Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Hmm... Co? Już? Tak szybko? Jesteś pewny wyboru? Mam wziąć to czerwone coś? Ale tak bez jaj? Co jest z  tobą? Myślałem, że powiesz żadne, albo, że nie powinienem tego robić... Nie spodziewałem się tego. Żebyś ty mnie zdradził?! I to z autorką?! No błagam! Przecież to wszystko jej wielki plan! Mieliście się nie zgodzić na moje oświadczyny, a nie jednogłośnie powiedzieć "róża"! Ja pierdolę (znowu Inka 😂)... Autorka nie przeginaj! I tak jestem już w zbyt złym humorze! A zresztą, powinnaś się zająć tymi swoimi "koleżankami", a nie moimi przemyśleniami(Okej, okej. Dzisiaj ci odpuszczę)! Zjeby. Wszędzie zjeby.
Dobra, nieważne. Wróćmy do chwili teraźniejszej. Na czym to ja... A tak!
A więc, wybrałem pudełko w kształcie RÓŻY i wsadziłem do niego złoty pierścionek. Będę w dupie jeśli się nie zgodzi. Za dużo na to hajsu wydałem.
Otworzyłem portal do Anty-Void. Po takim czasie, powinien być tu tylko Ink, nie?
Nie myliłem się. Artysta leżał, wtulony w kocyk, na hamaku. Na tym czymś co powinno być podłogą, leżała kartka, a na niej, pełnym zawijasów pismem, napisane było "nie wykorzystuj za bardzo chwili". Zboczeńcy. Dlaczego tak niewinna istotka jak Kiki, rozmawia z kimś takim jak oni! Przecież to nie jest normalne. Kto wie co mogli mu podać. Możliwe nawet, że coś odurzającego.... Jeśli tak, to na porwaniu i lekkich torturach się nie skończy.
- Ruru...- powiedział Ink przez sen, mi. Jeśli śni mi się coś zboczonego, to Dream, razem z Lustem mają przejebane.
Kiki otworzył leniwie oczy/oczodoły i spojrzał na mnie. Na twarzy pojawił mu się bardzo wyraźny rumieniec, który schował szybko w swoim grubym, brązowym szaliku.
- Co się stało?.
- N-nie ważne...- tęcza była teraz widoczna nawet przez materiał.
- To jest ważne i będzie ważne, bo chodzi tu o ciebie.
- N-no dobrze...- ujawnił skrawek swojej całej tęczowej mordki- Więc, miałem sen...
- Jaki?
- To nie był zwykły sen... Chyba... To wszystko widziałem, ale z trzeciej osoby... Umiałem podjąć decyzję, ale nie widziałem tego z moich oczu, tylko kogoś... W tym śnie, na początku było bardzo dużo ludzi i ty też tam byłeś. Tylko, że ty trzymałeś mnie za rękę, wszyscy inni patrzyli się na nas. Mówili miłe rzeczy, ale żadnej z nich nie pamiętam. Popatrzyłem na twoją twarz, byłeś bardzo na czymś skupiony... Zaczęliśmy biec. Ciągnąłeś mnie cały czas za sobą, bo ja nie nadążałem. W końcu wbiegliśmy do pokoju z cegły. W środku była skórzana, czarna kanapa; ceglany kominek i drewniany, ciemny stolik na którym było pełno dziecięcych rysunków. Przygwoździłeś mnie do ściany i zacząłeś całować. Nie tak jak ty, ale jak ktoś... Inny. Do pokoju wparowało malutkie dziecko. Było takie jakby... Nasze. Wyglądało jak nasza fuzja. Za tym dzieckiem gonił Fresh. Był wtedy bardzo szczęśliwy. Nie tak sztucznie jak zawsze, ale bardzo szczerze. Wtedy powiedziałeś, że masz mi coś bardzo ważnego do powiedzenia i poprosiłeś ich, aby wyszli. W sumie to było trochę dziwne, bo powiedziałeś do niego po imieniu i... Byłeś dla niego miły. Kiedy wyszli, śmiejąc się i życząc powodzenia, uklękłeś na jednym kolanie, wziąłeś moją rękę i zacząłeś mówić o tym jak to kiedyś było i jak mnie teraz kochasz i... Zapytałeś się mnie, czy ja...- zatrzymał na chwilę swoją wypowiedź i odetchnął- i zapytałeś się mnie, czy chciałbym za ciebie wyjść za mąż... Wtedy się obudziłem...
- Co byś odpowiedział, gdybyś mógł?
- Powiedziałbym, że po stokroć mówię tak! Dlaczego miałbym się nie zgodzić?
- Jesteś pewny?- byłem teraz przed nim na jednym kolanie, wyjmując powoli różę.
- Co robisz?- spytał podejrzliwie. W tym momencie pokazałem mu pierścionek. Kiki popatrzył chwilę na mnie ze łzami w oczach/oczodołach, zakrywając buzię rękami.
- A więc?
- Tak!- rzucił się na moją szyję, spadając z hamaka. Połączyłem nasze usta w długim i głębokim pocałunku. Niezbyt przejmowaliśmy się tym, w jak bardzo niewygodnej pozycji byliśmy.
Gdyby nie to, że Kiki jest teraz w ciąży to akcja potoczyłaby się dalej niż całowanie.
  
                           Ink
To był przecudny dzień! Przyszli moi przyjaciele, mieli bardzo dobre wieści, widziałem pierwszy raz jak Fresh się zawstydza, a to nie jest wszystko! Mój Ruru dzisiaj mi się oświadczył! Teraz już bez żadnych skrupułów mogę mówić, że jest mój i tylko mój! Normalnie tak jakby były dzisiaj walentynki!
Teraz powinienem już spać, ale nie mogę w to wszystko uwierzyć. Oglądam rękę na której teraz mam złoty pierścionek z tęczową różyczką.
Error przytula mnie od tyłu i najwyraźniej też nie może zasnąć, bo całuje mnie lekko po szyi, coś mrucząc.
- Czyli teraz mogę nazywać ciebie moim narzeczonym?
- Mhm...
- A ty mnie swoim?
- Właśnie tak~
- Kiedy mężem?- przestał na chwilę pieszczotę.
- Na pewno już niedługo~- znowu zaczął całować moją szyję, tym razem troszkę mocniej. Zacząłem lekko jęczeć. Z każdą chwilą pogłębiał pocałunki, a ja jęczałem coraz bardziej.
- Ruru... Ahhh... My naprawdę jeszcze nie możemy... Ahh... Ja też bym chciał, ale dziecko...
- Czy ktoś powiedział, że to się potoczy dalej? Ja na razie bawię się tym czym mogę~
Przez resztę nocy nie doszło do czegoś gorszego od takich rzeczy. Jak już to na żebrach i na szyi miałem parę malinek, ale to nic wielkiego! Przysięgam, że na tym się skończyło! (Winny się tłumaczy)
•°•°•°•°•°•°•°
Time skip
°•°•°•°•°•°•°•
Minęły 2 miesiące od oświadczyn. Dzisiaj w końcu będę rodzić. Właśnie tak, po dwóch miesiącach mam poród, ale to dlatego, że dziecko jak i ja jesteśmy szkieletami. A co ja będę tłumaczyć.
Geno już od tygodnia jest mamą. Podobno ma takie urwanie głowy, że musiał zatrudnić nianię. Znaczy to nie wygląda tak, że niania sama się zajmuje szóstką dzieci. To raczej jest tak, że Geno musi jej pomagać i . Reaper kiedy może też stara się pomóc.
Po porodzie
Trzymam w rękach nasze dziecko. Był to szkielecik, którego kiedyś narysowałem. Z tą różnicą, że jest żywy, a nie na kartce.
- Witaj na świecie, PaperJam- powiedziałem uśmiechając się- Error, teraz ty go weź.
- Boję się, że go puszczę, albo zrobię mu krzywdę.
- Nie gadaj głupot. To też twój syn- podałem mu malca. Ruru wziął go niepewnie na ręce i lekko przytulił. PJ się uśmiechnął- Lubi cię!
- Heh. Rzeczywiście- oddał mi go z powrotem. Do salki przyszła pielęgniarka. Była bardzo wysoka i chudą. Miała brązowe włosy do ramion i cały czas się uśmiechała, co było trochę straszne. Nie wyglądała nawet trochę na człowieka, raczej na hybrydę człowieka z wężem.
- Przepraszam państwa, ale muszę zabrać państwa syna na rutynne badania.
- Dobrze- brunetka zabrała delikatnie chłopczyka i wyszła z pokoju. Kiedy nie było słychać jej kroków, spytałem- Jak się czujesz będąc tatą?
- Świetnie... Tak mi się wydaję... Myślisz, że damy sobie z nim radę?
- A czemu mielibyśmy sobie nie dać? Zawsze znajdziemy kogoś, kto jakby coś nam pomoże. Przecież nie jesteśmy sami. Mamy siebie nawzajem i przyjaciół, nie?
- Masz rację, przepraszam.
- Za co?
- Za to, że w nas zwątpiłem- przyłożył czoło do mojego i zamruczał- Kiedy będziesz mógł stąd wyjść?
- Jeszcze nie wiem. Ale coś czuję, że niedługo się tego dowiemy- popatrzyłem w głąb jego oczodołów- Wiesz, że ciebie kocham Ruru?
- Ja ciebie też- w tym momencie weszła inna pielęgniarka. Tym razem blondynka z dużymi okularami.
- Przepraszam, nie chciałam przeszkodzić!- ukłoniła się z rękami wysuniętymi przed głowę, dłonie miała splecione (nwm jak to ująć, no tak jak w anime, albo mangach kogoś czasem przepraszają, czy coś 😂😋). W końcu wyprostowała się i powiedziała- Miałam powiedzieć pani Ink, że będzie tutaj przez następne trzy dni. Lekarze powiedzieli mi, abym to przekazała, ponieważ będą sprawdzać, czy aby na pewno państwa syn jest zdrowy. Zauważono u niego dziwne ulatywanie tuszu z głowy. A i jeszcze jedno pani Ink.
- Panie Ink...
- Przepraszam! Nie wiedziałam! Najszczerzej przepraszam! Wracając do pytania. Mam wpuścić pańskich gości?
- Jakich gości?
- Pana Reapera, panią Geno, panią Dream, pana Crossa i panią Blueberry z panem Dustem- wyczytała ze swojej listy, na co Error zachichotał.
- Może ich pani wpuścić- uśmiechnąłem się lekko, dziewczyna odwzajemniła uśmiech i wyszła z salki. Chwilkę potem wszyscy wyżej wymienieni wbiegli do pokoju.
- INK!- krzyknęli wszyscy prawie w tym samym czasie.
- Hej wszystkim! Co tam? Jak tam? Jak Geno? Jak dzieci?
- Dzieci, dobrze. Bardzo szybko rosną. A z ciekawszych wieści to- zarumienił się- Będą mieć kolejne rodzeństwo...
- Bez jaj! Naprawdę jesteś w ciąży? Znowu?
- Tak, tym razem to będzie jedno dziecko...
- Wow! Gratuluję!
- Ej Ink, a jak twoje dziecko?
- Z tego co wiem jest zdrowe, ale będą sprawdzać dlaczego tusz ulatuje mu z głowy.
- Przepraszam państwa, ale czas odwiedzin minął. Pani Ink potrzebuje odpoczynku.
- Pff... Dobrze to zostawmy PANIĄ Ink w spokoju.
- Powiedziałam coś źle?- spytała drobniutka pielęgniarka o czarnych włosach.
- Nie, nie. To nie pani wina- wszyscy zaczęli wychodzić. Zostałem sam z Errorem- Ruru? Możesz pójść dla mnie po coś do picia?
- Jasne zaraz wracam

°•°°•°•°•°•°•°°
Time skip
°•°•°•°•°•°•°•°•
W końcu wyszedłem z tego szpitala. Pomimo tego, że byłem tam 3 dni to wydawały się one miesiącami, jak nie latami. Przez ten cały czas był przy mnie Ruru, PJ też nam towarzyszył kiedy nie zabierali go na kolejne badania. W końcu nawet lekarze uznali, że nie jest to groźne i nie trzeba się martwić. Szczerze powiedziawszy to z nas wszystkich martwił się Fresh...
Wyszliśmy ze szpitala. Trzymałem PaperJama owiniętego w kocyk. Cały czas się uśmiechał, a czasem nawet śmiał kiedy do niego mówiliśmy. Co tu dodać? Dziecko z poczuciem humoru!

______________________________________
Teraz już powinno być okej... Tak mi się wydaje...
A więc, witam w kolejnym rozdziale! Chce podziękować wszystkim ludzikom, którzy mnie wspierają (tobie też Domi za inspirację 😉). Było mało perspektywy Errora, ale to dlatego, że nie jest on ostatnio w humorze. (Licz się ze słowami Autorko! Wait... Czyli mogę też wbić do twojej przemowy do czytelników?! Zajebiście!) Error wypierdalaj stąd zanim to ja sprawię, że znikniesz i już nie powrócisz.
Poszedł sobie? Cóż to chyba tyle.
Do następnego 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro