Rozdział 4. Porwanie.
/Angelika/
Od mojego pocałunku z moim Gabrysiem minęło 6 dni. Widziałam go w objęciach tej idiotki. Ostrzegałam ją. Cóż... Inaczej z nią porozmawiam. Skoro ja nie mogę mieć Gabrysia nikt go nie będzie miał. Wzięłam plecak i spakowałam kilka rzeczy. Wzięłam jeszcze przenośną zamrażarkę w której schowałam kilka opakowań lodu w kostkach. Miałam zamiar umrzeć z moim Gabrysiem jako znak naszej miłości.
/Gabriel/
Minęło 6 dni od mojej kłótni z Zosią i "pocałunku" z Angeliką. Od tamtej pory staram się wynagrodzić Zosi to, że przeze mnie płakała. Obecnie wracałem z kawiarni. W torbie miałem dwa pudełka z ciastkami i babeczki. Gdy wszedłem do bazy od razu podszedłem do Zosi która siedziała na kanapie gdzie grała z Miśkiem w warcaby. Podszedłem do nich. Spojrzałem na plansze. Zauważyłem, że Zosia ma trzy bicia. Wykonałem ruch.
-Ej no!- Krzyknął Misiek trochę się śmiejąc.
-Dzięki Gabryś.- Powiedziała Zosia gdy wyjąłem pudełko z babeczkami. Podałem pudełko z babeczkami Zosi. Ta od razu wzięła babeczkę.- Dzięki.- Odparła i zaczęła jeść. Poczęstowałem jeszcze pozostałych. Wszyscy jedliśmy.
-Nowy, a co ty taki dziś dobry?- Spytał się Kuba mając lukier na nosie.
-Mam taki humor.- Powiedziałem siadając obok mojej księżniczki jedząc babeczkę.
-21 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytora z radia. Doktor Anna wzięła radio do ręki.
-21 S zgłaszam się.- Powiedziała kiedy do bazy wszedł doktor Banach.
-Wezwanie do wypadku samochodowego. Jest tylko jeden poszkodowany. Przypadkowy świadek wezwał karetkę i policje oraz zabezpieczył teren.- Usłyszałem ponowny głos dyspozytora.
-Przyjęłam. Nowy, Martyna jedziemy.- Powiedziała doktor Reiter.
-Już idę pani doktor.- Powiedziałem i pocałowałem Zosie w czoło. Następnie poszedłem z panią doktor i Martyną do karetki. Wszedłem na miejsce kierowcy, a gdy Martyna i doktor Anna weszły do karetki ruszyłem na miejsce wypadku. Tak jak mówił dyspozytor na miejscu był tylko jeden poszkodowany przy którym był świadek, a teren był zabezpieczony.- Nowy, Martyna sprzęt.- Powiedziała pani doktor. A ja i Martyna wykonaliśmy polecenie. Kiedy Martyna szła po nosze zauważyłem jak rozpędzone auto jedzie prosto na Martynę. Szybko podbiegłem i odepchnąłem ją. Przez co sam zostałem potrącony. Potem ciemność.
/Anna/
Usłyszałam huk. Spojrzałam w miejsce gdzie rozległ się huk. Zauważyłam jak jakaś dziewczyna wkłada Nowego do samochodu po czym odjeżdża. Zauważyłam jak Martyna powoli wstaje. Wzięłam radio do ręki.
-21 S przyślijcie do nas karetkę z dwoma kierowcami. Powiadomcie jeszcze policje. Ktoś potrącił i porwał Nowego.- Powiedziałam przez radio.
-Przyjęłam.- Zabrałam poszkodowanego do karetki. Następnie podbiegłam do Martyny.
-Martyna nic ci nie jest?- Spytałam gdy dziewczyna siedziała.
-N-Nie chyba nie.- Powiedziała łapiąc się za głowę.- Gdzie Nowy?- Zapytała się po chwili.
-Ktoś go porwał.- Powiedziałam gdy przyjechała karetka z których wyszedł zespół Wiktora. Piotrek od razu podbiegł do swojej żony i zaczął ją wypytywać o wszystko. Tak samo jak mnie Wiktor.
-Zaraz, a gdzie Nowy?- Spytał się Misiek rozglądając się.
-Ktoś go porwał.- Powiedziałam i spuściłam głowę. Bałam się jaka będzie reakcja Zosi na tą wiadomość.
-Opowiesz to później Aniu.- Powiedział Wiktor gdy on, Misiek i Lidka zabrali mojego pacjenta do szpitala. Zaś ja i Piotrek zabraliśmy Martynę. W szpitalu przyszła policja. Powiedziałam wszystko na temat wypadku i porwania Nowego. Tak samo jak Martyna. Bałam się co teraz przeżywa Nowy. Ale miałam nadzieje, że znajdziemy go całego i zdrowego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro