Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

100k [drarry]

Dziękuję za 100 tysięcy wyświetleń!!! ❤ [ już za 120 XD ]

shot od devilish-btch

tw: alkohol, sprośne słowa, podteksty, przekleństwa, masturbacja, po prostu seks, trochę fluff

t!draco, b!harry

— Hej, kochanie — mruknął Potter z uśmiechem, przyciągając do siebie ukochanego.

Na twarzy blondyna automatycznie zjawił się uśmiech, pozwalając się przyciągnąć. Położył dłonie na policzkach niższego, całując go w usta.

— Mmm, nawet nie wiesz, jak dobrze jest cię widzieć po pracy. — Ministerstwo Magii dawało szarookiemu nieźle w kość, szczególnie spotkania z ważnymi osobami spoza Anglii.

Dzisiaj poznał kolejnego człowieka z patykiem w odbycie z USA, natomiast najmilej w pamięci pozostał mu człowiek z Rosji, który z szerokim uśmiechem witał się z wszystkimi, gadał łamanym angielskim, lecz rozumiał wszystko idealnie. Malfoy dostał nawet zaproszenie na jedną z imprez, które miałoby odbyć się za miesiąc i z chęcią się tam uda, ponieważ ten mężczyzna jako jedyny z całego dwudziestoosobowego grona osób rozumiał sarkazm. Pozostało mu przekonać Harry'ego, lecz problem to nie będzie, gdyż brunet lubił poznawać nowe osoby, nawet jeśli nie był rozmownym typem człowieka.

— Coś się szczególnego stało, że tak mocno chciałeś wrócić do domu? — Okularnik uniósł brew, zatapiając dłoń w blond włosach, okręcając sobie kosmyki wokół palców.

— Może po prostu tęskniłem za... — Malfoy na moment podgryzł swoją dolną wargę. — Narzeczonym.

Uśmiech szybko zawitał na twarzy Harry'ego, słysząc tak piękne dla niego słowo. Draco oświadczył mu się niecały tydzień temu, nie mają jednak planu do oficjalnego ślubu, lubią moment, w jakim tkwią. Nie śpieszno im, tak czy siak wiedzą, że chcą spędzić resztę życia ze sobą, także ślub nie był przymusem, był jedynie dodatkiem.

To nie wymiana obrączek przed kobiercem ślubnym świadczyła o tym co do siebie czują.

— Kiedy bierzemy urlop? Przydałoby się wyrwać choćby na tydzień z Anglii.

Draco ma możliwość wzięcia urlopu tak naprawdę kiedy chce, ponieważ przez godziny pracy zasługuje na to, jednakże myśl, że przez cały marzec Ministerstwo będzie wręcz oblepione ważnymi osobistościami nie daje mu spokoju, ponieważ jego wewnętrzny egoizm nie pozwala na to, by ktoś inny przywitał osobiście niektóre persony, wyszczególniając przyjaciółkę jego matki, która reprezentowała Francję.

— Przepraszam, słońce, ale w tym miesiącu nie mogę — westchnął. — Mogę i chcę, ale... nie mogę.

To co powiedział nie miało za bardzo sensu, ponieważ słowa przeczyły się same przez siebie, jednak jeszcze Potter skinął głową, doskonale wiedząc, o co chodziło ukochanemu.

— Okej, to nie koniec świata, ale to ja wybieram, gdzie wyjedziemy w kwietniu, dobrze? — miał pytający ton, ale podświadomie Draco wiedział, że to on uświadamia go o tym, że to ten wybiera.

— Mhm — przytknął głową. — Tylko nie Brazylia ani Australia, byliśmy tam raz i... nie chcę powtórki z rozrywki.

Draco nie był fanem pająków. Grał twardziela, lecz to te zwierzęta wzbierały w nim ochotę płaczu jak i ucieczki. Zresztą z Harrym nie było wcale inaczej, jednakże to brunet zabija wszelakie insekty bądź skrzat.

— Wiem, kochanie.

Kąciki ust Malfoy'a zadrżały, kiedy usłyszał jak został nazwany. Słowo kochanie może i było oklepane, może i używa go połowa świata, czy to do swoich partnerów, czy matki zwracające się do małych dzieci, jednakże uwielbiał je. Czuł się taki wyróżniony, że to właśnie jego wybraniec zwraca się tak do niego, i tylko niego.

— USA? — usłyszał cichą propozycję.

— Musimy zdobyć parę papierów. — Nie było się tak łatwo tam dostać.

— Czy ty wiesz z kim jesteś w związku? — Potter uderzył go w ramię. — Jestem wybrańcem, zabiłem Voldemorta, nie potrzebuję papierów, aby się tam dostać, wystarczy, że oni mnie zobaczą.

— A mówiłeś, że to ja mam wysokie ego.

— Bo masz.

Draco nie mówił zrobić nic innego, prócz przewrócenia oczami.

— Tylko w połowie lub pod koniec kwietnia, dobrze? — Harry zmarszczył brwi, spoglądając na niego wyczekująco. — Piątego kwietnia zostałem zaproszony na jedną z imprez do Moskwy i wybierasz się tam ze mną.

— Nie mam innego wyboru? — westchnął młodszy z ogromną niechęć, jednakże wiedzieli, że to tylko przykrywka. 

— Hm, po prostu sądzę, że znam cię tak dobrze i wiem, iż zechciałbyś się tam ze mną zjawić — musnął usta ukochanego.

— Skoro mnie tak dobrze znasz, to może wiesz co zechciałbym zjeść na kolację?

Malfoy spojrzał na niego uważnie, choć w głowie miał pustkę, Harry w tym momencie tak naprawdę mógłby zjeść wszystko, nie był wybredny co do jedzenia jak blondyn.

— Spaghetti? — zaprzeczenie głową. — Coś słodkiego? — zaprzeczenie, Draco ugryzł delikatnie swoją dolną wargę w oznace zastanowienia, pomimo że nic nie miał w myślach. — Mnie? — spytał z nadzieją, jednakże zmierzył się z ponownym zaprzeczeniem.

— Kretyn.

— Ja ciebie też.

~*~

— Nienawidzę cię — wyszeptał Potter, zawiązując do końca swój krawat, kiedy to za jego plecami stał Draco, którego wiedział w odbiciu. — Idziemy na poważną imprezę, ale postanowiłeś być jeszcze większym kretynem niż jesteś i cała odpowiedzialność spadnie na mnie.

Harry nie narzekał na wszelkie siniaki, jakie pozostawiał mu Malfoy po pocałunkach czy pogryzieniach jego skóry, jednakże nie widział przyszłości z uśmiechem, jak ma być na imprezie w innym kraju, w stolicy tego państwa, a część jego szyi zdobi się na fiolet. Blondyn będzie się chytrze uśmiechać, ale to Okularnik przez te godziny męczennictwa będzie musiał wytrzymać wzrok zapewne starszych pań, narzekające na dzisiejszą młodzież.

— Hej, mogło być gorzej! — pocieszył go Draco.

A przynajmniej to miało być pocieszenie, ponieważ brunet zdzielił go chłodnym wzrokiem.

— Przepraszam, skarbie?

— Nawet nie udawaj, że jest ci przykro — prychnął zielonooki.

— Wyglądasz gorąco!

— Ile ty masz lat, pięć?

— Dwadzieścia trzy.

— To jest pytanie, na które nie oczekiwałem odpowiedzi, ale zdecydowanie to zawyżyłeś, kretynie o mentalności dwunastolatka.

Harry spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał dobrze, tylko kremy jak i podkład, który użył nie był w pełni zakryć fioletowej części na boku szyi. Zawsze mógłby znaleźć głupie wytłumaczenie, jednakże wtedy znając życie Draco wtrąci się i powie jeszcze głupsze rzeczy.

— Okej, trochę przesadziłem — westchnął Malfoy, jednak gdy spojrzał w lustrzane ich odbicie, dostrzegł wkurzone oczy kochanka. — Przesadziłem, wiem — poprawił się. — Nie zrobiłem tego specjalnie! — dodał, ale kolejne spoglądnięcie w lustro powiedziało samo za siebie. — Może i byłem zazdrosny o to, że wczoraj kelner pożerał cię wzrokiem, choć wyraźnie zaznaczyłem nasze narzeczeństwo... — mruknął. — Jednakże! — uniósł palec. — Wiedziałeś, że mamy imprezę i jedynie jęczałeś, kiedy ci to robiłem — wskazał na jego szyję.

— Bo może, kiedy uprawiamy seks nie myślę o tym co będzie jutro i jedyne co miałem w głowie, to przyjemność, jaką mi sprawiałeś? Plus, wiesz, że lubię żyć teraźniejszością, nie jestem fanem myślenia co jutro, pomijają oczywiście pracę i nasze wyjazdy. Doceniam to co mam teraz.

— Dobry punkt. — Nastała chwila ciszy, kiedy w odbiciu świdrowali się wzrokiem. — Masz piękne oczy.

— Takimi flirtami możesz zarzucać do nastolatków, nie do narzeczonego — Potter poczuł się lekko onieśmielony komplementem co wiedział Malfoy i jego systemem obronnym było zwyczajne odpyskowanie.

— To jak mam mówić do mojego narzeczonego, hm? — Harry już wiedział, że ten powie zboczony tekst, zbyt przewidywalne. — Że mam ochotę sobie zwalić, gdy widzę cię w garniturze? Że chciałbym cię rozebrać? Że chciałbym, abyś klęknął i mnie ssał?

— Tak, na przykład tak — mruknął brunet. — Tylko prywatnie — dodał dla pewności.

Draco ułożył brodę na głowie narzeczonego, przytulając go od tyłu, a Potter ułożył dłonie na ramionach, które mocno otaczały go, tworząc przy tym tak znajomą bliskość, jakiej zawsze potrzebował, ponieważ wielbił dotyk, jego językiem miłości był właśnie on.

— Masz piękne oczy — powtórzył cicho blondyn, wpatrując się w twarz ukochanego.

— Dziękuję, kochanie — Harry uśmiechnął się lekko. — Ty również.

~*~

Zmierzyli się uważnym wzrokiem z dwóch końców mniejszej sali, w której tkwili. Gdy zobaczyli salę główną, oficjalną, myśleli, że zgubią się po dziesięciu metrów. Jedno mogli przyznać, imprezy w Moskwie mogły być niezapomniane przez swe bogate dekoracje i ludzi występujących w ramach rozrywki. 

Ponieważ nie na co dzień widzisz barmana bawiącego się z ogniem, z którego robi wielokolorowe drinki, piękne kobiety dryfujące przy suficie, trzymając się wełnianego materiału, lodowe pomniki i niezliczoną ilość alkoholu. Jednak więcej od alkoholu mogłoby znaleźć się nietrzeźwych ludzi, od których głównie mężczyźni uciekali, więc powędrowali do mniejszej sali tuż przy wyjściu na ogród, gdzie również byli bardziej trzeźwi czarodzieje.

— ... myślałem, że przegram, ale ten potknął się o własne nogi i rzuciłem na niego ostateczną klątwę! — pochwalił się starszy mężczyzna swym łamanym angielskim, zwracając się do Harry'ego, pomimo że wokół nich były jeszcze trzy inne osoby, jakby próbował odnaleźć aprobatę w oczach samego wybrańca.

— Niesamowite — uśmiechnął się lekko Potter, uciekając wzrokiem od bruneta, biorąc łyk z kieliszka z alkoholem. — Przepraszam, ale muszę na moment odejść — i najlepiej nie wrócić.

Nie że Wasilij był dla niego w jakiś sposób niemiły, broń Merlina, mężczyzna był kulturalny, znał granice dobrego żartu, lecz był prawdopodobnie najbardziej pijaną osobą w pomieszczeniu, nie pachniało od niego niczym innym niż mocnym trunkiem i dla własnego nosa oraz komfortu wolał ulotnić się do swojego narzeczonego.

Natomiast Draco gawędził sobie ze starszą Panią, której sam ubiór świadczył, jak musiała być obrzydliwie bogata, jednakże nie zwalniało jej to z tego, że nie może być doprawdy świetną osobą. Blondyn, widząc swojego chłopaka, nadciągającego do ich dwójki swoimi małymi, ale szybkimi krokami, nie wywołując żadnych dźwięków, by nie zwrócić na siebie jeszcze jakiejś niepotrzebnej mu uwagi, przeprosił kobietę, która uśmiechnęła się ze zrozumieniem, życzyła mu miłego wieczora i powędrowała do Wasilija, gdzie przybliżyła się do niego, a mężczyzna uśmiechnął się do niej, biorąc jej dłoń, by złożyć pocałunek na wierzchu dłoni. 

— Jak mija wieczór? — spytał jako pierwszy Malfoy, obserwując uważnie mimikę narzeczonego.

Kiedy zobaczył jego nagłe kroki, odwracanie głowy od rozmówcy czy zakrywanie się kieliszkiem, wyczuwał, że coś było nie tak, dlatego też pierwszym co powiedział było pytanie, dzięki któremu może się upewnić o samopoczuciu Okularnika.

— Dobrze, tylko jestem przerażony ludźmi śmierdzącymi ohydnym alkoholem — mruknął zielonooki, pozwalając narzeczonemu chwycić jej dłoń. — A tobie?

— Też dobrze, miałem szczęście, że trafiłem na trzeźwą kobietę, poza tym, siedzimy tutaj już od dłuszczego czasu, huh? — splótł ich dłonie, przyciągając do siebie delikatnie chłopaka. — Pięknie wyglądasz — drugą dłoń ułożył na policzku bruneta. — Bardzo pięknie — zbliżył ich twarze w zamiarze pocałowania się, jednak gdy Harry poczuł woń alkoholu odusnął się lekko.

— Może wrócimy do domu i tam się poprzytulamy? Boje się co możemy zrobić w publicznej sali pijani, a nie chcę, aby Wasilij miał o mnie złe zdanie. I tak zadawał pytania na temat mojej szyi, po czym pochwalił się, że sam takie rzeczy robił żonie, kiedy byli młodzi.

Mimowolnie wzrok szarookiego przesunął się na Chloé, z którą wcześniej rozmawiał, a ta przylegała do ramienia Wasilija. Uniósł krótko brew w oznace zaskoczenia, ponieważ nie spodziewał się nagłej zmiany akcji, jednakże nie mu to oceniać, więc wrócił wzrokiem do Harry'ego, który odsunął się całkowicie, nie rozłączając ich dłoni, kierując się do cichszego mniejsza, gdzie mogliby się swobodnie teleportować, kiedy nikt ich nie widzi.

Malfoy bezsłowa podążył za nim, starając się nie ściągnąć na nich większej uwagi niż jaką już robili przez to, że byli znani, w szczególności jeden z nich. 

Draco spojrzał się na moment w tył, jakby chcąc pożegnać wszystkich bez odzywania się, a jego wzrok utkwił w jednej parze, która przystąpiła do powolnego tańca. Wasilij uśmiechał się do swej żony, mówiąc o balu, na którym również tańczyli sprzed lat, gdzie się poznali, gdzie się w sobie od razu zakochali. Arystokrata przesunął wzrok na szczęśliwą twarz Chloé, starając sobie ją taka na zawsze zapamiętać, bo nigdy nie jest wiadoma data kolejnego spotkania. Dostrzegł jak Wasilij odwraca swoją głowę, zauważając wzrok Malfoy'a, jednakże nim blondyn zdążył cokolwiek zauważyć, widział przed sobą salon domu, a jego brzuch ściskał się niemiłosiernie.

— W końcu w domu — mruknął Potter, rozglądając się po pomieszczeniu, pomimo że wszystko było takie jak zawsze. — Kochanie? — załapał uwagę szarookiego. — Czujesz się dobrze?

— Tylko nie do końca trzeźwy, a tak to wszystko dobrze — odpowiedział szczerze Ślizgon. — Chyba nie powinienem jeść tamtego ciasta malinowego, ale nie mogłem odmówić gospodarzowi — uśmiechnął się słabo.

Nienawidził malin.

— Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że nie przepadasz za malinami, kiedy ja je kocham — zaśmiał się Harry. — Nawet nie wiesz, jak głupio się poczułem, gdy na drugiej randce powiedziałeś, że ich nienaiwdzisz, kiedy to ja pierwszej załatwiłem nam sorbet malinowy! — parsknął głośniej, rozłączając ich dłonie. — Idziesz się umyć i spać, ja zaraz po tobie to samo — oznajmił brunet. — I nie ma żadnego ale, dalej mam przed oczami widok ciebie spadającego ze schodów, gdy nie byłeś trzeźwy, nie chcę powtórki.

— Hej! Co do pierwszej randki, to nie chciałem, abyś myślał, że zepsułeś. Z dwojga złego, to lepiej bym po prostu nie lubił malin niż miał na nie uczulenie.

— Fakt.

— Widzisz? — stuknął parę razy palcem o bok swojej głowy w oznace mądrości, jaką przed chwilą wypowiedział. — Cuchnę trochę — skrzywił się na twarzy i przewrócił oczami, kiedy Okularnik uniósł na moment jedną brew, nabiając się z niego. — Oh, spierdalaj — burknął, kierując się do sypialni, z której weźmie czystą piżamę.

~*~

Harry nie chciał czekać na swoją kolej, więc wybrał się do łazienki z pokoju obok, którego i tak mało kto używa, bo najczęściej przesiadywała tam matka Malfoy'a, jednak ta ostatnim czasem miała swoje sprawy, które musiała pozałatwiać, także prócz niej... nie było tak naprawdę nikogo. Jego przyjaciele mieli swoje rodziny, tak samo od strony blondyna.

Hermiona jest jest w trzecim miesiącu ciąży ze swoim pierwszym dzieckiem, do dziś pamięta zszokowaną minę Rona, która o mało nie popłakał się na miejscu, gdy usłyszał ów nowinę. Pansy związała się z trzy lata od siebie starszą miłą francuską, a Blaise, zawsze żartujący, że Draco będzie samotnikiem do końca życia, niestety sam przejął tę rolę. Nie odbierając mu uroku osobistego, miał parę kobiet w swoim życiu, lecz nie dłużej niż na noc, parę dni, maksymalnie miesiąc. Pamięta również swoje nastoletnie myśli, kiedy błagał o to, by Draco zmarł szybko i boleśnie, a teraz oddałby za niego swoje życie i jeszcze więcej, jeśli by było trzeba.

Po dziesięciu minutach spędzonych pod prysznicem Potter otarł całe swoje ciało, zostawiając mokre kosmyki włosów. Ubrał swoje luźne spodenki do kolan o materiale dresowym i starą dużą koszulkę, którą kiedyś kupił na jednym z mugolskich rynków w Bułgarii, kiedy zwiedzał tamtejszy kraj trzy lata temu z Draco.

Wszedł do sypialni, aby zobaczyć puste łóżko i szum wody, który zanikł, gdy postawił kolejny krok. Niesamowite było to, że zaczął się kąpać później niż jego narzeczony, siedział dobre dziesięć minut i jeszcze był wcześniej.

A raczej można byłoby to nazwać klasykiem.

Okularnik padł na łóżko, okrywając się leniwie czarną, grubą jak i ciepłą kołdrą, która od razu rozlała przyjemne dreszcze po całym jego ciele. Odłożył swoje okulary na małą komodę stojąca obok łóżka, w której wnętrzu znajdowały się ich wszystkie papiery osobiste. Był już na skraju przebudzeniem a spaniem, resztki świadomości funkcjonował i wyłącznie do używania wszystkich zmysłów oraz oddychania. Lecz jak zawsze, gdy czarodziej próbuje spokojnie zasnąć, coś musi pójśc nie tak.

— Gdzie ty masz oczy? — ostentacyjny głos Malfoy'a rozbiegł się po pokoju.

Brunet machnął dłonią dłonią w stronę okularów, bo jego wzrok bez nich nie można zwać wzrokiem.

— Trochę wystrzeźwiałem po zimnym prysznicu, na tyle, aby wiedzieć, że położyłeś się na mojej stronie — burknął szarooki.

Harry dosłownie przeturlał się na drugą część łóżka, mało co kontaktując ze światem.

Blondyn wkopał się pod kołdrę, ułożył wygodnie, ale sennie mu nie było, wręcz przeciwnie, w środku roznosiła go energia, pomimo że wyraz twarzy przekazywał chęć zamordowania kogoś. Czuł w sobie również jakąś pustkę, której nie potrafił opisać. Zwrócił głowę w kierunku zasypiającego narzeczonego. Uśmiech mimowolnie zjawił się na jego twarzy oraz powstrzymał śmiech, kiedy kosmyk kręcocnych włosów zaplątał się w rzęsę Gryfona, a ten wykrzywił się na twarzy, odgarniając dłonią kłaki.

Draco przyciągnął go do siebie tak, aby Potter kładł głowę na jego obojczyku, przytulony jak koala do drzewa, gdy to Ślizgon trzymał go szczelnie, obrończo, zaborczo. Nie mógł się powstrzymać od złożenia małego muśnięcia na czole młodszego. Niższy mruknął cicho z aprobatą, unosząc głowę dalej ze zamkniętymi oczami, a usta wygiął, chcąc pocałunek na ustach. Arytokrata z chęcią spełnił jego prośbę, całując miękkie malinowe usta, które często przybierały na kolor fioletu, kiedy to wymieniali się muśnięciami przez długi czas.

— Kocham cię.

Malfoy w środku rozpłynął się na te słowa. Przymknął powieki, które dziwnie stały się cięższe po muśnięciu ust narzeczonego na dobranoc. Szturchnięcie nie pozwoliło mu zasnąć.

— Odpowiedz.

— Wiem.

— Dupek.

Jak dobrze było zasnąć z uśmiechem na twarzy.

I wstać z ociekającą erekcją przez sny.

~*~

Harry czuł się niekomfortowo z samego rana. Głębokie westchnienia opuszczały jego usta, kiedy czuł, jak dłonie narzeczonego obejmowały go mocniej, gdy próbował z nich uciec. Poddał się od razu przez uczucie zmęczenia, czuł, jak parę kropel potu przelatywało przez jego czoło. Przełknął głośno ślinę, zaciskając mocno powieki, jak i dłoń o kołdrę, chcąc aby uczucie odeszło. Przewrócił się na bok, aby stać się mniejszą łyżeczką oraz zapewnić sobie ciut wygody. Kiedy próbował zagiąć nogi, dowiedział się co tak naprawdę sprawiało mu dyskomfort.

— Serio? — mruknął cicho.

W bokserkach można było dostrzec co siedziało mu w głowie. Początkowo myślał o jakiś absurdalnie obrzydliwych rzeczach, aby napięcie opadło, jednakże każde z nich kończyło się myśląc o blondynie, całującym go głęboko, zabierając mu całe powietrze.

— Skarbie... — usłyszał szept Draco, gdy chciał wyjść z łóżka. — Jeszcze pięć minut.

— Muszę iść do toalety — zaprotestował Potter. — Zaraz wrócę, przyrzekam.

— Maks pięć minut, okej? — senny głos Malfoy'a zdawał wrażenie, że ten w pięć minut zaśnie ponownie.

— Okej.

Zielonooki od razu, kiedy tylko mógł, wstał z łóżka i skierował się do toalety, zamykając za sobą drzwi. Spojrzał na duże lustro, na którym zobaczył siebie zmęczonego. Opadające kosmyki włosów na jego czoło, przymykające się oczy, parę malinek na klatce piersiowej oraz erekcję.

Wiedział, że nie zaśnie bez pozbycia się własnego problemu, więc westchnął głośno, zamykając na klucz drzwi od toalety. Spojrzał w dół, przygryzając dolną wargę, ściągnął bokserki w dół, po czym chwycił swoją twardą męskość i zamknął oczy.

W głowie tkwiło mu tylko jedno słowo.

Draco, Draco, Draco.

Zaczął poruszać powolnie dłonią, przyzwyczajając się do tego uczucia. Rzadko, gdy sam się dotykał, odkąd tak naprawdę jego narzeczony jest chętny do pomocy, nawet jeśli sam nie jest ciągle napalony, to jednak pozwala mu ocierać się o jego udo, czy może sam porusza dłonią na jego członku, a czasem bawią się gadżetami, które z początku kupili dla zabawy w sensie żartobliwej na urodziny, aby się śmiać, lecz z czasem zobaczyli, jak użyteczne naprawdę one były.

Ciche westchnienie opuściło jego usta, plecy spotkały się z ścianą, a głowę odchylił, wręcz gryząc swoje wargi w ramach tuszowaniu dźwięku, a dłoń pracowała zawiście. Zasysał swoje policzki, trzymając jedną dłoń na swojej szyi, a małe jęki i tak urywały się z jego gardła. Zacisnął obydwie dłonie, rozchylając wargi z nadpływającego uczucia, które kumulowało się w jego podbrzuszu. Nogi zaczęły się delikatnie trząść, brzuch ściskał. Od klatki piersiowej w dół całe ciało się zaciskało, kiedy to jego twarz rozluźniała, a dostęp powietrza był mniej dostępny przez dłoń.

Odkaszlnął cicho, ściągając dłoń, łapiąc powietrze i ponownie ja tam kładąc. Wyobraźnia wariowała, widząc Draco, niszczącego go aż do płaczu, aż do utraty czucia nóg przez ich drżenie, aż do krzyku i aż do przyjemności z nieba.

Przed swoim narzeczonym był w paru związkach, ale, Merlinie, nikt nie był choć w jednej trzeciej tak dobry jak on.

Przyjemność, którą dostawał z masturbowania się nie była najlepsza, niż gdyby miałby to robić Malfoy, ale wystarczająca, aby dojść i móc spokojnie wrócić do spania do śpiącego już blondyna.

— Uh-Kurwa-ah — wyrwało się z jego ust.

Brakowało mu powietrza, ale nie zdejmował ręki. Kumulujące się uczucie odrywało go od rzeczywistości, liczył się tylko moment szczytu i nie bycia zbyt głośnym. Nie miał pojęcia czy przekleństwo, które wyszło było głośne, czy może było szeptem. Jedyne co wiedział, aby tego nie powtórzyć i nie testować cienkiego snu szarookiego, który był czujnym mężczyzną.

Czuł jak łzy zbierały się z jego oczach, kiedy jeszcze nie mógł dojść, pomimo że starał się jak tylko mógł. Uczucie niedosytu tkwiło w nim, chciał więcej, więcej i więcej. Nie wystarczały mu jego dwie dłonie, chciał jeszcze dwóch innych.

Chciał, aby Draco doprowadził go do krańca i cofnął się, czekając ja jego błaganie oraz płacz.

— Mhmm~ — zacisnął szybko usta, a jedna łza spłynęła po jego policzku. — Kurwa-, proszę — szeptał, a przynajmniej tak mu się zdawało.

Jego dłoń zluzowała się, następnie opadła, wziął dużo powietrza. Poruszał nią, ponieważ czuł, że od ciągłego zaciskania szyi trochę zdrętwiała. Otworzył ją szeroko, kierując ponownie na swoją szyję.

Jednak uczucie małej, delikatnej dłoni zastąpiła duża, brutalna.

— Oh- — wyciągnął szybko powietrze, otwierając zaszklone oczy.

Szare oczy pożerały go. Malfoy wpatrywał się w niego jak w arcydzieło.

— Nie potrafimy być cicho, hm? — mały usmieszek zawidniał na jego twarzy. — Stałem w drzwiach przez dobre trzy czy cztery minuty, a ty nadal nie potrafisz dojść.

— N-Nie — głos Pottera zadrżał.

— Nie? — blondyn uniósł brew. — A jak było? — spytał, pomimo że nie oczekiwał odpowiedzi. — Wcale nie próbujesz dojść od paru minut, bo dalej ci za mało. Własna dłoń na szyi nawet tobie nie pomaga.

— Miałem właśnie- — szukał wymówki.

— Ah, tak? — szarooki cofnął się. — W takie kontynuuj swoje show — założył dłonie na klatce piersiowej, nie odrywając wzroku od Pottera.

— Ale-

— Ale co? — westchnął Draco. — Nie miałeś kiedyś problemu z prawie uprawieniem seksu w miejscu publicznym, a boisz się masturbować przy mnie? Przypominam, że jesteśmy narzeczeństwem.

— Wtedy to było w ogóle co innego — mruknął Harry. — I wpawiasz mnie w zapeszenie i zażenowanie.

Malfoy zaśmiał się cicho, na co młodszy zareagował przewróceniem oczu.

— Dupek.

— Teraz na serio, skarbie, pomóc ci, mm? — wyższy ułożył dłoń na policzku mężczyzny, który skinął zaczerwieniony głową. — Tylko to czy coś więcej? — zarzucił małą aluzją do stosunku.

Harry oblizał swoje zaschnięte wargi, spojrzał wprost w szare oczy, pochłaniające jego całą duszę.

— To i to? — rzekł niepewnie.

Blondyn uśmiechnął się, muskając jego usta.

— Da się zrobić.

Harry odwzajemnił uśmiech, przymykając automatycznie powieki, kiedy poczuł dłoń narzeczonego na swojej wyciekającej erekcji.

Już wcześniej był na skraju, a pomoc Draco jedynie przyspieszyła trzykrotnie ten proces, przez co już po sekundzie wydał z siebie głośniejszy dźwięk, wypychając biodra do przodu. Malfoy miał swój uśmieszek, którego Potter nienawidził jak i kochał.

— Draco~ — jęknął, nie musząc obawiać się o bycie cicho, mógł w końcu to co chciał. — Draco.

Zielonooki zacisnął wargi, kiedy duża dłoń przyspieszyła, omamiając go całkowicie. Kolejna fala przyjemności ogarnęła go i tym razem powędrowała o wiele dalej, tam gdzie najbardziej potrzebował. Jęknął głośno, zaciskając dłoń na ramieniu blondyna, doszedł mocno, na koszulkę nocną wyższego.

— Pójdzie do prania — mruknął Malfoy, zdejmując z siebie koszulkę. — Jesteś gotowy czy nie masz siły, skarbie? — spytał, gdy zahaczył dłońmi o koszulkę niższego.

— Gotowy — odparł, a starszy zdjął z niego koszulkę, lecz żeby się odpłacić, Harry zsunął w dół jego spodenki, na co Blondyn zaśmiał się cicho i ściągnął bokserki Okularnika. — To nie fair, jestem nagi a ty nie.

— Jedyne co mam dalej na sobie, to moje spodenki wiszące na kostkach.

— Właśnie.

Malfoy wyszedł ze swoim spodenek, chwycił narzeczonego za dłoń i pociągnął go za sobą na łóżko w ich pięknej sypialni, gdzie położyli się nadzy. Blondyn znalazł się nad nim, jednakże nim przeszedł do czegoś więcej, to otworzył szafkę obok ich łóżka, z której wyciągnął lubrykant.

Z momentem złączenia ich warg, wlazł pierwszym palcem w wnętrze bruneta. Ten moment nie był najprzyjemniejszy, szczególnie na początku, ale jest najważniejszy i nie sposób go ominąć. Kiedy w swoim mnienaniu Draco uznał, że wystrczająco rozszerzył młodszego ze swoimi trzeca palcami, a sam brunet z sekundy na sekundę stawał się bardziej przyjmować przyjemność niż ból i prosił go o przejście dalej, blondyn wpił się w usta narzeczonego, wyjmując palce i zastępując je czymś większym.

Wchodził powoli, starając się zrobić jak najmniej krzywdy, pomimo że Harry już wypuścił parę łez.

— Już zaraz, skarbie — mruknął szarooki, chociaż był dopiero w połowie. — Hm, bierzesz mnie tak dobrze, prawda? — wepchnął się głębiej, łapiąc od Okularnika jęk. — Mój mąż — wszedł do końca, a mężczyzna pod nim westchnął głośno. — Nie możesz się doczekać aż będziemy mogli się tak nazywać, mm? — poruszył się w jego wnętrzu.

— Draco~

Jego ciało było dalej wrażliwe przez to, że doszedł niedawno, więc wszelkie stymulacje działały na niego okropnie mocno. Czuł jak penis narzeczonego wbija się w jego czuły punkt, powodując, że nie mógł myśleć trzeźwo. Nie mógł czuć niczego innego, prócz przyjemności rozpływającej się po jego całym ciele, sprawiającej, że aż łzy spływały po jego policzkach.

— Za niedługo cały świat będzie wiedział, że należysz tylko do mnie — wyszeptał Malfoy. — Każdy usłyszy o naszym ślubie — poruszył mocno biodrami. — Ale i tak na nim nie będą, bo nie zasługują, aby zobaczyć ciebie w garniturze.

Nogi Pottera zaczęły drżeć od nadchodzącego uczucia.

— Draco- — mruknął równie drżącym głosem.

— Jednak i tak sam wiesz, że należysz do mnie od samego początku.

— Draco- Ja- — Harry stłumił swój jęk.

— I ja należę do ciebie.

Zielonooki zacisnął dłonie na ramionach blondyna. Odchylił głowę, dochodząc na ich brzuchy z imieniem szarookiego na swych ustach. Tuż po nim zrobił to samo Malfoy w jego wnętrzu.

Złączyli swoje usta w ponownym pocałunku, który nie przypominał tych wcześniejszych, bijących się o dominację. Ten był słodki, uroczy, spokojny. Podobny do ich pierwszego pocałunku.

~*~

— To była prawda? — spytał cicho brunet, gdy czyści wrócili do czystego równie łóżka.

— Hm? — Draco uniósł brew, gasząc światło.

Położył się szybko na miękki materac, przylegając do kochanka.

— Że należysz do mnie od samego początku.

Malfoy'a ogarnęło zdezorientowanie.

— Oczywiście, że tak. Dlaczego miałoby być inaczej?

— Nie wiem, mało kiedy mówisz romantyczne słowa.

— Jesteś głupi — skomentował krótko blondyn.

— Ja ciebie też.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro