Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30.

Następnego dnia ledwo się obudziła. Bolała ją głowa i oczy, gardło miała wyschnięte a w umyśle - mętlik. Jedyne, co było dobre to wygodne łóżko i półmrok w pokoju. Ktoś na szczęście zasłonił okna i światło dnia nie wpadało do pokoju i nie drażniło jej wzroku.

Niewiele pamiętała. W klubie bawiła się świetnie, zresztą wszystkie trzy były zadowolone z imprezy. Towarzystwo z "bańki" Radka i Tomka było różne, jedni zadzierali nosa i patrzyli na nie z lekceważeniem, inni starali się być przyjaźni. Ale one trzy miały siebie i nie czuły się gorsze od reszty.

"O wartości człowieka nie świadczy ani jego miejsce zamieszkania, ani liczba zer na koncie. - to wczoraj powiedziała Daria, jedyna trzeźwa z nich trzech. - Będziemy się bawić tak, jak chcemy, a tych bufonów nie zamierzam brać pod uwagę".
W sumie bawiły się we cztery, bo Mysza towarzyszyła im przez prawie cały czas. Później wyniosły się do małej salki, gdzie nadal było słychać muzykę i zaczęły się bawić tak, jak na pamiętnej imprezie urodzinowej, rywalizując, która będzie bardziej giętka, wiotka i wysportowana.

Patrząc, jak się świetnie bawią w swoim towarzystwie, kilka innych dziewcząt też chciało do nich dołączyć. Przyjaciółki pozwoliły, ale postawiły sprawę jasno:
- Bufony i bufonice mają miejsce tam - Daria wskazała kierunek do głównej sali klubowej. - Tutaj nie ma miejsca na pogardę i manifestowanie poczucia własnej wyższości. Tu jest tylko dobra zabawa.

Jednej z tych zadufanych w sobie, co nie mogła się nadziwić, jakim cudem Daria uwiodła Adonisa, kazały odejść:
- Psujesz nam zabawę, złotko - skrzywiła się Marta i demonstracyjnie odwróciła się od tamtej.
Kelnerka donosiła im drinki i przekąski, a one, rozbawione, straciły rachubę pochłoniętego alkoholu. Tyle, że ruchy stawały się coraz mniej skoordynowane, uśmiech szerszy a rozmowy głośniejsze. A kiedy Marta straciła równowagę i klapnęła na tyłek, Daria, jedyna trzeźwa w tym towarzystwie, zawołała chłopaków i zarządziła odwrót.

Tyle Kleo pamiętała. Plątały jej się jeszcze w pamięci jakieś pojedyncze obrazy... wychodzili z klubu, byli szczęśliwi... a później pojawił się....
- Ariel? - wyszeptała z trudem, patrząc na wchodzącego do pokoju mężczyznę, niosącego przed sobą tacę ze śniadaniem.
Postawił ją obok Kleo, na tyle daleko, żeby dziewczyna jej niechcący nie zrzuciła. Usiadł obok i uśmiechnął się, patrząc na nią z troską. Delikatnie położył rękę na jej czole i przez chwilę przytrzymał, a później ujął nadgarstek i sprawdził puls:
- Jak się czujesz, księżniczko? - zapytał łagodnie.

Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Zakręciło jej się w głowie i jęknęła, a on podał jej szklankę z jakąś musującą zawartością. Przytrzymał jej naczynie przy wargach:
- Spokojnie, księżniczko. To Alka seltzer, pomoże ci dojść do siebie.
A później, kiedy ponownie opadła na łóżko, dodał:
- Zjesz odrobinę lekkostrawnego śniadania, będziesz piła dużo wody z elektrolitami i odpoczywała. Za dwie godziny poczujesz się dobrze.

- Ale skąd ty... tutaj... Gdzie właściwie jesteśmy?
- W hotelu "B&B". Wczoraj... A w zasadzie dzisiaj - poprawił się - przyniosłem cię tutaj. Rozebrałem, ułożyłem, otuliłem i pilnowałem, czy spokojnie śpisz - wyliczył.
Kleo obdarzyła go uśmiechem:
- Dzięki, Ariel. Czyli my nie...

- Nie, księżniczko - zaprzeczył łagodnie. - Potrzebowałaś odpoczynku. Mam nadzieję, że zabawa była udana? Kiedy odbierałem cię z klubu, wyglądałaś na zadowoloną.
Zawstydziła się. Z momentu wyjścia z klubu i spotkania z Arielem nic nie pamiętała:
- Ja nigdy jeszcze.... - spuściła wzrok a rumieniec zażenowania wypłynął na jej policzki.

Mężczyzna roześmiał się i pomógł jej usiąść, a następnie położył jej na kolanach tacę ze śniadaniem:
- Moja mała księżniczka się upiła. I to tak, że urwał jej się film. Nic, maleńka, nie przejmuj się. Nie jest to powód do dumy, ale raz w życiu każdemu się może zdarzyć. Teraz zrób, co powiedziałem, a poczujesz się lepiej.

Kleo nie była w stanie patrzeć na niego. Skupiła wzrok na śniadaniu, ale nie miała ochoty. Odrzucało ją. Wypiła tylko sok pomarańczowy:
- Nie dam rady - mruknęła, zamierzając odstawić tacę.
- Dasz - przytrzymał jej rękę. - Zaufaj mi.

***
Po tak bezpardonowym odejściu Kleo, pozostała czwórka postanowiła nocować razem. Przenieśli się więc do mieszkania Radka, gdzie zmęczona Marta szybko skuliła się pod kołdrą a Daria, mająca mętlik w głowie, poszła za jej przykładem. Obawiała się, że chłopcy zażądają od niej wyjaśnienia wieczornej sytuacji, a nie była w stanie. Jeszcze nie. Przedtem chciała to uzgodnić z przyjaciółką:
- Będę spać z Martą. - oświadczyła. - Nie piłam, więc mogę się nią zaopiekować.

Radek z Tomkiem popatrzyli na siebie, ale skinęli głowami.
Kiedy więc o świcie Marta otworzyła oczy, wymizerowana Daria spała obok.
- Ty, wstawaj! - Marta szarpnęła ją za rękę. - Musimy pogadać!
Zaczęły szeptać, omawiając niedawne zdarzenia. Zdawały sobie sprawę, że zaintrygowani chłopcy z pewnością poproszą o wyjaśnienia.

***
- Czemu on to zrobił? - narzekała Marta. - Wkopał nas...
Ale Daria miała inne zdanie:
- Nie. Zmusił nas do tego, żeby powiedzieć chłopakom o naszym związku z nim. Ariel ufa, że nie chlapniemy nic złego, a do kontaktów i konsultacji psychologicznych możemy się przyznać. I powinnyśmy.

W ostatnich dniach miała sporo czasu na myślenie i przygotowała się do rozmowy:
- Słuchaj uważnie! Możemy powiedzieć prawdę, że znamy go od kilku lat i że pomaga nam z psychiką. O tym - dotknęła blizn Marty i swoich, które były wynikiem kontaktów z Arielem - ani słowa. Ale o całej reszcie: że pomógł tobie, mnie, szkole... możemy mówić. I trochę o Kleo. Ale nic więcej!

Marta zastanowiła się:
- Tak naprawdę, to niewiele musimy zataić. Tylko sedno naszej znajomości. O całej reszcie możemy powiedzieć....
I kiedy nadeszła pora śniadania, były gotowe.

- Uzgodniłyście zeznania? - zapytał Tomek, kiedy pojawiły się w salonie. Przez jego lekki ton przebijała gorycz. Daria usiadła mu na kolanach i objęła go:
- Skarbie! To nie tak. Po prostu pewne sprawy są nie tylko moje.
- Chcecie zostać sami? - Radek chciał się podnieść.

- Nie, zaczekaj. To też trochę moja historia. - zatrzymała go Marta.
I popłynęła opowieść. Mówiły naprzemian, uzupełniając się:
- To Kleo nas z nim zapoznała. Najpierw z nami po prostu czasami rozmawiał. Później...

Marta z trudem opowiadała o przemocy w domu i o tym, jak bardzo Ariel jej pomógł. Swoją cegiełkę dołożyła też Daria. Tomek pokiwał głową:
- Słyszałem o tych warsztatach. Ale nie wiedziałem.... Te blizny - pogładził delikatnie rękę Darii - to z wtedy? Kiedy było ci tak trudno?

Pokiwała głową.
- Ale dlaczego się ukrywał? - nie mógł zrozumieć Radek. - Dlaczego wymyślił taki cyrk, z tym nauczycielem?
Marta popatrzyła na niego:
- Akurat ty powinieneś zrozumieć, co mogą zrobić media z nawet najlepszą inicjatywą. Ariel chciał pomóc, ale nie zamierzał o tym opowiadać. Dlatego tak...

- A Kleo? - zainteresował się Tomek. Dziewczyny westchnęły:
- Kleo to zupełnie inna bajka. Są razem, Kleo jest szczęśliwa. Tyle.
Stanowczy ton przekonał chłopaków, że więcej się nie dowiedzą.
- No i czemu to tak długo ukrywałaś? - łagodnie wyrzucił Tomek, nadal trzymając Darię na kolanach.

- Mówiłam ci, bo to nie tylko moja historia - Daria z ulgą chwyciła się tej wymówki. Była na tyle sensowna, że nawet podejrzliwy Tomek musiał ją przyjąć za prawdziwą.
- I czasami Ariel nadal nam pomaga - odezwała się Marta:
- W takich zwykłych trudnościach. Każdej z osobna, tak jak tego potrzebuje. Więc jak zobaczysz, że z nim rozmawiam, to nie będzie w tym nic podejrzanego - zabrzmiało stanowczo, ale Radek skinął głową.

- Takiemu profesorowi powinno się płacić za konsultacje - Tomek nadal był podejrzliwy. Pamiętał stanowcze "nie powiem" Darii i w dalszym ciągu coś mu się nie podobało w tej znajomości.
- Taki profesor może sobie pozwolić, żeby jakaś biedota mu nie płaciła - odparła Daria, świadoma jego podejrzeń.

- Ale teraz masz pieniądze; wolałbym, żeby te konsultacje miały jasno określoną cenę i żebyś uiszczała płatność za nie.
Chłód w jego głosie narastał, ale w Darii znalazł godnego przeciwnika:
- A ja wolałabym, żebyśmy nie drążyli tematu moich konsultacji u profesora. Powiedziałam ci, co chciałeś. Marta potwierdziła. Wybacz, ale teraz musimy zadzwonić do Kleo, dowiedzieć się, jak ona się czuje. Kiedy Ariel ją zabierał.... - roześmiała się.

Kiedy obie zniknęły za drzwiami, Tomek i Radek wymienili zatroskane spojrzenia:
- Mam wrażenie, że one są bardziej wierne temu profesorowi niż nam - podsumował Radek. - Z drugiej strony, zrobił dla nich tak dużo, jak chyba nikt.
Tomek, zamyślony, pokiwał głową.

***
Kleo znów zasnęła. Ale czuła się już lepiej, sam to widział: bladość ustąpiła z jej twarzy, puls był równy i miarowy, nie targały nią mdłości. Posłusznie jadła i piła, co jej nakazał, choć z trudem. Przez chwilę oglądała coś w telewizji, porozmawiała przez telefon z dziewczynami, umówiły się nawet na wieczór. A później, prawie w pół słowa, zupełnie jakby ktoś odciął jej prąd, ziewnęła, zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy.

Miał pracować, pisać artykuł i przygotować zagadnienia do sesji z jednym z klientów, ale odechciało mu się. Usiadł obok śpiącej Kleo i gładził ją delikatnie po włosach.
Dobrze mu było, gdy tak okazywał jej czułość. Czuł się spokojny i spełniony. Mógł ją obudzić i pobudzić, ale... Po co? Tak było dobrze. Ona spała, a on pilnował jej spokoju.

Cóż, każdemu się zdarzy przesadzić z alkoholem. Nie pochwalał tego, ale w świecie tak nafaszerowanym różnorodnymi używkami upicie się, szczególnie jednostkowe, wydaje się niewinne. A Kleo zrobiła to pierwszy raz.

Gdyby był z nią, pilnowałby, żeby nie piła zbyt dużo. Ale była z przyjaciółmi, a oni, poza Darią, osiągnęli chyba podobny stan upojenia. Widział, jak się świetnie rozumieli. Ale widział też, jak na jego widok Kleo rozbłysły oczy i jak rzuciła mu się w ramiona. A on się poczuł szczęśliwy.

Uśmiechnął się do siebie, zdziwiony własnymi myślami. Kleo nigdy nie miała budzić w nim takich uczuć. Miała być podopieczną, wychowanką, obiektem eksperymentu psychologicznego. Przez te kilka lat obserwacji, wywiadów z nią i modyfikacji jej charakteru miał setki stron notatek.

"Obiekt Kleo" był bardzo wdzięczny do kształtowania. Kreował ją tak, jak Fidiasz, Michał Anioł czy Leonardo da Vinci tworzyli swoje legendarne dzieła. Ich wytworami zachwycał się cały świat, jego księżniczką - tylko on.
Zrobił dobrą robotę, wychował ją; mógł się już z nią pokazać w towarzystwie i o ile Kleo będzie się pilnować, nie przyniesie mu wstydu.

W zasadzie mógł ją zabrać z tej dziury do Warszawy. Wynająłby jej mieszkanko, posłał do szkoły, przypilnował przygotowań do matury. Wspierałby ją tak, jak powinni to zrobić jej rodzice. A później posłał ją na dobre studia.

To ostatnie i tak zrobi, już rozeznał się w ofertach kursów i nauczycieli przygotowujących do matury. Poczynił wstępne ustalenia i od września zamierzał nadzorować jej naukę i rozwój.
A teraz, gładząc jej włosy, zastanawiał się, czy nie zyskałaby więcej pod jego codzienną, bezpośrednią opieką.

Kleo była już częściowo oszlifowanym diamentem; do stanu brylantu jeszcze jej trochę brakowało, ale w jego rękach niedługo nim zostanie.
Pochylił się i pocałował jej chłodne czoło z kilkoma kropelkami potu. Pod wpływem pocałunku drgnęła, westchnęła i uśmiechnęła się. A on poczuł rozlewające się w środku ciepło. To było bardzo przyjemne, nieoczekiwane i rozbrajające.

***
Spotkały się wczesnym wieczorem. We trzy. Restauracja hotelowa była spokojna i pusta. Kiedy przysiadły się przy stoliku, kelner przyniósł im szampana:
- To chyba jakaś pomyłka - zaprotestowała Daria, chcąc zwrócić butelkę, ale kelner jej nie słuchał:
- Szampan został zamówiony przez pana Ariela.

I wtedy mężczyzna wszedł do restauracji, rozejrzał się i podszedł do ich stolika:
- Cześć, piękne! - uśmiechnął się.
- Cześć, Ariel! - odezwały się chórem.
To on zaprosił je na spotkanie. Siedzieli we czwórkę w spokojnej, pustej restauracji hotelowej.

- Chciałem się spotkać z wami trzema, bez waszych chłopaków - zaczął. - Bo to jest nasza chwila. Pierwsza i może ostatnia.
- Ariel, nie! - zaprotestowała Daria. - Jesteś nam potrzebny. Nie zostawiaj nas...
- Nie zostawię - uśmiechnął się psycholog. - Ale jesteście dorosłe a nasza wspólna praca przyniosła rezultaty. Wyrosłyście na świetne, mądre dziewczyny. Proces wychowawczy uważam za zamknięty.

Ariel rozlał szampana do trzech kieliszków i do czwartego symbolicznie. Ten podał Darii.
- Ile ci zostało do pełnoletniości, Marta? Tydzień? - zapytał, kiedy dziewczyna sięgnęła po kieliszek.
- Sześć dni - poprawiła go. - Ale kto by liczył... - roześmiała się, a on jej zawtórował.

- Ariel, to my ci dziękujemy. Za opiekę przez te lata, za wychowanie... - zaczęła Marta z przejęciem.
- ... za uratowanie przynajmniej zdrowego rozsądku, jeśli nie życia. - dodała wzruszona Daria.
Ta sama, która potrafiła jednym dobrze wymierzonym słowem "zgasić" kogoś albo bez mrugnięcia okiem obsypać rozmówcę stekiem inwektyw.

- Miałyśmy trudność, żeby zaakceptować twój związek z Kleo. - przyznała Marta. - I nadal mam, Daria chyba też. Ale to nasz problem i jakoś sobie z tym poradzimy...
Mężczyzna uśmiechnął się chłodno:
- Poradzicie sobie. Nie macie innego wyjścia, bo tego tematu nie będziemy poruszać.

Przez chwilę zapadła krępująca cisza, a później Ariel dodał, dużo cieplejszym tonem:
- Dla was, dziewczyny, jestem dostępny jak zwykle. Tylko zadbajcie o brak kłopotów ze strony waszych partnerów. - zaznaczył. - Nie zamierzam się tłumaczyć nikomu z naszej znajomości, ale też nie życzę sobie jakiegoś szumu wokół niej. Jasne?

Było to powiedziane życzliwie i spokojnie, ale dobitnie.
- Oczywiście, Ariel - odezwała się Daria. - Przepraszam cię za Tomka. Już z nim rozmawiałam. Nie powinien więcej ci się naprzykrzać.
- To naturalne, że twój mąż chce wiedzieć, z kim się kontaktujesz. - uśmiechnął się Ariel. - Chce się tobą opiekować i troszczyć. Ale nie będę tolerował żadnego mieszania się w moje sprawy. Nie mam na to ani czasu ani ochoty. To samo dotyczy ciebie, Marta. Musicie uspokoić swoich partnerów, ok?

- Jasne - odparła Marta. - Już z nimi rozmawiałyśmy.
A ponieważ mężczyzna zdał sobie sprawę, że jego słowa mogły zabrzmieć trochę zbyt ostro, dodał:
- Traktuję was jak wychowanki. Mojej życzliwości, lojalności i pomocy możecie być pewne. Tu nic się nie zmienia. Uważam też, że faktu naszej znajomości nie powinnyście trzymać w tajemnicy przed swoimi partnerami. Sekrety szkodzą związkom, szczególnie poważnym. Ale wszystko musi mieć swoją miarę. I podkreślam - zawiesił znacząco glos:
- Jestem i będę lojalny wobec was, nie waszych partnerów.

Dalsza rozmowa popłynęła, jak zwykle gdy były we trzy, w kierunku spokojnego omówienia sytuacji dziewcząt:
- Ostatni rok szkoły, potem matura. A później co planujecie? - dopytywał Ariel.
- Ja nie wiem - westchnęła Daria. - Jeśli dam radę, skończę szkołę i przystąpię do matury. Jeśli nie, to trudno.

- Daj mi znać, gdybym mógł ci w czymś pomóc - polecił Ariel:
- Nie zamierzam wyręczać twojego męża, to jego rola zadbać o ciebie i dziecko. Ale czasem rada czy pomoc kogoś bardziej doświadczonego bywa przydatna. Szkoda byłoby, gdyby macierzyństwo przeszkodziło ci w edukacji.

- Ja też nie wiem - wyznała Marta. - Radek chce się przenieść do Warszawy i chce mieć mnie blisko. Nie wiem, co robić. Został mi jeszcze rok nauki....
- W Warszawie też są szkoły. - łagodnie podsunął mężczyzna:
- I przyjmują nawet na ostatni rok edukacji. Ale zanim podejmiesz taką decyzję, odpowiedz sobie na pytanie: czego chcesz i jaką korzyść ty osiągniesz. Nie twój chłopak, tylko ty - podkreślił. - Nie pozwól się zmanipulować ani nakłonić do niechcianej decyzji. Musisz być przekonana, że tego chcesz a twoja sytuacja się nie pogorszy. Okej? - patrzył na nią uważnie.

- Dzięki, Ariel - kiwnęła głową. - Możliwe, że jeszcze w te wakacje będę musiała podjąć decyzję.
- Jakby co, kontaktuj się - polecił. - Przegadamy sprawę.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a później mężczyzna pożegnał się i wstał:
- Nie będę wam przeszkadzał. Zamówcie sobie jeszcze coś dobrego i niech dopiszą do rachunku pokoju 205. Nazwisko znacie.

I odszedł, uśmiechając się do siebie.
"Gdyby Marta podjęła decyzję o przeniesieniu się do stolicy, Kleo też byłoby łatwiej. W razie czego" - pomyślał. Idea, która wpadła mu do głowy o poranku, zaczęła się zakorzeniać.

***
W tym czasie Tomek i Radek, wykorzystując nieobecność dziewcząt, dyskutowali o tajemniczym psychologu:
- Nie podoba mi się ta znajomość. Ani ta zmowa milczenia. - zwierzył się Tomek. - Dotąd Daria nic mi o nim nie mówiła. Dopiero teraz. A przecież przyjaźnimy się od dawna. To chyba nie jest normalne? No i który tak wzięty psycholog, psychoterapeuta, prowadzi pacjentów za darmo? No i ten jego związek z Kleo. Stary facet i młoda siksa? Co to za znajomość?

- Mnie też to zaskoczyło. Marta też wcześniej nigdy słowem się nie zająknęła na jego temat, a przecież ta znajomość trwa od kilku lat. Z tego, co mówiły, to ten psycholog jest im bliższy niż własna rodzina.
Milczeli przez chwilę, popijając piwo:
- Trzeba trzymać rękę na pulsie i w razie czego interweniować. Poproszę detektywa z kancelarii, niech go sprawdzi. - podjął decyzję Tomek.

- Tylko dyskretnie - podpowiedział Radek. - Bo facet jest ustosunkowany a Daria i Marta, zdaje się, oddały mu się całkowicie. Zaczniesz węszyć i zrobisz dym, to stracisz żonę. A ja dziewczynę - dodał po chwili, ciszej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro