Rozdział 2. Urodziny Karoliny.
/Zosia/
Minęły 2 tygodnie od kąt poznałam Karoline. Na jej urodziny kupiłam szkicownik i kilka przyrządów do szkicowania. Przez ten czas poznałam przyjaciół Karoliny. Byli całkiem fajni. Obecnie szłam do domu Karoliny. Gdy do niego zapukałam od razu otworzyła mi Karolina. Dałam jej prezent.
-Wszystkiego najlepszego Karolina.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Dziękuje Zosia.- Powiedziała i przytuliła mnie.- Chodź impreza się zaczyna.- Dodała kiedy weszłam do środka. Było fajnie dopóki Maks chłopak Karoliny nie zaczął rozdawać jakiś tabletek. Oczywiście odmawiałam. Nie chciałam by tata znowu się zamartwiał. W pewnej chwili chłopak Karoliny podszedł do mnie. Ja wtedy siedziałam na kanapie i piłam wodę z kranu.
-Hej Zosieńka.- Powiedział Maks siadając obok mnie.
-Emm... Hej.- Powiedziałam nie pewnie. Wtedy Maks chciał mnie pocałować ale je dałam mu z liścia. Chłopakowi to się nie spodobało i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Próbowałam uciec ale był za silny. Wrzucił mnie do jednego z pokoi. Przeraziło mnie co tam zobaczyłam. Wszędzie były terraria z pająkami i wężami. Popchnęłam Maksa, a on uderzył o jedno terrarium z wężem przez co otworzyło się. Wąż wyszedł z terrarium. Maks uciekł z pomieszczenia ale ja nie dałam rady. Sparaliżowało mnie ze strachu. W pewnej chwili wąż ugryzł mnie w nogę. Krzyknęłam z bólu i pobiegłam do łazienki. Nie wiem sama ile tam siedziałam.
(Perspektywa Gabriela)
Siedziałem w na ławce przed bazą. Dzisiaj był ładny dzień. Na dodatek ciepło było. Miałem zamknięte oczy. Można byłoby powiedzieć, że się opalałem. Tego dnia mieliśmy mało wezwań. Jednak mój relaks musiał się skończyć w jakiejś chwili.
-21 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytora z radia. Wziąłem radio do ręki.
-21 S zgłaszam się.- Powiedziałem kiedy zauważyłem doktora Banacha.
-Wezwanie do kilka osób zatrutych prawdopodobnie alkoholem. W domu w którym są poszkodowani są egzotyczne węże i pająki. Prawdopodobnie jeden z węży uciekł. Eko patrol został o tym powiadomiony.- Słowa dyspozytora mnie zaskoczyły jak i przeraziły.
-Przyjąłem.- Powiedziałem i szybko podbiegłem do doktora Wiktora.- Doktorze mamy wezwanie.- Powiedziałem i szybko pobiegłem z nim do karetki w której siedział Piotrek. Po kilku minutach byliśmy na miejscu.
-Piotrek, Nowy sprzęt.- Powiedział doktor Banach. Wysiadłem z karetki i wziąłem plecak. Po chwili zapukaliśmy do drzwi. Otworzył na jakaś dziewczyna. Miała na rękach.... Węża! Od razu weszliśmy do środka.- Co się tu stało?- Spytał się doktor.
-Normalnie świętowaliśmy moje 19 urodziny. Mój chłopak rozdał jakieś tabletki. To chyba były narkotyki. Znalazłam Aleksa jak sobie leżał w kuchni.- Powiedziała zdenerwowana dziewczyna głaszcząc węża. Przez to dostałem gęsiej skórki.
-Przepraszam ale kim jest Aleks?- Spytał się Piotrek.
-Aleks to moja kobra.- Powiedziała dziewczyna pokazując na węża.
-A czy twój wąż kogoś ukąsił?- Spytałem się z niepokojem.
-Nie wiem. Moja przyjaciółka nie wychodzi z łazienki jakiś czas.- Słowa dziewczyny mnie zaniepokoiły. Przecież jej przyjaciółka mogła zemdleć albo gorzej.
-Piotrek pójdziesz ze mną do innych poszkodowanych. Nowy ty pójdziesz z tą dziewczyną do jej przyjaciółki.- Skinąłem głową na słowa doktora Banacha. Piotrek poszedł z doktorem do salonu, a ja z dziewczyną do jednego pomieszczenia. Było tam pełno terrarium z pająkami i wężami. Przełknąłem ślinę wystraszony. Jak ktoś może mieć tyle niebezpiecznych gatunków w domu? Poszedłem z dziewczyną pod łazienkę. Wziąłem do ręki radio.
-21 S przyślijcie do nas eko patrol. Mamy tu wiele niebezpiecznych gatunków węży i pająków.- Powiedziałem przez radio.
-Eko patrol będzie u was za 5 minut.- Po słowach dyspozytora wyważyłem drzwi. To co zauważyłem przeraziło mnie. Na ziemi leżała ledwo przytomna Zosia. Od razu do niej podbiegłem i kucnąłem przy niej.
-Biegnij po ratowników z salonu!- Krzyknąłem przerażony widząc ślady po ukąszeniu węża. Dziewczyna szybko pobiegła po Banacha i Piotrka. Cały czas trzymałem Zosie za rękę. Po chwili przybiegł doktor i Piotrek. Razem z Piotrkiem przypięliśmy do Zosi monitor. Jej ciśnienie i saturacja spadały, a akcja serca przyspieszona. Piotrek szybko pobiegł po nosze. Założyłem Zosi maskę z tlenem. Kiedy przyjechała policja i eko patrol wieźliśmy Zosie na noszach do karetki. Na szczęście ta dziewczyna powiedziała nam, że tylko kobra uciekła. Gdy tylko dojechaliśmy do szpitala chciałem iść z Zosią na sor ale zakazali mi. Strasznie się bałem o nią. Wybiegłem ze szpitala i pobiegłem do bazy. Podbiegłem do swojej szafki i zacząłem w pośpiechu brać swoje ubrania. Pobiegłem do szatni i się szybko przebrałem. Wróciłem do szatni. Szybko włożyłem strój roboczy do szafki. Już chciałem wybiec z bazy ale utrudnił mi to doktor Góra.
-A ty Nowak gdzie?- Spytał się Artur. Nie chciałem mu opowiadać tego tylko pobiec do Zosi.- Nowak mów!- Krzyknął gdy próbowałem go wyminąć. Nie wytrzymałem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Do Zosi biegnę matole!!!- Krzyknąłem bliski płaczu. Artur chciał coś powiedzieć ale do bazy weszła doktor Reiter z Piotrkiem.
-Artur puść go.- Powiedziała pani doktor. Góra był nie zadowolony ale przepuścił mnie. Od razu pobiegłem do szpitala. Zacząłem szukać sali Zosi. Aż znalazłem ją. Przy sali na krześle siedział doktor Banach.
-Co z nią?- Spytałem się przerażony wycierając ręką oczy i policzki od łez.
-Jest już dobrze. Lekarze dali jej surowice i za jakiś czas będzie mogła wrócić do domu. Gdybyśmy przyjechali pół godzinę później mogło by być trudno ją wyleczyć. Na szczęści żyję. Tylko trochę tu poleży.- Słowa doktory mnie uspokoiły. Spojrzałem przez szybę do sali Zosi.-Teraz śpi. Idź do niej Nowy.- Po słowach Banacha wszedłem do sali i usiadłem przy ukochanej. Złapałem ją za rękę.
(Perspektywa Zosi)
Słyszałam dźwięk kardiomonitora i czułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Otworzyłam lekko oczy. Pierwsze co zobaczyłam to sufit. Poczułam dłoń na policzku.
-Zosiu.- Usłyszałam głos Gabriela. Spojrzałam na niego.- Hej skarbie.- Dodał całując mnie w czoło.
-Hej.- Powiedziałam trochę osłabiona.
-Jak się czujesz?- Spytał się głaszcząc mnie po głowie.
-Troszkę lepiej.- Powiedziałam gdy do sali wbiegła Karolina.
-Zosia jak się czujesz?- Spytała podbiegając do mnie.
-Nie interesuj się. Ta kobra mogla ją zabić. Czy ty wiesz jak mogło by się to skończyć jakby uciekła z domu.- Mówił zdenerwowany Gabriel.
-J-Ja wiem o tym. Nie wiem jak ta kobra uciekła.- Powiedziała smutna Karolina. Dziewczyna spuściła głowę.
-Wybaczam ci Karolina. Musisz jednak zerwać ze swoim chłopakiem.- Powiedziałam, a Kamila spojrzała na mnie zaskoczona.
-Tylko mi nie mów, że ty się w...- Nie dałam jej dokończyć.
-Mój chłopak jest tu.- Powiedziałam łapiąc Gabriela za rękę.- Karolina Maks chciał mnie no wiesz... Nie pozwoliłam mu.- Powiedziałam trochę smutna.
-Zerwał ze mną sam. Bo powiedział, że ty jego podrywałaś. Ale widzę, że ty byś tego nie zrobiła. Szczególnie przyjaciółce.- Uśmiechnęłam się lekko na słowa Karoliny. Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym poszłam spać zmęczona dniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro