jak Wiktor wrócił z Himalajów?- Spytała się Ania, a ja pokazałam koleżanką zdjęcie taty jak wrócił z Himalajów. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Albo wtedy jak byłam jeszcze z Marcelem i co weszłaś z moim tatą do domu.- Powiedziałam, a wszystkie znowu się zaśmiałyśmy.
/Gabriel/
Po 2 godzinach różnych gier zaczęliśmy jeść różne smakołyki np. kawałki jabłka oblane czekoladą. Wspominaliśmy stare czasy. Kuba i Adam zaczęli śpiewać ,,Przez twe oczy zielone". Co prawda Kuba trochę wypił.
-Nowy!- Krzyknął podbiegając do mnie Kuba.
-Co?- Spytałem się kiedy Kuba zaczął przytulać się do moich nóg.- Kuba! Ogarnij się!- Krzyknąłem ze śmiechem. Słyszałem jak pozostali się śmieją. Piotrek wszystko nagrywał. Poczułem rękę na ramieniu. To był doktor Banach.
-No Nowy. Już nie musisz mówić do mnie doktorze.- Powiedział mężczyzna, a ja już się wystraszyłem. Chyba on nie chce bym powiedział do niego "tato".
-O nie. Nie ma mowy.- Powiedziałem zdenerwowany.
-Nowy powiedz to. Tylko jeden raz.- Mówił Kuba kiedy zaczął całować moje stopy.
-Dobra!- Krzyknąłem wkurzony. Spojrzałem na doktora Banacha.- Tato.- Powiedziałem i schowałem twarz w dłonie kiedy zaczęli bić brawa. Posiedzieliśmy jeszcze chwili, a potem poszliśmy spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro