[drarry]
shot od _dementia__
TW: degradacja, dominacja, sprośne słowa, handjob
have fun
Harry czuł jak bardzo jest w złej pozycji, kiedy przy śniadaniu odnalazł przy swoim siedzeniu mały list.
Spotkajmy się w Pokoju Życzeń, o jedenastej w nocy.
Ja wiem.
Draco.
Co wiedział? Zapewne to, że Harry lubi mężczyzn. Zwłaszcza tego kretyna, od którego był owy liścik. Dlaczego podpisał się imieniem?
Spojrzał ze stresem w stronę stołu węży. Czy Malfoy zarumienił się ze złości, czy też... czy ten nadęty Ślizgoński arystokrata zarumienił się?
— Chcesz dziś pogadać o taktyce, którą wykorzystamy przeciw Puchonom? Mamy niedługo mecz.
Harry spojrzał na Rona, a potem na zegar. Była już prawie jedenasta.
— Muszę jeszcze coś załatwić — wypowiedź spotkała się ze sceptycznym wzrokiem przyjaciela. — Spokojnie. To nic głupiego. W bibliotece muszę sprawdzić jeszcze jedną książkę — sprostował. — Nie czekaj na mnie.
Pospieszył do wyjścia z pokoju Gryfonów. Nie wiedział, co czuł. Strach? Podniecenie? Dreszczyk?
Nie był pewien, czy go to obchodzi. Był Gryfonem. Mógł zmierzyć się z marnym Ślizgonem, jeśli spróbuje zrobić jakieś brudne sztuczki. Zatrzymał się i przeszedł obok pokoju życzeń już czwarty raz. Kiedy pojawiły się drzwi, pchnął je.
— Malfoy, ty chu—
Zatrzymał się jak wryty. Blondyn był bez koszuli, a jego blizny, które zostawił mu Harry, były na całej powierzchni jego torsu. Malfoy spojrzał prosto na niego.
— Na kolana.
— Co?
— Na kolana.
Harry nie był pewien, dlaczego posłuchał, ale nie myśląc dłużej jego kolana uderzyły o ziemię i patrzył w górę na chłopaka.
— Malfoy.
Draco ukląkł przed nim, unosząc brodę jego brodę.
— Jak to jest? Ten chłopiec. Wybraniec. Podnieca się na widok Ślizgona.
— Malfoy ja—
— Draco. Mówi mi po imieniu Harry.
Harry zarumienił się. Blondyn zrobiłby wszystko, by nigdy nie zapomnieć tego wspomnienia.
— Ja nigdy nie mogłem stwierdzić.
— Czego? — Harry patrzył w stalowe oczy, chcąc dowiedzieć się, o co tu właściwe chodzi.
— Czy chce cię pieprzyć, czy ci przypieprzyć — odparł. — Ale teraz wiem, że po prostu cię chce.
Harry poczuł ponownie, jak jego twarz płonie.
— Mal—
— Draco.
Ten stanowczy ton sprawił, że plecy bruneta wyprostowały się, a włosy uniosły. No i jego przyjaciel w spodniach też.
Pierwsza minuta, zbliżenie twarzy. Druga minuta zetknięcie ust. Po kolejnych ich języki walczyły o dominację, a ręce Harry'ego odnalazły włosy Draco.
Malfoy tak szybko, jak mógł, zrzucił spodnie, zachęcając Pottera, by zrobił to samo. Kiedy obaj byli całkowicie wolni od swoich ubrań, hamulce całkowicie zniknęły. Draco uderzył złotego chłopca o ścianę, całując go głębiej. Mokre pocałunki i ciche jęki rozległy się echem po całym pokoju. Ślizgon chwycił krawat, owijając go wokół dłoni niższego dla lepszej kontroli, gdy ten się w niego wtulił. Harry jęknął.
— Przyszedłem tu dzisiaj. Pofatygowałem się, więc przestań się droczyć i po prostu to zrób.
Draco uśmiechnął się złośliwie, odwracając niższego chłopca i tak szybko jak możliwe rozciągnął o dziwo już przygotowanego chłopaka.
— Zrobiłeś to wcześniej?
Harry czuł, jak kretyn za nim się uśmiecha.
— Myślałeś o mnie? — zapytał, szepcząc mu do ucha. — Powiedz, bo inaczej przestane.
— Tak~
Malfoy wydał zadowolony pomruk i przycisnął czubek penisa do wejścia Harry'ego, co spowodowało, że chłopiec wydał cichy jęk.
Blondyn zaczął powoli napierać, zbliżając się do połowy.
— Merlinie — sapnął Harry. — Kto by pomyślał, że tak oślizgły kutas jak ty, mógłby mieć takie... — wydał z siebie kolejny jęk. — Cholernie dużego kutasa!
Draco wszedł głębiej i pogłaskał włosy chłopca, śmiejąc się.
— Tak dobrze mi robisz, Harry.
Powietrze przetoczyło się przez zduszony jęk.
— D-Draco~
— Tak, skarbie?
— Rusz się ty dupku!
,,Napalony na niego złoty chłopiec" pomyślał Draco. Czy to wszystko miało jakiś sens?
Powoli zaczął pchać, pozwalając Harry'emu się dostosować.
— Kurwa, kochanie, jesteś dla mnie taki ciasny.
Więcej jęków dobiegło ze strony okularnika przypiętego do ściany. Nie pozwoli mu się znowu wymknąć. Nie tym razem.
Kiedy przyspieszył, Harry zaczął poruszać także swoimi biodrami. Było mu cholernie dobrze i nie chciał, żeby to się skończyło. Draco przejął kontrole i sięgnął dłonią, by zacząć głaskać penisa niższego chłopaka. Potter czuł się zbyt dobrze w jego dłoni. Wiedział, że go pociąga, ale to? To była euforia.
Błogość.
Niebo.
Ślizgon celował prosto w prostatę Gryfona, powodując tym coraz głośniejsze z jego strony jęki. Po kilku pchnięciach Harry wygiął się w łuk i doszedł, odchylając się, by przycisnąć ciężar swojego ciała do Draco.
Drugi chłopak doszedł nie długo po nim. Mógłby przysiąc, że widział gwiazdy. Draco wiedział, że pożałuje spaceru do lochów. I z pewnością Harry też tak będzie uważał i jutro go za to skarci.
Za ich plecami rozległo się ciche pyknięcie, a Draco się odwrócił. Dzięki Merlinowi za magiczne pokoje. Duże łóżko, tylko dla nich dwojga. Zdecydowanie w tym miejscu było za zimo na takie przyjemności.
Malfoy skierował się wraz z brunetem w stronę łóżka. Ten kiedy tylko spotkał się z poduszką od razu zasnął. Draco uśmiechnął się tylko szeroko, poprawiając mu włosy.
Może jutro go zapyta, czy chciałby być jego chłopakiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro