7. Rodział " Ucieczka Naruto"
Wstałem samego rana, a obok mnie leżał Sasuke wtulając się do mnie, leżał sobie słotko, więc powoli wyszłem z łuszka, żeby go nie obudzić. Ubrałem się powoli.
- dzień dobry -po chwili powiedział Sasuke, spojżałam na niego, był jeszcze trochę zaspany,
- dzień dobry - opowiedziałem z Uśmiechem i pocałowałem go w policzek . Po chwili wstał z łuszka i gdy chciał puść się ubrać, to o mało się nie przerwucił.
Oj... To chyba przez zemnie - powiedziałem z szerokim uśmiechem.
- cięż się, że jeszcze żyjesz - ja tylko zaśmiałem się chydrze, po tem wziołem go na ręce i położyłem na łóżko i pomogłem mu się ubrać.
-dzięki - powiedział sasuke gdy skończyłem go ubierać.
- daj rękę pomogę ci wstać - powoli go podnosiłem z łuszka. Chciał iść na swoje krzesło, gdy znów o mało się nie przewrócił, ale go szypko złapałem.
- morze ci pomogę - nie czekając na odpowiedź wziołem czarnowłosego na ręce i przeniosłem go powoli na krzesło
- dziękuje - powiedział z zadowoleniem, gdy położyłem go na krzesło.
- Sasuke... co byś zrobił gdyby udało się nam uciec - spojżał na mnie z letkim zapytaniem.
- nam? - jego pytanie mnie trochę zaskoczyło i nie za pokojiło.
- no nam... Przeciesz bym cię tu nie zostawił... Zabardzo cie kocham - uśmiechłem się szeroko i zobaczyłem jak i na jego twarzy pojawia się nie wielki uśmiech.
- nie wiem... Ale fajnie by było jak byśmy uciekli. - podeszłem do niego i wziołem go na kolana i wtuliłem się do niego i pocałowałem go szypko w policzek. Nie wiadomo czemu, Sasuke patrzał ciogle na zegarek, a potem wyszedł bez żadnego wyjaśnienia.
- Hej... - powiedział sasuke,
- nie było cię aż dwie godziny... .
- przepraszam, ale była pilna sprawa - widziałem że ledwo chodził. Podeszłem szypko do niego i wziołem na ręce i położyłem pozycji siedzocej na łóżku, a potem sam usiadłem opok.
- a mogę wiedzieć czemu widzę cię takim stanie - odżekłem i patrzyłem z uwagą na jego bliznę w oku .
- dużo tu opowiadać - powiedział z niewielkim oddechem.
- ja się nigdzie nie wybieram... Opowiadaj - miałem skrzywiony wyraz twarzy,
- jeden z stworzyć jak ty uciekł... i musieliśmy go złapać... Miałem pecha że akurat ja go spotkałem... Zaczoł się na mnie żuczać i potrabał mnie w oko... Gdybym go nie kopnoł i uśpił to bym tego nie przeżył... - nie mogłem wycisnąć z siebie ani słowa.
- czemu ty zawsze pakujesz się w kłopoty, a ja... Nawet nie potrafię ci pomuc. - po moich słowach miał bardziej zbitą minę.
- to nie twoja wina że nie morzesz mi pomuc... Przecież nic mi nie jest - nic nie powiedziałem, tylko go mocno przytuliłem.
- masz bliznę na oku... I to nazywasz nic - zaśmiał się cicho i trochę się odemnie odsunoł.
- no tak - powiedział żartwije. Spojżałem na niego i uderzyłem go poduszką.
- drań z ciebie Sasuke - on tylko złabał mnie za rękę i żuciła na łuszku.
- a z ciebie młotek Naruto - gdy jusz chciał że mnie żeś, wziołam szypko go za rękę i odwróciłem tak, że teraz ja na nim leżałem.
- wiesz co nie pasuje Ci ta blizna - zaśmiałem się chytrze i przybliżałem swoją twarz do jego. I pocałowałem miejsce gdzie była blizna, która po chwili zniknęła.
- możesz że mnie ześ - powiedziałał zdenerwowany.
- a jak nie zejdę to co mi zrobisz? - odrzekłem mu grożnym szeptem do ucha.
- Zła...- przerwałem mu agresywnym pocałunkiem i szypko zaczełam mu ścigać mu koszulkę, a po tem swoją.
Po ciekawej nocy :)
Wstałem i zobaczyłem że Sasuke niema przymnie. Rozejżałem się po pokoju, ale go nigdzie nie było, pomyślałem że to nic ważnego i poszedłem się ubrać. Ubrałem się i zobaczyłem że na stoliku leży kartka, w której było napisane.
Do Naruto
Słotko spałeś więc nie chciałem cię budzić, mam coś do załatwienia, spróbuję wrucić jak najszybciej jak się da.
Od Sasuke
Trochę się uspokoiłem. Poszłem usiąść i z niecierpliwością czekałem na czarnowłosego. Po chwili włoczył się alarm i moje dzwi się otworzyły, gdy wyszedłem widziałem, jak istoty takie jak ja uciekają, a ludzie ich gonią. Ale nie widziałem wśród nich Sasuke więc zaczełam go szukać, było ciężko przecisnoć się przez tłum, ale się nie podawałem. Byłem przy wyściu, ale nie zamiżałem uciec bez Sasuke, nagle zebrali się ludzie z szczelbami. Nagle zobaczyłem Sasuke przy jakieś dźwigni, jego twarz była cała zalana łzami. Jusz chcieli do nas strzelać, gdy nagle przed nami pojawiła się zasłona, wtedy znów Spojżałem na Sasuke, dźwignia była pociognieta i połamana na pół. Z moich oczu też zaczeły pojawiać się łzy, gdy zdałem sobie sprawę co się stało, przybliżył się do zasłony i powoli się uśmiechnoł.
- uciekaj Młotku - powiedział zapłakany
- nie zostawię cię tutaj - byłem przerażony, nie chciałem stantąd się ruszyć.
- musisz... Uciekaj, zapomnij o mnie i przenigdy tu nie wracaj - przekręciłem głową, że się nie zgadzam.
- nie mów takich żeczy... Nie mogę cię stracić - patrząc na niego że smutkiem.
- weż go stąd - byłem szokowany do kogo on to muwi, nagle ktoś pociognął mnie za rękę i wprowadził stronę wyścia, widziałem tylko jak ludzie, którzy do nas strzelali zabierają Sasuke.
Gdy byliśmy jusz całkiem daleko to się zatrzymaliśmy, bo chwili każdy poszedł swoją stronę, nawet koleś który mnie stantąd zabrał. Ja tylko stałem nie ruchomo i nie mogłem uwiżyć co się stało. Nie zaglodając się za siebie ruszyłem przed siebie z myślą, że kiedyś tam wrócę i odrzyskam Sasuke, tylko najpierw muszę mieć dobry plan. Po prostu szłem przez siebie bez emocji i myśląc jak odżyskać Sasuke.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro