Rozdział 2. Walentynki.
To już. Dziś dam April pozytywkę z szufladkami. W końcu doczekałem się na ten wspaniały dzień. Obecnie jadłem pizze oglądając z braćmi i przyjaciółmi kolejny odcinek serialu. April powiedziała, że idzie z koleżankami do kina wieczorem. Postanowiłem wieczorem gdy tylko będzie okazja to podaruje jej szkatułkę. Cieszyłem się z każdą zbliżającą się godziną. W końcu wybiła godzina 16:30. Poszedłem do laboratorium by jeszcze trochę poozdabiać skrzynkę dla April. Z znalezionych i nie potrzebnych kawałków metalu stworzyłem kwiaty wiśni które doczepiłem do skrzynki. Zrobiłem również kwiat by mogła go gdzieś wstawić. Gdy wszystko było gotowe włożyłem do mojej torby. Założyłem ją. Po cichu opuściłem tylnym wyjściem kryjówkę. Zacząłem biec w stronę gdzie było wyjście z kanałów. Gdy tylko dotarłem na miejsce spojrzałem na właz.
-Oby się jej spodobało.- Pomyślałem mając lekkie obawy co do reakcji April. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Spojrzałem w górę by ujrzeć klapę od wejścia do kanałów. Wspiąłem się po drabince i wyszedłem z kanału. Odłożyłem klapę by wejście do kanałów było zamknięty. Strasznie się stresowałem. Szybko jak mogłem wszedłem na dach. Poprawiłem swoją torbę będąc na dachu. Czułem jak serce bije mi szybko pod moją skorupą. Gdy tylko poczułem jak chłodny wiatr zawiał poczułem, że moje emocje zaczynają opadać. Po uspokojeniu mojego bijącego w szybkim tempie serca zacząłem biegać i skakać po dachach gdy nagle usłyszałem śmiech April. Schowałem się za ścianą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro