Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.Rodział "tajemnica Sasuke"

Minoł jusz tydzień od mojego porwania i trochę się działo poznałem znajomych sasuke ( Hinete, Sakure, Ino, Neji). Za przyjażniłem się z Sasuke i z jego znajomymi, zmienili mi pokuj na bardziej normalny, brałem co dziennie jakieś zaszczyki, które robił mi Sasuke, ciogle pytają mnie o zgodę. Dziś Sasuke się spużniał matwiłem się o niego, aż wreście się pojawił.
- co tak długo?- zapytałem zdenerwowany
- nie interesuj się - odpowiedział z złością
- sorry... Martwiłem się - wytłumaczyłem zirytowany
-przepraszam-  zerknęłem na niego i widziałem smutek na jego twarzy. Potrzedłem do niego i go przytuliłem.
- Na... Młotku co ty robisz? - zapytał  z dwnerwoniem.
- tule cię... Draniu - odpowiedziałem mu szepcoc do ucha.
-ale z ciemię młotek Młotku- pogłaskał mnie po głowie
- a z ciebie Drań - powiedziałem odpychając go powoli od siebie.
-dobra dawaj rękę, czas na żasczyk -powiedział z uśmiechem i wyciągnął z fartucha szczykawke.
- no weż - odżekłem z smutkiem na tważy.
- jeśli nie chczesz to nie zmuszam - odalił się i usiadł na krześle, nie daleko mnie i patrzał na ścianę.
- eh... Dobra masz, tylko zrób to szypko - podałem mu rękę i czekałem na żasczyk. On się uśmiechnął i wzioł moją rękę
- proszę... I nawet nie bolało - spojżał na mnie ze szczęściem
- no może trochę...- wstyd mi było jak zawsze, potem wzioł moją rękę i posmarował mnie czymś, ale dzieńki temu bół znikał, potem usiadłem koło niego. Minęły 4 dni, a Sasuke nadal się spużniał , gdy znów na niego czekałem wszedł znów spóżniony.
- hej... Sorry za spóżnienie - spojżałam na niego zirytowany, miałem dość tego ciogłego spóżniania.
- mam jusz dość!! - krzyknołęm na niego bez opanowania i do niego podszedłem.
-coś się stało? - zapytał z zaniepokojeniem na twarzy
- czemu ciągle się spużniasz! - powiedziałem bardziej opanowanym, ale nadal ze złością na twarzy.
- chyba Ci jusz muwiłem, że to nie twoja sprała - powiedział z małym irytowaniem.
- nie moja... Mhm... Czyli mam udawać  że, nie widzę jak ciogle się spużniasz. -  odżekłem spokojnie, ale nadal robiłem złom minę
- no... było by najlepiej -  po tym bardziej się zezłościłem
- zaufaj mi przeciesz nic ci nie zrobię, jak mi powiesz -  byłem cały zirytowany, oczekując na odpowiedź.
-... Chczesz znać odpowiedz to proszę.... Mam dużo kórwa pracy, a to ciogle praca w bióże, pomaganie nowym pracownikom , robienie wynalazków, i jeszcze obiekt nad rodziną, cały czas coś robię i jeszcze muszę opiekować się tobą, Boże przecież się nie rozwoje!! -  brzmiał, na to jak by mówił prawne.
- dobra... Takie wymówki to do innych, a nie do mnie - widziałem zdziwienie na jedno twarzy.
- ale... nie kłamie - miał dziwny głos.
- człowieku za kogo ty mnie masz, przeciesz umiem wyczuć kiedy ktoś mnie okłamuje - było u niego widać szokowanie.
- nie mogę ci powiedzieć.... Nie dlatego, że ci nie ufam tylko ja...  Ja nie mogę przykro mi - żal mi było jego, a kidy spojżałam na niego, co by chyba każdego złamało od środka. Sasuke płakał i to przez zemnie, serce mi się krojiło gdy to zobaczyłem. Podszedłem do niego powoli i go przytuliłem
- prze... Przepraszam że na ciebie krzyknołęm, nie chciałem żebyś płakał, jeśli nie chcesz to nie mów, nie będę jusz na ciebie naciskał - nic nie odpowiedział tylko sie wemnie wtulił, gdy jusz przstaliśmy, chciał wyjść.
- o kórwa... Ja latem - powiedział. kiedy go podniosłem siłą umysłu.
- czy przypatkiem czegoś nie zapomiałeś - patrzyłem trochę na niego jak na debila.
- a no jo o żaszczyk - spojżałam na niego zadowolony i powoli położyłem na ziemi. Podszedł do mnie i wpił mi igłę w skórę, gdy przestał to znowu czymś mie smarował
- dzięki... Młotku - powiedział zanim wyszedł, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Gdy go nie było poszedł iść się powoli położyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro