Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19 - Atak Ryb

– Kocham Cię – powiedział wprost i miał kontynuować, lecz gdy zobaczył minę blondynki zamilkł. Lucy nie wyglądała na zaskoczoną jego wyznaniem. Westchnęła ciężko.

– Co ja mam Ci odpowiedzieć? – westchnęła i spojrzała na niego smutnymi oczami. – Jakiej ode mnie oczekujesz odpowiedzi? 

– No nie wiem – odpowiedział zmieszany i podrapał się z tyłu po głowie, a drugą ręke oparł na biodrze. – Ważne, żeby było to szczere – chciał, aby zabrzmiało to spokojnie, ale nie wyszło. Lucy odwróciła wzrok. Nie chciała ranić swojego przyjaciela, lecz mącić go także nie zamierzała. Najlepiej mu powiedzieć prawdę.

Dziewczyna spojrzała na chłopaka zdecydowanym wzrokiem i mogła wyczuć, że Fulbuster jest spięty dlatego odpowiedziała:

– Prawda boli Gray. Ode mnie nie otrzymasz nic poza przyjaźnią, bo ja już mam osobę, którą darzę wielkim uczuciem – rzekła zdecydowanie i wtedy w przed jej oczami pojawił się obraz roześmianego Natsu.

– Wiedziałem – westchnął, lecz dzięki temu poczuł także ulgę. Dowiedział się na czym stoi, więc teraz może się skupić na czymś innym albo raczej dowiedział się czym powinien się zainteresować. Wymijająco odparł: – Niech zgadnę, ten tłumok Ci się podoba – tu miał na myśli o Dragneelu

– Skąd wiedziałeś?! – zaczerwieniła się.

– To widać – zaśmiał się. – Nawet to odrzucenie mi pomogło – uśmiechnął się. – Wiem przynajmniej komu powinienem poświęcić więcej uwagi. Dzięki Lucy, a teraz wracajmy do gildii.

Blondynce ulżyło, że sobie wszystko wyjaśnili. W drodze powrotnej do gildii nie panowała między nimi niezręczna cisza. Normalnie się śmiali, rozmawiali, a to oznaczało, że nadal pozostaną przyjaciółmi.

☆☆☆

Od czasu zniknięcia Pisces minął tydzień, a Lucy robiła wszystko, je odnaleźć. W ciągu tego tygodnia zdążyła wypełnić już trzy misje, co dla przeciętnego maga było wielkim wyczynem.

– Lucy, powinnaś sobie odpuścić i chodź na kilka dni zostać w Magnolii. Przepracowujesz się – stwierdził Natsu widząc w oczach blondynki determinację, ale także zmęczenie. Wszędzie dochodzili pieszo, bo ta zawsze litowała się nad chłopakiem, lecz w pewnym momencie nawet on chciał pojechać pociągiem. Niestety, Lucy była uparta.

– Nie ma mowy! Muszę odnaleźć Ryby i resztę duchów.

– Przecież kilka dni przerwy ci nie zaszkodzi!

– Ale nadal nie wiem gdzie są Pisces! Muszę je odnaleźć!

– Heh, aleś ty uparta – westchnął różowowłosy krzyżując ręce. – Chyba nie zdołam cię przekonać – odparł ze zrezygnowaniem. Zdążył już zdać sobie sprawę z tego jak dla niej jest to ważne.

Blondynka uśmiechnęła się niewinnie i podeszła do tablicy ogłoszeń. Szukała misji, na której mogła wpaść na jakikolwiek ślad Pisces, ale nie było to takie łatwe.

– O nie! Tym razem to ja wybieram misje! – krzyknął Natsu.

– Co? Dlaczego ty?

– Bo ty wybierałaś ostatnio – zaśmiał się.

– I co z tego? – wystawiła mu język.

– I to, że tym razem wybiorę misje gdzie dobrze płacą, ale nie trzeba się przemęczać – uśmiechnął się szeroko. Robił to dla niej, lecz nie chciał, by się zbytnio przemęczała. Widział jaka jest osłabiona.

– Kim jesteś i co zrobiłeś z Natsu? – przeraziła się – Natsu nigdy nie czyta treści zleceń tylko bierze te gdzie najwięcej płacą – wybuchła śmiechem.

– Bardzo śmieszne – zignorował uwagę blondynki i zerwał z tablicy jedno zlecenie – To będzie odpowiednie – podał jej kartkę.

Bardzo proszę o pomoc magów w chronieniu mnie i zaprowadzenia do miasta Crocus – przeczytała Lucy. – Brzmi ciekawie.

– No widzisz! – uśmiechnął się i zawołał do barmanki. – Mira! Bierzemy tą misje!

– Już odhaczam – odpowiedziała i pomachała im na pożegnianie. – Uważajcie na siebie!

– Będziemy, nie martw się! – pożegnali się z gildią i udali na misje.

Spotkali się ze zleceniodawcą tuż przy wyjściu z jego wioski, która leżała jakieś 10 km od Magnolii. Był to młody rudowłosy mężczyzna, charakteryzujący się dość niecodziennym ubiorem. Miał on na sobie biały kombinezon niczym u Elvisa Presleya, przez co Natsu nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

– Przestań! Zachowuj się! – zganiła go Lucy i zwróciła się do zleceniodawcy. – Przepraszam za niego. Nazywam się Lucy Heartfilia, a to Natsu Dragneel. Będziemy pana ochroniarzami, dopóki nie dojdziemy do Crocus.

– Miło mi, mnie za pewne już znacie – odrzekł poprawiając swą fryzurę, a dokładniej afro.

– Właściwie to nie – mruknął różowowłosy.

– CO?! Niemożliwe, jestem najlepszym projektantem fryzur w całym Fiore i zmierzam do Crocus, bo księżniczka zażyczyła sobie specjalną fryzurę na bal – odpowiedział nonszalancko.

– Dobrze, ruszajmy w drogę – poleciła Lucy – Mogę wiedzieć dlaczego pan chciał nas wynająć? – zapytała już jak szli.

– Od kilku dni, pewne osoby przysyłają mi listy z groźbami.

– Groźby? Dlaczego? Kim były te osoby? – wypytywała.

– Moimi starymi przyjaciółmi, z którymi straciłem dziesięć lat temu kontakt. Prosili mnie teraz o pomoc w zlikwidowaniu dwóch osób, których ja nie znałem, dlatego odmówiłem.

– I związku z tym, że pan odmówił to...

– ... otrzymuję groźby. Wynająłem was, aby mieć pewność, że nikt w czasie drogi mnie nie zaatakuje.

– Czemu pan nie pojechał pociągiem? Nie byłoby wtedy szybciej i bezpieczniej? – zapytała blondynka.

– Nie lubię pociągów – zaśmiał się nerwowo.

– Ja też! Witam w klubie! – ożywił się Natsu.

– Heh, niech pan wie, że przed nami długa podróż. To będzie jakieś trzy dni drogi – westchnęła.

– E tam. To i tak lepsze niż jazda pociągiem – zaśmiał się Natsu.

– O tak! – poparł go zleceniodawca.

Dokładnie w tym samym miejscu i czasie przebywały także dwie inne osoby. Ukryły się niemal doskonale. Z takiej odległości mogły spokojnie śledzić swe cele i miały pewność, że ich nie wyśledzą. W końcu mały chłopczyk westchnął i jęknął:

– Mamo nudzi mi się. Kiedy będziemy mogli się zabawić?

– Cierpliwości synku – uspokoiła go dalej wpatrując się w jedną osobę. – Musimy jeszcze trochę poczekać to będziemy mogli wykończyć od razu Lucy, jak i naszego drogiego przyjaciela.

– Drogiego? Gdyby był taki to by na pewno użyczył nam swojej mocy – prychnął.

– Heh no widzisz, ale nie martw się niedługo będziesz mógł się zabawić.

– Chciałaś powiedzieć zabawimy – oboje wybuchli śmiechem.

Od czasu rozpoczęcia misji minęły dwa dni. Magowie i ich zleceniodawca byli już całkiem niedaleko Crocus. Niestety zaczął zapadać powoli zmrok, więc postanowili rozbić obóz i odpocząć po długiej wędrówce.

– Daleko jeszcze? – jęknął Natsu padając na ziemię.

– Jutro dotrzemy na miejsce – odpowiedziała Lucy wyciągając z plecaka śpiwor.

– Heh, nudno. Żadnej walki, żadnej akcji. Nudy... – westchnął.

– Bądź cicho, bo jeszcze wykraczesz. Pamiętaj, że sam tą misje wybrałeś.

– Ale to ze względu na ciebie. Nie chciałem, abyś się za bardzo przemęczyła. Od kilku dni chodzimy ciągle na misje, które nie są prościzną, a widzę, że tobie to na dobre nie wychodzi.

– To miło, że się troszczysz, ale jak wiesz chcę... – zarumieniła się, gdy ten jej przerwał.

– ... jak najszybciej wypełnić wolę matki i odnaleźć pozostałe duchy – dokończył za nią. – Nie rozumiesz, że to źle działa na twoje zdrowie?

– Jak widzisz ze mną wszystko w porządku. Dziękuję, że się martwisz, ale to nie potrzebne – zapewniała go dość oschle, przez co sama siebie zaskoczyła. – Ja przejmuję pierwszą wartę. Później cię obudzę, więc idź się połóż spać. – Natsu już nic nie mówiąc, poczłapał do swojego namiotu. Wchodząc spojrzał raz jeszcze na blondynkę, a potem wszedł do środka.

– Nie musiałaś mu tego tak odpowiadać – odezwał się rudowłosy. – On się o ciebie martwi, więc czemu tak mu się odwdzięczasz?

– Nie chciałam, aby to tak zabrzmiało, ale nie musi się o mnie martwić. Sama chcę sobie dać radę – zapewniła.

– Każdy tak mówi, a potem dzieje się nieszczęście. Powinnaś go czasem posłuchać i sprawdzić czy ma rację, a nie rzucać słowa na wiatr.

– Ja również się o niego martwię jak idziemy na jakąś trudną misję i wtedy zauważam, że jestem słaba. Chcę to zmienić i również się na coś przydać!

– Rozumiem cię – uśmiechnął się – Mam takie jedno pytanko, ale nie musisz na nie odpowiadać jeżeli nie chcesz.

– Jakie pytanie?

– Czy ty go kochasz? – szepnął.

– CO?! – zasłoniła jego usta rękami.

To chyba znaczy, że tak – pomyślał przelotnie.

– Nie mówmy o tym jak on jest w pobliżu. Jego dobry słuch czasami mnie przeraża – zaśmiała się.

– Haha, dobrze. Ja już idę się położyć. Poradzisz sobie sama na warcie?

– Jasne, dobranoc.

– Dobranoc, a i... – przypomniał sobie. – Według mnie powinnaś go później przeprosić, bo jak nie to cię do tego zmuszę – mrugnął do niej, a następnie wszedł do swojego namiotu.

Wiem o tym – pomyślała i skuliła się przy rozpalonym wcześniej ognisku. Wpatrywała się w tańczące płomienie z ciekawością, lecz przy tym nadsłuchiwała czy nikt się nie zbliża. Nie wyczuła też, żeby ktokolwiek oprócz nich był w pobliżu, więc mogła odetchnąć z ulgą.

Cztery godziny później Natsu wyszedł z namiotu i usiadł koło zmęczonej Lucy.

– Dlaczego nie śpisz? To jeszcze nie czas na twoją wartę – powiedziała ziewając. Wyraźnie potrzebowała snu, ale nie chciała tego po sobie poznać.

– Nie mogłem zasnąć – powiedział smutno. Lucy była zaskoczona jego reakcją. Zawsze uśmiechnięty i beztroski, a teraz przygnębiony. Nie chciała go takiego oglądać.

– Coś się stało? – zapytała, lecz ten nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w płomienie. – Natsu... – zaczęła – Przepraszam – zarumieniła się. – Przepraszam za moje zachowanie, ale zrozum, że chcę to zrobić. Chcę stać się silniejsza i odnaleźć klucze.

– Rozumiem to – odrzekł w końcu i spojrzał na nią. – Ja kiedyś też szukałem Igneela bez wytchnienia, ale to sprawiło, że oddaliłem się od przyjaciół. Boję się, że ty przez to zapomnisz o swojej gildii, o swoich przyjaciołach, że zapomnisz o mnie.

– O tobie bym nigdy nie zapomniała – przytuliła się do niego. – Pomożesz mi w odnalezieniu pozostałych duchów, prawda?

– Oczywiście – uśmiechnął się i sam ją objął.

Po jakimś czasie blondynka zasnęła oparta o różowowłosego, a ten widząc ją, uśmiechnął się pod nosem i zaniósł do namiotu tak, by jej nie obudzić.

Nad ranem, gdy słońce zdążyło ledwo co pojawić się na niebie. Zleceniodawca zdążył już wstać i przygotował dla wszystkich kanapki na śniadanie. Chciał się w ten sposób jakoś odwdzięczyć za pełnione nocne warty, których nie musieli się podjąć.

– Dzień dobry Jak tam noc? – zapytał rudowłosy.

– Spokojna – odpowiedział Natsu, pozwalając sobie pod koniec na małą drzemkę.

– Gdzie Lucy?

– Wygląda na to, że jeszcze śpi – zaśmiał się, lecz w tym momencie owa osóbka wyszła z drugiego namiotu.

– Wcale nie śpię – odpowiedziała zaspana dziewczyna i witając się zjadła przygotowane przez rudowłosego śniadanie. Natsu postąpił tak samo. – Dziękujemy, było pyszne. Zbieramy się? Przed nami jeszcze spory kawałek.

– Niestety – zgodzili się znią.

Dwie godziny później byli już w dalszej drodze do Crocus. Jeżeli utrzymają dobre tępo to dotrą tam jeszcze przed zmrokiem. Dzień był piękny i nic nie zapowiadało nadchodzącej walki, więc humor magom dopisywał. Jednak to nie oznaczało, że nie musieli się z nikim zmierzyć...

– Mamo...

– Jeszcze chwilka – powiedziała smutno White. – Nadal się zastanawiam czy powinniśmy. Przecież ona jest córką naszej przyjaciółki, a Gray... – nie zdążyła dopowiedzieć.

– Odrzucił cię! Nie pamiętasz tego! Dlaczego jesteś taka naiwna?! – zdenerwowany Black, lecz został uciszony.

– Nie krzycz na swoją matkę! – spojrzała na niego groźnie. – Ja zdecyduję jak postąpimy. Wyprzedźmy ich i zaczekajmy na tamtej polanie.

☆☆☆

– Przepraszam, ale możemy zrobić przerwę? – zapytał po jakieś godzinie zleceniodawca, gdy docierali na niewielką polanę. Czuł zmęczenie, bo nie wyspał się tej nocy, która była dość wyjątkowo chłodna jak na maj.

– No dobrze – zgodziła się Lucy i razem z chłopakami usiadła na miękkiej choć wilgotnej trawce. – Jak spokojnie – pomyślała.

Chwilę tak trwali, a następnie usłyszeli głośny huk. Zerwali się z miejsc i dalej nadsłuchiwali. Po chwili zza drzew wyszły dwie postacie.

– Pisces! – krzyknęła niespodziewanie Lucy.

– To są te duchy? – zapytał Natsu.

– Owszem, jesteśmy duchami, ale nie poddamy się tak łatwo i nie damy się zniewolić! – krzyknęła White.

– Zniewolić? O co wam chodzi?

– Natsu, oni myślą, że jak wrócą do świata gwiezdnych duchów to zostaną zniewoleni. Oni myślą, że ich właściciel będzie ich traktował jak najgorsze śmiecie. – powiedziała.

– Ale ty taka nie jesteś – odpowiedziała za nią kobieta, która widać się wahała. Nie była pewna czy dobrze postępuje, jednak bała się, że tak jak poprzednio będzie odrzucana i wyśmiewana.

Po wypadku w Chanlder, wszystkie duchy się rozprzestrzeniły, a ona i jej syn trafili z w niepowołane ręce. Dzięki Gwiezdnemu Królowi mogły się uwolnić, ale mogły to zrobić tylko raz. White bała się, że teraz może być podobnie.

White i Black parsknęli śmiechem.

– Nieźle rozumowałaś, ale tu nie o to chodziło – odpowiedział jej syn. – Tu chodzi o zemstę!

– Jaką zemstę? – zdziwiła się blondynka. Nie wiedziała co ta ma na myśli, ale Black zdążył ją oświecić.

– Ukradłaś ukochanego mojej mamy! Odebrałaś mi braciszka!

– Gray? Przecież to tylko mój przyjaciel! – odpowiedziała krótko nie chcąc wyjawiać szczegółów. Zerknęła ukradkiem na Natsu chcąc widzieć jego reakcje na jej słowa, lecz ten wydawał się dziwnie spokojny.

– Heh, nieważne. Wykończmy ich! – krzyknęły Pisces i przystąpiły do ataku.

Zaczęła się walka. Ich zleceniodawca stał z boku i temu wszystkiemu się przyglądał, natomiast magowie postanowili się zająć duchami. Natsu zaatakował Blacka, a Lucy White. Chłopak atakował przeciwnika płomieniami, a Black czarnymi kulami. Żadne nie mogło siebie trafić. Oboje dość sprawnie unikali ataków.

Dziewczyny oddaliły się trochę od chłopców, ale zamiast walczyć to tylko stały i mierzyły się wzrokiem.

– Co masz na myśli mówiąc, że odebrałam ci ukochanego? – zapytała niespodziewanie Lucy.

– Gray... – szepnęła. – Mówił, że jesteś jego dziewczyną.

– Nie jestem jego dziewczyną. To tylko mój przyjaciel.

– To dlaczego wcześniej mówił, że jesteś?

– To było tylko udawanie. Nie chciałam cię oszukać, ale... – westchnęła. – Nie umiem ci wytłumaczyć, ale nie chcę z tobą walczyć. Chciałabym, abyś została moją przyjaciółką i moim gwiezdnym duchem.

White nic nie odpowiedziała – zastanawiała się nad słowami blondynki. Jakaś część jej mówiła, żeby sobie odpuścić, ale druga mówiła wręcz przeciwnie. W końcu po chwili namysłu odpowiedziała:

– Jeżeli nas pokonacie to wtedy zostaniemy twoim gwiezdnym duchem.

– A jeżeli nam się nie uda?

– To się wtedy zobaczy. Zaczynamy! – ruszyła do ataku.

Lucy chwyciła swoje klucze i już zamierzała przyzwać Virgo, ale niespodziewanie straciła klucze. White była szybka i odebrała Lucy jej pęk kluczy. Dziewczyna sięgnęła po swoją awaryjną broń, czyli bicz. Ich walka trwała i wszystko skazywało na to, że blondynka przegra. Nie umiała jeszcze idealnie władać biczem, a kluczy nie posiadała. W dodatku była zmęczona...

Natsu miał rację, trzeba było trochę odpocząć zanim się wyruszyło na kolejną misję – pomyślała i skarciła siebie w myślach.

– Orientuj się! – krzyknęła White i uderzyła Lucy pięścią w twarz.

Ta odleciała kilka metrów i została przy okazji unieruchomiona wielkim strumieniem wody, który stworzyła kobieta. Widząc, że czarnowłosa szykuje się do następnego ataku, Lucy próbowała szybko się podnieść, ale nie mogła.

– Kurde... Muszę ją pokonać! – krzyknęła, ale to i tak nic nie dało.

Nie mogła się ruszyć, a co dopiero wstać. White z drwiącym uśmiechem przygotowała się do kolejnego ataku i gdy tylko miała wymierzyć cios, to ktoś ją powstrzymał.

  ✪ Gwiazdka/ Komentarz? ✪  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro