Rozdział 42 - Wymówka na ucieczkę
Natsu zrezygnowanym krokiem szedł w stronę gildii, w której miał nadzieje ujrzeć swoją wybrankę. Od kilku dni go unikała, czyżby zranił ją, aż tak bardzo?
– Jestem skończonym idiotą – westchnął i ruszył dalej. Po drodze mijał różnych ludzi, ale za każdym razem gdy widział jakąś parę serce mu pękało. W końcu nie wytrzymał i zawrócił, a swe kroki skierował do mieszkania blondynki. Serce łomotało mu, a oddech z każdą sekundą zaczął przyspieszać. Nie ukrywał swego zdenerwowania, jednak to nie powstrzyma go, aby odzyskać swą miłość.
Na miejscu zapukał głośno do drzwi, jednak nie wołał dziewczyny. Chciał, aby podeszła do drzwi i normalnie zapytała „kto tam?", aby on mógł odpowiedzieć „ja, Natsu". Jakby na życzenie to się stało. Lucy zaniemówiła gdy usłyszała kto do niej zawitał, ale nie zamierzała zranić chłopaka dlatego wpuściła go do środka.
– Lucy, przepraszam Cię! Byłem głupkiem, skończonym idiotą! Zraniłem Cię pewnie boleśnie i strasznie tego żałuję. Proszę wybacz mi – załamał się, lecz nie pozwolił łzom na pojawienie się. Lucy patrzyła na niego spokojnie, a po chwili delikatnie się uśmiechnęła i jak gdyby nigdy nic, odpowiedziała:
– Nie gniewam się Natsu. Ja nadal Cię kocham, jednak nie mogę teraz z tobą być. Mam pewną misję do wypełnienia i muszę się jej podjąć sama.
– Misję? Jaką misję? – zapytał zaskoczony.
– Nikomu o tym nie mówiłam i tobie na razie też nic nie powiem. To nie jest nic niebezpiecznego – zapewniała. – Potraktuj to jakbym wybierała się na swój własny trening i za jakiś czas wrócę – podeszła bliżej do niego i delikatnie dotknęła jego dłoni. – Natsu, obiecaj mi, że nikomu nie powiesz, że wyjeżdżam.
– Ale, ale... – zaplątał się we własnych myślach, ale w końcu westchnął i bardzo niechętnie się zgodził. – Po co Ci trening? Przecież jesteś silna.
– Mam problem z przywoływaniem duchów i o to cały powód. Więcej nie mogę powiedzieć – odpowiedziała smutno. – To jest tymczasowe pożegnanie. Nie rozstajemy się na zawsze – przytuliła się do niego.
Natsu nie mogąc już więcej powstrzymywać swych łez, w końcu przestał z tym walczyć. Sam odwzajemnił uścisk Lucy i oparł głowę o jej ramię by móc się wypłakać jak mały chłopiec, ale te łzy sprawiły mu poniekąd ulgę. W końcu się z nią zobaczył, a ona mu wybaczyła i jeszcze trzymał ją w swoich ramionach. Smutne było tylko to, że znów muszą się rozstać.
– Lucy obiecaj mi, że wrócisz – dodał tylko, a ona bez wahania odpowiedziała:
– Obiecuję – w myślach jeszcze dodała: – „Jeśli mnie zaakceptujesz."
☆☆☆
Niebieskowłosa i jej tymczasowa drużyna składająca się z Gajeela i Liliego, szła w stronę miasta gdzie znajdowała się gildia Sabertooth. Należeli do niej dwaj zabójcy smoków, z którymi magowie Fairy tail chcieli porozmawiać. Tak jak ustalili z Makarovem mieli uzyskać od nich opinie na temat tego co twierdzą o planie rady magicznej i przy okazji wypytać się o poszukującą dziewczynę. Każdy ślad jest na wagę złota. Fairy tail utrzymywało z Sabertooth bardzo dobry kontakt, a wszystko dzięki nieporozumieniu podczas ostatnich igrzysk magicznych, na których pojawiły się problemy wywołane przez syna Makarova, Ivana Dreyara. Czysty zbieg okoliczności i wspólna walka sprawiły, że obie te gildie zakopały wspólnie topór wojenny i do dziś utrzymują ze sobą kontakt.
Wchodząc do gildii niespodziewanie nastąpiła grobowa cisza. Wszyscy patrzyli na nich nieufnym wzrokiem, lecz po chwili wybuchli śmiechem i atmosfera od razu złagodniała.
– Toż to Fairy tail! – zawołali, a trójka wróżek niepewnie machnęła na powitanie i zapytała o mistrza gildii. – Sting? Powinien niedługo przyjść, więc musicie chwilę poczekać. Chodźcie do nas i zabawimy się trochę – Levy zaśmiała się nerwowo, lecz mimo wszystko zgodziła się i razem z Gajeelem oraz Lilym przyłączyli się do rozmowy członków Sabertooth.
☆☆☆
Tuż po rozmowie z Natsu, Lucy wyruszyła w swą podróż szukając rozwiązania. Znajdowała się już kilka kilometrów od Magnolii. Ruszyła w świat, aby zapanować nad swą mocą, która daje jej wyraźnie się we znaki. Ze spokojnym już sercem szła pewnie przed siebie i miała nadzieje, że już nie długo będzie mogła wrócić do gildii, ale nadal miała co do tego lekkie obawy. Po pierwsze: czy po jej przemianie, przyjaciele ją zaakceptują? Po drugie czy będzie zmuszona wypełnić polecenie rady i po trzecie: Czy Natsu nie będzie zawiedziony jej nową mocą? Niby na te pytania istnieją oczywiste odpowiedzi, na które blondynka powinna znać odpowiedź, jednak jej serce jest pełne wątpliwości.
– Nie! Nie powinnam teraz zawracać sobie tym głowy! – skarciła samą siebie, kiwając głową i skupiła się na dalszej wędrówce. Dla pewności przyzwała Lokiego, który jak wierny przyjaciel dotrzymywał jej kroku.
– Hej Lucy, jak się ma moja ślicznotka? – uśmiechnął się promiennie, lecz Lucy nie podzielała jego entuzjazmu. – Coś się stało?
– Tak Loki. Obawiam się, że TO zaczyna się już dziać. Nie wiem kiedy stracę z wami kontakt i tego najbardziej się obawiam – powiedziała najspokojniej jak umiała. Bała się, że emocje zwyciężą i się rozpłacze.
– Rozmawiałaś o tym z matką?
– Nie. Chyba już wszystko sobie wyjaśniłyśmy – Loki spojrzał na nią zaniepokojony i wzruszył ramionami. Zmienił temat:
– To gdzie idziemy? – zapytał.
– Przed siebie – odpowiedziała i parsknęła śmiechem, lecz ducha wcale to nie bawiło.
– Ha ha ha, bardzo śmieszne, a teraz powiedz prawdę – odpowiedział sarkastycznie i przybrał poważną minę.
– Powiedziałam prawdę. Ruszamy tam gdzie poniesie nas wiatr, a może po drodze uda mi się odnaleźć to czego szukam.
– Jesteś optymistką. Skąd wiesz, że to znajdziesz? – zdziwił się jej odpowiedzią, natomiast ona uśmiechnęła się i rzekła:
– Ja to czuję. Nie boję się tego szukać.
– A czego się boisz?
– Reakcji moich przyjaciół na to, że zniknęłam. Nikt nie wie, że wyruszyłam na swoją własną misję, oprócz Natsu oczywiście. Powiedziałam mu, żeby nikomu nic nie mówił, jednak jak tak teraz pomyślę to popełniłam błąd. Mógł powiedzieć, że poszłam na misję. Później przynajmniej miałabym jakieś usprawiedliwienie na swoją nieobecność – westchnęła i oboje przyspieszyli.
☆☆☆
W gildii Sabertooth zabawa trwała w najlepsze. Levy śmiała się, piła i rozmawiała z członkami tej gildii, natomiast Gajeel z Lilym tylko się przyglądali, jak z każdym łykiem sake ich przyjaciółka się upija.
– Może powinniśmy ją powstrzymać? – zaproponował kotek. – Jak w tym stanie porozmawia ze Stingiem i Roguem?
– Gihi Niech się zabawi, a ja zajmę się przesłuchanie – zaśmiał się.
– No dobrze, a jak ją potem odprowadzisz do domu?
– Wezmę ją na ręce. Nie wygląda na ciężką – znów kpił ze wzrostu Levy, co nie uszło jemu na sucho.
Zirytowana i równocześnie pijana niebieskowłosa oburzyła się i sama „zażartowała" sobie z Gajeela. Uraziła go jej uwaga, ale nie przejął się tym zbytnio, gdyż wiedział, że po pijaku różne rzeczy się odwala.
Zaskoczeni byli z Lilym oboje, gdy po upływie prawie godziny nikt się nie zjawił. Zniecierpliwiony zapytał:
– No i gdzie jest wasz mistrz? – kilku gości zdziwiło się i rozejrzało po sobie. – Co?
– Przecież Sting pojechał z Roguem i ze swoimi kotami na misję. Wrócą dopiero jutro – Gajeel z niedowierzaniem popatrzył na nich jak na idiotów i położył głowę na ławie.
– Żyję wśród idiotów – odparł na co Lily się zaśmiał i powiedział, że nic się nie stanie jak zostaną tu trochę dłużej. Jedna noc w hotelu nie pozbawi ich całego majątku. – Skąd ta pewność?
– Już bez przesady. Jedna noc w tanim motelu nie może być droga.
Nim minęła siódma wieczorem wróżki pożegnały się z Sabertooth i udali się na poszukiwania jakiegoś motelu, na którego mogłoby ich stać. Nie planowali zostawać na noc, więc nie zabrali ze sobą zbyt dużo pieniędzy. Nie spodziewali się, że nie wrócą dziś do Magnolii.
Pijana niebieskowłosa szła chwiejnym krokiem goło Gajeela i coś tam mu bełkotała, jednak ten zdawał się jej nie słuchać. Był zaintrygowany tą gwiezdną zabójczynią. Nie miał pojęcia kim jest i jak ogromną miała moc. Bardzo chciał się tego dowiedzieć, ale najpierw musiał ją znaleźć. Levy widząc, że Gajeel jest w innym świecie również zamilkła i trochę posmutniała. Nie uszło to uwadze Liliemu, który od razu szturchnął czarnowłosego i skinieniem głowy wskazał na przybitą dziewczynę.
– Co jest mała? – zapytał zdziwiony.
– Nic mądralo – odparła i zamilkła czekając, aż chłopak sam ze chce z nią porozmawiać.
– No to... – zaciął się. – Ładny mamy wieczór, prawda? – Lily słysząc to uderzył się ręką w czoło, natomiast Levy wybuchła śmiechem. – Co? Powiedziałem coś nie tak?
– Wiesz jeżeli masz coś takiego mówić to lepiej zamilcz – powiedział kotek.
– Niech lepiej powie gdzie mamy dziś nocować, bo pod mostem nie zamierzam spędzić nocy mimo, że gwiazdy tak pięknie prezentują się na niebie – mruknęła dziewczyna i znów wybuchła śmiechem, aby potem złapać się za głowę, jednak alkohol jej nie służył.
– Od członków tutejszej gildii dowiedziałem się, że za rogiem jest najtańszy hotel gdzie warunki oczywiście są do przeżycia – dziewczyna spojrzała na niego zaniepokojona to ten od razu wyjaśnił: – Kilka razy postanowiłem się zatrzymać w jakiś hotelach, bo przecież nie mogę spać na każdej misji w namiocie, na twardej ziemi. Zmęczony tym byłem i pamiętam, że zatrzymałem się niegdyś w hotelu, który nazywał się chyba... pod Łosiem – Levy z Lily'm parsknęli śmiechem, lecz pozwolili Gajeelowi dokończyć. – Tak, więc wynająłem tam sobie niewielki pokoik i przekonałem się, że już lepiej miałbym w namiocie niż tam. Okno nie miało szyby, a z materaca wystawały sprężyny to tak czy siak byłem zmuszony spać na podłodze, na której było więcej robali niż w lesie pod namiotem – westchnął. Może jego historia była zbyt wyolbrzymiona, jednak w podróży wszystko się może zdarzyć. – Od tamtej pory rzadko co sypiam w hotelach, jednak ze względu na ciebie postanowiłem jakiegoś poszukać.
– O jakiś ty hojny! – zaśmiała się i dalsza podróż minęła im spokojnie.
Zameldowali się w recepcji, a tamtejszy pracownik dał im klucze i wskazał, którędy mają się udać do pokoju.
Pokoik okazał się ładną, przytulną sypialnią z dwoma na szczęście łóżkami. Oboje się wymyli, chwilę porozmawiali, a następnie położyli się spać.
Następnego dnia już nieco wypoczęci od razu ruszyli do gildii szablozębnych w celu porozmawiania z ich mistrzem. Mieli nadzieje, że tym razem ze chce on pojawić się w gildii ze swoim przyjacielem Roguem. Nie chcieli marnować więcej czasu. Misja od Rady była ważna, a Gajeela i Levy po prostu zjadała ciekawość związku ze gwiezdną zabójczynią.
Zasiedli we trójkę przy jednym ze stolików, a ich barman przyniósł im coś do picia oraz małą przekąskę. Teraz pozostało im tylko czekać. Na szczęście nie zdążyła ich dopaść nuda, a cele pojawiły się w budynku.
– Wróciliśmy! – krzyknął uradowany mistrz, a za nim do gildii wkroczyli jego przyjaciele Rogue, Yukino oraz ich koty Lector i Frosh. Członkowie gildii z uśmiechem i głośnym krzykiem powitali swych towarzyszy i poinformowali o wizycie magów z Fairy tail. Nie każąc im czekać podeszli do nich i zaprosili ich do gabinetu. – Witajcie! Co tam w waszej gildii słychać? Jak tam Natsu? – zapytał ze szczerym uśmiechem.
– Myślę, że wszyscy w gildii żyją, a Natsu przeżywa kryzys miłosny, ale dojdzie do siebie – odparł Gajeel i spojrzał na Levy. Ona odczytała co chce jej przekazać, więc bez zbędnych komentarzy powiedziała:
– Przybyliśmy tu z misją od Rady magicznej. Naszym zadaniem jest odnalezienie Gwiezdnej zabójczyni smoków. Wiecie coś na ten temat? – zapytała i błagalnym wzrokiem spojrzeniem spojrzała na trójkę magów.
– Gwiezdny smoczy zabójca? – zdziwiła się Yukino. – Czemu go szukacie?
– To jest druga sprawa, z którą do was przyszliśmy. Radni wierzą, że ten zabójca ma moc równą Acnologii i chcą go wykorzystać w celu jej pokonania oraz przy okazji zamierzają z jego pomocą wykończyć Zerefa i jego demona E.N.D.a. Pomóc mają wszyscy smoczy zabójcy i naszym zadaniem jest ich zebrać jak już odnajdziemy tą dziewczynę – wyjaśnił Gajeel i czekali co na to powiedzą Sting i Rogue.
Po krótkiej chwili namysłu Cheney odpowiedział:
– Jeżeli mają rację oraz pewność, że to się uda to oczywiście, że pomożemy, ale co do tej poszukiwanej dziewczyny to nie wiemy gdzie się znajduję. Jak ma na imię?
– Jej matka miała na imię Layla, ale nie wiemy jak ona sama ma na imię – westchnął Gajeel. – No trudno, a znacie może jakiegoś smoczego zabójcę oprócz tych z naszej gildii? Musimy zebrać ich wszystkich.
Na twarzy Stinga pojawił się grymas i z niechęcią odparł, że zna jednego. Wie nawet gdzie mieszka, ale to typ samoluba i jest raczej małe prawdopodobieństwo, że ze chce współpracować.
– Dogadamy się – uśmiechnął się zadziornie Gajeel, na co Levy i Lily przytaknęli.
– No dobrze – westchnął blondyn. – Owa osoba to Ryu Takeshi znany jako ziemny smoczy zabójca. Jak sama nazwa wskazuje jego specjalnością jest ziemia. Jeżeli ma pod sobą ziemie jest nie do pokonania – stwierdził, jakby przeczuł, że czarnowłosy zamierza z nim walczyć. – Mieszka on jakiś dzień drogi stąd. Na tej kartce macie podany adres – nabazgrolił coś niedbale na białym papierze i podał niebieskowłosej, która schowała notkę do torebki upewniając się, że jej nie zgubi.
– Dziękujemy za współpracę – uśmiechnęła się promiennie i już miała wyjść z pozostałą dwójką, jednak Yukino im na to nie pozwoliła.
– Możliwe, że się mylę, ale Gwiezdny smoczy zabójca nie kojarzy Ci się z magami gwiezdnej energii? – zapytała zainteresowana tym tematem białowłosa. – Ja osobiście nic na ten temat nie wiem, ale może ktoś inny coś o niej słyszał?
– Wiesz to nie jest zły pomysł – odparła i pomyślała o Lucy, która na pewno wiedziałaby co począć. Fakt, że tamtego wieczoru gdy z nią o tym rozmawiała, blondynka twierdziła, że nic na ten temat nie wie, jednak wyglądała wtedy zbyt podejrzanie, a także była przybita dlatego, też Levy nie drążyła tematu. – Tak się składa, że mamy w gildii jednego maga gwiezdnej energii. Na imię ma Lucy i myślę, że będzie wiedzieć co nie co na ten temat.
– Skąd taka pewność? – zdziwił się Gajeel.
– Przeczucie.
✪ Gwiazdka/ Komentarz? ✪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro