Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

- Co robisz w ferie? - zapytała któregoś dnia Zośka.
Właśnie skończyli sprawozdanie podsumowujące kolejny etap projektu, podpisali je i zostawili na biurku dyrektora do akceptacji.
- Jadę w Tatry. Nasze i słowackie. Wiesz, że kocham góry... - uśmiechnął się Darek. - A ty?
- Nie mam planów. Chętnie pojechałabym z tobą - zaproponowała nieśmiało.

- Zosiu, ale ja będę chodził po wysokich górach, zimą. Nie dasz rady. No i planowaliśmy nocować w schroniskach, nie każde pozwala się poczuć komfortowo. To nie jest wyjazd dla ciebie.
Tłumaczył i widział, jak gaśnie w jej oczach nadzieja. Zdawał sobie sprawę z faktu, że dziewczyna drugi raz nie poprosi. I już, automatycznie, zaczął się zastanawiać, jak zmodyfikować plany, żeby mogła jechać z nimi i jego kumplami.

Planowanie urlopu z Zośką wymagało kompromisu: on kochał góry i był doświadczonym wspinaczem. Jego ulubione wolne to włóczenie się z kolegami po szczytach, przełęczach, noclegi w schroniskach i wieczory przy ognisku.
Ona wolała spacery nad morzem. Mogła leżeć, pływać, spacerować albo po prostu siedzieć na brzegu, wpatrzona w morskie fale. Chętnie wędrowała brzegiem plaży albo jeździła rowerem po nadmorskich ścieżkach. Mogła nocować pod namiotem, ale wolała pokój z łazienką.

Nauczyli się kompromisu. Raz on wspinał się na kolejne szczyty z kumplami tak samo zakochanymi w górach a ona na niego czekała, spacerując po trasach dla początkujących turystów albo wystawiając się na słońce na hotelowym tarasie. A następnym razem on chętnie towarzyszył jej w nadmorskich wędrówkach.

Znów chciał ją w swoim życiu. Chciał tak na poważnie, jak kiedyś. Żeby byli razem, żeby Zośka krzątała się po jego kuchni robiąc obiad czy kolację z tego, co wcześniej razem kupili, żeby zostawała na noc i żeby rano mógł widzieć na poduszce obok jej rozespane oczy.
Ostatnie tygodnie sprawiły, że jego uczucie wróciło z pełną mocą. Ale trochę inne, z większą dozą niezależności, z pewnym marginesem rezerwy. Miał "w tyle głowy" obawę, co będzie, jeśli znów wróci dawny chłopak Zośki. Wiedział, że dziewczyna postanowiła w końcu zerwać z Olgierdem i włożyła dużo wysiłku w to, żeby wyswobodzić się z tamtej toksycznej relacji. Ale pamiętał, jak Olgierd na nią działał. To było wręcz uzależnienie, Zośka zachowywała się jak ćma lecąca do światła. Dlatego nie czuł się w pełni bezpieczny w tym związku.

Zresztą akurat rezerwę zachowywali oboje. On z powodu braku pełnego zaufania w trwałość tej relacji, u niej z kolei powodem był brak śmiałości, że znów pomiędzy nimi jest dobrze.
Zośka nie ukrywała, że chce być z nim tak "na poważnie", jak kiedyś. Wspólnie żyć, planować przyszłość, wspierać się, kochać i szanować. Brała na siebie pełną odpowiedzialność za zeszłoroczne zerwanie i podporządkowywała się jego decyzjom.
- W porządku, przepraszam, że pytałam. - odparła cicho.

Dawna Zośka nie zachowywałaby się tak. Kiedyś po pierwsze byłoby jasne samo z siebie, że jadą na ferie razem. A jeśli już miałby ochotę pochodzić po górach z kumplami, to wymyśliliby kompromis: tydzień w górach dla niego a drugi tydzień lub następny wyjazd pod jej upodobania.
Podczas rozmowy o planach na ferie najpierw by się odęła żartobliwie, później zasypała go gradem upomnień i dobrych rad a następnie podałaby swoją propozycję "nie do odrzucenia" na drugi tydzień ferii. A jemu nie przyszłoby do głowy się nie zgodzić.

***
- Jak się czujesz, księżniczko? - mężczyzna zatroskany patrzył z ekranu laptopa.
- Dobrze, tylko obolała - uśmiechnęła się. Teraz, po trzech dniach, już nie odczuwała dolegliwości. Ale przez dwa dni ledwo się ruszała, bolało nie tylko naderwane "dziewictwo" ale również mięśnie w środku, jakich nigdy dotąd nie odczuwała.
Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, pozwalając Arielowi zrobić to "naturalnie", czy raczej powinna była umówić się na zabieg chirurgiczny.

"Ale po zabiegu też by bolało" - myślała.
Z jej budową anatomiczną kłopoty byłyby tak czy inaczej. A tak przynajmniej Ariel miał pewność, że był pierwszy. A miała wrażenie, że to było dla niego ważne.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał.
Uwielbiała czuć się zaopiekowania przez niego. A w tej chwili tak się czuła. Mężczyzna patrzył na nią z troską i z niepokojem.

- Nie, dzięki. Brałam paracetamol, trochę pomagał. Zresztą po tych dwóch dniach jest już dobrze. Ale w weekend, jak wróciłam do domu, przeleżałam w łóżku resztę soboty i niedzielę. Mamie powiedziałam, że mam bardzo bolesny okres. Zresztą bardzo nie skłamałam, bolało naprawdę - uśmiechnęła się.
Była blada. Mężczyzna patrzył na nią uważnie, chcąc wyczytać z jej zachowania ewentualne problemy.

- Cieszę się, księżniczko, że zdecydowałaś się jednak oddać mi inicjatywę - przyznał.
Wykształcenie, obycie i pozycja nie miały znaczenia w sytuacji, gdy miał okazję zachować się jak miliony osobników płci męskiej przed nim, którzy sprawiają, że kobieta właśnie z nim traci dziewictwo. To było silniejsze od niego, atawistyczny odruch, który każdy facet ma w genach.
Jako psycholog, zdawał sobie sprawę z tego, że cywilizacja i normy społeczne to tylko pozłota na czystej biologii gatunku ludzkiego.

"I bez względu na popiskiwanie tych wszystkich pożal-się-boże feministek, których tak wiele ostatnio się uaktywniło w mediach, samiec zawsze myśli jednakowo. Chociaż w tych wykwitach cywilizacji w spodniach - rurkach i latte z sojowym mlekiem w ręku czasami trudno poznać samca" - myślał z przekąsem.
- Co prawda twój pierwszy raz nie wyglądał tak, jak chciałem. Miałaś pecha, akurat z takim problemem anatomicznym rodzi się jakieś kilka promili kobiet. Normalnie nie jest tak źle. Ale nadrobimy to przy najbliższej okazji. Teraz już będzie łatwiej - obiecał.

- A kiedy przyjedziesz? - jej głos zabrzmiał prosząco. Bardzo chciała się do niego przytulić.
- Za tydzień z kawałkiem. Akurat wydobrzejesz i już nic cię nie będzie bolało - obiecał.
- Będę czekać - uśmiechnęła się.
- Będziesz już miała ferie, może spędzę w mieszkaniu kilka dni. Dobrze byłoby, gdybyś mogła wyrwać się na noc. Pokażę ci, jak to jest się kochać i mieć z tego satysfakcję.
Spodobało mu się, że się znów zarumieniła.

***
Nadeszły ferie. Ariel miał rację, nic już nie bolało. Kiedy dał znać, że przyjeżdża, przyszła od razu, w sobotni poranek.
- Ładnie wyglądasz, księżniczko - powitał ją pocałunkiem. - Taka zarumieniona.... od mrozu? Czy od oczekiwania na dzisiejsze igraszki?
Lubił się z nią przekomarzać i zawstydzać, patrzeć jak policzki jej czerwienieją i dziewczyna traci rezon.

Pomógł jej się rozebrać a następnie wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Pisnęła w pierwszej chwili, bardziej z zaskoczenia niż z przestrachu. Chwyciła go mocniej za szyję i przymknęła oczy.
Ułożył ją delikatnie i rozebrał aż do bielizny. Z uznaniem zauważył, że Kleo ma na sobie jeden z kompletów, które jej kupił, w różyczki, ozdobiony delikatną koronką:
- Pięknie wyglądasz, księżniczko - mruknął, pozbawiając ją fig. Rozsunął jej nogi i zgiął w kolanach, żeby mieć łatwiejszy dostęp do jej intymności. Uważnie badał miejsce, które ostatnio tak brutalnie naruszył. Dotykał palcem i sprawdzał, jak duża część przeszkody została usunięta.
Następnie popatrzył na nią, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu:
- Księżniczko, nie jestem lekarzem, ale mam wrażenie, że znów możesz przeżyć swój pierwszy raz. Teraz już taki, jak większość dziewcząt. Bez większych problemów.

Wystraszyła się i automatycznie próbowała skrzyżować uda:
- Znowu? Ariel, ja myślałam, że już mam za sobą problemy. Nie chcę, żeby znów mnie bolało - zabrzmiało żałośnie.
Przytulił ją, żeby uspokoić:
- Hej, księżniczko, nie martw się na zapas. Zaufaj mi. Największe trudności masz za sobą. Teraz będzie tak, jak powinno być: trochę bólu owszem, może trochę łez. Ale w końcu to dziewczęcy zwyczaj, żegnać dziewictwo łzami.

Ciepło żartował, chcąc jej oddać otuchy. I zastanawiał się, czy iść za ciosem i od razu dokończyć dzieła, czy dać jej czas, aby poczuła się pewniej.
Ale był przekonany, że odwlekanie w niczym nie pomoże a da okazję Kleo, żeby jeszcze bardziej się zdenerwowała. Dlatego on też zaczął się rozbierać:
- Ariel, czy ty.... naprawdę teraz? - zaniepokoiła się. Pomimo jego zapewnień nie miała ochoty ponownie przeżywać takiego bólu.

Wprawnie założył prezerwatywę a następnie przytrzymał jej dłonie nad głową i nogi, które bezskutecznie usiłowała skrzyżować:
- Ciii, księżniczko - szeptał uwodzicielsko. - Nie bój się. Załatwimy to od razu, żebyś już nie miała powodu się bać. Zaufaj mi...
I w tym momencie wszedł w nią jednym silnym, gładkim ruchem. Czuł jak się spięła, a z jej ust wyrwał się okrzyk strachu i bólu.
"Chyba zabolało ją mocniej, niż myślałem" - przemknęło mu przez głowę, kiedy zobaczył łzy w jej oczach.

- Już po wszystkim, maleńka - szeptał uspokajająco. Zastygł na chwilę, żeby miała czas się przyzwyczaić do jego obecności w niej. Delikatnie scałowywał łzy z policzków, pieścił wargami zamknięte powieki, skroń i miejsce obok ucha, gdzie pod cienką skórą widać było błękitne, tętniące naczynka krwionośne.
Uspokajała się.
- Księżniczko, otwórz oczy - poprosił. - No już, maleńka, wszystko jest dobrze. Popatrz na mnie - zażądał.

Spełniła polecenie, obdarzając go załzawionym spojrzeniem. Coś w środku znów go szarpnęło, gdy pomyślał, że sprawił jej ból. Zaczął mówić cicho i sugestywnie:
- Maleńka, wszystko jest w porządku. Już nie będzie bolało. Teraz będzie już tylko przyjemnie i bardzo przyjemnie. Skup się nie na bólu, który minął i nie wróci, ale na odczuciach tu i teraz. Na tym, jak wypełniam cię w środku, na tym, co zaraz zrobię, żeby sprawić ci rozkosz. I na tym, że to ja, dorosły, doświadczony mężczyzna wprowadzę cię w arkana miłości fizycznej.
I zaczął wprowadzać, a jej zbolały wzrok zaczął się zasnuwać mgłą zadowolenia, z chwili na chwilę coraz bardziej widoczną.

Ponieważ Ariel wiedział, że potrzeba czasu, żeby niedoświadczona dziewczyna zaczęła odczuwać przyjemność ze stosunku, zaczął ją pieścić tam, gdzie wiedział, że Kleo lubi: szyja, piersi, brzuch, uda i łechtaczka.
Wsunął dłoń pomiędzy jej uda i w dosłownie kilka sekund doprowadził ją do stanu przyjemności a w kilkanaście kolejnych - do spełnienia. Kiedy już wygięła się pod jego dłońmi a z ust wyrwał się okrzyk:
- Och, Ariel...,
wrócił do powolnych, głębokich ruchów bioder.
Po wszystkim przytulił ją, oparł usta na jej skroni i tak trwali, w bezruchu i ciszy.

***
- Dlaczego nie poczekałeś, jak prosiłam? - wróciła do tematu, kiedy odpoczęli, wykąpali się i zamówili coś do jedzenia.
- Nie miało to sensu - wzruszył ramionami. - Miałaś tylko bolesne wspomnienia, czekanie spowodowałoby, że nakręciłabyś się tylko w oczekiwaniu na podobnie nieprzyjemne. Musiałem ci pokazać, że bolesne już było i nie wróci. A przed tobą ogrom przyjemności.
- Ale nie zapytałeś, czy mam ochotę - drążyła.

Popatrzył z uśmiechem na odęte po dziecinnemu usta, roześmiał się i poklepał dłonią udo:
- Czyżbyś żałowała? Chodź tu, księżniczko, a ja ci udowodnię, że mam rację. No, chodź... - powtórzył nagląco i wyciągnął do niej rękę. Posłusznie podeszła. Posadził ją sobie na kolanach i mocno trzymał:
- Księżniczko, odwlekanie nieuchronnego nic by nie dało. Przyszłaś tu dziś, żeby dokończyć inicjacji. Ostatnio miałaś tylko bolesne przeżycia. Nie przekonałbym cię, że dziś będzie inaczej. Spięłabyś się tylko i oczekiwała bólu, a to jest jak samospełniająca się przepowiednia. Musiałem ci pokazać, że nie czeka cię nic strasznego. A o ile umiem czytać twoje reakcje, po pierwszym momencie podobało co się, prawda? Zaspokoiłem cię, i to nie raz..

Zarumieniła się, słuchając tego rzeczowego tonu i kiwnęła głową.
- No to przyjmij do wiadomości, że zrobiłem to, co było dla ciebie najlepsze - oświadczył. - A teraz... - zaczął ją dotykać i pieścić - przestań już rozmyślać o tym, co mogło być a skup się na tym, co będzie.
Szeptał jej czułe zaklęcia tym zmysłowym tonem, który tak u niego lubiła.

***
Pozwolił jej bywać w mieszkaniu co drugi dzień. Tak, jak on bywał. Na okres przerwy feryjnej na uczelni przeniósł się do kliniki, żeby osobiście doglądać interesu. Tak jak już wcześniej praktykował, kiedy nie musiał być na codzień w Warszawie, bywał tam co drugi dzień. A co drugi spędzał w mieszkaniu w Nielinowie, ciesząc się obecnością nastolatki.
Kleo biegła do niego jak na skrzydłach. A on korzystał ze wspólnego czasu, rozbierał ją i sprawiał, że dziewczyna doznawała rozkoszy. On też.

"Opłacało się czekać" - myślał, widząc jej rozwarte usta, zamglone oczy i wygięte ciało.
Sam dziwił się swoim odczuciom. Nigdy nie gustował w nastolatkach, najmłodsze z jego kochanek to były studentki, świadome tego, co robią. I po co. Nie bawiły go dziewicze rumieńce, nieśmiałość, którą musiałby przełamywać. Lubił dostawać to, co chciał i w zamian dawać to, czego potrzebuje partnerka. 

A partnerki miał świadome tego, na co mają ochotę. Potrzebowały jego uwagi, skupienia na przyjemności, trochę kurtuazyjnej otoczki: kwiaty, prezenty, wspólny wyjazd... Za żadną z nich nie czuł od tak odpowiedzialny, jak za Kleo. Żadnej nie obdarzał tak czułymi nazwami. "Księżniczka" to był początkowo zwykły zabieg retoryczny, mający zainteresować nastolatkę i skłonić ją ku niemu. Ale z biegiem czasu to określenie nabrało czułych konotacji, stanęło w jednym szeregu z tymi wszystkimi powszechnie używanymi "skarbie", "kochanie", "kotku". On używał "księżniczko".

A kiedy widział Kleo tak niewinną, naiwną i zdaną na niego, "maleńka" pojawiło się samo: implikujące czułość, opiekuńczość i odpowiedzialność starszego, doświadczonego partnera. To czułe, głupiutkie określenie doskonale oddawało jego nastrój w momencie, gdy trzymał w ramionach taką niewinną i doznającą rozkoszy, której jednocześnie się wstydziła i cieszyła.
Kleo była pierwsza w swojej kategorii: najmłodsza i tak urocza w swojej nieporadności, że chyba to właśnie przyciągnęło go do niej. Przy niej był wszystkim: mentorem, nauczycielem, opiekunem. Teoretycznie  dorosła, ale pod względem intymnym  jeszcze dziewczynka, którą trzeba było wprowadzić w świat cielesnych rozkoszy i rozbudzić w niej kobietę. Cieszył się w głębi duszy, że to jemu przypadła ta rola. Bo czuł się odpowiedzialny za jej dobrostan. Bo wiedział, że jej nie skrzywdzi. I że pomoże jej odkryć swoje mocne strony.

Któregoś dnia, kiedy w jego ramionach odpoczywała po świeżo doznanej satysfakcji, wrócił do tematu:
- Księżniczko, ominęliśmy jeden aspekt twojego zachowania - popatrzył na nią surowo.
Kleo zdziwiła się, jej mina wyrażała niezrozumienie:
- Jaki aspekt? Przecież wszystko jest w porządku.
Pokręcił głową. Nie uśmiechał się:
- Jesteś posłuszna i to jest dobre. Ale nie mówisz mi wszystkiego, a to już zahacza o nieposłuszeństwo. Nie powiedziałaś mi o diagnozie lekarskiej. Chcę wiedzieć, dlaczego.
W jednej chwili z opiekuńczego, tulącego ją mężczyzny przeobraził się w Nemezis. Jego oczy straciły ciepły blask i zagościła w nich chłodna uwaga:
- Nie przyszło ci do głowy, że powinienem o tym wiedzieć? I to zaraz po twojej wizycie u lekarza?

Spuściła wzrok. Milczała. Za to on nie milczał:
- Księżniczko, myślałem, że już mamy z głowy problemy z nieposłuszeństwem i brakiem informacji. Doskonale wiesz, że żeby się tobą opiekować we właściwy sposób, muszę mieć pełną wiedzę o twoim życiu. A nie powiedziałaś mi o czymś tak fundamentalnym. Przez to musiałaś się sama borykać że strachem. Wiesz, co by było, gdybym nie odstąpił od umowy, która zawarliśmy odnośnie wyjazdu nad morze? Miałaś mi tam oddać swoją niewinność. Byłem na to przygotowany. To teraz wyobraź sobie przez chwilę, że domagam się wypełnienia przez ciebie umowy.

Jego głos zabrzmiał groźnie. I dobrze, tak miał zabrzmieć. Musiał ją przestraszyć. I przestraszył. W jej oczach malowała się obawa:
- Ale przecież nie skrzywdziłbyś mnie - powiedziała cicho.
- Umowa była umową - powtórzył. - I miałem prawo oczekiwać, że zostanie dotrzymana. A ty okazałaś mi nieposłuszeństwo.

Kleo patrzyła, jak mężczyzna przeobraża się z czułego, opiekuńczego kochanka w pana i władcę. A przecież tylko zmienił ton głosu i wyraz oczu, nic więcej. Zadrżała, ale tym razem z obawy a nie podniecenia.
- Jak wiesz, nieposłuszeństwo ma swoje konsekwencje - ciągnął mężczyzna. Pokiwała głową. Nie pozostało jej nic innego, tylko zgodzić się z nim. Westchnęła:
- Już teraz będziesz bił?

Uśmiechnął się. Tak słodko poddawała się jego woli:
- Tak, księżniczko. Przygotuj się. Załóż koszulkę, pończochy i szpilki.
Próbowała protestować:
- W szpilkach trudniej mi zachować równowagę.
Uśmiechnął się chłodno:
- Właśnie o to chodzi, księżniczko.

***

Wszystko zostało ustalone, koszty podzielone, role rozdane. Jubilaci w liczbie czworga mieli być kucharzami, kelnerami i barmanami a na koniec ekipą sprzątającą.
Ariel z krzywym uśmiechem przyjął do wiadomości obecność kolejnego jubilata i to takiego, którego stać na pokrycie kosztów imprezy. Nie podobało mu się to, wolałby sam w ten sposób pomóc dziewczynom, które miał pod opieką. Ale trudno, w takiej sytuacji musiał się wycofać: ten młody Tomek był niegłupi i dociekliwy, gdyby Ariel zbytnio naciskał, chłopak zorientowałby się, że w grę wchodzi jakiś "tajemniczy opiekun".

Wybieg Kleo, która obsadziła go w roli bogatego wujka, trochę złagodził sprawę. Będzie mógł pokryć dużą część kosztów imprezy i nikogo to nie zainteresuje.
Tomek był poirytowany: rodzice nie rozumieli jego decyzji o zrobieniu urodzin z koleżankami w Czarnym Borze.
- Myślałam, że uczcisz swoje święto w Białymstoku - wyrzekała mama. - Zrobilibyśmy przyjęcie w domu, zaprosilibyśmy wszystkich twoich przyjaciół, naszych przyjaciół z rodzinami....

Chłopak wyobraził to sobie: sztuczna, nadęta atmosfera, snobistyczni goście, panienki jak z magazynu dla celebrytów, koledzy ojca poklepujący go po plecach i chcący "pogadać o interesach", jako że posiadał udziały w funduszu bankowym, pozostawionym przez dziadka oraz w rodzinnej kancelarii .... Ojciec starał się wprowadzać go w świat adwokatury, próbując przygotować go do podjęcia rodzinnej drogi zawodowej.

Tomek zdawał sobie sprawę z faktu, że powinien uważać się za szczęściarza: mając takiego ojca a wcześniej dziadka, nigdy nie będzie musiał terminować za pół darmo w obcych kancelariach adwokackich; od początku, jeszcze podczas studiów, będzie pracował w rodzinnym interesie, poznając go od podszewki. A kiedyś w przyszłości przejmie go i zostanie trzecim pokoleniem, budującym rodzinny majątek.

Jeszcze dwa lata temu uważał to za normalne. Lubił nauki humanistyczne, wiedział że przy poparciu ojca i jego kolegów studia przejdą mu bezproblemowo, aplikacja też nie spędzała mu snu z powiek. Nawet podobało mu się, że kiedyś zacznie pracować w rodzinnej kancelarii z taką renomą.

Ale jeszcze nie teraz. Teraz wolał pobawić się z przyjaciółmi w podrzędnym barze na prowincji niż na eleganckim przyjęciu wydanym przez mamę.
Szczególnie, że dziewczyny naprawdę były fajne, konkretne i chętne do pracy. Szczerze je polubił i cieszył się, że one też go lubią. A co do Darii, to miał nadzieję, że w grę wchodzi coś więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro