Rozdział 10. Nowa wiadomość.
/Zosia/
Minął miesiąc od mojego ślubu z Gabrysiem. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Dowiedzieliśmy się, że to Angelika odczepiła rurę od piecyka. Na szczęście policka ją złapała. Od kilku dni źle się czuję. Mam mdłości, zachcianki i inne dolegliwości. Nie chciałam niepokoić męża więc mu nie mówiłam. Obecnie robiłam coś do jedzenia, ponieważ znowu miałam zachcianki. Postanowiłam dziś iść na badania oraz zakupy.
/Gabriel/
Jechałem obecnie z dokto... Tatą i Piotrkiem do wezwania do kilku miesięcznego dziecka które wypadło z balkonu z pierwszego piętra. Byłem zdenerwowany tym. A do tego dokładało się złe samopoczucie Zosi. Widziałem jak raz w nocy wymiotuje. Kiedy byliśmy na miejscu od razu wyszedłem z karetki ze sprzętem. Piotrek mi pomógł. Gdy podeszliśmy do dziecka od razu sprawdziłem czy oddycha. Od razu przystąpiłem do resuscytacji. Wiktor i Piotrek pomagali. Nie przestałem reanimować tego maleństwa. Nawet jak minęło 50 minut dalej reanimowałem malucha.- No dalej maluchu. Wracaj do nas.- Mówiłem nie przerywając resuscytacji.
-Nowy. To bez sensu.- Powiedział Piotrek łapiąc mnie za nadgarstek kiedy chciałem wziąć defibrylator. Jednak wyrwałem rękę i zrobiłem defibrylacje. Po czym ponownie zacząłem reanimować dziecko.
-Gabryś... Chodź.- Powiedział doktor Banach który mnie podniósł. Szarpałem się gdy doktor Banach zabierał mnie do karetki. W karetce od razu położyłem się na noszach. Twarzą do sprzętu. Czułem jak łzy spływają mi po policzkach.
-Z-Zawiodłem.- Wyjąkałem bliski płaczu. Poczułem dłoń na ramieniu.
-Nie zawiodłeś. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.- Powiedział doktor Banach biorąc moją rękę. Pewnie podał mi lek na uspokojenie.- Odpocznij sobie. Piotrek załatwi wszystko.- Dodał doktor głaszcząc mnie po głowie. Po czasie byliśmy w bazie. Bez słowa położyłem się na kanapie. Próbowałem zasnąć. Jednak po skończonym dyżurze poszedłem do domu. Zosi nie było w domu. Napisała list, że poszła do sklepu. Nagle ktoś zapukał do drzwi od mieszkania. Gdy otworzyłem je stała w nich 5-letni Alek. Od kilku dni mieszka z rodzicami w bloku. Matka Alka jest w 8 miesiącu ciąży. Czasem gdy rodzice Alka musieli iść do lekarza albo do sklepu braliśmy Alka do siebie. Zajmowaliśmy się nim.
-Hej Alek. Co się stało?- Spytałem się chłopca.
-Mamusia mówi, że Kasia się rodzi.- Na jego słowa od razu pobiegłem z chłopcem do jego i jego rodziców mieszkania. Kiedy tam weszliśmy od razu podbiegłem do mamy Alka.
-Spokojnie pani Natalio. Co ile ma pani skurcze?- Spytałem się leżącej na kanapie kobiety.
-Co kilka sekund. Aua!- Mówiła przerażona kobieta trzymając się za brzuch. Spojrzałem na Alka.
-Alek. Przynieś jakieś ręczniki dobrze?- Powiedziałem, a Alek od razu pobiegł po ręczniki. Zdjąłem bluzę i położyłem ją na podłogę.- Pani Natalio. Będzie musiała pani rodzić tutaj.- Powiedziałem gdy zauważyłem, że wody odeszły kobiecie. Alek przyniósł ręczniki i położył je koło mnie. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem po karetkę.- Alek zadzwoń do taty.- Powiedziałem, a Alek poszedł zadzwonić do taty. Pod czas porodu przyjechał mąż pani Natalii. Po kilku minutach było już po porodzie. Kiedy tylko ten maluch zaczął płakać łzy zgromadziły mi się w oczach. Dałem malucha dla matki dziecka i po czym wybiegłem z mieszkania. Zacząłem biec. Po jakimś czasie dotarłem do parku. Starałem się uspokoić.
/Zosia/
Weszłam do bazy nie zauważyłam nikogo. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Okazało się, że jestem w ciąży. Byłam bardzo szczęśliwa ale... Martwiło mnie to, że mój mąż nie odbiera telefonu. Podeszłam do tablicy gdzie mieli wypisane kto w jakich godzinach pracuje i zauważyłam, że Gabryś już dawno skończył dyżur. Po chwili do bazy wszedł Anna z Lidką i Martyną.
-O Zosia. Co ty tu taka uśmiechnięta?- Zapytała się Ania.
-Zaraz wam powiem. A wiecie gdzie Gabryś? Nie mogę się dodzwonić do niego.- Powiedziałam siadając na kanapie. Obok mnie usiadła Anna.
-Wiesz Zosiu... Dzisiaj na jednym wezwaniu nowy reanimował 50 minut kilku miesięczne dziecko które wypadło z balkonu. Niestety zmarło.- Słowa Martyny mnie zaskoczyły jak i przeraziły. Przecież on może sobie coś zrobić.
-Poszukam go. Dam znać jak go znajdę.- Powiedziałam idąc do wyjścia. Jak tylko wyszłam z bazy od razu poszłam do parku. Po paru minutach byłam na miejscu. Po czasie znalazłam Gabrysia siedzącego na moście gdzie wisi nasza kłódka.- Gabryś.- Powiedziałam i podbiegłam do niego. Przytuliłam go.
-Telefon mi się rozładował.- Powiedział wtulając się we mnie. Pogłaskałam go po głowie.
-Już dobrze. Chodź do domu.- Powiedziałam gdy pomogłam mu wstać. Zabrałam go do domu. W domu posadziłam go na kanapie. Usiadłam obok niego.- Gabryś... Wiem co się stało na jednym z wezwań.- Powiedziałam widząc jak w jego oczach pojawiają się łzy. Przytuliłam go.
-Ale ja... Odebrałem poród.- Powiedział Gabryś kiedy łzy spływały mu po policzkach.
-Spokojnie. Wiem, że to nie najlepszy moment ale... Będziesz ojcem.- Powiedziałam wyjmując z kieszeni zdjęcie USG. Podałam zdjęcie mężowi. Gabryś spojrzał na mnie, a potem na zdjęcie. W końcu się rozpłakał i mnie przytulił.
-Będę tatą.- Powiedział Gabryś przytulając mnie. Wtuliłam się w niego.- Mówiłaś tacie?- Zapytał patrząc na mnie przytulając przytulając mnie.
-Jeszcze nie.- Powiedziałam gdy nagle ktoś zadzwonił do mnie przez Skypa. Odebrałam od razu. Okazało się, że to... Piotrek?
-No cześć. Jak tam Nowy?- Spytał się Piotrek kiedy obok niego pojawiła się Martyna.
-Będę ojcem!- Krzyknął Gabryś całując mnie w policzek. Rozłączyłam się. Poszłam z mężem do bazy. Byli tam niektórzy. Na szczęście był mój tata. Martyna i Piotrek od razu spojrzeli na mnie uśmiechnięci.
-O Zosia coś się stało?- Spytał się gdy złapałam męża za rękę.
-Stało się. I to wiele doktorku.- Powiedział Gabryś z uśmiechem. Wyjęłam z kieszeni spodni zdjęcie USG i podałam je dla taty. Na początku był w szoku ale potem był uśmiechnięty.
-Na prawdę?- Zapytał się mój ojciec z uśmiechem.
-A jak myślisz tato?- Spytałam się, a tata od razu mnie przytulił. Wszyscy zaczęli mi i Gabrielowi gratulować. Po czasie poszłam z mężem do domu i poszliśmy spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro